Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2011, 16:19   #27
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 2

Vicky popędziła do sypialni szturchnęła śpiącą Bellę:
- Bella... wstawaj, już rano, śniadanie będzie. Ja idę się wykąpać. Aaaaaaaaaaaa i Douglasa nie odpinaj z kajdanek bo grozi mu niebezpieczeństwo, zrobi sobie krzywdę!
-Panienko, a co ja mam...zrobić? -zapytała Bella wstając powoli z łóżka, i chwytając się za czoło.-Moja głowa.
- Heh... to może lepiej jeszcze poleż.... śniadanie do łóżka ci przyniosę - mruknęła Vicky zerkając na swoją młodą pokojówkę. I popędziła do łazienki skąd po chwili dochodził odgłos jej śpiewu i lejącej się wody. A Bella położyła się spać rozumiejąc trzy po trzy z tego co mówiła panna von Strom. Najważniejsze jednak zapamiętała “jeszcze poleż”. I to polecenie zamierzała sumiennie wykonać.
A Vicky w tym czasie korzystała z uroków łazienki. Podśpiewywała sobie przy tym szorując swoje ciało i wspominając wszystkie nowości jakich się dowiedziała. Po kilkunastu minutach wyszła z łazienki i poszła do biblioteki. Uklękła obok niego i rozpięła mu kajdanki. - Pomożesz mi zrobić śniadanie? Bella, źle się czuje.
-Tak, tak ...ale najpierw się ubiorę i umyję. Albo na odwrót.- odparł uwolniony mężczyzna i nagle pochwycił angielkę w ramiona dociskając do swego ciała.-A teraz panno von Strom, chcesz żebym cię pocałował?
- Chcę - odrzekła mu dziewczyna zarzucając ręce na szyję. I po chwili poczuła wargi Douglasa pieszczące jej usta w drapieżnym i gorącym pocałunku. I język mężczyzny dotykający jej języka. Maverick całował ją długo, przyciskając jej ciało do swego, rozpalony niedawnymi wydarzeniami.
Vicky odwzajemniała jego pocałunki z entuzjazmem, wtulając się mocno w ciało Douglasa. Jej dłonie głaskały jego kark, a palce zaplatały się we włosy przeczesując je powolnymi ruchami.
Po chwili poczuła dłonie Douglasa, jedną wędrującą po jej plecach, drugą po pupie... o czymś uwierającym ją niżej nie wspominając. Mężczyzna z gorących pocałunków ust przerzucił się na całowanie jej szyi i mruczenie cicho pod nosem.-Budzisz dużo pokus, dzikusko.
- Bo to miłe uczucie.... jak mnie całujesz. - wymruczała mu w ucho dziewczyna przytulając się do niego. - Idź się wykąpać, a ja zacznę robić śniadanie.
-Taaak...miłe. I nie tylko całowanie.- mruknął Doug liżąc czubkiem języka uszko dziewczyny. Po czym rzekł zaskoczony.-Robić?! Może lepiej nie. Może ja zrobię, co? Śniadanie do łóżka.
-Kiedy ja już nie jestem w łóżku - odparła mu dziewczyna z uśmiechem i wymijając go ruszyła w kierunku drzwi, aby udać się do kuchni robić śniadanie.
-Tylko się nie poparz. Znowu.-westchnął załamanym głosem Douglas i zabrał się za ubieranie.
- Cmokniesz i przestanie boleć - rzekła dziewczyna z uśmiechem i nie zatrzymując się udała do kuchni. Zaczęła buszować po szafkach w poszukiwaniu... śniadania.
I znalazła....dziwne puszki.


zawierające równie dziwne jedzenie. O ile to było jedzenie. Otwierała więc puszkę po puszce i wysypywał ich zawartości na blat kuchennej szafki. Przyglądając się na kolorowe zawartości wrzuciła wszystko do jednego garnka i postawiła go na kuchence podpalając gaz. Zastanawiała się czy nalać wody, ale doszła do wniosku, że chyba nie ma takiej potrzeby. Podeszła do zlewu i odkręciła kran, aby umyć ręce, całkowicie zapominając, że w łazience kąpie się Douglas.
