Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2011, 21:21   #61
 
Laos's Avatar
 
Reputacja: 1 Laos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetny
Walka dobiegła końca. Evos usiadł ze zmęczenia. Dopiero teraz poczuł silny ból w miejscu w którym został ranny. Czuł jak siły go opuszczają wraz z kolejnymi kroplami krwi. Ogarnął wzrokiem resztę grupy i uśmiechnął się gdy zobaczył jak Lilith odciągnęła Venrylla. Cieszył się, że po pierwszej walce nikt nie zginął. Mimo braku sił elf zaczął przeszukiwać swój plecak w poszukiwaniu bandaża, lecz nic nie znalazł. W końcu wyciągnął jedną ze swoich koszul i spróbował ją przerwać. Niestety jego ręce odmówiły mu posłuszeństwa
~Niedobrze. Skup się musisz zatamować krwawienie... ~
Sytuacja zaczynała wyglądać nieciekawie. Na szczęście do elfa podszedł Mordimer i zajął się nim.

W trakcie dalszej wyprawy Evos wracał w pełni do zdrowia. Droga natomiast nie dłużyła się i minęła bardzo szybko zarówno dla niego jak i towarzyszy.
Gdy wkroczyli do wioski nikt ich nie zatrzymał, a i "obwarowania" pozostawiały wiele do życzenia. Zdziwiło to trochę maga, gdyż spodziewał się mocno ufortyfikowanej miejscowości. Na placu powitał ich dowódca wojowników. Jego słowa, wypowiadane z takim spokojem dały Evosowi wiele do myślenia. Gdy drużyna się rozeszła elf udał się na krótki spacer. Minął pole marchewek, obszedł ceglasty budynek i skierował się do gospody.
~Wszystko wygląda normalnie. Ludzie zapewne nic nie wiedzą albo nic nie powiedzą. Musimy ustalić jakiś system
działania
~ jego myśli zostały przerwane przez otwarcie drzwi gospody z których zaczęli wychodzić jego towarzysze. Prawie każdy w swoją stronę ~Bo jak każdy będzie szukał na własną rękę to tylko sprowadzimy na siebie kłopoty i niebezpieczeństwo..
Przez chwile jeszcze ogarnął wzrokiem resztę. Zobaczył Venryla i Lilith idących do lasu, Leile i Mordimera zatrzymujących się przy staruszce. Gdy kapłan opuszczał kobietę Evos wszedł do gospody. Zbliżył się do karczmarza i wynajął jeden pokój po czym udał się do niego. Tam się odświeżył trochę, po czym usiadł na łóżku zamknął oczy i zaczął medytować. W głowie krążyła mu ciągle jedna myśl ~ Sami musimy się dowiedzieć. Pytanie każdego o wszystko przez każdego będzie niebezpieczne dla nas wszystkich. Trzeba to zobaczyć
Elf siedział tak przez nie wiadomo jak długi czas. Aż nagle wpadł na pewien pomysł. Wstał i wyjrzał przez okno. Było już ciemno i księżyc stał wysoko. Wyszedł z pokoju i udał się do sali głównej. Było już prawie pusto gdyż nie licząc kilku osobników pozostał tylko karczmarz. Evos podszedł do baru i zamówił wino z kolacją po czym usiadł przy najbliższym stoliku. Po paru chwilach do jego stołu zostało przyniesione zamówienie. Gdy wziął łyk napitku momentalnie po jego twarzy przebiegł grymas, a na plecach poczuł ciarki
~Cóż to jest ... bo winem nazwać tego nie można~
Evos zabrał się za posiłek, który okazał się całkiem znośny. Mag regularnie popijał wieczerzę winem pomimo niesmaku jaki pozostawiał ów trunek na jego podniebieniu. Gdy już skończył wieczerzać udał się do pokoju. Tam wziął pióro i pergamin. Następnie rozerwał go na osiem części i na każdej napisał to samo
" Spotkajmy się na dole rano. Evos - towarzysz". Zwinął każdy kawałek jak należy i przeszedł się po gospodzie wsuwając wiadomość pod drzwi każdego z członków Zakony Tajemnic. Skończywszy poczuł zmęczenie i udał się do łóżka spać.
Rankiem wstał o brzasku, umył się i udał na śniadanie. Zamówił jedzenie tym razem z wodą. Wybrał największy stolik i czekał powoli zjadając posiłek.
 
__________________
"Errare humanum est"

Ostatnio edytowane przez Laos : 28-03-2011 o 22:13.
Laos jest offline  
Stary 31-03-2011, 14:22   #62
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Wiatr szeleścił suchymi liśćmi, nadając okolicy ponury charakter. Z oddali dobiegały odgłosy pracy mieszkańców, w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach mokrych, gnijących powoli liści.
Wioska, do której trafili, była co najmniej zapomniana przez bogów. Zapuszczone chałupy, zaniedbane podwórza, ludność mieszkająca jakaś mizerna. Ostin zachodził w głowę, jak tacy ludzie są w stanie bronić się przed dużo silniejszymi przeciwnikami. Musiał jednak odłożyć swoje myśli na bok, przywitani zostali bowiem przez dowódcę straży.
Kiedy dowiedzieli się wszystkiego, co było niezbędne do przebywania w wiosce, grupa rozeszła się. Każdy skierował się w swoim kierunku. Ostin przyglądał się przez moment wszystkiemu w około, by po chwili ruszyć do karczmy.
Wnętrze nie wyglądało specjalnie przytulnie, jednak nie miał na co narzekać. Ogień trzaskający w kominku zapewniał ciepło i powodował, że człowiek czuł się nieco lepiej. Mężczyzna podszedł do lady. Zamówił kieliszek wina, zamienił kilka słów z właścicielem przybytku, rezerwując sobie jednocześnie pokój. Rozmowę skończył zamawiając kolację, po czym udał się do stojącego najbliżej kominka stolika.

Wpatrywał się w ogień, który od zawsze go uspokajał. Mimo iż w karczmie siedziało kilka osób, Ostin przebywał w totalnej ciszy. Był niemal odcięty od rzeczywistości, przenosząc się duchem w odległe miejsce.
Przerwało mu podanie jego posiłku, na który składały się pieczone ziemniaki, kurczak w czosnku i wino. Uśmiechem podziękował za podanie mu posiłku, po czym zabrał się za konsumpcję. Posiłek okazał się całkiem smaczny, co nieco zdziwiło Ostina, nie spodziewał się bowiem tak wykwintnego i dobrze doprawionego jedzenia w takim miejscu.

Kiedy skończył, odniósł półmiski do baru, dziękując za posiłek i chwaląc jego jakość, co wywołało uśmiech u karczmarza. Długowłosy mężczyzna wrócił do zajmowanego przez siebie stolika, chwycił w rękę kieliszek z winem i ponownie pogrążył się w swoich myślach.

