Kiedy tylko
Gaccio wyciągnął ją na korytarz
Katrina zaparła się i nie ruszyła ani kroku dalej.
-
Gaaaaaaaaaaaaaaaaaacciu stóóóóóóóój! - jęknęła do młodego szlachcica i zaczęła poprawiać bluzkę w okolicach swoich piersi. Mrucząc przy tym: -
Nie wierć się bo...wylecisz i cię zgubię
W innym czasie i miejscu Gaspaccio byłby bardzo zainteresowany biustem Katriny, jak i nią samą. Ale spotkanie z Luizą wybiło go z romantycznego nastroju. Spytał ją więc szybko.-
Co się stało, musimy obudzić resztę. - Vincent się zgubił... i nadał informację przez Psikusa... jest tu około osiemnastu wampirów i ta twoja bladolica wiedźma też jest wampirzycą i ten mały pokurcz... krasnolud też jest wampirem i... - zamilkła łapiąc oddech.
-Co? Jak?Gdzie? Jak to się... zgubił?!-wrzasnął niemal Gaccio. I zaczął chodzić w kółko.-
To niedobrze, bardzo niedobrze....co tu robić. Co robić. - Siedzi z jakimś mózgiem w słoiku, goniły go te paskudne nietoperze i jest ranny... strzelali do niego - kontynuowała wieści Katrina.
- Może na początek... nie boli cię ten policzek? Krwawisz... - westchnęła smętnie przyglądając się chodzącemu w tą i spowrotem Gacciowi.
-Krwawię? Może trochę.- zatrzymał się Gaspaccio. I niemal krzyknął.-
Z jakim znowu słoikiem?! Z jakim mózgiem?!
Katrina chwyciła go gwałtownie z łokieć zmuszając aby stanął. Przejechała palcem po jego policzku w miejscu gdzie był rozcięty pazurami Luizy i pokazała mu zakrwawione palce: -
Krwawisz... i nie krzycz na mnie! To twoja przyjaciółka chce nas zeżreć i Vinca i mózga wsadzili do słoika i... czego nie rozumiesz? -Nie krzyczę na ciebie.-odparł Gaspaccio.-
Po prostu się martwię.
Pogłaskał ją po policzku mówiąc.-
Nigdy bym na ciebie nie krzyczał lisiczko.
Po czym objął Katrinę, z zamiarem jej przytulenia i....w tym momencie spomiędzy piersi Katriny wynurzył się
Psikus. Łapiąc Gaccia zębami za palec.
Auaaa, co jest do...!-zawył z bólu szlachcic widząc pseudosmoka uczepionego swego kciuka.
- Cośśśśśśśśśśśśśśśś mu zrobił?!!! - wykrzyknęła dziewczyna łapiąc smoczka w dłonie -
Puść go Gacciu natychmiast! -Puścić?! Niby jak?! To on trzyma mnie!-odparł szlachcic panikując już niemal.
- No coś ty!!! Jak może cię trzymać taki mały smoczek. Gacciu puść go natychmiast! Ale... już - szturchnęła go łokciem w bok i pociągnęła smoczka w swoją stronę pilnując aby za mocno go nie zgniatać.
-Paszczą za kciuk.-burknął w odpowiedzi Gaspaccio, wskazując drugą dłonią ząbki Psikusa wbite w swoje ciało.
- Boś go wystraszył... broni się biedactwo - rzekła dziewczyna pochylając się nad Psikusem wczepionym w kciuk młodego szlachcica.
- Boli? -Jak diabli... możesz go odczepić?- uspokoił się nieco szlachcic. Mogę powiedziała dziewczyna głaszcząc smoczka po głowie.
-Puść go lepiej... bo ci zaszkodzi czy cuś. -po czym spowrotem zaczęła wciskać smoczka za dekolt koszuli. Zaś drugą ręką wyciągając leczniczą różdżkę i chcąc uleczyć Gaccia zaczęła nią niebezpiecznie wymachiwać tuż koło jego oka.