Odpowiedzią był wrzask z łazienki, oraz przekleństwa. Tymczasem z garnka zaczął wydobywać się... smrodek?
Vicky pospiesznie podbiegła do garnka, zapominając zakręcić wodę lejącą się do zlewu. Pomieszała jedzenie łyżką, widząc unoszącą się z garnka parę doszła do wniosku, że jedzenie jest... ciepłe... gotowe... wyłączyła gaz. Wyjęła talerze i łyżką zaczęła wybierać jadło z garnka układając na talerz. Kiedy do kuchni wszedł Douglas podsunęła mu go pod nos.


- Śniadanie... - mruknęła do niego z uśmiechem.
Douglas po usiądnięciu do stołu, trącił to coś... widelcem. Trącił jeszcze raz by upewnić się, że to... nie żyje.-Ono się chyba na mnie patrzy.
- Czym? - spytała Vicky pochylając się nad stołem i wsadzając nos w jego talerz. Skrzywiła się lekko czując, że i na talerzu jedzenia pachnie tak jak w garnku. Douglas jednak nic o tym nie mówił to i ona postanowiła nie mówić.
-O tuu... to wygląda jak.. oczko... co to właściwie za potrawa. I czemu zajeżdża od niej... palonym kauczukiem? -Doug uprzejmie wskazał widelcem “oczko.”
- Znowu... krytykujesz? A jeszcze nie spróbowałeś! - wygięła usta w podkówkę zerkając mu w oczy.
-A ty próbowałaś?- spytał Maverick patrząc w oczy Vicky i nie dając nabrać na kobiece sztuczki dziewczyny.-Kucharz powinien pierwszy spróbować potrawy.
- Yhm... mi smakowało... spróbuj - uśmiechnęła się przymilnie, pakując mu się na kolana i wyjmując widelec z jego dłoni. Nabrała na niego zawartość z talerza i przysunęła do jego ust.
-Czemu mam...- nie dokończył. Westchnął cicho zdając sobie sprawę z tego, że panna von Strom coraz bardziej okręca go wokół swego paluszka.-Więc jak nazywa się ta potrawa?
- Śniadanie panny von Strom - odparła z uśmiechem wiercąc mu się na kolanach i cmokając w kancik ust. - Otwórz buzię....aaaaaaaaaaaaaaaaaa
-Podstępna szantażystka.- Douglas zdobył się na ostatni protest pozwalając się karmić przez chwilę. Przełknął kilka kęsów paciai i rzekł.-Odchody muła smakują pewnie lepiej. Zejdź dzikusko, bo muszę do łazienki.
- Czemu? Nie smakuje ci? Zrobisz nam śniadanie? westchnęła zrezygnowana wstając z jego kolan.
Nie odpowiedział, zerwał się szybko z krzesła i pognał do łazienki jakby go ścigało stado wilków. A Vicky w tym czasie starała się odszyfrować nalepki na otworzonych przez siebie puszkach. “Czerwona fasolka” - odetchnęła z ulgą bo to znała. “Kukurydza” - też była jadalna. Uniosła do góry puszkę z napisem “Sproszkowany klej tapicerski” jak do kuchni wszedł na powrót Douglas. Zerknęła w jego kierunku znad trzymanej w dłoni pustej puszki.
Douglas wrócił do kuchni, z butelką whisky, którą co jakiś czas przepłukiwał gardło.-Zrobię nam kanapki, a potem... będziesz strzelała. Cóż... uszyła się strzelać.
Schowała pospiesznie dłonie z puszką za siebie. “Widział czy nie widział?” i pokiwała z zapałem na zgodę głową.
-Będziesz tak stała w tej kuchni?- zdziwił się Douglas wyciągając bochenek i nóż. I sprawnie krojąc nim chleb. Spodziewał się trochę więcej entuzjazmu z jej strony, z okazji strzelania.
