Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2011, 17:49   #11
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Podróż, uczta, ci wszyscy ludzie... Gattoria czuła się po prostu fatalnie . W czasie uczty ledwo co skubnęła jedzenie bo wydawało się jej, że wnętrzności ściska jej jakaś dziwna, ciasne obręcz i jeśli spróbowała by cokolwiek zjeść zapewne nie skoczyło by się to zbyt przyjemnie...
Dlatego też spotkanie z projektantami przyjęła z ulgą. Weseli staruszkowie przypominali jej własnych dziadków, którzy, chociaż dawno już umarli, pozostawili po sobie dobre wspomnienia.
Staruszka złapała Gattorię pod ramię i zaciągnęła do osobnego pokoju.
- Chodź, kochanie, chyba nie chcesz, żeby kolega cię oglądał, gdy będę cię mierzyć – mrugnęła do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się blado a gdy drzwi już się za nimi zamknęły odezwała się:
- Cóż, chyba nie było by to wskazane.
- Denerwujesz się, kochanie?
- Mhm – mruknęła coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Staruszka może i była miła i wesoła, ale Gattoria jakoś nie widziała potrzeby zawierania zbyt bliskiej znajomości.
- Nie ma czym, naprawdę, ja nie gryze! No, to powiedz mi, moja droga, czy masz jakiś pomysł? Bo wiesz, ja myślałam o kwiatach...
Staruszka wpadła w monolog, zastanawiając się na głos, co było by najlepszym strojem. Gattoria nie bardzo ją słuchała. Jej dystrykt specjalizował się w tworzeniu perfum, pięknych, kuszących zapachów, to prawda. Dziewczyna wyobraziła sobie siebie samą ubraną w zwiewny strój uszyty z jakiegoś przejrzystego materiały w kwiecistym wianku na głowie... i prawie nie parsknęła śmiechem. Nie, ona nie była taka, to do niej nie pasowało. Przypomniała sobie wszystkie zajęcia z chemii a potem swój staż w fabryce... i już wiedziała, że to musi być motywem jej stroju. Tylko jak wkomponować fartuch, maskę gazową oraz kalosze w strój paradny?
- Proszę pani – przerwała ostro staruszce, która jednak się tym nie zraziła. Bardzo płynnie przeszła do swojego monologu do słodkiego:
- Tak, kochanie? Masz jakiś pomysł?
Gattoria kiwnęła raz głową.
- Pracuję... pracowałam w fabryce. Dlatego też to powinno być wyznacznikiem mojego stroju.
Staruszka parsknęła śmiechem.
- Ale kochanie, to ma być strój, który cię wyróżni i...
- Proszę mi wierzyć, wyróżni mnie. Zresztą, możemy przecież dodać do tego coś... eleganckiego?
- Co proponujesz?
Gattoria zamyśliła się.
- Na pewno nie zrezygnuje z fartucha...
- Dobrze, ale przerobimy go trochę na płaszcz...
- Nie musze mieć kaloszy...
- Damy oficerki...
- Rękawice bym zostawiła...
- Mogą być, wytłoczy się na nich jakiś wzór...
- Spodnie ochronne...
- Nie, damy bryczesy...
Dziewczyna czuła, że narasta w niej śmiech. Babcia była równa, to trzeba jej przyznać.
W końcu, po długich negocjacjach które czasem przeradzały się w kłótnie, mierzeniu i rysowaniu plan był gotowy. Gattoria musiała czekać tylko na efekt końcowy. Jednak gdy staruszka pokazała jej szkic, dziewczyna przyznała, że to jest to!
Była tak zadowolona, że zgodziła się nawet, aby na rękawicach i wzdłuż rękawów płaszcza wytłoczyć prawie niewidoczny na pierwszy rzut oka motyw kwiatów – lilii, magnolii, storczyków i innych.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline