Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2011, 16:21   #28
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 3

Kilka chwil później usłyszała głos Douglasa.-Dzikusko... co właściwie. Ja się trochę pogubiłem. Powiedz co się stało?
- Idź sobie! - dotarło do niego pomiędzy jednym chlipem a drugim. Vicky zaś rozglądała się po sterowce zastanawiając czy uda jej się uruchomić pojazd.
-Przepraszam.- mruknął Douglas głośno.-Możesz mi jednak powiedzieć, na czym to chciałaś się przejechać..
- Widzisz... nie słuchasz mnie nic a nic... zuuuuuuuuuuuuupełnie! - doleciała go odpowiedź zza drzwi.
-Mam wrażenie... że nie zrozumiałem wczoraj, o co ci chodziło. Twoje słowa były... dwuznaczne.- próbował wytłumaczyć Doug.
- Jakie dwuznaczne? Co może być dwuznacznego przejażdżce? - spytała.
-Ech... wiesz... sformułowania których użyłaś, mogły zawierać ten no...- Douglas potarł czoło zdając sobie sprawę, że... dziewczyna nie zrozumie sugestii i aluzji.- podtekst erotyczny.
Vicky coś zaczęło świtać w głowie, ale to wytłumaczenie i to jak szybko się zgodził by Bella też jeździła. To, jak mówił, że woli ją od blondyny, a za chwilę chciał i Bellę... sprawiło że dziewczyna rozejrzała się po sterówce i zobaczyła zostawiony tam wczoraj przez nią talerzyk po kanapce. Wzięła go i z całej siły walnęła nim w drzwi. Rozległ się huk, brzdęk tłuczonego szkła i zaraz potem jej wrzask: - Idź sobie OSZUŚCIE!
-Nie pójdę... Vicky przestań. Dzikusko ty moja. Wpuść mnie.- prosił poprzez drzwi Douglas.
- Nie wpuszczę! Już ci nigdy nie uwierzę! Okłamujesz mnie za każdym razem jak otwierasz usta! - wykrzyknęła dziewczyna rozglądając się czym jeszcze cisnąc w drzwi.
-I kto to mówi.- mruknął do siebie Douglas, po czym głośniej rzekł.-To zamierzasz tam siedzieć? Dobra, ja posiedzę tutaj.
- Idź sobie! - mruknęła już mniej pewnie.
-Nie mam zamiaru...zresztą... to ty tam siedzisz w samych majteczkach. A jak jakiś misio będzie się kręcić. Będzie miał na co popatrzeć.- rzekł żartobliwie, acz głośno Douglas.
Nerwowo zerknęła przez okno czy jakiś misiek już nie zagląda do środka. Pochyliła się i wzięła kawałek zbitego talerzyka w dłonie. Odsunęła zasuwkę i otworzyła drzwi. Unosząc butnie podbródek do góry wyszła na korytarz i mijając go najdalej jak się jej dało rzekła: - Idę się ubrać... a ty rób sobie co tam chcesz!
-Vicky... dzikusko...- mruknął Douglas drapiąc się po czuprynie.- Wcale cię nie oszukuję... Tylko... ty jesteś inna... od zwykłych dziewcząt. I czasami cię nie rozumiem.
- To czemu się zgodziłeś na przejażdżkę... moją i Belli jak nie rozumiałeś? - spytała stając nagle i odwracając się w jego stronę.
-Dobrze wiesz... czemu. Zaczęłaś się uśmiechać, i tulić i... być urocza. Nawet do łapania gwiazdki z nieba mogłabyś mnie przekonać.- odparł Douglas wzruszając ramionami. Po czym przesunął wzrokiem po jej ciele, dodając.-Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale.... jesteś śliczna. I bycie z tobą sam na sam. To wielka pokusa.