-Uważaj z nią.- stwierdził Gaspaccio obserwując wyczyny dziewczyny. Różdżka zabłysła światełkami
i rany szlachcica zaczęły się goić.
-Musimy znaleźć Vinca... jest ranny. Jemu też potrzeba leczenia pewnie. A tobie już nic nie jest - cmoknęła młodego szlachcica w policzek w miejscu gdzie jeszcze chwilę wcześniej nosił ślady bliższego zapoznania się z Luizą.
- Czy nie powinniśmy zabrać ze sobą... Nhyma... może sobie poceluje do tych wampirów albo paskud... nietoperzy? Bo bez Vinca chyba się stąd nie wymkniemy, co? -Czy to nie Vinc miał chronić nas, a nie my jego …-Gaspaccio potarł czoło mówiąc do siebie. Po czym zadecydował.-
Nie weźmiemy Nyhma. Hibbo dorównuje mu siłą, idziemy do pokoju gnoma. - Którego? -spytała Katrina rozglądając się po korytarzu.
-To chyba tamten.-stwierdził Gaspaccio pokazując drzwi na końcu korytarza. Katrina ruszyła do drzwi wskazanych przez Gaccia i z rozpędem chwyciła za klamkę. Nacisnęła jednak drzwi były zamknięte. Zerknęła przez ramię na młodego szlachcica. I uniosła rękę pukając grzecznie i czekając na reakcję mieszkańca pokoju. Minęła minuta... dwie... trzy i... drzwi jak były zamknięte tak nadal były, a ze środka nie wydobywał się żaden odgłos świadczący, że może się to zmienić. -
Jesteś pewien, że to te drzwi? - upewniała się dziewczyna przykucając i z uwagą oglądając zamek.
-Tak, to jego drzwi.-odparł Gaspaccio sięgając po rapier.-
Myślisz że ma gości? - Zaraz się o tym.... -mruczała dziewczyna przytykając dłoń z pierścieniem otwierania zamków do zamka blokującego im wejście do pokoju, rozległ się cichy trzask: -
... przekonamy - zakończyła naciskając ponownie klamkę i ostrożnie uchylając drzwi.
A gnom właśnie przeżywał intymne chwile z... wampirem/wampirzycą? Po raz pierwszy Katrina zetknęła się ze stworzeniem, którego płci nie można było odgadnąć.
Który przyciskał usteczka do szyi coraz bardziej wysuszonego
Hibbo.
- Oooooooo... prze.... - w pierwszym odruchu Katrina chciała cofnąć się za drzwi, ale wpadła na stojącego za nią Gaccia. Uderzenie o pierś młodego szlachcica uświadomiło jej, że to co widzi to może nie być to o czym myśli.
- Gacciu czy to jest...? - spytała teatralnym szeptem odwracając głowę w jego stronę.
-Czy to jest eee...pijący inaczej?-dopowiedział jej słowa Gaspaccio.-
Możliwe. Albo zdesperowany. -Myślisz, że powinniśmy im przerwać to miłe taeee ta teee? -mruknęła ponownie patrząc na zastygłą w uścisku... parę?
-Jeśli chcemy mieć gnoma żywego w kompanii, wypadałoby.-stwierdził szlachcic. Dziewczynie nie trzeba było powtarzać chwyciła w dłonie swój rapier i skoczyła do przodu krzycząc przy tym
- Aaaaaaaa siooooooooooo! i zamachnęła się celując w pierś... “obojniaka” siedzącego na gnomie.
Wampir odskoczył wołając.-
Co to za porządki?! To naruszanie czyjeś prywatności! A dokładnie mojej!
Szlachcic wbiegł z rapierem tuż za dziewczyną starając się osaczyć krwiopijcę.
- Naruszyć to my ci możemy za chwilę kości! - odrzekła mu dziewczyna kując go czubkiem rapiera w... tyłek.
