Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2011, 04:24   #84
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Cienie były jej przyjaciółmi. Otulały ją swymi ciemnościami tak jak mężczyzna obejmuje ukochaną, zamykały w tych objęciach i jak swój najdroższy skarb ukrywały przed wzrokiem reszty świata. Czuła się bezpieczna pośród tych cienistych czeluści.
Ale była to zdradliwa przyjaźń i stworzeni z niechętnej współpracy światła oraz mroku kochankowie nie byli jej wierni. Rozpustnie przyjmowali w swe ramiona inne kobiety i mężczyzn, dając im tak upragnione chwile wytchnienia. Bezwstydnie, na jej własnych oczach.
Dokładnie w tym samym momencie, gdy Leiko korzystała z ich pomocy chowając się przed Kojiro. Skupiona na swych łowach na tę samą ludzką zwierzynę, na którą i w Nagoi polowała, nijak baczniejszej uwagi nie poświęcała otoczeniu. Iye, to nie tak. Uwaga zawsze była, acz tym razem bardziej powierzchowna, bowiem kobieta zaaferowana była obserwowaniem długowłosego mężczyzny i szybkim reagowaniem na jego rozglądanie się. Zaś grasujące po mieście demony wydawały się z daleka dawać o sobie znać chichotem, a do tego nie sprawiały wrażenia aż tak sprytnych by móc ją zaskoczyć atakiem. Istniało jednak inne zagrożenie, ciche i niewidoczne pod zasłoną nocy, o którego istnieniu Leiko zdawała sobie sprawę dopiero przyglądając się walce pomiędzy roninem i ninja.
Coś zagrało ostrą nutą na naprężonych strunach zmysłów i instynktu łowczyni, każąc spojrzenie zwrócić ku otaczającym ją budynkom, ku niebu upstrzonemu padającymi płatkami śniegu i ku uliczkom gdzie kończyły one swoją podróż. Niby nic, niby zaledwie miasto pogrążone we śnie, acz z tych pozorów spokoju już wcześniej zostało brutalnie i krwiście wyprute. Pchana przeczuciem sięgnęła po pomoc ze strony swojego daru i przekleństwa jednocześnie, odzierając ciemności ze wszelkiej przyzwoitości. Lustrowała je uważnie, kawałek po kawałku sunąc wzrokiem po budynkach i uliczkach.. aż w końcu zobaczyła. Mignięcie zaledwie jarzącej się w jej oczach postaci, która zaraz przemknęła dalej. A potem kolejna nieopodal. I jeszcze jedna. Kątem oka dostrzegła jeszcze kilka. Zręczne, szybkie i bezszelestne w poruszaniu się pomiędzy padającym śniegiem. Ninja, nie było ku temu wątpliwości. Z pewnością Koga najęci przez klan, tak jak i ten jeden osobnik atakujący Kojiro. Nie było potrzeby bardziej zapętlać sytuacji poprzez dopatrywanie się ninja o innych przynależnościach na tych terenach. W zamian rodziło się pytanie, dlaczego właściwie ronin został zaatakowany? Czyż nie zabili go już kiedyś? A może to tylko zbieg okoliczności i po prostu się „nawinął” w nieodpowiednim czasie oraz miejscu? To było trudne do uwierzenia. Jednakże gdyby chciano jego głowy, to czyż nie byłoby łatwiej, jeśli i te wszystkie postacie w cieniach by go zaatakowały? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Póki co miała przekonanie tylko do kilku z nich, w tym i do tego, że ona nie została przez nikogo dostrzeżona.