Leila zamówiła jedzenie u karczmarza i podeszła do Ostina. Nie zauważył nawet, gdy podeszła do niego jedna z członkiń zespołu, do którego oboje należeli.
- Co tak sam siedzisz?
Mężczyzna wydawał się ocknąć z głębokiego snu. Zamrugał oczami, kierując wzrok na kobietę. Uśmiechnął się na jej widok.
-Już nie sam.- odparł, ukazując szereg białych, równych zębów.
- Rozumiem że mam usiąść? - odwzajemniła uśmiech. - Jadłeś już? Ja właśnie czekam na kolację.
-Jeśli tylko masz ochotę, zapraszam.- odparł, poprawiając się na swoim siedzeniu.
-Owszem, jadłem już.- zamilkł na chwilę, wpatrując się w wesoło skaczący po drewnie ogień.
-Co cię skłoniło do przyłączenia się do tej grupy?- spytał, zmieniając nagle temat. Przechylił kielich, wlewając sobie do ust nieco wina.
- Hmmm, tak w skrócie, to po prostu wkurzyłam się na moją matkę, i z tej złości pod wpływem impulsu postanowiłam przyłączyć się do zakonu. A Ty?
-Zaiste, szlachetny powód.- zaśmiał się Ostin. Odgarnął ręką włosy i dodał.
-Lubię podróżować. Dzięki tej pracy mogę zwiedzić kilka ciekawych miejsc, a i trochę grosza wpadnie do kieszeni.-
- Jeszcze nie żałujesz swojej decyzji? Mamy tu niezłą zbieraninę ludzi, z dala od domu, kto wie co jeszcze nas czeka - odpowiedziała zamyślona.
-Cóż, nie wątpię w to, iż z czasem nasza grupa skurczy się, co wyjdzie jej niewątpliwie na dobre. - wziął kolejny łyk czerwonego wina.
-Boję się tylko, żeby dowództwa nie objął ktoś, kto się do tego nie nadaje.- dodał z uśmiechem.
- A Ty się nadajesz?
Mężczyzna popatrzył zdziwiony na Leilę, by po chwili odpowiedzieć.
-Nie mnie to oceniać, to raz. Dwa, że nie podjąłbym się tego zadania.-
- Ja też nie, więc zostało 8 kandydatów.
-Obawiam się, że któryś z czarokletów będzie chciał zająć stanowisko głównodowodzącego. - mówiąc to, na czole Ostina pojawiły się zmarszczki, sugerujące zatroskanie i zmartwienie.
- No cóż, nikt nam nie narzucił kto ma zostać dowódcą, więc zawsze będzie można go obalić jeśli większość będzie on nieodpowiadał. Poczekamy, zobaczymy, może się rozkręcą - Leila patrzyła w ogień i bawiła się kawałkiem koszuli.
-Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.- dodał, kończąc ten temat.
-Jeśli można, to czym się tak w ogóle zajmujesz?- spytał, a na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Bawił się w połowie napełnionym kieliszkiem.
- Jestem tropicielką, jak mój ojciec. A Ty? - spojrzała na niego z ukosa.
-Hmm, trudno przypisać mi konkretny zawód. Posiadam raczej kilka zdolności, które mogę wykorzystywać.- odparł enigmatycznie.
- Jakimi więc zdolnościami najczęściej zarabiasz na życie?
Mężczyzna nie odpowiedział ani słowem. Skupił się natomiast na swojej rozmówczyni. Po krótkiej chwili w jej głowie pojawiały się różne obrazy, dźwięki i zapachy, mimo iż w dalszym ciągu znajdowali się w tym samym pomieszczeniu, i nic nie uległo zmianie.
-Rozumiesz teraz, o jakich zdolnościach mówię?- spytał z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Leila bardzo się zmieszała, zmarszczyła brwi a w jej oczach widać było zaskoczenie.
- Jak to zrobiłeś? - a po chwili dodała - I jak właściwie można na tym zarobić?
-Nie martw się, nie czytałem twoich myśli ani nie przeglądałem wspomnień.- uprzedził możliwe wątpliwości.
-Od zawsze miałem tego typu zdolności. A jak można zarobić? Choćby tak, jak w Zakonie. Jestem w stanie zabić, zmusić do mówienia. Potęga umysłu jest nieograniczona. -
- Gdybyś czytał moje myśli, wiedziałąbym o tym?
-Najprawdopodobniej nie. - odparł krótko i rzeczowo.
- Hmm, to dzięki za szczerość... chyba. - Leila wciąż była zmieszana i jakby rozkojarzona.
-Czytanie w myślach innych jest co najmniej niegrzeczne. Nie musisz się martwić, że zechcę to zrobić. Po za tym, każdy człowiek ma pewnego rodzaju barierę. Jedni mocniejszą, inni mniej.-
- Można nauczyć się obrony przed takim wtargnięciem?
-Nie wiem, nie spotkałem się nigdy z czymś takim po za osobami, które mają podobne zdolności do moich.- jednym łykiem wypił resztę wina.
- To nie jest pocieszające. Dałeś mi do myślenia. O, widzę że moja kolacja gotowa - półelfka wstała i spojrzała na wolny stolik. - Idę zjeść, zostajesz czy idziesz do stolika?
-Jeśli chcesz, mogę Ci towarzyszyć.- odparł z uśmiechem.
- Więc zapraszam do stolika.
Wziela swój talerz, usiadła i zaczęła jeść.
Ostin gestem ręki zamówił kolejny kieliszek wina. Przyglądał się jedzącej kolację Leili.
-Smaczne?- spytał, kiedy skończyła.
- Na szczęście tak. Lepsze od w każdym razie od wina które miałąm okazję posmakować rano. Jakie masz plany na jutro?
-Cóż, prawdopodobnie zaczniemy badać sprawę tego, po co tu przybyliśmy. Domyślam się, że to zajmie mi cały wolny czas.- odparł Ostin, sadowiąc się wygodniej na twardym stołku.
- Ale masz ajkieś pomysły gdzie zacząć? Rozmawiałąm z ludźmi ale oni nie wiele wiedzą, lub udają że nie wiedzą. Trzeba dotrzeć do tych, którzy walczą. Może zaprosic tego całego szefa wioski na kilka kufli piwa?
-Szczerze mówiąc, obawiam się że pomoc ze strony mieszkańców nie będzie nam dana. Po pierwsze, jeśli nawet wiedzą o domniemanych magicznych właściwościach tego przedmiotu, to nie pokażą nam go. A jeśli nie wiedzą, to będą podejrzewać, że my coś wiemy. - przelewał myśli w słowa.
-Powinniśmy zacząć od najprostszego czaru, który może nam pomóc. Wykrycie magii może określić położenie tego przedmiotu i powie jasno, czy to magia czy coś innego. - dodał po chwili, udzielając odpowiedzi na drugie pytanie.
- Magia to już nie moja działka. Pomimo tego, że moja matka parała się magią, chyba nie mam żadnych zdolności w tym kierunku.
Leila ziewnęła przeciągle i zmrużyła na chwilę oczy.
- Chyba czas spać. To był ciężki tydzień.
-Zgadzam się, jest już późno, a jutro czeka nas ciężki dzień. - odpowiedział, wstając powoli od stolika.
-Dziękuję za bardzo miły wieczór w pięknym towarzystwie.- ukłonił się z wdziękiem, a uśmiech na jego twarzy promieniał niczym słońce w bezchmurny dzień.