- Chciałam pojeździć na twoim motorze... mówiłam ci o nim, a ty... ty mnie nie słuchasz, myślałeś, że na tobie i jeszcze zgodziłeś się aby Bella to też robiła. Rób sobie więc to z nią, a ja wam nie będę przeszkadzać - i opuszczając żałośnie głowę ruszyła do sypialni.
Nie doszła, Douglas chwycił ją za rękę i rzekł.- A niby ty skąd wiesz o motorze, co? Przecież ci go nie pokazywałem?
- Przecież cię przeprosiłam za klucze i wtedy ci o nim powiedziałam... Nie słuchasz mnie! Już nie musisz... chcę do tatki - i rozpłakała się na dobre.
Objął ją i przytulił głaszcząc po głowie i mówiąc.-No już, już... Nie płacz. Nie powiedziałaś, że widziałaś motor. Tylko wspominałaś coś o ujeżdżaniu. No nie płacz moja ty dzikusko. Uśmiechnij, proszę.
- Mówiłam! Nie słuchasz mnie! - tupnęła nogą wbijając niechcący obcas w stopę mężczyzny.
Douglas zaklął cicho pod nosem, ale nie odpowiedział nic. Wziął tylko dziewczynę w ramiona i ruszył do biblioteczki. Do swego pokoju. A tam usiadł z nią na krześle i tulił ją coś cicho nucąc.
Zerkał na tą małą dziewczynkę, w ciele dużej kobiety, od czasu do czasu muskając warami jej głowę.
- Czemu mężczyźni kłamią? - spytała cicho tuląc głowę do jego piersi.
-Z tego samego powodu co kobiety. By nie mówić prawdy.- odparł Douglas głaszcząc ją po włosach.
- Czemu po prostu nie spytałeś na czym chcę jeździć? - spytała znów.
-Wydaje mi się... że spytałem. Ale może nie. Wiesz... ciężko myśleć o wielu sprawach, gdy taka ślicznotka się tuli do ciebie. Taka ślicznotka jak ty.-mruknął Maverick całując czule usta Victorii.-To chcesz jechać motorem? Cóż... planowałem małą wycieczkę do miasta. Najbliższego miasta.
-Bellę sobie weź - mruknęła obrażona. Spojrzał jej w oczy.- Na pewno chcesz by Bella pojechała pierwsza?
Palcem zataczał kółeczka po skórze piersi Victorii.-Miałem wrażenie, że... bardzo chciałaś jechać.
-Już nie chcę... - skłamała. Czuła się oszukana, tak jak wtenczas co miała wraz z Bellą oglądać i porównywać Gregorego, Hilda im przerwała, a właściwie ich przegnała, a potem Bella nagle zaczęła znikać na długie godziny i wracać z miną kota co zeżarł kanarka.
-Może dałbym ci poprowadzić... motor. Pod moją kontrolą.-teraz już nie palce. A dłonie masowały piersi Vicky.-Na pewno nie chcesz? Na pewno wolisz... by Bella była pierwsza?
Bardzo chciała... ale duma to duma. - I znów mnie oszukasz... wszystko ci jedno czy to ja czy Bella, czy ta blondyna... poproszę tatkę to mi... to mi... kupi motor, na pewno mi kupi... i nie będzie kantował - szepnęła cicho przytulając buzie do jego szyi.
-Dlaczego miałbym cię oszukać, co?- mruknął Douglas nie przerywając coraz lubieżniejszych ruchów dłoni na dekolcie Vicky.-Chciałabyś by mi zależało tylko na tobie, dzikusko?
- Nie...- skłamała - Jestem naukowcem... i chcę... chcę... się przejechać w celach naukowych. Jeździj sobie z kim chcesz... nic mnie to nie interesuje... nic a nic - czyny zaś świadczyły inaczej niż słowa bo przytulała się do niego zaborczo, tak jakby nie chciała go puścić, aby poszedł jeździć z kimkolwiek oprócz niej.