-Odejdźcie stąd poczwary. Nie jesteście godni abym się z wami zadawał.- pisnął wampir odskakując. Po czym zaczął rzucać zaklęcie mamrocząc pod nosem zaklęcie... i wywołując kilka święcących kulek skaczących dookoła niego. A on wrzasnął. -
Szczerzcie się potęgi mojej magii! - A ty naszej! - wrzasnęła rozzłoszczona Katrina i smagnęła go leczniczą różdżką, którą nadal trzymała w drugiej dłoni. A zza jej pazuchy wydobył się “bojowy” syk Psikusa.
-Auuuua...to bolało.- zawył wampir i czmychnął w kierunku balkoniku pokoju Hibbo. Po drodze zmieniając się w nietoperza.
Po czym wypiszczał.-
Moja zemsta będzie słodka!
I pofrunął w mrok nocy.
Katrina pochyliła się nad Hibbo i spytała Gaccia:
- Co robimy z... suszkiem? -Przydałby się kapłan.- mruknął Gaspaccio trącając palcem wysuszonego gnoma. Odpowiedzią z ust Hibbo, był dźwięk, acz trudny do zrozumienia.
- Chyba za bardzo pomocny nie będzie w poszukiwaniu Vinca... Zostawić go tu samego chyba też nie możemy, bo wróci jego kochanek... ekhem... kochanka... no to dziwadło co dopiero co zwiało i znów go possie. - zastanawiała się na głos dziewczyna.
-Coraz lepiej...-Gaspaccio usiadł na brzegu łóżka i spytał.-
A co jeśli ...bardka i Kenning też? - Też go possą? - spytała Katrina robiąc wielkie oczy.
-Nie, nie, nie..- zaprzeczył szlachcic. I rzekł.-
Wiesz, wampiry mogły dopaść. Zostaniemy tylko my i Roumaldo i Cypio i Nyhm - Heh... to co robimy? Idziemy zobaczyć co z Krisnys i Kenningiem, zostajemy z suszkiem czy szukamy Vinca? Któreś z nas chyba powinno iść do pokoju Romualdo i powiedzieć innym co i jak. - odparła mu na to Katrina.
-Muszę pomyśleć... Dasz sobie radę ze skontaktowaniem się z Vincentem?- rzekł szlachcic biorąc się za ordynarne przeszukiwanie plecaka Hibbo.
- Psikus mnie z nim kontaktował więc myślę że i tym razem się uda - odparła mu dziewczyna -
A po co chcesz się z nim skontaktować? I czego szukasz w tym plecaku? -Czegoś użytecznego... skoro jego właściciel bardziej robi za warzywko, niż za wsparcie...- odparł gniewnie Gaccio zerkając z irytacją na gnoma, który mimowolnie został honorowym krwiodawcą.
-Niewiele tego...ale są buty latania. I zestaw alkoholika,-Gaspaccio łyknał nieco trunku.-
Fuj, kiepski gust, jeśli chodzi o alkohol. - Bleeeeeeeeeeee... musiałeś to pić? A jakby to były na ten przykład siuski gnoma czy cuś tam potrzebnego mu do czegoś? - spytała Katrina wykrzywiając się z obrzydzeniem.
Uwaga Katriny, dość celna zresztą... sprawiła że, Gaccio wybałuszył oczy i odstawił nerwowo butelkę.
-Trzeba było wspomnieć o tym, wcześniej. Swoją drogą, podczas tej wędrówki do... biblioteki. Nie zauważyłaś niczego niezwykłego?- - Pełno łażących strażników... - zaczęła sobie przypominać dziewczyna -
- i... pełno łażących strażników. - dokończyła kiwając głową na potwierdzenie tego co mówi.
-A ta biblioteka. Pamiętasz co w niej było. I w jaki sposób została zniszczona?- spytał Gaccio spoglądając na dziewczynę.-
Przeszukałaś ją? - No przecież wam mówiłam, jakieś stare zbiory. I nie zdążyłam bo narobiliście rabanu i musiałam wiać. A co cie ta biblioteka tak nagle zainteresowała Gacciu? - odrzekła mu na to.