Mężczyzna skierował się do swojego pokoju. Kiwnięciem głowy podziękował za obsługę i pożegnał się z właścicielem przybytku. Skierował się do przydzielonego mu pokoju.
Pomieszczenie było małe, aczkolwiek przytulne. Duże łóżko stało w rogu pomieszczenia. Jedna szafa przeznaczona na ubrania, stolik z krzesłem i miska wody, stojąca na taborecie. Ostin zdjął ubranie, odkładając broń na stolik, a ubrania wieszając tak, aby się nie pomięły. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie w najbliższym czasie zbyt wielu możliwości, aby je wyczyścić, toteż starał się o nie dbać jak najlepiej.

Po wieczornej toalecie położył się do łóżka. Świecę postawił na taborecie, ustawionym koło głowy, a pod oknem. Przykrył się, zdmuchnął świecę. Mrok pogrążył cały pokój. Przez okno wpadał snop światła, rzucany przez księżyc. Ostin odpłynął w krainę snu.

************************************************** ********

Ranek nie napawał optymizmem. Słońce ledwo świeciło zza ciężkich chmur. Temperatura obiecywała chłód, a wiatr wdzierał się w każdą możliwą szczelinę. Na szczęście, nie padał deszcz.
Ostin ubrał się, zebrał swoje rzeczy i opuścił pokój. Zszedł na dół, zamówił jajka na bekonie z pajdą chleba, a do picia świeże mleko. Lekko zaspany karczmarz podał mu po chwili ciepły posiłek, który mężczyzna zjadł w milczeniu. Kiedy skończył oddał półmisek, zapłacił za śniadanie z lekką nawiązką, po czym skierował się do stolika zajmowanego przez Evosa.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 12-04-2011, 15:13   #63
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Malvitz powolnym krokiem podchodzi do stolika, siada ciężko na krześle, ma podkrążone oczy
- Witam. Nie spodziewałeś się prawdopodobnie nikogo tak wcześnie, ale nie spałem prawie całą noc przez pewną parkę. Potem stwierdziłem, że nie ma po co się kłaść. Mniemam, iż masz jakiś niesamowity pomysł na wyjście z naszej sytuacji, skoro wysyłasz takie liściki? -Tu prezentuje Evosowi liścik który ma w wyciągniętej dłoni.
- Witam, rzeczywiście nie spodziewałem się nikogo o tej porze, ale to dobrze świadczy o naszej wyprawie. Czas na spanie będzie potem. Parkę? o kogo dokładnie chodzi? A co do liściku to poczekajmy na resztę gdyż w rzeczy samej mam pewien pomysł
Mordmier dołączył do towarzyszy i nalał sobie do kubka wody stojącej na stole.
- Witam ranne ptaszki. Cóż to skłoniło Cię drogi Evosie do napisania owej tajemniczej wiadomości? - kapłan zerknął na Malvitza zauważając jego podkrążone oczy. Zwracając się do niego, zapytał: - Źle spałeś?
- To nic takiego.- rzekł zmęczony Edgar- Miałem jakieś koszmary. Ludzie w nich krzyczeli jakby byli mordowani... sam nie wiem. Znasz się na snach?
- Witam Mordmierze, tak jak wcześniej powiedziałem naszemu towarzyszowi , proponuje zaczekać na resztę, żeby nie trzeba było wszystkiego słuchać i powtarzać tyle razy, a i radzić będzie lepiej.
- Niestety bogini nie podarowała mi daru czytaniu snów. Jednak nowe miejsca czasem mogą przywoływać nieprzyjemne mary. - kapłan wzruszył ramionami. - Chociaż słyszałem też, że co dla jednego jest koszmarem, dla drugiego może być całkiem przyjemnym snem. Wszystko zależy od osoby.
- Ciekawe, u nas natomiast sny zazwyczaj mówią nam o ewentualnych zdarzeniach, które wyczuwamy. Można coś takiego poznać, poczuć tylko w miejscach całkowicie wcześniej nie znanych. Zły sen w większości przypadków tłumaczony jest jako zapowiedź niesprzyjającej przygody. Dobry odwrotnie, ale miejmy nadzieje, że bogowie nad nami czuwają. Powiedz mi proszę Mordmierze jak to się stało, że zająłeś się taką profesją? Chyba, że nie chcesz o tym wspominać... - po tych słowach Evos dolał wody do swego kielicha i patrzył na kapłana
- Tak powiedz, także z chęcią usłyszę jak do tego doszło.- powiedział medyk bez cienia entuzjazmu
- Prawdę mówiąc wychowałem się w świątyni Tymory położonej w Vast. Moja matka była kapłanką i wraz z innymi kapłanami wprowadzała mnie w tajniki wiedzy. Jednak do niczego mnie nie zmuszali, ani szczególnie mocno nie namawiali. Sam nie wiem właściwie dlaczego postanowiłem wstąpić na ścieżkę kapłaństwa. Po prostu pewnego dnia poczułem w sobie wewnętrzny głos i od tego momentu wiedziałem, że przemawia do mnie bogini. - kapłan zamyślił się na chwilę. - Nie mogłem go zignorować i rozpocząłem oficjalny nowicjat.
- Krótko mówiąc, usłyszałeś głos, który powiedział Tobie, że masz postępować w konkretny sposób, dobrze rozumiem?- zaczął nekromanta jakby trochę się ożywiając- Słyszałem, o mordercy, który tłumaczył się, że zabijał swoje ofiary bo wewnętrzny głos tak mu kazał. Czy to także mógł być któryś z bogów?
- Panowie, chyba słyszę jak ktoś jeszcze się zbliża - zamilkł po czym przez chwile zaczął nasłuchiwać ewentualnych kroków reszty drużyny
Groun niezbyt pewnie podchodził do stolika zakonu. Usiadł na brzegu i patrzył się w przestrzeń. Znienacka zapytał:
- Spotkanie z jakiego powodu być tak szybko? Czyżby wy znaleźć ten topór?
-Witaj przyjacielu. Nie nie znaleźliśmy tego czego szukamy, a przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. Poczekajmy jeszcze chwilę na resztę to powiem wam dlaczego pozwoliłem sobie zaprosić was o tak wczesnej porze - powiedział i popatrzył w miejsce z którego wszyscy obecni przyszli z nadzieją, że zaraz i reszta kompani dołączy. Gdy tak siedzieli w milczeniu Evos zapytał. - Panie Edgarze , o ile się nie mylę , jak wyglądała twoja historia i jaka jest twoja specjalizacja, gdyż nie miałem okazji tego się dowiedzieć?
- Och, zapewniam, że moja historia nie będzie tak... interesująca jak większości z was.- rzekł zdawkowo medyk- Myślę, że nie ma sensu zanudzać towarzystwa. A moją specjalnością jest magia śmierci. Choć od tytułu nekromanty, wolę ten doktora. - to rzekłszy, odwrócił się z powrotem w stronę kapłana- Wracając jednak do tematów “boskich”, więc jak kapłanie? Mógł być to bóg czy nie?
