Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2011, 08:54   #101
Slywalk
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Zadowolony po swoim małym sukcesie i tym że pomimo podbitego oka, będę miał do przekazania towarzyszą jakieś użyteczne informację, ruszyłem do „Zielonego powozu”. Oczywiście po uprzednim zapytaniu przypadkowego przechodnia, o miejsce znajdowanie się mojego celu.
Moje myśli wirowały jak szalone, próbując sklecić w całość posiadane informację. Jednak w pewnej chwili, dotarło do mnie coś, przez co od razu odwróciłem się i zacząłem się oglądać. Mianowicie co ,jeśli elfka przejrzała to że kłamię, a wypuściła mnie tylko dlatego by dowiedzieć gdzie się udam? W moim umyśle od razu pojawiła się myśl: ~Ktoś mnie śledzi!~. Nie zauważyłem niczego podejrzanego, ot ludzi zajmujących się własnymi sprawami. A jeśli ten ktoś był zmiennokształtny? To co wtedy? Mogę mieć ogon i nawet o tym nie wiedzieć. Stałem tak, aż jakaś przechodząca kobieta, zapytała mnie:
- Co tak stoisz chłopcze, szukasz czegoś?
Spojrzałem na nią, stara wścibska baba nie była warta odpowiedzi, ruszyłem w kierunku karczmy.
Jednak nie pozbyłem się przeczucia, że jednak ktoś mnie śledzi. To zadanie doprowadzi mnie do jakieś paranoi, dlaczego nie zrezygnowałem, kiedy była jeszcze okazja.
Karczma była już blisko.

***

Stojąc w drzwiach karczmy, szukałem Nicklacha lub Draugdina. Któryś z nich przecież powinien tu już być. Po chwili ktoś mnie minął, okazało się, że był to Nicklach. Ruszyłem za nim, poczekałem aż zamówi piwo i obiad i usiadłem razem z nim.

- Jakie masz wieści? - zapytałem.
- Znaczy? Poza tym, że na karczmę w której mieliśmy się spotkać urządzono jakiś nalot chyba nic się nie dzieje.
Jak zwykle był dobrze poinformowany.
- Powiedzmy, że dość długo cię nie było. Na pewno miałeś obfitującą w wydarzenia wycieczkę. Poza tym twoim pomysłem, było udać się do biblioteki, zrobiłeś to?
- Owszem. Wizyta w bibliotece była mało przydatna w obecnej sytuacji. W karczmie “U Stefana” nie zamierzałem się w ogóle pojawiać - powiedział szczerze pomiędzy kęsami - jak widać przeczucie mnie nie myliło. - postanowiłem nie wdawać się w szczegóły, a przynajmniej jeszcze nie teraz.

Odczekałem chwilę, myśląc że jeszcze coś na ten temat doda. Jednak ponieważ nie za bardzo kwapił się do rozwinięcia tematu, lekko go przymusiłem.

- Dlaczego nie zamierzałeś się w niej pojawiać? Taki był plan.
- Z bardzo prostego powodu. Zastanówmy się. Kto rozpoczął burdę z Gnomką w pociągu, a potem “magicznie” powstrzymał golemy? Kto był cały czas przeciwny przyjazdowi tutaj, a potem nagle się zgodził? Kto wybrał karczmę z magicznymi zabezpieczeniami i na dodatek zignorował je? Naprawdę uważasz, ze to, iż ktoś nas tam namierzył w kilka godzin po przyjeździe do miasta jest przypadkiem??? Wyznaczyłem spotkanie w pierwszej z brzegu karczmie i co się okazało? Nie sądzisz, że to zdecydowanie za dużo przypadków? Przypadków wiążących się z jedną osobą?
- Uważasz że to Alaster?
- Karczma “U Stefana” była obstawiona podobnie jak “Pod Kulawą”. Tylko, że tym razem zamiast szpicli była mocniejsza obstawa straży miejskiej, a zamiast impów – kruki.
Cholera, czyli dach był obstawiony przez kruki. Mam nadzieję że Draugdin sobie jakoś poradzi.
- Czyli o nalocie straży już wiesz?
- Całe miasto o tym mówi, więc wystarczy posłuchać plotek w karczmie, czy na ulicy. Co do Alastera - zobaczymy co stanie się tutaj. Jeżeli nic mu nie powiedzieliście, bo jemu zapomniałem przesłać notki to nic nie wie o tym miejscu. Jeżeli nic się tutaj nie wydarzy - to chyba będzie oczywiste... kto tu gra lewymi kartami. Chyba, że ktoś przywlecze ogon... On był w karczmie “U Stefana” czy też się “spóźnił”?

Na wzmiankę o ogonie, machinalnie obróciłem głowę do tyłu. Paranoja jakaś! Jednak nikt mi się nie przyglądał , więc wróciłem do tematu.