A w swej kryjówce ponownie przypadło Leiko bycie obserwatorką, acz jakże tym razem odmienna była to rola od tamtej, w której towarzyszyła jej dwójka bushi i białowłose oni. Tamtych nie znała, nie interesowali jej, więc poczucie jakiegoś ludzkiego obowiązku przyjścia im z pomocą było jej obce. Z Kojiro było inaczej. Tutaj zainteresowanie nim naruszało ustaloną granicę, stając się dla niej czymś nieodpowiednim, po wielokroć zakazanym.. i fascynującym, niezdrowo być może. W przeciwieństwie do owych dwóch samurajów był on jej o wiele użyteczniejszy żywy niż martwy i zwykłym marnotrawstwem byłoby pozwolić mu tak po prostu zginąć. O ile ona dla niego była krystalicznie czystym źródełkiem mogącym ugasić jego pragnienie, o tyle on dla niej pozostawał niewyczerpanym źródłem tak wielu frapujących ją sekretów, które dawkował jej z każdym ich spotkaniem. Co więcej, nie raz już się okazało, że wyciąganie ich z niego nie było udręką, a pożytecznością wymieszaną z przyjemnością osładzającą Leiko tę wyprawę. Dlaczegóż miałaby akurat teraz odmawiać sobie takiego przyszłego rozpieszczania siebie? Koniec końców pozostawał kimś wartym jej możliwego wkroczenia na scenę, gdyby tylko jego walka z przeciwnikiem obrała nazbyt krytyczny obrót.
Z długiego rękawa wysunęła dłoń dzierżącą sztylet tanto czekający, tak jak i ona, na choćby jeden wybitnie zagrażający życiu Kojiro ruch ze strony ninja.
Jak wąż zwijający i napinający sploty swego ciała w ostrzeżeniu rychłego zaatakowania.
Jak kot obserwujący czujnie swoją ofiarę, niespokojnie poruszający łopatkami w przygotowaniu do przyszłego skoku.
Czekała.

W spektaklu rozgrywającym się w ogrodzie, do którego Leiko była gotowa w każdym momencie dołączyć, jej czempion pokazywał kolejny ze swych kunsztów na niecodziennie wysokim poziomie. Jakże ze swoimi szermierczymi umiejętnościami musiał się plasować o wiele wyżej ponad innymi bushi, których widziała tej nocy. Wszak był stosunkowo młody, acz jakże ta młodość była odmienna od tej niepoprawnej, pełnej gwałtowności Kirisu bądź innych młodzików balansujących pomiędzy byciem jeszcze chłopaczkiem, a już dorosłym mężczyzną. Nie to też żeby trwał zatwardziale w poważnych, dojrzałych nastrojach, aczkolwiek jego zdolności w walce oceniała jako ponadprzeciętne i w tym jego ciele kryło się coś więcej niż interesujące ją tajemnice czy też ten żar pożądania czekający tylko na bycie rozpalonym do dzikich płomieni trawiących kochanków. Katana nie służyła mu do wykonywania tylko wielce wymyślnych, acz nad wyraz zbędnych ruchów mających zasiać ziarno niepewności.. lub prędzej rozbawienia w przeciwniku. Wszakże takie fikuśne popisy były wielce popularne. Iye, ten tutaj osobnik był cierpliwy i oszczędny wyjątkowo w atakach.. a także skuteczny.
Z cichym świstem powietrze przecięły shurikeny ciśnięte w niego przez ninja, a chociaż ich liczebność upodobnić można byłoby do gradu lub deszczu, to Kojiro mieczem zdołał odbić każdy z pocisków. Nie dał intruzowi wiele namysłu do zmiany techniki, bowiem doskoczył do niego po wprowadzeniu zmian trasy lotu ostatniej ze stalowych gwiazdek.
I to mógłby być już koniec. Publiczność wstrzymałaby oddech napinając się cała w oczekiwaniu na finalne cięcie w spektaklu. Odgłos wypuszczanego powietrza z ust rozniósłby się ponad głowami, kiedy z przeciwnika ronina trysnęłyby czerwone szarfy imitujące krew. Sympatii dla głównego bohatera pokonującego swojego wroga nie byłoby końca.
Gdyby tylko to było już zakończenie.