-Toooo w czym problem.- rzekł Douglas wędrując dłonią po jej ciele.-Skoro ci wszystko jedno z kim pojadę. I... musisz pojechać... w celach naukowych, to... czemu nie chcesz pojechać ze mną? Ja bym cię...- mruczał głaszcząc ją po policzku.- Ja bym chciał z tobą pojechać.
- Bo mnie zostawisz w tym miasteczku? Tak jak wczoraj w tej karczmie? - znalazła pospiesznie argument świadczący... że jej “nie zależy”.
-A dlaczego miałbym cię zostawić?- spytał Douglas z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Bo od samego początku chcesz się mnie pozbyć? Bo tak jak wczoraj polecisz za kimś innym? Bo znów powiesz, że nie zrozumiałeś? Bo... jest wiele tych “bo” - odrzekła mu dziewczyna znów stając się zadziorną Vicky, a nie beksą, którą sama nie wiedziała czemu przy nim się stawała.
Ujął kciukiem jej podbródek i pocałował. Po czym rzekł.-Bo cię lubię.
Kolejny pocałunek pieszczący.-Bo jesteś wyjątkowa.
Następny pocałunek.-Bo podoba mi się twój uśmiech.
I znów dotknął jej warg swymi ustami.-Bo mnie rozczulasz swymi łezkami.
Pocałunki stawały się coraz namiętniejsze, podobnie jak powody.- Bo pragnę cię. Bo uwielbiam całować. Bo jesteś kusicielką. Bo rozpalasz me myśli ogniem...
- Dlatego mnie tam zostawisz? - udało się zapytać dziewczynie po ostatnim pocałunku, zanim kolejny zamknął jej usta.
-Raczej... trudno mi cię będzie wypuścić z ramion.-odparł ponownie całując jej miękkie usta, a potem wędrując pocałunkami po szyi i piersiach... a dłonią nieco niżej.
- Tooooooooooooo jedziemy! - wykrzyknęła dziewczyna radośnie zrywając się z kolan Douglasa. I ciągnąc go za rękę - No chodź!!! Proszę!
Wstał i przyciągnął ją do siebie, objął w pasie i rzekł.-No i... ten uśmiech mi się podoba.
Bowiem załamana Vicky przerażała go bardziej od podekscytowanej. Choć podekscytowana także.
Spojrzała na bieliznę w której była i czerwieniąc się dodała: - Tylko coś na siebie założę. Poczekaj minutkę! - i już jej nie było.
Douglas zaś udał się powiadomić pokojówkę i powyłączać część zabezpieczeń pojazdu. I ogólnie przygotować całą tą wyprawę w plenery.
A Bella zaskoczyła Vicky w sypialni i spytała.-I co panienko? Czy jest tak jak w książkach?. Czy gdy on trzyma, to serce w piersi dygocze. A gdy całuje to ogień czuć w całym ciele. I pragnie się więcej i więcej?
- Czytujesz romanse? spytała Vicky zerkając na Bellę przez ramię.
-Tak... czasami.- odparła cichutko pokojówka.- Z dala od Hildy.
- No... mi od razu zabierała te śmieci... zatruwające mózg... więc mnie nie pytaj. Zresztą... jak tam było z pomocnikiem ogrodnika...co? -odpowiedziała pytaniem na pytanie Vicky wywalając po kolei sztuka po sztuce swoją garderobę z szafy Douglasa.
-Hilda... co ona tam wie.-burknęła Bella i usiadła na łóżku.- Z Gregorym było... wyjątkowo. Rozmawialiśmy i całowaliśmy się. I trochę się wstydziłam, gdy mnie dotykał, ale był taki czuły.. i namiętny...i jak mnie całował to...to...to...- rozmarzyła się pokojówka.-trochę panience zazdroszczę tych pocałunków z paniczem Douglasem.
- Jakoś mi nie zazdrościłaś... całując się z Gregorym i ukrywając to przede mną, jak cię pytałam... - mruknęła Vicky przystawiając do siebie suknię i zerkając w lustro po czym odrzucając ją na bok i znów nurkując w szafie.
