Davide wystrzeliwał kolejne pociski granatnika z zawrotną prędkością. Nie było czasu na zabawę w chowanego, więc po prostu celował w kierunku każdego pojazdu, który tylko pojawił się w zasięgu jego wzroku. Na nieszczęście te zjawiały się dziesiątkami, dosłownie wyjeżdżając zza niewidocznych rogów. W końcu jednak musiał się wycofać z powodu zbyt dużego niebezpieczeństwa zgonu. Zdążył akurat doczołgać się do pojazdu, kiedy Olaf krzyknął: - Ogień zaporowy!
Tym razem przyszła pora na prawdziwą masakrę. Żołnierze padali jak muchy pod wpływem ostrej amunicji, nie mając jakichkolwiek szans na obronę. Pavarotti także nie pozostawał dłużny, posyłając w ich stronę kolejne pociski. A kiedy ostatnie działko samobieżne na polu bitwy eksplodowało, wysyłając w powietrze tysiące iskier, Davide uśmiechnął się do siebie. Dla takich widoków warto było przyjechać na wojnę. Mimo to nie spoczął na laurach. Szybko schował granatnik, wyciągnął strzelbę i podbiegł do Olafa: - A dla mnie znajdzie się robota? |