| Wiatr szeleścił suchymi liśćmi, nadając okolicy ponury charakter. Z oddali dobiegały odgłosy pracy mieszkańców, w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach mokrych, gnijących powoli liści.
Wioska, do której trafili, była co najmniej zapomniana przez bogów. Zapuszczone chałupy, zaniedbane podwórza, ludność mieszkająca jakaś mizerna. Ostin zachodził w głowę, jak tacy ludzie są w stanie bronić się przed dużo silniejszymi przeciwnikami. Musiał jednak odłożyć swoje myśli na bok, przywitani zostali bowiem przez dowódcę straży.
Kiedy dowiedzieli się wszystkiego, co było niezbędne do przebywania w wiosce, grupa rozeszła się. Każdy skierował się w swoim kierunku. Ostin przyglądał się przez moment wszystkiemu w około, by po chwili ruszyć do karczmy.
Wnętrze nie wyglądało specjalnie przytulnie, jednak nie miał na co narzekać. Ogień trzaskający w kominku zapewniał ciepło i powodował, że człowiek czuł się nieco lepiej. Mężczyzna podszedł do lady. Zamówił kieliszek wina, zamienił kilka słów z właścicielem przybytku, rezerwując sobie jednocześnie pokój. Rozmowę skończył zamawiając kolację, po czym udał się do stojącego najbliżej kominka stolika.
Wpatrywał się w ogień, który od zawsze go uspokajał. Mimo iż w karczmie siedziało kilka osób, Ostin przebywał w totalnej ciszy. Był niemal odcięty od rzeczywistości, przenosząc się duchem w odległe miejsce.
Przerwało mu podanie jego posiłku, na który składały się pieczone ziemniaki, kurczak w czosnku i wino. Uśmiechem podziękował za podanie mu posiłku, po czym zabrał się za konsumpcję. Posiłek okazał się całkiem smaczny, co nieco zdziwiło Ostina, nie spodziewał się bowiem tak wykwintnego i dobrze doprawionego jedzenia w takim miejscu.
Kiedy skończył, odniósł półmiski do baru, dziękując za posiłek i chwaląc jego jakość, co wywołało uśmiech u karczmarza. Długowłosy mężczyzna wrócił do zajmowanego przez siebie stolika, chwycił w rękę kieliszek z winem i ponownie pogrążył się w swoich myślach.
Leila zamówiła jedzenie u karczmarza i podeszła do Ostina. Nie zauważył nawet, gdy podeszła do niego jedna z członkiń zespołu, do którego oboje należeli. - Co tak sam siedzisz?
Mężczyzna wydawał się ocknąć z głębokiego snu. Zamrugał oczami, kierując wzrok na kobietę. Uśmiechnął się na jej widok. -Już nie sam.- odparł, ukazując szereg białych, równych zębów.
- Rozumiem że mam usiąść? - odwzajemniła uśmiech. - Jadłeś już? Ja właśnie czekam na kolację. -Jeśli tylko masz ochotę, zapraszam.- odparł, poprawiając się na swoim siedzeniu. -Owszem, jadłem już.- zamilkł na chwilę, wpatrując się w wesoło skaczący po drewnie ogień. -Co cię skłoniło do przyłączenia się do tej grupy?- spytał, zmieniając nagle temat. Przechylił kielich, wlewając sobie do ust nieco wina.
- Hmmm, tak w skrócie, to po prostu wkurzyłam się na moją matkę, i z tej złości pod wpływem impulsu postanowiłam przyłączyć się do zakonu. A Ty? -Zaiste, szlachetny powód.- zaśmiał się Ostin. Odgarnął ręką włosy i dodał. -Lubię podróżować. Dzięki tej pracy mogę zwiedzić kilka ciekawych miejsc, a i trochę grosza wpadnie do kieszeni.-
- Jeszcze nie żałujesz swojej decyzji? Mamy tu niezłą zbieraninę ludzi, z dala od domu, kto wie co jeszcze nas czeka - odpowiedziała zamyślona. -Cóż, nie wątpię w to, iż z czasem nasza grupa skurczy się, co wyjdzie jej niewątpliwie na dobre. - wziął kolejny łyk czerwonego wina. -Boję się tylko, żeby dowództwa nie objął ktoś, kto się do tego nie nadaje.- dodał z uśmiechem.
- A Ty siÄ™ nadajesz?
Mężczyzna popatrzył zdziwiony na Leilę, by po chwili odpowiedzieć. -Nie mnie to oceniać, to raz. Dwa, że nie podjąłbym się tego zadania.-
- Ja też nie, więc zostało 8 kandydatów. -Obawiam się, że któryś z czarokletów będzie chciał zająć stanowisko głównodowodzącego. - mówiąc to, na czole Ostina pojawiły się zmarszczki, sugerujące zatroskanie i zmartwienie.
- No cóż, nikt nam nie narzucił kto ma zostać dowódcą, więc zawsze będzie można go obalić jeśli większość będzie on nieodpowiadał. Poczekamy, zobaczymy, może się rozkręcą - Leila patrzyła w ogień i bawiła się kawałkiem koszuli. -Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.- dodał, kończąc ten temat. -Jeśli można, to czym się tak w ogóle zajmujesz?- spytał, a na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Bawił się w połowie napełnionym kieliszkiem.
- Jestem tropicielką, jak mój ojciec. A Ty? - spojrzała na niego z ukosa. -Hmm, trudno przypisać mi konkretny zawód. Posiadam raczej kilka zdolności, które mogę wykorzystywać.- odparł enigmatycznie.
- Jakimi więc zdolnościami najczęściej zarabiasz na życie?