Po przyjściu do “Stefana”, nie spotkałem Alastera, ale Draugdin z nim rozmawiał. Przekazał mi też interesująca wiadomość, Alaster jest zmiennokształtnym. Wracając do nalotu straży, to Draugdin uciekł, ponownie po dachach z pudełkami, a ja zostałem by w jakiś sposób opóźnić ruch w kierunku schodów. Niestety okazało się że to straż. Zostałem wzięty na przesłuchanie do powozu pewniej elfiej czarodziejki. Zapytała mnie o bardzo interesującą rzecz, mianowicie czy znam Niklacha Stingera. To chyba oznacza, że mamy poważne kłopoty.
- Aha – odpowiedział tylko Nicklach. Widać było, że nad czymś gorączkowo myśli - A jak zmiennokształtny Alaster pomógł wam w tej nieprzyjemnej sytuacji?
- Jak mówiłem, nie spotkałem go i czasie zamieszania, ani przed nim, nie spotkałem kogoś podobnego do niego. Równie dobrze mógł być w karczmie, ale też i nie.
- Przez obławę nie przeszedł, chyba, że jest w tym utopiony po uszy, więc raczej był w karczmie i was po prostu zostawił na pastwę losu. Pewnie kolejny przypadek, że nie mógł wykorzystać swoich możliwości, aby wam pomóc... A co do nazwiska - w tym mieście znają je cztery osoby. Pomyśl sam skąd zna je elfka szukająca pudełek.
- Wiem, że nie pałasz do niego przyjaźnią i na pierwszy rzut oka, można by pomyśleć że wyolbrzymiasz fakty. Jednak muszę ci przyznać, że twoje argumenty są logiczne. Jakby dokładnie się temu przyjrzeć, to miał wiele okazji do wysłania wiadomości. Na przykład, zaraz po przyjeździe, kiedy to poszedł szukać dorożki.
- Niezależnie od wszystkiego. Tutaj byłem poprzednim razem kilka lat temu. Ja nie mówię swojego nazwiska w każdym wypowiadanym zdaniu. O tym jak się nazywam wie tylko nasza czwórka. To zostawia tylko trzech, którzy mogli coś przekazać elfce. Taka jest prawda. Ty, Draugdin i Alaster. Nikt więcej. Tak, mamy kłopoty. A tak zupełnie przy okazji - kto był przeciwny otwieraniu pudełek i podobno zna się na magii? Wspominałeś, ze ta elfka to magini? Ale... pewnie wyolbrzymiam – pociągnął spory łyk piwa.
- Tak, elfka była magiem, coś zrobiła, a następnie kazała oficerowi straży miejskiej przeszukać karczmę, bo “to gdzieś tutaj musi być”, czy jakoś tak, to powiedziała.
- Powiedziałbym, że idzie o pudełka, ale...
-...ale pewnie wyolbrzymiasz..... Szczerze? Jeśli jej nie chodziło o pudełka, to o co? Również uważam, że ta cała nagonka, to z powodu pudełek. Więc pozostaje pytanie, czy kontynuujemy nasze zadanie? Próbujemy dotrzeć jakoś do tego Ulisa? I w jaki sposób?
- Z tego co udało mi się dowiedzieć, że ten cały Ulis nie za bardzo lubi się z gildią magów. Twierdzi, że gildia jest skorumpowana i potrzebne są zmiany. Teraz kiedy gildia została okradziona z czegoś wartościowego wydaje się, że jego argumenty zyskały na znaczeniu. Dotarcie do domu Ulisa nie jest jakimś wielkim problemem, mam adres, to było proste do dowiedzenia się na ulicy. Dotarcie do samego Ulisa jest już znacznie trudniejszą sprawą - nie sądzę, aby dało się tak przyjść i spotkać. Ulis podobno jest szurnięty, ale wszyscy magowie są, więc to nic nowego.
- W świetle tych informacji, wychodzi na to ze pudełka należą do gildii, a nie do Ulisa, jak powiedziała Frida. Więc czy oddając mu pudełka, nie pomożemy mu?
- Pytanie - czy komukolwiek chcemy pomagać, czy po prostu chcemy się pozbyć tych cholernych pudełek? Jakoś uciekanie i kombinowanie przez cały czas mnie nie pociąga.
- A czy jedno, nie wiąże się z drugim? Oddając pudełka Ulisowi, damy mu atut, który będzie mógł wykorzystać przeciwko gildii. Będzie o nim głośno.
- Niby masz rację. Możemy się do niego udać, albo przekazać informację... Oczywiście jeżeli to nie Ulis podprowadził te pudełka Gildii. Dla mnie - szczerze - problem jest zupełnie inny. Z kim trzyma Alaster czy jakkolwiek gość się nazywa. Są dwie opcje - albo wystawiamy go do wiatru i mamy dodatkowego wroga na karku; albo trzymamy go przy sobie - ale to wymaga ustalenia jakiegoś planu, o którym niekoniecznie musimy mu powiedzieć.
- Obie opcje są bardzo niebezpieczne, gdyż nie znamy jego możliwości. Już samo to że jest zmiennokształtnym napawa mnie strachem. Jeżeli uczynimy z niego wroga, do końca życia będę musiał uważać z kim rozmawiam.
- Ludzie giną... Zmiennokształtni też.
- Sugerujesz, by od razu kiedy go zobaczymy, zabić go? A raczej zamordować?