- Yhm... popatrzę, może się nauczę... - zaczęła wycofywać się tyłem w stronę zlewu pod którym widziała kubeł, gdzie mogłaby się pozbyć feralnej puszki. Nagle ciszę pomieszczenia zakłócił brzdęk.
- Posprzątam... te walające się tutaj puszki, abyś miał miejsce na robienie śniadania!- zagarnęła pospiesznie pozostałe i wrzuciła do kosza.
Douglas miał chyba doświadczenie w kawalerskim życiu. Bo chwili kilkanaście kanapek było gotowych.-Jedz.
- A... herbatka? - spytała siadając do stołu.
-Herbatki... nie ma. Właśnie wywaliłaś przy okazji puszkę z herbatą.- odparł Douglas i nalał Vicky alkoholu.-Ponoć już piłaś, tak?
- Yhm.... ale nie przed strzelaniem - odparła. - Poproszę wodę.
-Mądre... podejście do sprawy.- odparł Douglas podając Victorii szklankę z wodą. Z zimną wodą.
Jak to mówią... “jak się nie ma co się lubi... to się lubi co się ma”, dziewczyna zjadła śniadanie z apetytem, a między jednym kęsem a drugim pytała:
- Z czego będziemy strzelać?
-Ty... z derringera. Malutki pistolecik dla dam.- odparł Douglas.
- A czemu mam strzelać? - pytała dalej.
-Żeby się nauczyć strzelać. Żebyś mogła się obronić przed napaścią w Londynie.-odparł Douglas.
- A kto mnie tam napadnie? -spytała zdziwiona.
-Ja bym się zastanawiał, kto ciebie nie napadnie.- odparł żartobliwie Douglas i głaszcząc ją po włosach mruknął.-Choć... zaimponowałaś mi wczoraj zimną krwią i wachlarzem.
- Aaaaaaaaaaaaaa właśnie... jedziemy razem do Londynu, prawda? - spytała nagle.
-Do twego tatki. -odparł Douglas kiwając głową.
- I... czujesz się za mnie odpowiedzialny, bo chcesz mnie nauczyć posługiwać się bronią - patrzyła z uwagą w jego oczy.
-Coś... w tym stylu.-potwierdził Maverick.
- Bo nie chcesz, aby mi się coś stało? I nie pozwolisz aby mnie spotkało jakieś nieszczęście dopóki z tobą jestem? I wiesz, że taka dziewczyna jak ja może zostać skrzywdzona, jak się nie umie obronić? I wiesz, że potrzebuję twojej opieki i pomocy? - pytanie goniło pytanie.
-Powiedzmy, że będę spokojniej spał, wiedząc że jako tako potrafisz się obronić.-odparł wymijająco mężczyzna.
- Ale uważasz, że na razie tego nie potrafię? - padło kolejne pytanie.
-Nie. Tego nie powiedziałem.- odparł Douglas zerkając na dziewczynę. Po czym dodał.-Niemniej zawsze lepiej będzie, gdy poza wachlarzem będziesz miała dodatkowego asa w rękawie...choć.. raczej w biuście, jeśli chodzi o szczegóły.
- Ale wczoraj nie wiedziałeś o wachlarzu, a zostawiłeś mnie samą - rzekła mu dziewczyna.
-Wczoraj... nie sądziłem, że ktoś mi będzie przytykał ostrze do szyi. A potem strzelał do was.-odparł krótko Douglas.
- Bo biust tej blondyny przyćmił ci osądzanie! Pewnie sądziłeś, że coś innego ci do tej szyi poprzytyka! Powiedziałeś, że sypialnia moja, a zacząłeś ją do niej ciągnąć! Zabiliby nas, a ty byś się nawet tym nie przejął ot co! - burknęła Vicky wydymając usta, odsunęła od siebie nie zjedzoną do końca kanapkę i dodała- Odechciało mi się i jeść i strzelać i w ogóle z tobą być! - podniosła się obrażona aby wyjść z kuchni.