Pchnięcie wykonane kataną jednakże nie sięgnęło serca ninja, który w ostatniej, pełnej napięcia chwili przetoczył się na bok unikając zabójczego ciosu. Uszy ich trójki wypełnił dość nieprzyjemny dźwięk ostrza z impetem uderzającego o ścianę budynku i wbijającego się w nią, pozostawiając Kojiro bezbronnym. Łowczyni nieznacznie zmieniła ułożenie palców na swym tanto, zaś w dłoni triumfującego ninja pojawił się sztylet kunai. Korzystając z okazji uderzył nim wykonując niskie pchnięcie w podbrzusze kochanka Leiko. Uderzenie będące w stanie przeważyć szalę zwycięstwa tego pojedynku na korzyść obcego mężczyzny .. jeśli tylko trafiłoby swego celu. Niemniej w swym locie zostało przechwycone przez ronina, a trzymając prowadzoną ją dłoń przyciągnął on jeszcze do siebie przeciwnika. Kolejne zdarzenia nastąpiły po sobie błyskawicznie. Wolną ręką wyrwał niewielki oręż z uścisku ninja, który zaraz potem został nabity na swój własny sztylet wbijający się głęboko w jego klatkę piersiową.
Kobieta uśmiechnęła się do siebie zaledwie kącikiem ust, gdy tak przyglądała się zastygłym w bezruchu postaciom ronina trzymającego napastnika w oczekiwaniu, aż ten wyzionie ducha. Rozluźniła dłoń trzymającą ostrze i schowała je w niezbadanych odmętach, otchłaniach nawet, obszernego rękawa kimona. Jej ingerencja nie była potrzebna.

Ciało uderzyło ciężko o ziemię, kiedy Kojiro puścił trupa i sięgnął po swoją katanę. A następnie, co Leiko spostrzegła z lekkim spłoszeniem, zaczął iść w kierunku uliczki gdzie ona się przed nim chowała. Wtuliła się mocniej w mroczne objęcia nocy i otaczających ją budynków, a także skuliła się przy rozstawionych drewnianych skrzynkach. Stała się niewidoczna, nawet błysk oczu jej nie zdradził, gdyż twarz schowała w kapturze, a spojrzenie skoncentrowała na ziemi. Zatem widziała jak ronin przechodził.. ba, ta bliskość była prawie namacalna, ale i tak nie zauważył swojej Tsuki no musume. Wyminął jej miejsce ukrycia i szedł dalej, skradając się w cieniu domów. Dopiero gdy oddalił się wystarczająco Leiko wstała i po raz kolejny poczęła sunąć za nim niedostrzegalnie. A było to trudniejsze od wcześniejszego śledzenia go , gdyż mężczyzna po mało przyjaznym spotkaniu z ninja stał się czujniejszy i unikał łażenia po dachach. Rozglądał się także często, aby nie wpaść na jakiegoś następnego intruza.. choć jeden z wprawą szedł za nim powoli, czasem umykając zwinnie w pobliską uliczkę, czasem specjalnie gubiąc jego trop tylko po to, by kawałek dalej ponownie się za nim skradać w bardziej dogodnych do tego warunkach. Ale wszak ona była niegroźnym natrętem, ne?
Celem jego wędrówki przez miasto były jego obrzeża, a konkretniej to opuszczone domostwo drastycznie odbiegające od dostatku na jakie mógł sobie pozwolić przy ich poprzednim, obfitym we wrażenia spotkaniu. Dom biedaków, który, jak mniemała Leiko, stanowił teraz dla ronina tutejszą kryjówkę. Obserwowała go jak już nie niepokojony przez nikogo wchodzi do środka, po czym ona sama nie ruszyła od razu w drogę powrotną. Dalej patrzyła, ale tym razem omiatała wzrokiem okolicę w poszukiwaniu jakichś kolejnych nieproszonych gości.. a tych tej nocy było przeróżnych rodzajów, jednych gorszych od poprzednich. Mimo to nie zauważyła już niczego nieodpowiedniego, więc nasuwając głębiej kaptur na głowę obróciła się, zostawiając nareszcie Kojiro trochę prywatności z jego własnymi sekretami i koszmarami.


***


Leiko
odczuwała delikatne niezadowolenie, które jednak nijak nie miało swojego odbicia na jej ogarniętych nieprzeniknionym chłodem licach. Była tak blisko, była przecież w samym środku, samym epicentrum ważnych dla niej zdarzeń. Widziała postacie będące w jej oczach nie ludźmi, a zlepkami bezcennych dla niej informacji będącymi w stanie posunąć jeszcze do przodu jej postęp w zadaniu. Była. Na zamku samym, posiadłości klanu i rezydującego w nim samego Sonoske, którego wszak widziała na własne oczy. Tak blisko, bliziutko.. aż czuła te oplatające ją intrygi. Tak blisko była.. a teraz.. teraz..