- Witaj wojowniku. - Mordimer skinął głową półorkowi, po czym zwrócił się do Malvitza. - Akurat w tym przypadku myślę, że to była po prostu słaba wymówka mordercy. Tu nie o to chodzi, że “głos” każe, bądź też zabrania mi postępować w jakikolwiek sposób. To co mnie spotkało jest trudne do wytłumaczenia. No, ale wola bogini objawia się nam w najróżniejszy sposób i myślę, że mogła mieć też wpływ na wasze życie. - upił łyk wody po czym zapytał. - Więc jesteś doktorem i zajmujesz się magią śmierci? Nie kłóci się to trochę?
- Powiem tak: bez śmierci nie byłoby życia.- na jego twarzy pojawił się po raz pierwszy szczery uśmiech. Ironiczny, ale szczery- Ale widzę, że muszę bardziej szczegółowo omówić zagadnienie, którym się zajmuję. Tak więc, nie zajmuję się zwyczajnym leczeniem ludzi. To może robić nawet kiepska zielarka. Ja przeprowadzam sekcje zwłok. Pomyślcie, ile w ten sposób można się dowiedzieć o naszym organizmie, jego wadach i zaletach. Nie uważacie tego za fascynujące?
- Bleee - Grouna wstrząsnęło - Groun woli patroszyć zwierzęta niż ludzi. Co takiego ciekawego być w środku ludzi, że tak ciebie ciekawić? - zapytał samemu nie wiedząc dlaczego.
- Powiedziałbym, że to raczej bez życia nie byłoby śmierci. Poza tym ja uważam, że umarli powinni zaznać po śmierci spokoju. Zarówno ich dusze w zaświatach, jak i ich ciało na tym świecie.
- Hmmm... mój drogi zielony przyjacielu,- powiedział mag ignorując zdanie kapłana- choć nie wiedzę najmniejszego sensu w tłumaczeniu tego Tobie spróbuję. Dajmy na to - tutaj wygodnie ułożył się w krześle, i splótł dłonie na brzuchu- masz wypatroszone zwierzę, wiesz jakie organy wewnętrzne ma w sobie, co możesz zjeść, a czego nie, co lepiej smakuje z cebulką, a co z czosnkiem. W pewien prymitywny sposób z człowiekiem jest tak samo. Jeżeli weźmiemy z człowieka, dajmy na to płuco, dowiemy się jak jest zbudowane, co wpływa korzystnie na stan tego narządu i tak dalej, jesteśmy w stanie go udoskonalić w przyszłych pokoleniach. Czyli jesz wątróbkę dzika z koperkiem, ale po paru “sekcjach zwłok” wiesz, że lepiej smakuje ze szczypiorem. Czy jest to trochę bardziej jasne?
Groun pokiwał żywo głową - A ty wiedzieć jakie części w środku ludzi można jeść bo Groun nigdy nie próbował? -spytał zaciekawiony.
- Ehhh... - odparł Malvitz bez cienia uśmiechu- odradzam jedzenie ludzi. Są za bardzo żylaści.
- A poza tym są ludźmi - stwierdził zimno kapłan. - Może faktycznie poczekajmy na resztę
- Może faktyczne. W tym czasem zakosztujmy jakże wspaniałego karczemnego wina.- po czym skosztował trunku, który w jakiś sposób znalazł się przed nim.
- Hmm dziwne podejście do sprawy. Może w trakcie naszych podróży uda Ci się przybliżyć, a może nawet przekonać nas do takiego spojrzenia - tymi słowami Evos spróbował załagodzić trochę napięcie - A ty przyjacielu - tu zwrócił się do Grouna - Jak to się stało, że przybyłeś do Wrót Baldura?.
- Długa opowieść jak na ten czas. Groun imał się różnych zajęć, tych bardziej uczciwych i tych mniej ale Groun z reguły wolał przesiadywać w lesie i żyć z jego darów. W końcu zdecydował się na dołączenie do misji zakonu. Przy ognisku Groun opowie więcej - powiedział lekko ucieszony, że ktoś się nim interesuje.
Do grupy podszedł zaspany Ostin. - Witajcie droga drużyno. Coś o śniadanku ktoś wspominał? - spytał, ziewając i przeciągając się jednocześnie.
- Witaj Ostinie o ile się nie mylę tak? Ja już jestem po i mogę spokojnie powiedzieć, że było całkiem znośne
-Dobrze wiedzieć. - odparł z uśmiechem na twarzy młody mężczyzna, kiwając głową na potwierdzenie swojego imienia.
- Zatem, podjął ktoś decyzję co dalej? Może trochę za długo spałem, ale moja osoba i tak nie przydałaby się wam w ustalaniu dalszych planów. - dodał po chwili, obserwując wszystkich zgromadzonych z dziwnym, nieobecnym wyrazem twarzy.
- Właśnie czekamy na wszystkich by Evos mógł wyjawić nam po co nas tu właściwie zebrał. Decyzję co dalej i tak podejmiemy wspólnie. Wszak jesteśmy drużyną.
Evos przyglądał się każdemu z przybyłych i szczerze zastanawiał się nad nastawieniem reszty.
- Dobrze, ale możemy chyba już teraz podać jakieś propozycje wyjaśnienia sprawy tej wioski. Będziemy czekać aż orki zaatakują, czy podejmiemy jakieś inne środki?- rzekł lekko zniecierpliwiony Malvitz.
- Ooo, Groun wie! - machał ręką - Groun wybierze się na noc do okolicznych lasów, aby zbadać wszystko, Groun wie jak las żyje więc będzie wiedział jak coś będzie nie tak jak być powinno
- Hmm... Właściwie to niezły pomysł. Pomijając fakt, że w lesie pewnie jest banda orków, a jeżeli się na nią natkniesz to...- Edgar nie podnosił głosu, ale było słychać, że jest poirytowany -Nooo chyba, że szybko biegasz.
- Groun nieraz spotykał takie bandy, wie jak się zachować, a poza tym Groun umie mówić w języku orkowym więc nie powinno być kłopotu, panie - i ukłonił się jak go przyuczono.
- Hmm no dobrze skoro i tak już rozmowa weszła na ten tor to nie ma sensu dalej czekać. Zatem pozwoliłem sobie nas zebrać z powodu chyba klarownego dla nas wszystkich. Naszej misji w tej wiosce. Na samym początku jednak z racji, że wcześniej nie było okazji chciałbym się oficjalnie przedstawić. Jestem Evos Vindelhod. - zrobił pauzę i popatrzył po zgromadzonych czy każdy usłyszał i skupił swoją uwagę - Wczoraj po przybyciu zauważyłem, że zaczęliśmy dosyć nie prawidłowo nasze poszukiwania. Większość z nas ruszyła w swoją stronę by zdobyć jakiekolwiek informacje. Niestety nie jestem przekonany czy taka metoda odniesie sukces. Jeżeli tak to wyprowadźcie mnie z błędu. Na pewno może sprowadzić na nas nieprzychylność mieszkańców. Jeżeli każdy z nas będzie na swój sposób prowadził, nazwijmy to dochodzenie, to prędzej czy później mieszkańcy nie dość, że nam nie pomogą to jeszcze będą nam przeszkadzać lub wypędzą z wioski. Poza tym w ogóle moim zdaniem musimy ustalić jakiś system działania zarówno w trakcie bitwy jak i “dochodzenia”. Niestety chyba każdy z nas przyzna, że ostatnia potyczka nie udała nam się specjalnie i mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu i umiejętności, ale o tym kiedy indziej. Wczoraj stwierdziłem, że na sam początek powinniśmy wymyślić jakiś system, plan działania na teraz, a potem dopiero go wdrażać. - zrobił przerwę na oddech. Wziął łyk wody po czym rozejrzał się po pozostałych czy dalej go słuchają - W trakcie swoich medytacji doszedłem do dosyć prostego wniosku.