Douglas wstał i podszedł do dziewczyny. Chwycił ją w ramiona, objął i zaczął tulić. I cmokać ją w ucho szepcząc.-Przepraszam dzikusko, bardzo mi przykro.
- Wcale ci nie byłoby przykro jakby ci się ta blondyna przyssała do szyi, nie nożem ale ustami - mruknęła wtulając się w niego.
-Wiesz dzikusko... a może bym wolał od tej blondyny. Byś ty mi się przyssała, co?- odparł Maverick lekko przyciskając Vicky do stołu, jedną zaś dłonią wędrując po jej plecach, drugą rozpinając bluzkę. Potrafił wszak rozpoznać zazdrość kobiecą, a zachowanie Vicky było tego idealnym przykładem. Całował jej szyję i dekolt mówiąc.-A może... bardziej chciałbym twe piersi całować, a nie jej.
Vicky przypomniało się jak je zostawił przy stoliku, nie odwracając się nawet na jej wołanie i słowa Marty... “Mężczyźni myślą o jednym”. Poczuła się oszukana i nie zastanawiając się długo huknęła Douglasa talerzem w głowę.


- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! syknęła przy tym.
-Auuu! Oszalałaś?!-krzyknął wściekły Douglas. Spojrzał na nią poirytowany mówiąc.-Czego ty właściwie chcesz... Będziesz się o to gniewać do końca podróży? Przecież nie jesteś... nawet nie wiem... Co ty właściwie do mnie czujesz dzikusko?
- Nic a nic nie czuję! - zaczęła pospiesznie go zapewniać dziewczyna. - Chcę tylko wiedzieć czy kolejna blondyna w następnej karczmie nie sprawi że znów mnie zostawisz bez słowa... z szantażystami takimi jak tam!
-Skoro nic do mnie nie czujesz. To co cię obchodzi, z kim zamierzam sypiać?- spytał Douglas wpatrując się w oczy Vicky.
- Sypiaj sobie z kim chcesz!- odrzekła spuszczając oczy. - Nie obchodzi mnie to! I puszczaj ale już!!! - zaczęła się wiercić w jego ramionach.
Douglas jednak nie zamierzał odpuszczać. Nadal trzymając ją mocno jedną ręką, uniósł kciukiem jej podbródek i rzekł jej wprost w oczy.-A jeśli... mam ochotę sypiać z tobą... to co wtedy?
- Do następnej blondyny? - burknęła.
-Dziwne. Czy mi się wydaje, czy też nie miałabyś nic przeciwko, o ile nie byłoby kolejnych blondyn.-odparł zadziwiająco cicho i ciepło Doug całując czubek nosa Victorię.-No, no... dzikusko, musisz się zastanowić, co chcesz zrobić ze swoim życiem. I u kogo ulokować swe uczucia. Ja... nie powinienem ci się narzucać, wiesz?
- Tak ty... w każdej karczmie, będziesz nas porzucać! - mruknęła przytulając się do niego. Czuła się jak opiłek żelaza, który jest przyciągany przez magnes... a jej magnesem jak na razie okazywał się Douglas. Sama nie wiedziała czemu... ale dobrze jej było, gdy ją tak do siebie tulił. Oplotła więc jego szyje swoimi ramionami, a nogi zaplotła mu naokoło pasa i wtuliła się w niego całą sobą.
Usta Douglasa wędrowały po szyi i dekolcie rozpiętej koszuli dziewczyny, dłonie głaskały ją po plecach.-Oj dzikusko. Bo cię zaciągnę do łóżka. I do żadnej karczmy nie pójdziemy. Aż do Londynu, albo i dłużej.
Wtulała się w niego przeczesując jego włosy palcami. - Bella... jest głodna... i postrzelona... i - jednak nic nie wskazywało że chce się uwolnić z jego ramion.
-Ciii... Bella odpoczywa. Bądźmy cichutko.-mruknął Douglas rozpinając kolejne guziki jej koszuli, po czym odsłaniając jej piersi. Każdy nowoodkryty obszar jej skóry, całował i pieścił językiem.-Słodka jesteś... dzikusko.