- W bibliotekach są tajne przejścia.-odparł Gaspaccio.-
No i są księgi. Jakby nie patrzeć. Jesteśmy w kłopocie, a tonący brzytwy się chwyta. -Vinc mówił, że tajnych przejść w zamku nie ma, bo pan miecz sprawdził i nic a nic nie znalazł/Więc ta brzytwa odpada... a czytać chyba zbytnio nie mamy czasu więc i księgi na nic nam się nie zdadzą - wzruszyła ramionami zerkając na młodego szlachcica, który zapałał potrzebą powiększania swej wiedzy.
-Pan miecz, pan mózg, wkrótce doczekamy się pana łyżki i pani jajników.-martwiący się Gaccio trochę się zapominał. Usiadł na łóżku zatrwożony sytuacją.
- Było nie było to... twoi przyjaciele, pomyśl może i znasz jakąś panią jajnik -mruknęła Katrina mimowolnie chichocząc.
-Czyżby oznaka zazdrości? Usiądź obok mnie... proszę.- rzekł Gaccio spoglądając na dziewczynę.
- Aleeeeeeeeeeeeeż skąd... żadna zazdrość. -zapewniła go Katrina siadając obok niego.
- To znasz czy nie znasz? - dociekała dalej.
Objął, przytulił i zaczął całować w usta i szyję...delikatnie rozchylił dekolt, unikając pazurów. I po raz kolejny pocałował. Po czym przycisnął do siebie mocniej acz ostrożnie ze względu na Psikusa.-
Będę strasznie się nienawidził, za to co za chwilę ci będę proponował.
Dziewczyna oparła dłonie o jego pierś i odsunęła go na wyciągnięcie ręki:
- Co masz na myśli? - spytała marszcząc brwi.
-Weźmiesz te butki gnoma i... spróbujesz odszukać Vinca. Sama. Ja się nie potrafię tak przemykać po zamku jak ty.-głaskał ją po głowie.-
I byłbym dla ciebie zawadą.
Katrina przywarła ustami do ust młodego szlachcica i pocałowała go czule, namiętnie, dłuuuuuuuuuugo... tak jakby chciała się z nim pożegnać. Oderwała usta od jego ust i wstała z łóżka. Zdjęła swoje buty i wsunęła stopy w latające buty gnoma.
- Poszukam Vinca, ale jeszcze muszę wejść do swojego pokoju po coś. A ty uważaj na siebie... proszę. - rzekła zerkając na Gaccia.
-Dobrze.-odparł Gaspaccio biorąc półżywą mumię-gnoma, na ręce.-
Zaniosę go do mojego pokoju i zobaczę co u Kenninga i Krysnis.
Cmoknął Katrinę w policzek.-
Ty też nie wpadnij w jakieś sidła lisiczko. - W razie czego będziesz mnie nosił w ramionach jak suszka - roześmiała się dziewczyna ruszając do drzwi, zatrzymała się jednak po kilku krokach i odwróciła: -
Zastanawiam się czy zabrać ze sobą Psikusa, czy lepiej zostawić go z tobą. Jak go zostawię będzie chyba bezpieczniejszy, ale z drugiej strony... dzięki niemu mogę namierzyć Vinca. Jednak go zabiorę. Obejrzała się jeszcze raz na Gaccia trzymającego w ramionach Hibbo i uśmiechając się do niego wyszła z pokoju. Pobiegła pospiesznie do siebie i z bagażu wydobyła broszę osłony, przypięła sobie ją do kołnierzyka bluzki. Założyła na siebie kamizelkę złodziejską wydobytą z plecaka i poupychała w kieszeniach proszek zacierania śladów, swoje narzędzia złodziejskie i wszystko co wydawało jej się przydatne w misji jaką wyznaczył jej Gaccio. Tak uzbrojona ruszyła na poszukiwanie Vinca.