-No bo... Hilda panienkę obserwowała.- odparła wymijająco Bella.
- Tak... tak... a jak coś ode mnie chciałaś wyciągnąć to jakoś nie obserwowała? wyciągnęła kolejną suknię i zniechęcona odrzuciła ją na również.
-Jakoś... nie było okazji?- spytała retorycznie Bella wystawiając nieco język. I dodała.-Panienka stroi się dla niego?
- Ależżżżżżżżżż skąd... do miasta jedziemy... muszę jakoś wyglądać. Sama mówiłaś, że moje suknie się nie nadają! Oooooooooooo ta będzie dobra... gdzie gorset? -jakoś nie pamiętała już, że to “narzędzie tortur” i nosić go “nie będzie”.
-Yhmmm...tak słyszałam. Na motorze. Tylko panienka i panicz Douglas.- odparła Bella i spytała.-Aaaa.. spytać panicza Douglasa, jak się panienka prezentuje w sukni?
- Szpiegujesz mnie? - spytała Vicky mrużąc podejrzanie oczy.
-Oczywiście. Muszę przecież dbać co by panience się nic nie stało.- odparła żartobliwym tonem Bella.-No i to mały pojazd, a panienka z paniczem Douglasem w bliskiej zażyłości... zwłaszcza w kuchni. Tak jak Marta, za młodu.
- Albo ty za altanką w ogródku... - odrzekła jej dziewczyna na to.
-Nooo ale tam tośmy się tylko całowali. I tam byliśmy jeszcze ubrani.- zaczerwieniła się Bella.
- Tak... tak... a zwłaszcza te twoje światowe majteczki, co na krzaku róży wisiały... pewnie w całusach wam przeszkadzały - pokpiwała z niej Vicky wciskając się w gorset.
-To niemożliwe. Panienko to nie były moje majteczki. Musiały należeć.- Bella zakryła usta w zaskoczeniu i nachyliła się do Victorii mówiąc.-Widocznie ktoś jeszcze ze służby ma romans.
- Tak...tak... Gregory tak dużo zarabia, że pewnie wszystkim dziewoją w naszym domu je fundował. Zawiąż mnie... ale mocno, abym się w suknie zmieściła - rzekła odwracając się plecami do Belli.
-Myśli panienka? Bo mi... bo mi... bo mi łobuz obiecał, ale nigdy nie kupił.- teraz to Bella zaczęła pochlipywać wiązania gorsetu zawiązując.
- Ej...nie becz... to twoje były... jak nic... potem je miałaś na sobie, bo jak przyszłaś zasłonki wieszać w moim pokoju to ci drabinę trzymałam... pamiętasz? Te takie białe z koronką nie takie do kolan jak ja. To mi się wtedy wydawały takie światowe, zanim zobaczyłam te w automobilu Douglasa- i opisywała Belli jej majtki.
To trochę pocieszyło, przestała chlipać, choć oczy miała zaczerwienione nadal.
- No nie martw się już! - cmoknęła ją Vicky w policzek - Jak kocha to poczeka i będzie ci wierny... jak nie kocha i będzie wierny to i tak nie wart ciebie. W Londynie same sobie kupimy wszystko co będziemy chciały. I światowe majteczki i światowe koroneczki wszystko światowe co nam w ręce wpadnie. A ilu światowych kawalerów spotkasz... ho... ho … ho...
-Panienka też będzie światowych kawalerów wybierać? -spytała Bella i przechyliwszy na bok głowę zastanawiała się.-Ciekawe czy panicz Douglas będzie tak zazdrosny, jak panienka o niego.
- Nie jestem o niego zazdrosna... Skąd ten pomysł?! - obruszyła się Vicky.