Żyjący tutaj ludzie albo nie wiedzą albo nie zdają sobie sprawy, albo nie będą chcieli się z nami podzielić w jaki sposób bronią się przed orkami.
- zwrócił się w stronę Grouna - Wydaje mi się, że najlepszym sposobem rzeczywiście byłoby obserwowanie wioski z lasu w trakcie nocy. W dzień może nam coś umknąć, bądź w ogóle może nic się nie dziać. Oczywiście trzeba wszystko dokładnie przemyśleć. Proponuję, podzielić się na dwie może trzy drużyny. Jedna pozostała by w wiosce i spróbowała by w jakiś sposób zbliżyć się do mieszkańców, zdobyć ich przyjaźń i zaufanie. Druga udała by się do lasu i obserwowała by z ukrycia, a trzecia mogłaby poszukać jakiś śladów poza wioską, w lesie. Oczywiście mogą być tylko 2 drużyny. Co o tym sądzicie? - Evos wszystko mówił ściszonym głosem, a skończywszy usiadł i wziął kolejne parę łyków wody i czekał na reakcje.
Obudziwszy się rano Kael z początku nie zauważył liściku Evosa. Dopiero po porannej toalecie, gdy wycierał mokre od wody włosy, dostrzegł skrawek papieru na podłodze przy drzwiach. Przeczytawszy wiadomość zaklął cicho pod nosem i począł szybko się ubierać nie zwracając uwagi na krople nadal spływające po plecach.
Schodząc po schodach do głównej sali usłyszał głos elfa. Stanowczy ton świadczył o wadze wypowiedzi, więc brązowowłosy przystał w pół kroku nie chcąc przerywać wątku. Przysiadł na schodku, nie chcąc być zauważonym i z uwagą słuchał Evosa. Mówił on o strategii jaką powinni powziąć. Kiedy skończył zapadła grobowa cisza, widocznie nikt nie chciał jako pierwszy zabrać głosu. Kael postanowił w tym momencie ujawnić się towarzyszom i z cichym plaskaniem bosych stóp o posadzkę, powoli podszedł do okupowanego stolika. Zauważywszy, że jest jednym z nielicznych nieobecnych skrzywił się nieznacznie i zasiadł na jednym z wolnych miejsc, pozdrawiając kompanów skinięciem głowy.
Mijała chwila a żaden, mimo palącego spojrzenia elfa, nie wypowiedział ani słowa. Kael postanowił złamać tę barierę:
- Witam wszystkich, przepraszam za te spóźnienie, ale nie zauważyłem twojej notki – tu uśmiechnął się lekko do Evosa. – W każdym razie podsłuchałem twoją ostatnią wypowiedz, kiedy schodziłem i muszę powiedzieć, że przynajmniej częściowo masz rację. Nie zgodzę się jednak, że chodzenie całą kompanią od domu do domu miałoby zaskarbić zaufanie mieszkańców. Myślę, że im mniejsze te grupki tym lepiej. Poza tym proponuję skupić się na straży miejskiej. Ci strażnicy po prostu muszą coś wiedzieć. Wyślijmy paru z nas z nimi, na patrol. Spróbujmy zaskarbić sobie ich przychylność. – Rozejrzał się nerwowo po wszystkich, zdając sobie sprawę, że pierwszy raz mówi tak dużo w obecności towarzyszy. Odchrząknął jednak szybko i nie dał po sobie poznać skrępowania:
- Myślę także, że chodzenie po nocach czy nawet w dzień po tym lesie nie wydaje się mądrym pomysłem. Coś jest nie tak z tą puszczą. – Zapatrzył się, z zamyśleniem kończąc wypowiedz, w stronę okna, przez które widoczny był kawałek tajemniczego lasu.
Ostin stał swobodnie, obserwując otoczenie. Z niedowierzaniem i kpiącym uśmiechem przysłuchiwał się propozycjom poddawanym przez Evosa, który wyraźnie pretendował do miana dowódcy. To nie przeszkadzało mężczyźnie o tyle, o ile jego pomysły były co najmniej głupie. Mimo wszystko nie mógł pozwolić, by grupa ucierpiała na skutek błędnych decyzji.
- Zatem proponujesz podzielić nasze i tak nikłe siły, które nie dały sobie zbytnio rady w walce z durnymi grimlokami. Ale zakładasz, że damy sobie radę z żyjącymi tutaj od lat orkami czy ogrami, które przez ostatnie pokolenia nie robiły nic po za walką i szkoleniu się w sztuce wojennej. Bardzo dobry pomysł, gratuluję. - rzucił z niekrytą ironią, jednak uśmiech z jego twarzy nie znikł nawet na moment.
- Zatem ja pozostanę w wiosce i postaram się przeżyć. W razie czego pamiętaj, że orki lubią, kiedy ich ofiary głośno krzyczą, choć z tym nie powinieneś mieć większego problemu. - dodał z kpiącym uśmiechem, poklepując Evosa po ramieniu.
Wtedy właśnie w sali pojawiła się Leila. Zaspana, z poczochranymi włosami, dosiadła się do reszty.
- O, wszyscy tutaj? O czymś nie wiem?
Kael z uwagą wysłuchał słów Ostina, a gdy ten skończył, skrzywił się nieznacznie. Podziały w drużynie to nic pożądanego. Już miał się odezwać, gdy obok pojawiła się jego siostra. W milczeniu przesunął wzrokiem po całej jej sylwetce, skupiając się na rozczochranych włosach.
- Toaleta poranna to coś nieodzownego, siostro. Ale tak, pewnie nie zauważyłaś wiadomości od Evosa? – Westchnął ciężko. – Omawiamy strategię dalszych działań.
- Acha... - widać, że w tej chwili jej mózg jeszcze śpi.
Uniósł wysoko brwi na lakoniczną wypowiedz Leili i odwrócił się do kompanów, przestając zwracać uwagę na siostrę.
- Groun się zgadza - krzyknął szczerząc zęby - Groun może zacząć już teraz.
Elf powitał nowo przybyłego towarzysza skinieniem głowy i z uwagą słuchał jego słów. Po Kaelu głos zabrał Ostin. Pomimo jego ironicznego i prześmiewczego tonu elf zachował spokój. Spodziewał się podobnych reakcji. Zdziwił się jednak, że Ostin nic nie zaproponował. Mimo że elf mógłby bez problemu zażenować Ostina powstrzymał się myśląc ~Nie potrzeba nam teraz się kłócić ~ i zaczął spokojnie