Mężczyzna nie odpowiedział ani słowem. Skupił się natomiast na swojej rozmówczyni. Po krótkiej chwili w jej głowie pojawiały się różne obrazy, dźwięki i zapachy, mimo iż w dalszym ciągu znajdowali się w tym samym pomieszczeniu, i nic nie uległo zmianie. -Rozumiesz teraz, o jakich zdolnościach mówię?- spytał z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Leila bardzo się zmieszała, zmarszczyła brwi a w jej oczach widać było zaskoczenie.
- Jak to zrobiłeś? - a po chwili dodała - I jak właściwie można na tym zarobić? -Nie martw się, nie czytałem twoich myśli ani nie przeglądałem wspomnień.- uprzedził możliwe wątpliwości. -Od zawsze miałem tego typu zdolności. A jak można zarobić? Choćby tak, jak w Zakonie. Jestem w stanie zabić, zmusić do mówienia. Potęga umysłu jest nieograniczona. -
- Gdybyś czytał moje myśli, wiedziałąbym o tym? -Najprawdopodobniej nie. - odparł krótko i rzeczowo.
- Hmm, to dzięki za szczerość... chyba. - Leila wciąż była zmieszana i jakby rozkojarzona. -Czytanie w myślach innych jest co najmniej niegrzeczne. Nie musisz się martwić, że zechcę to zrobić. Po za tym, każdy człowiek ma pewnego rodzaju barierę. Jedni mocniejszą, inni mniej.-
- Można nauczyć się obrony przed takim wtargnięciem? -Nie wiem, nie spotkałem się nigdy z czymś takim po za osobami, które mają podobne zdolności do moich.- jednym łykiem wypił resztę wina.
- To nie jest pocieszające. Dałeś mi do myślenia. O, widzę że moja kolacja gotowa - półelfka wstała i spojrzała na wolny stolik. - Idę zjeść, zostajesz czy idziesz do stolika? -Jeśli chcesz, mogę Ci towarzyszyć.- odparł z uśmiechem.
- Więc zapraszam do stolika.
Wziela swój talerz, usiadła i zaczęła jeść.
Ostin gestem ręki zamówił kolejny kieliszek wina. Przyglądał się jedzącej kolację Leili. -Smaczne?- spytał, kiedy skończyła.
- Na szczęście tak. Lepsze od w każdym razie od wina które miałąm okazję posmakować rano. Jakie masz plany na jutro? -Cóż, prawdopodobnie zaczniemy badać sprawę tego, po co tu przybyliśmy. Domyślam się, że to zajmie mi cały wolny czas.- odparł Ostin, sadowiąc się wygodniej na twardym stołku.
- Ale masz ajkieś pomysły gdzie zacząć? Rozmawiałąm z ludźmi ale oni nie wiele wiedzą, lub udają że nie wiedzą. Trzeba dotrzeć do tych, którzy walczą. Może zaprosic tego całego szefa wioski na kilka kufli piwa? -Szczerze mówiąc, obawiam się że pomoc ze strony mieszkańców nie będzie nam dana. Po pierwsze, jeśli nawet wiedzą o domniemanych magicznych właściwościach tego przedmiotu, to nie pokażą nam go. A jeśli nie wiedzą, to będą podejrzewać, że my coś wiemy. - przelewał myśli w słowa. -Powinniśmy zacząć od najprostszego czaru, który może nam pomóc. Wykrycie magii może określić położenie tego przedmiotu i powie jasno, czy to magia czy coś innego. - dodał po chwili, udzielając odpowiedzi na drugie pytanie.
- Magia to już nie moja działka. Pomimo tego, że moja matka parała się magią, chyba nie mam żadnych zdolności w tym kierunku.
Leila ziewnęła przeciągle i zmrużyła na chwilę oczy.
- Chyba czas spać. To był ciężki tydzień. -Zgadzam się, jest już późno, a jutro czeka nas ciężki dzień. - odpowiedział, wstając powoli od stolika. -Dziękuję za bardzo miły wieczór w pięknym towarzystwie.- ukłonił się z wdziękiem, a uśmiech na jego twarzy promieniał niczym słońce w bezchmurny dzień.
Mężczyzna skierował się do swojego pokoju. Kiwnięciem głowy podziękował za obsługę i pożegnał się z właścicielem przybytku. Skierował się do przydzielonego mu pokoju.
Pomieszczenie było małe, aczkolwiek przytulne. Duże łóżko stało w rogu pomieszczenia. Jedna szafa przeznaczona na ubrania, stolik z krzesłem i miska wody, stojąca na taborecie. Ostin zdjął ubranie, odkładając broń na stolik, a ubrania wieszając tak, aby się nie pomięły. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie w najbliższym czasie zbyt wielu możliwości, aby je wyczyścić, toteż starał się o nie dbać jak najlepiej.
Po wieczornej toalecie położył się do łóżka. Świecę postawił na taborecie, ustawionym koło głowy, a pod oknem. Przykrył się, zdmuchnął świecę. Mrok pogrążył cały pokój. Przez okno wpadał snop światła, rzucany przez księżyc. Ostin odpłynął w krainę snu.
************************************************** ********
Ranek nie napawał optymizmem. Słońce ledwo świeciło zza ciężkich chmur. Temperatura obiecywała chłód, a wiatr wdzierał się w każdą możliwą szczelinę. Na szczęście, nie padał deszcz.
Ostin ubrał się, zebrał swoje rzeczy i opuścił pokój. Zszedł na dół, zamówił jajka na bekonie z pajdą chleba, a do picia świeże mleko. Lekko zaspany karczmarz podał mu po chwili ciepły posiłek, który mężczyzna zjadł w milczeniu. Kiedy skończył oddał półmisek, zapłacił za śniadanie z lekką nawiązką, po czym skierował się do stolika zajmowanego przez Evosa.
__________________ "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski |