Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2011, 20:10   #14
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozpętała się burza na Rasuto Yume Shiro. Gromy grzmiały, krople deszczu wybijały na dachach gniewne staccato.


Rozszalały się dziś żywioły nad zamkiem i nad miasteczkiem go otaczającym. Ci bardziej przesądni obawiali się że burza jest objawem gniewu Kami, ci mądrzejsi widzieli w nim zapowiedź tajfunu. Ci najstarsi widzieli w niej furię szlachetnych przodków Doji Saoro, którym nie podobało się, że zamek ma przejść we władanie Daidoji.
Tymczasem w twierdzy toczyły się nie mniej gwałtowne wydarzenia. Zacięty pojedynek pomiędzy strategiem Lwa, a daimyo Borsuka.


Powolne ruchy dwój wojsk, manewry i pułapki. Zacięta walka o każdy szton. Dwaj dowódcy ścierający się na planszy w heroicznej bitwie. Łatwo było sobie wyobrazić w miejsce sztonów ashigaru, łuczników, samurajów i konnicę. I dowódców. Ruch za ruchem zastawiali na siebie pułapki, starając się jednocześnie uniknąć pułapek wroga.
I Ichiro przegrywał...
Krok za krokiem, Lew sprytnymi manewrami na planszy coraz bardziej osaczał borsuczego cesarza. Daimyo był znakomitym przeciwnikiem dla Akodo. I rozgrywka tych dwóch strategów był najciekawszym pojedynkiem shogi tego wieczoru. I rozrywką dla wszystkich obserwujących dwóch mistrzów w walce umysłów.
Borsuk spojrzał na planszę i rzekł. –Gratuluję Akodo Yubei-san, zwyciężyłeś.
-Wielkim zaszczytem było zmierzyć się z tak trudnym przeciwnikiem Ichiro-sama.
–odparł strateg Akodo kłaniając się daimyo Borsuka.

Kolejny pojedynek miał być między zwycięzcą turnieju, a gospodarzem zamku... czyli pomiędzy Akodo Yubei, a Daidoji Chitose. Jednakże po kilku ruchach okazało się, że nie będzie to ani tak błyskotliwy, ani tak zacięty pojedynek, jak Borsuka z Lwem. Żuraw nie był tak wymagającym przeciwnikiem dla Akogo, jak Ichiro.
Rozgrywka była z góry przesądzona, aczkolwiek stary strateg Lwów z uprzejmości opóźniał swe zwycięstwo by Chitose-san mógł wyjść z tego boju z twarzą.
Rozgrywka nie została zakończona. Do sali wpadł bowiem samuraj, upadł na twarz przed grającymi w shogi samurajami i zbliżył do Chitose szepcząc mu coś na ucho. Zaskoczony jego słowami Daidoji wstał i na moment tracąc panowanie nad sobą rzekł.- A gdzie jest Doji Saoro-sama?
-Jej służki twierdzą, że już śpi.-
odparł drżącym głosem bushi. Daidoji milczał chwilę opanowując wzburzenie. Po czym rzekł spokojniejszym tonem głosu.- Jak się okazało, delegacja klanu Smoka, która miała przybyć jutro rano, tej nocy dotarła do wrót zamku. Dlatego jeśli Akodo–sama pozwoli, przełożymy ten pojedynek shogi na jutro.-
Daidoji skłonił się przed Lwem czekając na jego odpowiedź.
A Akodo odpowiedział ukłonem i słowami.- Oczywiście. W obecnej sytuacji to odpowiednie wyjście z tej sytuacji.
-Domo arigato Akodo Yubei-sama.-
odparł Daidoji.
I ruszył przywitać delegację Smoka, wraz z chętnymi do jej zobaczenia. A nie wszyscy byli chętni. Wraz z Chitose ruszył Akodo Yubei i Ichiro , oraz Bayushi Suruga. Shugneja i Ikoma oddaliły się by zapewne porozmawiać ze sobą i powspominać wspólną przeszłość. Kitsu zmęczony podróżą udał się na spoczynek za przykładem Saoro.
A Matsu zignorowała sytuację obficie racząc się sake.
Iuchi zaś uśmiechnął się i rzekł do Otaku.- Chodźmy poznać poselstwo Smoka. To może być interesujący widok.
I ruszył za pozostałymi z radosną werwą. Przyczyna tego była dla Otaku zrozumiała.
I dlatego wysłałem list do mych przyjaciół w klanie Smoka. Z prośbą by w ich delegacji był śledczy Kitsuki.
Czyż tak nie powiedział kiedyś? Zapewne spodziewał się konkretnego Kitsuki.