- Ostinie widzię, że nie usłyszałeś jak wspominałem o tym, iż to są tylko propozycje. Grupa która miała by pozostać w lesie musiała by raczej unikać wszelkiego rodzaju stworzeń i osób. Na tym polega obserwacja, a nie na atakowaniu i zaczepianiu wszystkiego co jest w lesie. - zrobił krótką pauzę i zaczął poważniejszym i zimniejszym aczkolwiek spokojnym tonem - a na przyszłość swój sarkazm i klepanie po ramieniu pozostaw dla siebie. - gdy skończył akurat przybyła Leila i Kael zapoznał ją z tematem spotkania. Niestety kobieta ewidentnie nie była jeszcze w pełni wybudzona. Elf wziął kolejny łyk wody i przyjął pogodny wyraz twarzy nie chcąc wywyższać się nad resztę grupy i czekał.
Ostin przysłuchiwał się z uśmiechem temu, co ma do powiedzenia elf. Nie polubił go, i nie było większych szans na to, aby się to zmieniło. Kiedy ten skończył swój wywód filozoficzny, mężczyzna ostentacyjnie ziewnął.
- Wybacz, myślałem że będziesz kontynuował, więc chciałem się przespać. - zakończył rozmowę z tym osobnikiem, odwracając się do niego tyłem.
- Wybaczcie moi drodzy że się wtrąciłem, głupota bowiem razi mnie niezmiernie i staram się ją tępić, ale jak widać jest to walka z wiatrakami.
- W takim razie, może ja coś zaproponuję?- powiedział medyk- Powiem szczerze, że mi też nie podoba się pomysł biegania po lasach. Ale, kto chce, kto ma umiejętności potrzebne do przetrwania w głuszy powinien iść. Ci którzy z jakiegoś powodu lękają się wyjścia poza osadę- tu spojrzał na psonika- lub zwyczajnie nie są dość silni by sprostać walce z ewentualnym przeciwnikiem, powinni zostać tutaj i czekać na rozwój wydarzeń. Możemy ewentualnie trochę “powęszyć”, ale czar wykrycie magii odpada. Rzuciłem go w pobliżu jedynego budynku z cegły w wiosce i nic. Mieszkańcy na pewno nie są pod wpływem żadnego czaru. Nie wykryłem także żadnego magicznego przedmiotu, który mógłby dawać im nadludzką siłę. Uważam, że powinniśmy najzwyczajniej na świecie poczekać na rozwój wypadków, ale jeżeli ktoś bardzo chce to niech idzie do lasu.
- Sądzę, że przede wszystkim musimy się uspokoić i zacząć logicznie myśleć. Żaden z nas wysłany indywidualnie, czy nawet z towarzyszem, w ten las nie przeżyje spotkania z niebezpieczeństwem tam czyhającym. Nie jesteśmy doświadczonymi poszukiwaczami przygód, mimo że niektórzy z was wyraźnie się za takich mają – tu wykrzywił usta w gorzkiej parodii uśmiechu. – To, że zostaliśmy tutaj wysłani tak liczną grupą także nie jest bezpodstawne, zagrożenie jest spore i jeden niewłaściwy krok może doprowadzić do śmierci. A mimo że was nie znam i specjalnie mi nie zależy, to uszczuplanie sił naszej… drużyny nie jest przemyślanym posunięciem.
Ja sam po tym spotkaniu mam zamiar wybrać się do siedziby straży miejskiej i po ludzku spróbować wyciągnąć cokolwiek od tych ludzi. To, że zaklęcie nic nie wykazuje
– posłał spojrzenie nekromancie – nie znaczy, ze w tym miejscu nie ma magii – powiedział i opadł z westchnieniem na krzesło. Dawno się tak nie egzaltował przy mówieniu czegokolwiek. Zamknął oczy i mruknął jeszcze:
- A czekanie na to, co zgotuje los także nie wydaje się ciekawym pomysłem.
Groun spojrzał złowrogo na Kaela mówiąc: - Ty nie doceniać Grouna, Groun przeżył dużo gorsze przygody, kiedy ty siedzieć cały czas w bezpiecznym mieście. Groun pójdzie i nikt go nie zatrzyma, kto z nim idzie?
Kael spod zmrużonych oczu spojrzał na pół-orka:
- A ty nie doceniać, że ktoś przejmować się o twoje życie.
- Grounem nikt się nie przejmuje, wolą aby Groun zdechł jak pies - mruknął
- Dobra mam dość. Róbcie co chcecie, do żadnego konsensusu tu nie dojdziemy. - Odsunął krzesło od stołu, robiąc przy tym straszliwy hałas. - Ja już wychodzę do straży. Kończysz, Evos?
Evos zignorował Ostina po czym słuchał towarzyszy i powiedział
- Tak Kaelu planuje skończyć jak tylko uda nam się wspólnie ustalić . Musimy współpracować. Kaelu może coś zaproponujesz?. Gorunie nikt raczej nie chce abyś zdechł jak pies. Razem jesteśmy w jednym zakonie i mamy niebezpieczną misję do wykonania. - zwrócił się do Leili- A może Ty byś chciała coś dodać. Jakbyś nie wiedziała omawiamy wspólną strategię do wykonania naszego zadania. - przerwał i powiedział do reszty -
Czy ktoś ma jeszcze jakieś propozycje?
Leila wydawała się ocknąć gdy usłyszała swoje imię.
- A tak tak, no właśnie, choć to bardziej przypomina przekupki na targu kłócące się o cenę jajek. Myślę jednak, że jakaś strategia właśnie została obrana. Część idzie do straży, i bardzo dobrze, dowiedzcie się jak najwięcej. Ja pójdę z Grounem, w końcu las nie jest mi obcy, jeśli nas zaatakuje większa grupa napastników po prostu uciekniemy, nie wiem jak Ty Groun, ja biegam całkiem nieźle - uśmiechnęła się do półorka i towarzyszy, którzy dziwnie się spojrzeli. - No co? Skoro i tak idzie, to niech nie idzie sam, a bez sensu żeby wszyscy wypytywali straż, mogą to zrobić dwie, trzy osoby, dobrze będzie Ostinie jeśli pójdziesz z Kaelem, nie sądzisz?
Kapłan, który po przemówienia Evosa tylko się przysłuchiwał postanowił teraz zabrać głos:
- Muszę zgodzić się z Ostinem i Kaelem, mi również nie podoba się pomysł badania tego lasu samotnie czy też w parze. Mimo, że miałaby być to tylko obserwacja “bez zaczepek” jak powiedział Evos, nie oznacza to, że coś lub ktoś nie zaczepi was. A wtedy ratuje was tylko szybka praca nóg. Za to rozmowa ze strażą jest jak najbardziej sensowna i jeśli Kael nie ma nic przeciwko również się tam z nim udam. - rzekł kapłan
- No to ustalone!
- Tak, Groun się zgadza... Co do biegania to Groun nie ucieka tylko walczy ty wtedy biec po pomoc - zwrócił się do Leili - Groun sobie poradzi skoro kmioty z Sher potrafić się bić to Groun tym bardziej.
Spojrzał na siostrę kątem oka i zdziwił się widząc na jej twarzy uśmiech, jeszcze parę sekund temu była nieobecna w każdym tego słowa znaczeniu a teraz proszę.
- Skoro wszystko mamy ustalone proponuję się rozejść. Spotkamy się tutaj wieczorem, aby omówić ewentualne spostrzeżenia. – Rozejrzał się jeszcze czy nikt nie ma żadnych przeciwwskazań.
- Idę z wami do strażników- rzekł znudzony Malvitz do Kaela
 