Powiew wiatru wprawiał w lekkie falowanie kruczoczarne pasmo włosów, zza którego kobieta stojąc na wzgórzu przyglądała się zabudowaniom. A to spojrzenie było ciężkie, z iskierkami niechęci migającymi w piwnych tęczówkach, jak gdyby samym wzrokiem pragnęła zetrzeć z mapy świata tę wioskę. Miała ochotę krzyknąć gniewnie, lub chociaż prychnąć i tak prymitywnie dać upust kryjącej się w niej irytacji.. ale specyficzne wychowanie i lata treningów wszelakich umiejętnie pozbawiły ją luksusów poddawania się takim emocjom. Jednak drażniącym faktem było, że na rzecz wyższego celu i by móc zachować niewinną twarz wobec klanu oraz wszystkich innych postaci przewijających na jej drodze ku celu, musiała się babrać w cudzych brudach jakimi były problemy z demonami, którymi zajęcie się w innej sytuacji nigdy nie leżałoby w jej gestii. W Nagoi to było przydatne, aczkolwiek już po wyrobieniu reputacji mającej ją zaprowadzić do siedziby klanu, stawało się ciężarem. A nie miała innej możliwości jak nosić go na swych barkach i jak piórko na wietrze dać się rzucać z dala od swojego celu. Była świadoma jak wiele od tego zależy, więc ni jedno narzekanie bądź wzburzenie nie naruszało jej zewnętrznej harmonii, zezwalając tylko na wydzielanie się tego wewnętrznego jadu.

Na zamiar Yasuro, czyli jego samotną wyprawę na zwiady zareagowała zatrzaśnięciem dotąd chowającej ją przed zachodzącym słońcem parasolki. Dodatkowym czynnikiem ucinającym tę jego decyzję było krótkie, niezmącone obwieszczenie, że ona też idzie. Czyżby jednak obudził się w niej zew łowczyni demonów pragnącej ocalić ludzkość od tych plugawych pomiotów mogących być przyczyną takiego nienaturalnego wyglądu kolejnej wioski? Nic bardziej mylnego. Leiko nie miała w sobie ni krztyny tak heroicznych zamiarów, ale wybór pomiędzy bezczynnością na wzgórzu, a wybraniem się na przeszpiegi z mężczyzną skłonnym do obronienia jej przed każdym złem, był dość prosty. A jeśli już musiała dalej ciągnąć tę swoją zabawę, to miała zamiar należycie spisywać się na polowaniach.
Wszelkie sprzeciwy samuraja mające ją zostawić na wzgórzu zdusiła w zarodku powołując się na jego troskliwą, bohaterską, może nawet nieco naiwną naturę, która nie pozwalała na.. porzucenie tak kruchej istoty na rzecz kapryśnego losu, ne? Z figlarnością w głosie, ale stanowczością w oczach nijak nie mogącą zostać zbagatelizowaną i pozwolić na poddawanie prawdziwości jej słów w wątpliwość, insynuowała subtelnie swą własną, nieprzemijającą chęć udania się na zwiady… która wbrew jej woli mogłaby ją samotnie popchnąć ku budynkom w dole. Przeplatała to z już bardziej dobitnym stwierdzeniem, jakoby Yasuro pomimo czasu z nimi spędzonego nie był łowcą, a jeśli demony miały coś wspólnego z tą wioską to istniało ryzyko, że nie dostrzeże on jakichś związanych z nimi drobnostek będących dla niej bardziej jawnymi. A wokół tego wszystkiego urok swój roztaczał urzekający uśmiech rozchylający malowane fioletem wargi kobiety.

Tej kobiecej kreatury o jakże zdolnych palcach i dłoniach, w czterookiej prywatności mówiącej niecnymi, peszącymi sugestiami, a pomimo tych rozkosznych narzędzi tortur ciągle pozostającej delikatnym kwiatem potrzebującym ochrony.. czy nie tak?
I to jej stopy muskając lekko trawę pod czarnymi geta, prowadziły ją po zboczu wzgórza niespiesznymi i ostrożnymi kroczkami, aby schodząc z tej górki nie wpadła na czyjeś pazurki.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem