Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2011, 20:20   #38
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Panna Montgomery i jej konwersacja z tajemniczymi osobnikami.

-Entschuldigen Sie, könnten Sie mir sagen, was ist los?
Nim słowa Angielki wybrzmiały, w jej stronę padł strzał. Szczęściem niecelny!
- Jeśli już zamierzasz strzelać, to przynajmniej trafiaj – zza hałdy odezwał się skrzekliwy głos.
- Aaa... myślałem – odpowiedział mu baryton.
- Ty nie myśl więcej.
Wtedy zza gruzu wyłoniła się głowa: chudy, rozczochrany jegomość z brodą i w goglach. Ów zakrzyknął skrzekliwie:
- O to chodzi, że panienka stoi i się nie rusza, albo mój towarzysz następnym razem nie chybi! Kimże, do diaska, jesteś i co tu wyprawiasz?
Dało się dojrzeć jedynie głowę Niemca schowanego za gruzem. Zaś około dwu jardów dalej zza hałdy wyłaniała się lufa karabinu, mierząc groźnie w pannę Montgomery. Ta jednak, nie tracąc rezonu, ponowiła próbę konwersacji:
- Zawsze tak witacie gości? Mogę się nie ruszać, ale to Wy na tym stracicie, gdyż chciałam zapytać, czy potrzebujecie pomocy. Nie każdy obcy ma od razu złe zamiary. Przed czym się chowacie? Co tak dudni w kościele? - zawołała z odległości na wszelki wypadek przystając.
- Skoro panienka już zrozumiała koncepcję stania, gdy do niej celują - kontynuował chudy - może opowie, jakie to interesa ją tu sprowadzają? I w czymże byłaby skłonna nam pomóc?
Na moment obrócił się gdzieś za siebie, komenderując:
- Bacz na drzwi.
Angielka przez chwilę wahała się, czy powiedzieć prawdę. Życie jednak nauczyło ją, że kłamstwo ma krótkie nogi a prawda wzbudza zaufanie.
- Szukam mojego dobrego znajomego. Nazywa się Mangus Doodley. Jest profesorem. Niestety przepadł bez wieści i obawiam się, że stało mu się coś złego. Znacie go może? A co do pomocy - to zależy, czego potrzebujecie. Chyba nie bez powodu czuwacie pod wejściem.
Słowa te skonfundowały Niemca:
- Nie! Bynajmniej, nie znam nikogo nazwiskiem Doodley. Tutejsza okolica nie jest odpowiednia dla londyńskich profesorów. A powodem naszego czuwania jest straszny potwór czyhający w kościele. Nocne monstrum, znane jako Cień. Ale niechże panienka prędko się ukryje, zanim ją ono wypatrzy! Proszę tu podejść – zapraszająco machnął ręką.

Tymczasem zobaczmy, co działo się z panną de Dienes.

Korzystając z zamieszania, Cyganka zdołała niepostrzeżenie obejść kościół. Niestety drzwi do zakrystii okazały się zamknięte i zablokowane na głucho… lecz wybite okno już nie. Niepostrzeżenie wkradła się do wnętrza świątyni i rozpoczęła eksplorację.


Budynek, jak całe miasto, było zaniedbany i pełen gruzu. Obłupane kolumny w kształcie palm pięły się ku dziurawemu sufitowi, czarna mgła wdzierała się przez wybite okna, a od kamiennych murów biła chłodna wilgoć. Witrażowe szyby wyleciały wiele lat temu, ale wyobraźnia podpowiadała przepyszne kształty i kolory umieszczone ongiś w oknach. Jedynym względnie zadbanym elementem wydawały się być potężne parowe organy. Stały gotowe, jakby kościelny muzykant miał zaraz zasiąść i tchnąć z blaszanych piszczałek dźwięki chorałów.

Główne drzwi wejściowe wyważono z zewnątrz ze straszliwą siłą, a we wnętrzu poznać można było ślady walki. Osobliwie ciąg wypalonych łusek wielkich rozmiarów ciągnął się przez szerokość gmachu, poczynając od organów a na koniec pnąc w górę schodów na dzwonnicę. W kilu miejscach kule z olbrzymią siłą uderzyły w ściany, wyłupując wielkie kawały kamienia. Brak było jednak śladów krwi, ciał i innych pocisków.

Nie było też na dole żywej duszy. Zaś dźwięk uderzeń dochodził z wysoka, z wieży dzwonniczej. Gdyby spryt pokusił pannę Andreę do rekonesansu wąskich, wiodących w górę schodów, wypatrzyłaby na najwyższym piętrze znanego potwora: Cienia. Bestia, nie zwracając uwagi na schody, bezskutecznie biła łapami o znajdujące się na szczycie wieży drzwi. Te jednak, solidne i wzmocnione okuciami, nie chciały ustąpić. Huk ponawianych razów był jedynym dźwiękiem zakłócającym ciszę ruiny.

 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 02-04-2011 o 22:09. Powód: mam sklerozę i zapomniałem o śladach walki
JanPolak jest offline