-Bo wy się bardzo... hmm... bardzo... bo panienka go oblała wodą w karczmie, aby go zabrać z łap tej blond lafiryndy?- zamyśliła się Bella. Po czym dodała.-To jeśli nie jest panienka zazdrosna, to jacy kawalerzy się panience podobają?
- Mili... nie narzekający...nie złoszczący się... nie latający za byle blond lafiryndą jak biustem przed nosem mu machnie... taki co mnie na rękach będzie nosił... mówił miłe słowa... patrzył tylko na mnie, nawet jak pułk gołych blond lafirynd przed nosem mu paradować będzie... - rozmarzyła się Vicky wymieniając cechy kawalera - silny... taki co będzie miał włoski na piersi, aby mnie śmiesznie łaskotały w nos... a jak będzie mnie całował, to zapomnę o wszystkim.... taki do którego będę się ciągle tulić, a on do mnie.... -przerwała wymienianie cech “ideału” w myślach marząc dalej.
-Znaczy, taki co tuli jak panicz Douglas ciebie panienko? -spytała Bella patrząc w oczy Victorii.
- Yhmmmm... - wyrwało się rozmarzonej dziewczynie.
-I taki co całuje jak panicz Douglas, i taki co dotyka jak panicz Douglas?- spytała Bella.
- Nommmmm... - mruknęła przypominając sobie pocałunki i jak je odbierała.
-To może panienka pójdzie z nim na randkę?- zasugerowała Bella.
- Nooooooooooooooo coś ty! - oprzytomniała nagle panna von Strom- Z nim, nigdy w życiu... on mnie nie lubi.
-W kuchni nie wyglądał, jakby nie lubił. No i poszedł przepraszać, jak panienka...no... wybiegła z płaczem do sterówki.- odparła Bella zamyślając się.- No i... jak panienka go mocno oczaruje, to tylko na panienkę będzie się gapił.
- Ty mnie lepiej zasznuruj w tym gorsecie, a nie wymyślasz mi randki z Douglasem...on... odwiezie nas do Londynu i pewnie będzie się ukrywał przed nami mając nas za kolejne jego psy... - mruknęła Vicky odwracając się tyłem do Belli.
-Eeee tam. Nie wygląda na takiego. I całował panienkę i dotykał. - zaczęła trajkotać Bella sznurując gorset.- No i pewnie chętnie by panienkę, do łóżka zaciągnął... łobuz jeden.
- Kiedy ja byłam już u niego w łó.... ekhhhhhhhhhem... a odkąd ty taką znawczynią mężczyzn? - w ostatniej chwili uświadomiła sobie, że by się wypaplała o ostatniej nocy w łóżku Douglasa.
-I co... zdobył fortecę kobiecości panienki? Nie jest już panienka dziewicą? -spytała czerwona na policzkach Bella wpatrując się w twarz Victorii.
- A co ty mnie tak wypytujesz i wypytujesz jak Hilda? Czy ty mi powiedziałaś z kim i kiedy straciłaś swoją fortecę? -spytała Vicky podpierając dłonie na bokach.
-Myślałam że panienka się domyśla. W końcu panienka uczona. Mówić, nie mogłam bo... Hilda nie może się dowiedzieć. Ona strasznie cięta na seks przedmałżeński. Pogoniła by mnie z roboty.- wybąkała nerwowo Bella, a w jej oczach znów zaszkliły się łzy.-Nie powie panienka, prawda? Nie powie panienka Hildzie, że ja już nie mam...wianka.
- No coś ty... jasne, że nie powiem! - rzekła jej Vicky obejmując pokojówkę i cmokając w policzek. - Pospiesz się bo jadę na przejażdżkę
-Gotowe panienko.- odparła Bella i spytał.-Dobrym jest kochankiem? Panicz Douglas?
- Spytaj jego - roześmiała się Vicky i cmokając głośno Bellę w policzek wybiegła szukać Douglasa.
-Powie że świetnym, jak każdy z nich. Chwalić to się oni potrafią!-krzyknęła za nią Bella.