- Jak bardzo słodka? - wymruczała odchylając się do tyłu, tak jakby chciała mu ułatwić dostęp do swojej skóry po której sunęły jego usta, wywołując przyjemne dreszcze w jej ciele.
-Jak miód, bardzo słodki miodek.- mruczał Douglas, na dowód prawdziwości wędrując językiem po piersiach dziewczyny, która jeszcze wczoraj starała się ukryć sekrety swego ciała przed nim. Słowo “miód-miodek” podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Przypomniało jej się bowiem, jak wczoraj Douglas zareagował jak mu miodek w prezencie przyniosła. Odepchnęła go od siebie gwałtownie i zeskoczyła ze stołu. - Oszuuuuuuuuuuuuuukujesz mnie! Wczoraj ci mój miodek nie smakował! Wprost przeciwnie, krzyczałeś na mnie. - chlipnęła.
-Jaki znów miodek...-Douglas chwycił Vicky w ramiona nie pozwalając jej uciec. A że chwycił ją od tyłu, to dłońmi delikatnie masował jej piersi, brzuch obnażone w wyniku wcześniejszych figli. Muskał wargami jej szyję mówiąc.- O czym ty... mówisz?
- Jesteś... love... lave... bałamutnik! Pewnie każdej dziewczynie tak mówisz. Przyniosłam ci wczoraj miodek, aby cię przeprosić, a ty się na mnie nadarłeś, ot co! Puszczaj... oszuście! - próbowała się wywinąć z jego ramion... nie dowierzając samej sobie, a właściwie swojemu ciału, które dziwnie nie chciało jej słuchać, gdy on jej dotykał.
Palce Douglasa wędrowały po skórze dziewczyny i dotykały szczytów jej piersi, prężących się pod jego dotykiem, gdy mówił.-Aaaa...gniazdo os... eee.. pszczół? Miodek był w środku, ale pszczoły też. Nie krzyczałem na ciebie. Tylko... bałem się, że nas użądlą.
Maverick całował szyję i policzki Vicky.-Dzikusko... nie płacz. Nie lubię jak płaczesz. Wolę twój uśmiech.
Odwróciła się do niego przodem i chlipnęła: - Nie jestem, ani durna, ani głupia... i sama wiem jak jest! Mówisz tak, bo sądzisz, że chcę to usłyszeć. Bo nie ma tu teraz innej do twojego bałamucenia. A wczoraj o nas po prostu zapomniałeś... -dalej Doug nie dał jej mówić przywierając ustami do jej warg i zaczynając namiętnie całować dociskając jej ciało do swego. Odwzajemniała jego pocałunki zaplatając swój język z jego językiem, wtulając się w niego i ocierając o niego. Tymczasem suknia opadła całkiem w dół, z małą pomocą dłoni Douglasa. Mężczyzna pomiędzy pocałunkami ust Vicky, delikatnie chwycił ją za pupę i posadził na stole. Po czym wędrował wargami po jej biuście, nic już nie mówiąc, by nie wywoływać kolejnych ataków płaczu. Vicky wtulała się w niego a jej palce przesuwały się po guzikach jego koszuli rozpinając ją powoli i zsuwając ją z jego ramion (z pomocą samego Douglasa). Opuszkami przesuwała po ciepłej skórze mężczyzny, a z jej ust wydobywały się westchnienia wywołane zarówno jego dotykiem, jak i dotykiem jaki czuła pod swoimi wędrującymi po nim dłońmi.
Usta Douglasa, zeszły na brzuch dziewczyny, a dłonie masowały uda Victorii. Maverick się nie spieszył z figlami, oddając się w pełni pieszczocie jej skóry. Drżała pod wpływem jego pieszczoty, ale zadrżała jeszcze bardziej słysząc pytanie:
- Znowu jecie śniadanie -pytała zaciekawiona Bella stając w drzwiach kuchni. Zachichotała cicho.-Może nie przeszkadzać państwu w ...konsumpcji?