Ostatnio edytowane przez Donki : 14-04-2011 o 09:47.
Donki jest offline  
Stary 18-04-2011, 17:10   #64
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Kael, Ostin, Mordimer, Edgar

Kamienny budynek był strzeżony. Zanim wysłannicy Zakonu tu przybyli oczywiście przed drzwiami nie stała dwójka żołnierzy w płytowych zbrojach, teraz jednak wioska stała się ostrożniejsza. Lub bardziej nieufna.
-Pozwólcie – szepnął Kael do towarzyszy po czym wystąpił krok przed szereg i zagaił do strażników, zadzierając przed tym wysoko głowę, by móc im spojrzeć w oczy: - Witam, jesteśmy z Zakonu Tajemnic, byliśmy umówieni na spotkanie z waszym dowódcą, Anasem, na dzisiejszy dzień, możecie wskazać nam do niego drogę, bylibyśmy wdzięczni – powiedział, po czym uśmiechnął się perliście, nie tracąc kontaktu wzrokowego.

Strażnicy spojrzeli po sobie. Jeden z nich odpowiedział
- Zaczekajcie chwilę. - Po czym wszedł do budynku i zamknął za sobą drzwi. Drugi strażnik mocniej zacisnął dłonie na broni.
Po dwóch minutach strażnik wrócił i gestem dłoni nakazał wejść.
W środku były dwa piętra nie licząc parteru. Na wyższych najwyraźniej były sypialnie, kuchnie i różne inne pomieszczenia zwyczajowe dla baraków i koszar jak i dla zwykłych domostw. Na parterze zaś znajdowała się zbrojownia, do której drzwi zamknięto gdy tylko przybysze weszli. Na razie byli w głównym pomieszczeniu w którym znajdował się wielki, prostokątny stół, przy nim zapewne odbywały się wszelkie narady.

Dwójka strażników wróciła na zewnątrz, ale za wysłannikami Zakonu zaraz znalazło się czterech innych. Na przeciwko nich stanął Anas wraz z dwójką strażniczek.
- Nie przypominam sobie byśmy się umawiali, ale cóż, jesteście gośćmi więc nie mogę wam odmówić. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
Po plecach Kaela przeszedł niekontrolowany dreszcz na widok dowódcy straży jednak zaraz opanował się, nie chcąc, by jego emocje wyszły na jaw. Odchrząknął nerwowo:
- Moglibyśmy porozmawiać w jakimś… ustronnym miejscu? – Spojrzał na towarzyszące rozmówcy strażniczki i skrzywił się nieznacznie. – Bez zbędnych gości.
- Nie. Jestem przywódcą i to co zostanie powiedziane do mnie zostanie przekazane do reszty strażników, więc to bez różnicy.
Zmrużył gniewnie oczy i odpowiedział:
- Więc twoja gościnność ogranicza się do wpuszczenia nas do tego baraku. Więc dobrze, mamy rozmawiać tu, na korytarzu?
- Dokładnie tak. Rozmawiamy tu albo nigdzie indziej. To nasz budynek, nasz dom. Nie znamy was na tyle dobrzeby wam zaufać. Zrozum. - Powiedział uśmiechając się jeszcze mocniej.
-Wspaniale. – Kael rozejrzał się po towarzyszach chcąc sprawdzić, co oni o tym sądzą, po czym wrócił do Anasa. – Co jest w was takiego specjalnego? Jak rozumiemy, jesteście główną i jedyną siłą zbrojną tego… miejsca…, tak więc to na waszych barkach spoczywa odpędzanie tych wszystkich licznych zagrożeń. Nie wydaję mi się jednak, by sama krzepa i kawał żelaza wystarczył do tego zadania – mówiąc to zmierzył dowódcę od stóp, kończąc na oczach i wgapiając się w nie bezczelnie.
- Przepraszam bardzo, ale po co chcecie to wiedzieć? - Na pocharatanej mordzie Anasa wystąpił podejrzany grymas.
-Spokojnie Kaelu jeśli pan Anas życzy sobie porozmawiać tutaj to powinniśmy spełnić jego życzenie. Wszak to my tutaj jesteśmy, jak słusznie zauważono, gośćmi. Pytanie mojego towarzysza o sposób odpędzania zagrożeń spowodowane jest wytycznymi otrzymanymi od naszych przełożonych. Podlegacie Wrotom Baldura, a my jesteśmy pełnomocnikami Zakonu Tajemnic mającymi pomóc Wam w walce z nieustannymi, jak nam powiedziano, atakami. Dlatego dobrze by było gdybyśmy wiedzieli jak sobie do tej pory radziliście z najeźdźcami. - Powiedział Mordimer. Nagle na szyi Anasa dostrzegł tatuaż. Był on identyczny do znaku który opisał mu karczmarz we Wrotach Baldura.

