Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2011, 21:58   #82
Potwór
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Zuriel uważnie przyglądał się twarzą klękających wokół niego ludzi –Mały umysł łatwo jest napełnić wiarą- wypowiedział cicho sentencję która przyszła mu na myśl na widok tubylców. Wiedział że jakikolwiek dłuższy pobyt w osadzie oddali ich tylko od celu misji ale aktualnie nie pragnął niczego więcej niż kilku dni wytchnienia od bezustannej wędrówki, wilgoci w butach i wiecznego ssania głodu w żołądku.

Gdy zaprowadzono ich do dawnych kwater które mieli zająć z ulgą zrzucił z siebie obciążony plecak, i szybkimi ruchami rozpiął klamry trzymające razem ceramiczną skorupę pancerza. Wiele lat temu, gdy awansował w szeregach Arbites na regulatora wydał u jednego ze Scintilliańskich zbrojmistrzów niemalże cały kwartalny żołd wraz z premiami na dopasowanie pancerza specjalnie do jego ciała. Nigdy nie żałował podjętej wtedy decyzji oraz następujących po niej kilku miesięcy wyrzeczeń i do dziś osłona sprawiała się świetnie ale ciężkie warunki wędrówki sprawiły że Zuriel czuł się jakby przez ostatnie kilka dni maszerował w prymitywnej zbroi płytowej. Przeciągnął się i zaczął rozmasowywać obolałe mięśnie. –Jakkolwiek zostaliśmy powitani powinniśmy stale zachowywać czujność- zwrócił się do towarzyszy w wysokim gotyckim, języku administracji i wyższych sfer –Ktoś z nas stale powinien przebywać w pomieszczeniu z ekwipunkiem.

Podczas posiłku Haxtes ostrożnie przyglądał się przynoszonemu przez kobiety jedzeniu. Zdecydował się połknąć pierwszy kęs dopiero po tym jak Astarters spróbują pożywienia, co raczej nie miało potrwać długo biorąc pod uwagę plotki o zachowaniu Kosmicznych Wilków. Domyślał się że zmodyfikowane biologicznie ciało Marines samoistnie zneutralizuje toksyny i narkotyki ale być może Ragnar zareagowałby jakoś na ewentualne niebiezpieczeństwo. Widząc że nic takiego się nie dzieje zastanowił się jeszcze przez chwilę czy nie wrócić po analizator chemiczny będący częścią auspexa ale w końcu żołądek wygrał nierówną walkę z mózgiem i jego ręka sięgnęła po mięsiwo. W miejscu z którego pochodził chorobliwa podejżliwość z reguły chodziło w parze z byciem nadal żywym. Już zaczynał się odprężać i przyznał sam sobie że należy mu się chwila relaksu, a najlepiej i cała noc relaksu wraz z którąś z dzikusek gdy na ręce właśnie wychodzącej ujrzał chrono. Chrono wyglądające na całkiem nowe. Paranoiczne podejście powróciło, starał się nie dać po sobie poznać że coś zauważył i próbował zapamiętać twarz tamtej kobiety.

Po posiłku Zuriel opuścił towarzyszy i ruszył na spacer wśród budynków bazy. Co jakiś czas przystawał w miejscu, przymykał oczy i próbował sobie wyobrazić jak cały kompleks wyglądał zanim pochłonęła go dżungla. Jeśli prowadziła do niego jakaś droga to już dawno nie pozostał po niej jakikolwiek ślad, podobny los spotkał zresztą spotkał wiele budynków. Widząc potężne drzewa wyrastające wewnątrz czegoś co wcześniej zapewne było hangarem inkwizytor był pod wrażeniem ogromnego wysiłku jaki dzicy włożyli w wydarcie tej namiastki cywilizacji naturze. Usiadł na betonowej podmurówce, jedynym co zostało ze starych zbiorników na paliwo i zastanowił się jak do placówki dostarczano materiały i zaopatrzenie. Zapewne mniejsze lądowniki, podobne do tego którym przylecieli na planetę miały urządzone lądowisko gdzieś dalej na północ, a stamtąd towary były tu transportowane. Może mieszkańcy tej osady dziesięciolecia temu byli po prostu garstką tragarzy przywiezionych tu z innych planet? Z rozważań wyrwał go śmiech gdzieś bliżej centrum wioski. Zaciekawiony ruszył w tamtą stronę aby zobaczyć przygotowania do wieczornej zabawy.

Inkwizytor z uśmiechem na twarzy przyglądał się popisom Astarters, na początku trzymały go tu tylko obowiązki jako tłumacza ale wszystko zmieniło się gdy wyczuł znajomy zapach tytoniu. Półgębkiem powiedział wymijająco jakieś słowa przeprosin i opuścił współtowarzyszy podążając w miejsce skąd dobiegał go wytęskniony aromat. –Tytoń, prawdziwy tytoń.- Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Przykucnął obok sporej wielkości kadzidła i zaciągnął się głęboko dymem. Wygłodniałe płuca palacza wciągały dym aż poszarzało mu w głowie i musiał podeprzeć się na ramieniu jednego z tubylców by nie upaść gdy na chwilę zrobiło mu się miękko w nogach. Usłyszał za sobą czyjeś parsknięcie śmiechu, obrócił się i zobaczył grupkę wojowników popalających z fajki. Usiadł między nimi uśmiechnięty szeroko, gdy najwyższy z nich podał mu prymitywną lulkę oraz butelczynę z bimbrem. Zerknął jeszcze na towarzyszy ale zdawali się doskonale sobie radzić bez jego wątpliwej znajomości języka. Zaciągnął się głęboko, uniósł głowę w górę i w blasku ognisk obserwował kłąb wydychanego dymu. Podał fajkę następnemu z mężczyzn jednocześnie rozglądając się za kobietą z chrono którą dostrzegł przy posiłku.
 

Ostatnio edytowane przez Potwór : 03-04-2011 o 22:01.
Potwór jest offline