Sama myśl by kogoś zamordować, była okropna, co innego w uczciwej, lub mniej, walce. Morderstwo nie wchodziło w grę.

- Oczywiście, że nie. - odparł pomimo tego, że po jego oczach było widać, że taka myśl przeszła mu przez głowę - Ale jeżeli będzie moim wrogiem to nie będę się zbytnio przejmował. Jak sam zauważyłeś - jest znacznie bardziej niebezpieczny od zwykłych ludzi. Jaką masz gwarancję, że nie siedzi za twoimi plecami i nie szykuje sztyletu?
- Taką samą, jak ty że on nie jest teraz mną - odparłem - Czyli praktycznie żadnej.
- Nie sądzę. Zmiennokształtni też mają swoje ograniczenia. Nawet jeżeli jest magiem nie potrafi powielić wszystkiego. Swoje ciało może kształtować, ale nie sądzę, aby był w stanie zmienić się w dziecko. Cały czas ma podobną posturę. Nie sądzę też, aby był w stanie powielić ekwipunek: ubrania, broń, ozdoby. Trzeba będzie ustalić jakiś znak rozpoznawczy...
- Znak rozpoznawczy...Tylko jaki?
- Choćby coś takiego - zaplótł trzy palce o siebie i położył rękę na stole. - Możemy też kupić na straganie jakieś ozdóbki - choćby wisiorki w jednakowym kolorze, czy mieć przy sobie groty strzał. U ciebie nie będzie to nic niezwykłego.
Trochę skomplikowane, ale powtórzyłem gest z palcami.
- Z tym grotem, to też ciekawy pomysł.
- Wracając jednak do planu... Jest jeszcze kwestia czy zaglądamy do pudełek czy nie?
- Jeśli tak ci na tym zależy to możesz spróbować. Tylko niech wróci Draugdin, to znajdziemy jakieś ustronne miejsce i rób co chcesz.
- Zależy i nie zależy. Nie wiemy czy to pudełka zostawiają jakiś magiczny ślad czy przedmiot w środku. Coś wzbudziło alarm w karczmie, i wolałbym wiedzieć czy przedmiot czy pudełko.
- A jak chcesz to sprawdzić? Wrócić do “Kulawej” i przechodzi pod tymi drzwiami?
- Tak będzie najprościej.
Nicklach zapomniał jednak o jednej rzeczy.
- A jeśli alarm zareagował na obecność Alastera, albo na jakiś z jego przedmiotów “osobistych”?
Zatrzymał łyżkę w połowie drogi. Pierwszy raz udało mi się w nim wywołać taki efekt.
- Fakt. To mogło zadziałać na zmiennokształtnego. Za dużo tych “może” w tej całej sprawie. Nie byłoby by burdy w pociągu to już dawno mielibyśmy złoto w kieszeni i to wszystko nie byłby nasz problem. Ciekawe tylko czy pudełka są dwa czy jest ich więcej? - zastanowiłem się na chwilę - Plan jest więc taki, że układamy się z Ulisem, przed czym zresztą ostrzegał nas drogi Alaster...
-Eh, chyba masz rację, zakończmy jak najszybciej tą sprawę z pudełkami.... Nie obchodzi mnie, czy są dwa, trzy, czy może więcej, trzeba skończyć tę sprawę, zanim ona skończy z nami.

Pozostawało czekać już tylko na Draugdina i obmyślić plan zakończenia sprawy z pudełkami.
Nie rozwiązana pozostawała jeszcze kwestia Alastera, w co on gra? Kto mu płaci? Czy współpracuje z gidią? A może z Ulisem? Znowu jesteśmy w dupie. Naszym największym problemem, był brak informacji.

Pozostawał jeszcze sprawa wizytówki. Czy warto było tam się udać? Czy czasem to nie była pułapka? Może jednak elfka poznała się na moim kłamstwie? I chciała się zabezpieczyć, w razie jakbym zgubił ogon? Chyba jednak pójdę do niej, ale nie sam.
 
Slywalk jest offline