Anas nagle przybrał bardzo złowrogi wyraz twarzy.
Ostin dostrzegł poruszenie u strażników zza jego plecami. Szybko rzucił do tyłu psioniczne zaklęcie, na posadce wytworzyła się śliska maź w momencie w którym czterech strażników ruszyło na całą czwórkę. Trzech upadło od razu a czwarty dopiero po chwili. Dwójka strażniczek z przodu od razu dobyła buław i rzuciła się na Ostina i resztę. Anas również ruszył dobywając miecza patrząc jak jeden z upadających strażników niefortunnie złamał sobie nogę.
- Nie podlegamy żadnemu ziemskiemu władcy! Służymy tylko naszemu Panowi!
Dało się słyszeć okrzyki z innych części budynku wzywające do walki, przez drzwi weszła dwójka strażników.
Magiczny miecz dowódcy strażników przekuwa brzuch psionika na wylot. Tymczasem obie strażniczki z niemałą siła obalają Kaela i Mordimera, zaś Edgar z niemałą szybkością wymyka się atakowi jednemu z leżących strażników, jednak zaraz zostaje podcięty przez drugiego.
Gdy trójka pozostałych przy życiu została obezwładniona dowódca strażników rozkazał ich związać i zanieść do zbrojowni oraz obstawić im straże.

Leila, Venryll, Lilith, Groun
Ruszając na północny wschód cała czwórka nie spodziewała się tego co właśnie dzieję się z resztą ich towarzyszy. Im samym zaś szło dobrze. Po dwóch godzinach łażenia po lesie udało im się napotkać patrol orków. Groun był jedynym które je rozumiał, dopiero później przetłumaczył reszcie tą rozmowę:
- Podobno do wioski kultystów przybyli ludki.
- Słyszał.
- Wódz Gralrg chcieć zastosować radykalne środki.
- Spalić tak?
- Tak zrobić chieć. Ale ja to się bym nie zgodził. Dziś jeszcze próba ataku, gobliny pomogą. Mają wilki!
- W końcu! Głupie poczwary.
- I niesmaczne.
- Bardzo.


Dalsze śledzenie orków było zbyt niebezpiecznie gdyż połączyli się z inną, większa grupą na polanie, która była dosyć spora i odsłonięta.

Evos, Leila, Venryll, Lilith, Groun
Wracająca czwórka napotkała Evosa. Właściwie to on ich znalazł, około kilometr przed wioską. Nie przekazał im dobrych informacji.
Ulfgar został zabity przez strażników, którzy poderżnęli mu gardło. Evos był tego świadkiem. Pozostali zapewne zostali zabici lub pojmani w budynku straży, gdyż nie dali znaku życia.
Tak czy siak ich jedyną nadzieją było czekanie na atak orków i goblinów na worgenach by w trakcie bitwy skorzystać z zamieszania i wkraść się do budynku straży.

Arsena i Damiana proszę o niepostowanie.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 18-04-2011 o 17:13.
Fearqin jest offline  
Stary 29-04-2011, 00:08   #65
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Sytuacja przedstawiała się gorzej niż źle. Grupka siedziała teraz w przyciasnej celi nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Uciec nie ma dokąd, a Edgarowi nie uśmiechało się przebijanie przez stado wojowników, którzy tak długo przeciwstawiali się atakom orków. Ponadto nie zdobyli żadnych istotnych informacji. Co prawda, po wypowiedzi Anasa, można było wywnioskować, że mieszkańcy oddają głos jakiemuś mrocznemu bóstwu, ale co im przyjdzie z tej wiedzy, jeżeli zaraz zginą? Malvitz myślał intensywnie nad sposobem ucieczki, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Po krótkiej wymianie zdań między współtowarzyszami niedoli (którzy także nie mieli pomysłu jak wydostać się z tej kabały), medyk zaproponował pewne rozwiązanie.
- Sytuacja nie jest zbyt komfortowa moi drodzy, ale być może ktoś jest nam zdolny pomóc. Mój chowaniec, kruk Gustaw pewnie skontaktuje się z naszymi sojusznikami... przynajmniej mam taką nadzieję.- po tych słowach zaczął się rozglądać, czy w tym pomieszczeniu są okna, pod które mógłby podlecieć chowaniec, aby można było z nim porozmawiać. Było tam, jedno okienko, zbyt małe, aby dorosły człowiek był w stanie się przez nie przecisnąć. Nekromanta podszedł do niego. Na początek starał się przywołać chowańca samą myślą, w końcu powinna ich łączyć jakaś telepatyczna więź. Po kilku minutach prób zrezygnował z tego pomysłu. Kruk nie nadlatywał, a krzyk mógłby zaalarmować strażników. Odszedł od okna i rozejrzał się po kompanach. Twarze ich były bez wyrazu. Sytuacja zdawał się patowa. Mag miał tylko nadzieję, że pozostała część grupy, już myśli nad tym jak ich uratować, choć równie dobrze mogło ich spotkać to samo co psonika. Edgara nie przejęła zbytnio jego śmierć. Widział i sam zadawał już ją tyle razy, że powoli przestawała robić na nim wrażenie. Zastanawiał się teraz, jakie plany mają co do więźniów mieszkańcy. Dlaczego od razu ich nie zabili? Czyżby bali się gniewu Wrót Baldura? Medyk wątpił, czy Zakon Tajemnic przysłałby kolejnych "śmiałków" którzy mieliby sprawdzić, co się stało z członkami pierwszej wyprawy. Chodził teraz wokół celi intensywnie analizując całą sytuację. Kapłan i drugi mag milczeli, zapewne także pogrążeni w myślach.
 
Donki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172