A Doug zaciskając odruchowo dłonie, na udach Vicky i uniemożliwiając jej ucieczkę, spojrzał w kierunku pokojówki.- Poprawiam twojej pani humorek. A jak ty się czujesz Bello?
-Nie za dobrze... głowa mnie boli, żołądek męczy...- zaczęła narzekać Bella.
- Pussssssssssssszzzzzzzzczaj... syknęła mu równocześnie w ucho Vicky, na głos dodając: Usiądź Bello... Douglas robi super śniadanie, zjesz i od razu poczujesz się lepiej.... prawda Doug? - spytała uśmiechając się do niego, czując jak bardzo ma zaczerwienione policzki.
-No niewątpliwie panicz Douglas umie robić dobrze...- odparła Bella chichocząc, bowiem ciężko było jej zachować powagę w takiej sytuacji.-[/i]śniadanie.[/i]
- Skąd wiesz?! spytała podejrzliwie panna von Strom zerkając to na Bellę to na Douglasa.
-Przecież widzę... to śniadanie co panience zrobił. Bardzo panienkę rozgrzało. Suknię panienka zgubiła.- odparła Bella chichocząc coraz bardziej. A Douglas szepnął do ucha Vicky, nadal ją trzymając za uda.-Puszczę, jak obiecasz że dziś cały dzień, będziesz uśmiechnięta.
- A jak mi ten głupawy uśmiech zostanie na zawsze?! - spytała go szeptem muskając jego ucho swoimi wargami, a do Belli dodała: - Spałaś... chciałam poprosić Doga o pomoc w zakładaniu... sukienki - pokrętnie wytłumaczyła brak sukni Vicky.
-Mi to nie wyglądało na zakładanie sukienki. Bardziej na odwrót.- chichotała Bella dobrze się bawiąc wykrętami swej pani, a Douglas cmoknął ucho Vicky mówiąc cicho.-Ja uważam, że masz... uroczy uśmiech.
Zapominając o Belli uśmiechnęła się do niego promiennie i przywarła ustami do jego ust całując go czule. - Naprawdę tak uważasz? - wyszeptała odrywając usta od jego ust.
-Tak... i co najgorsze. Jak się uśmiechasz tak do mnie, to ciężko mi ci czegokolwiek odmówić.- cmoknął wargami jej wargi delikatnie. W sumie i tak powiedział to, co dobrze wiedziała. Uśmiechnęła się do niego promiennie i powiedziała: - A co z moją obiecaną przejażdżką? Wczoraj miałam pojeździć... dopóki ci biust blondi o tym zapomnieć nie dał
-Pojeździsz... postrzelasz... może na razie się ubierz. Choć do przejażdżki, to raczej nago prawda?-mruknął Douglas całując usta Vicky, a Bella zaczerwieniona na policzkach w milczeniu obserwowała te czułości.
- Powiedziałeś że Bella też pojeździ... też chcesz aby była nago? - spytała Vicky nagle się od niego odsuwając i patrząc na niego mrużąc oczy.
-Nago?-zaczerwieniła się Bella, po czym spytała Victorię.-Nago na czym?
-Noooo właśnie... na czym?- wykorzystał okazję Douglas i spytał pannę von Strom mając nadzieję, że mu wyjaśni sprawę, bo dotąd musiał zgadywać.
- Nie słuchasz mnie nic, a nic... - chlipnęła ponownie Vicky.
-Wiesz... pewnych rzeczy nie da się robić w ubraniu.-odparł Douglas wzdychając cicho.-Ale... hmmm... skoro ty byś kochała się nago, to czemu... Bella miałaby w ubraniu?
- Wieeeeeeeeeeeeeeedziałam, że mnie zwodzisz i oszukujesz! I te wszystkie twoje zapewnienia i słówka i w ogóle! - odepchnęła go z całej siły i zeskoczyła ze stołu i z głośnym płaczem wybiegła z kuchni. Pognała do sterówki i zatrzasnęła się w niej od środka. Usiadła opierając się o drzwi i chlipała tak, że słychać ją było stojąc za nimi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline