Czasem trzeba się poświecić. Właściwie, to Sairus sam powinien się wszystkim zająć. A nie ustawiać mele i beczki z pomocą Sybilly, Nadii i Antary. Ale nie mógł narzekać, że ktoś mu pomagał. Było to dla niego wielką rzadkością i ciężko było mu się przyzwyczaić do tego, że teraz będzie mógł często korzystać z pomocy innych. Chociaż i tak wiedział, że będzie tak dopóki nie rozwiążą sprawy morderstwa tego całego Marco. Potem pewnie już będą czasem o sobie słyszeć. A przynajmniej o nim. O wyczynach bezczelnego zabójcy. Bo na pewno nie miał zamiaru zrywać z zawodem. Chociaż jeśli miałby ku temu powody, to przestałby zabijać. Ale byłoby to bardzo mało prawdopodobne. Teraz nie było czasu na myślenie o tym. Trzeba było schodzić na dół. Lina trzymała się dosyć mocno, więc wszystko powinno być dosyć dobrze. Nie wszyscy zeszli na dół, ale to nawet i dobrze. Przynajmniej Sai mógł rozbawić trochę Nadię i Sybillę. W szczególności Sybillę. Może i nie było to zamierzone, ale ważne, że się udało. No, ale nie mógł się z tego zbyt długo cieszyć. Trzeba było zabrać się do przeszukiwania tego całego pomieszczenia. Z tego, co zdążył zauważyć, nic ciekawego tutaj nie było. Żadnych pułapek, ukrytych drzwi, nic cennego, a jedyne drzwi nie miały żadnych zabezpieczeń. A przynajmniej tak wynikało z jego oględzin. - Pomyślcie, co zrobić z tym młodzikiem, a ja sprawdzę, co jest za tamtymi drzwiami. - kontynuował po chwili swoja wcześniejsza wypowiedź. Wziął do ręki miecz i podszedł do drzwi. Nie cackał się z nimi, tylko od razu otworzył je szybko na oścież, będąc gotowym na ewentualny atak czy uruchomienie jakiejś pułapki. |