Delegacja klanu Smoka była liczna i reprezentowała wszystkie rodziny. Najbardziej dziwiła obecność Togashi. Wszak ta rodzina Smoków praktycznie izolowała się od polityki Rokuganu. I nie wysyłała swych przedstawicieli na takie uroczystości.
A jednak...

Smoki przybyły licznie i wyglądały jak siedem nieszczęść upchniętych w cztery postacie. Niestety burza odebrała im możliwość odpowiedniego zaprezentowania się. Cztery przemoknięte postacie. Każda dziwniejsza od poprzedniej.
Mirumoto Kenari, był z wyglądu typowym yojimbo.


Swobodny w zachowaniu i hałaśliwy. I dumny. I zawsze blisko przywódcy poselstwa Smoków, z którego nie spuszczał oka.
Przeciwieństwem jego był Togashi Senzo. Trzymający się z tyłu mnich.


W przeciwieństwie do zazwyczaj spotykanych mnichów, ten był uzbrojony w yari, a jego włosy nie były zgolone, tylko związane w kuc. Jego imię, było jedynym słowem jakie wypowiedział.
Bardziej zachowywał się jak sługa, niż członek poselstwa. Ale kryjąc spojrzenie pod uniżoną postawą, bacznie wszystko obserwował. I wszystkich.
Przedstawicielką rodziny Agasha była shugenja.


Agasha Iomi. Jako jedyna przedstawicielka poselstwa nie nosiła barw klanowych, a czerwone szaty.
A rozpuszczone włosy świadczyły o wybuchowym charakterze owej shugenja.
Ale cała ta galeria osobliwości była niczym w porównaniu samym przedstawicielem rodziny Kistuki.
Nie był ani ekstrawagancki w ubiorze, ni w zachowaniu. Wprost przeciwnie, był bardzo uprzejmy i opanowany. Rzecz w tym, że Kitsuki Rentai był bardzo...


młody. Młodszy nawet od Otaku. Za to był bardzo uprzejmy, aż do przesady niemal. Więc swym wylewnym przepraszaniem za zakłócanie spokoju zamku o tak późnej porze wprawiał Daidoji w zakłopotanie. Tym bardziej, że nie dawał biednemu Chitose dojść do głosu i okazji przeproszenia, za to że komnaty dla delegacji Smoka nie są jeszcze gotowe.
Po dłuższej rozmowie składającej się z wzajemnego przepraszania, delegacja Smoka ruszyła za Daidoji. A młody Kitsuki podszedł do Otaku i Takage, mówiąc poważnym tonem głosu, tak nie pasującym do tego niefrasobliwego oblicza podczas rozmowy z Chitose.- Ty musisz być Takage Iuchi-sama. Jestem Kitsuki Rentai drugi syn Kitsuki Kameru. Ojciec mój niestety nie mógł przybyć, chorobą i wiekiem zmuszony do zostania w domu. Przesyła jednakże pozdrowienia , ten list...- Rentai wydobył zza kimona starannie przechowywany zwój i dając go Takage do jego rąk rzekł.- i zapewnienia, że twoje prośby zostały wysłuchane z wielką uwagą.- skłonił się mówiąc bardzo cicho.- A ja zapewniam, że zrobię wszystko co w mej mocy, by dopomóc w wyjaśnieniu popełnionej tu zbrodni.

Tymczasem w innej części zamku czyjeś oczy patrzyły na spadające krople deszczu. Czyjeś oczy wędrowały po kroplach wody na zamkowym wewnętrznym dziedzińcu.
Każda z nich budziła nieprzyjemne wspomnienia.


Każda z nich budziła bolesne wspomnienia. Każda wołała o zemstę. Czyż i tamtego dnia nie padało?
-Już niedługo wszystko się skończy.- ciche słowa i smutny uśmiech.
Tamtego dnia też padało. I też przelana została krew.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-04-2011 o 20:17.
abishai jest offline