Vicky z impetem wyhamowała na plecach Douglasa. Korzystając z tego, że jest do niego przytulona wyszeptała mu pytanie do ucha: - Doug.... dobrym jesteś kochankiem?
-Chyba tak. -odparł Douglas oplatając tulącą się za nim dziewczynę dłońmi.-Dlaczego pytasz? Przecież... sama wiesz, co czujesz, kiedy cię trzymam w ramionach.
Chwalipięta. - mruknęła mu do ucha dziewczyna i sama nie wiedząc czemu lekko mu je przygryzła. Puściła po sekundzie płatek ucha i przesunęła po “ugryzieniu” koniuszkiem języka. - Jedziemy?
-Jaki chwalipięta... Przecież już się ponoć z tobą przespałem i zabrałem ci dziewictwo. Nie pamiętasz jak było? A pamiętasz, że było?-odparł żartobliwie mężczyzna, delikatnie klepiąc Vicky po pupie. Za nimi jak cień zjawiła się Bella mówiąc.- To może ja wam przygotuję kolację, wieczorem?
Vicky odskoczyła od Douglasa i odwracając się do niej odparła: - No dla trzech osób... może wreszcie nam się uda zjeść razem.
-Mam wrażenie, że kolacja dla dwojga będzie lepszym rozwiązaniem.- zachichotała Bella i dodała.-Służba nie powinna jeść z dziedzicami.
- Pan dziedzic pewnie sobie jakąś dziedziczkę przywiezie to my zjemy we dwie -odrzekła jej Vicky puszczając do niej oko.
-Och... panienka już zadba, żeby tylko na niej wzrok zawieszał.- zachichotała Bella.- To już jedźcie, jedźcie.
- Koooooooooooooooooooochanie jedziemy? -spytała Vicky wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu do Douglasa. Miał coś powiedzieć do niej, ale jak patrzył na ten uśmiech, to się zapeszył. Westchnął i pogłaskał ją po głowie.-Jesteś niemożliwa dzikusko.
-No pospiesz się pospiesz... jaaaaaaaaaaaaaa prowadzę! Obiecałeś!-dziewczyna podskakiwała koło niego jak mała dziewczynka, której obiecano lizaka i nie mogła się doczekać kiedy zostanie on wyciągnięty z kieszeni.
Wziął ją za dłoń i poprowadził za sobą mówiąc.- Tak, tak... pamiętam dzikusko.
Po czym mruknął do siebie.- W co ja się wpakowałem?
- Przygotowałeś go już do drogi? -wypytywała dalej.
-Tak, tak...dzikusko.-odparł Doulgas i dodał żartobliwie.-Wsadzę cię na niego i porwę do zamku i... nie wypuszczę cię już z rąk, uczynię tylko moją.
- Zguuuuuuuuuuuuuuuubię cię po drodze -postraszyła go dla odmiany panna von Strom.
-Nie zgubisz... chwycę cię mocno i będę trzymał i całował i pieścił.- odparł Doulgas.- i zabiorę ci wianuszek, dzikusko.
-Ponoć zabrałeś... -odparła mu na to dziewczyna, perspektywa jazdy na motorze tak ją ekscytowała, że “groźby” Douglasa przy niej bladły. - A co jak ja ci tą twoją wolność zabiorę?
-Na to też już za późno. - odparł Maverick i dodał.-Wiesz... zabieranie wianuszka po raz drugi i trzeci. Też jest przyjemne.
- Na razie obiecałeś mnie zabrać na przyjemną przejażdżkę motooooooooooooorem - odrzekła mu na to dziewczyna.
Douglas nagle pochwycił ją w ramiona i niosąc mruczał.-Skoro obiecałem.
- Obiecałeś... obiecałeś...obiecałeś! -powtarzała dziewczyna jakby się zacięła na tym słowie, uśmiechając się, a jej patrzące na niego oczy błyszczały niczym gwiazdy nocą na niebie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline