Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2011, 18:15   #57
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
W końcu dotarli do miasta, Tharbad roztaczał przed nimi cały swój czar niczym jeden z klejnotów w koronie królewskiej. Endymion nie lubił miast, było tu dla niego zbyt tłoczno, gwarno i w ogóle czuł się nieswojo. Zdecydowanie bardziej wolał przebywać na otwartych przestrzeniach, gościńców i traktów, upodobania te mogły mieć podłoże gdzieś głęboko w sercu człowieka, który od dziecka większość czasu spędzał obcując z naturą. Zatrzymali się przy niewielkim sklepie zielarskim, którego właściciel był znajomym Andarasa.
Gdy weszli do środka Endymion poczuł woń ziół, tworzących jedyny w swoim rodzaju bukiet zapachowy, który i martwego by na nogi postawił. Były tu chyba wszystkie zioła jakie można spotkać, wiele z nich było znanych człowiekowi ale i trafiały się rośliny, które pierwszy raz widział na oczy, nie mając pojęcia jakie jest ich przeznaczenie i pochodzenie. Była też cała masa eliksirów, napojów w przeciwnych kolorowych szkiełkach o przeróżnym przeznaczeniu, nawet trucizny.
Andaras przywitał się z zielarzem, widząc zainteresowanie Endymiona asortymentem sklepu zaproponował aby uzupełnić braki w zaopatrzeniu w ziele. Propozycja elfa była wręcz nie do odrzucenia, przy tak zaopatrzonym sklepie.

- Zobaczymy, zobaczymy co my tu mamy – odparł Endymion mając świadomość pustej kiesy, i długu u Andarasa, który tymczasem zniknął z zielarzem gdzieś na zapleczu.

Wtem, zakłócając niezmącony do tej pory spokój tego miejsca, do sklepu weszło a raczej wtargnęło po kolei pięciu barczystych, krępych podchmielonych facetów z czarnymi długimi włosami i takim też brodami. Dunlandczycy

- Kto przyjechał na tym koniu?! - domagał się podniesionym głosem ten który wszedł pierwszy idąc stronę Endymiona. Reszta kiwała głowami przytakując i wzrokiem domagając się wyjaśnień.

Endymion wiedział ze te kilka chwil które teraz nastaną mogą być bardzo brzemienne w skutkach, za wszelką cenę trzeba ukryć na twarzy zdziwienie, niepokój i wszelkie inne emocje. Wiedział że musi kłamać, toteż odwrócił się na pięcie w stronę dunlandczyków, odłożył zioła na półkę i energicznie odparł z nutką zaciekawienia w głosie.

-Ja przyjechałem, o co chodzi?... zapewne chcecie go kupić od razu uprzedzam nie jest na sprzedaż.

- A to ciekawe! Gdzie go kupiłeś!? Od kogo!? Kiedy!? - pytania sypały się jedno po drugim.

- Te, a Zaris nie mówił, że go pokiereszował krasnolud do spółki z człowiekiem!? - powiedział drugi patrząc na charakterystyczną i rzadko spotykaną wsród Khaazadów preferujących topory, broń.

- Jakiś czas temu, od dwu spotkanych na szlaku - chwila sztucznego zawahania - jeden był ranny w nogę, nieprzytomny majaczył coś, mdlał i budził się ciągle, nie powinien ruszać w drogę z taką nogą, mam nadzieje że okład z ziół pomógł biedakowi. Właściwie to wszystkie zioła mu zostawiłem, nie było tego wiele ale to były silne roślinki nie takich jak on stawiały na nogi, chciałem tu uzupełnić braki ziela......

Mówiąc do tej pory spokojnie i miarowo teraz ściszył ton wplatając nutę niepewności.

- Hmmmyyy to daleko wysunięta myśl ale może nadział się na tych samych co my......tak....bardzo możliwe...... i bojąc się że nikt mu nie uwierzy coś tam sobie wymyślił. Jego towarzysz nic nie chciał mówić, to by wiele wyjaśniało. Bo musicie wiedzieć że tamta okolica zrobiła się ostatnio bardzo niebezpieczna.

- Taaaaaak... - powiedział Dunlandczyk cofając się do wyjścia. - Dobre uczynki wracają czasami. Złe zawsze... - wykrzywił się w obleśnym uśmiechu dając znak reszcie, żeby wyszła ze sklepu.

Endymion odprowadzając ich wzrokiem miał ochotę udusić Andarasa, gdyby Zaris był martwy, nie doszło by do tego spotkania. Chociaż rozumując tym tokiem gdyby nie doszło do burdy Pod Mostem nie było by całej sprawy. Endymion będąc wdzięcznym elfowi za pożyczkę, której ten mu udzielił ugryzł się w język nic nie mówił. Tym bardziej, że za zioła do okładania ran, które Endymion sobie upatrzył i wybrał też płacił elf.
Nadszedł czas rozstania, zielarz odprowadził trójkę podróżnych do drzwi. Nikt nie zdawał sobie sprawy, iż będzie to rozstanie w zupełnie innym znaczeniu. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Brzęk tłuczonej szyby, świst strzały. Endymion zorientował się w sytuacji gdy zielarz z przebitą strzałą krtanią upadł na ziemię. Błyskawicznie znalazł się przy nim Andaras odciągając rannego od okna, poprosił Endymiona o pomoc przy konającym zielarzu. Endymion nie odmówił, znalazł się przy rannym, wsłuchując się w wymianę zdań Andarasa z rannym w języku, którego nie mógł zrozumieć, a wydawało się mu, że był to haradzki.
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 04-04-2011 o 18:17.
ThRIAU jest offline