Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2011, 09:01   #102
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Po udanej eskapadzie po dachach udało mi się niepostrzeżenie zejść na dół w boczną i mało uczęszczaną uliczkę. Byłem zadowolony z siebie. Kolejny raz tego dnia udała mi się ucieczka. Ot taka gimnastyka dla zachowania sprawności mięśni i stawów.
Rozejrzałem się i ruszyłem w kierunku północnym. Gdy tylko zrobiłem kilka kroków u wylotu uliczki spostrzegłem znajomą postać. To był Nicklach. Od razu ruszył w moją stronę lecz po wyrazie jego twarzy i postawie spostrzegłem, że niczym nie zdradzał jakobyśmy się znali. Zrozumiałem, że coś jest nie tak i podjąłem tę grę idąc jakby nigdy nic. Jakbym mijał nieznajomego.
- Śledzą cię z kruki z powietrza. Pozbądź się ich i do zobaczenia w karczmie. - Usłyszałem tylko i już wiedziałem o po co ta cała scenka.

Szedłem dalej kątem oka próbując namierzyć ptaszych tropicieli. Rzeczywiście były to dwa kruki. Jeżeli były to kruki było więcej niż prawdopodobne, że były to druidzkie chowańce. Ostro wzięli się za nas. Słyszałem kiedyś, że druidzi dość mocno przywiązują się emocjonalnie do swoich chowańców.

Powstał w mojej głowie prosty plan. W zacienionym miejscu odludnej uliczki przyczaiłem się i strzeliłem z łuku tuż przed dziobem jednego z ptaków. Nie chciałem - choć mogłem bez trudu trafić - go zabić wierząc, że może ktoś to doceni. Plan niestety nie wypalił. Pierwszy z kruków wzbił się wysoko ponad zasięg strzał a drugi pikawał i usiadł gdzieś na dachu znikając z moich oczu.
Jak to mówią kto ma miękkie serce ten musi mieć twardą dupę.

Przeszedłem do planu awaryjnego. Trzymając się blisko ścian zacząłem z dość szybkim tempie kluczyć po mieście. Często zmieniałem kierunek, skręcałem w uliczki w ostatnim momencie. Wchodziłem do każdej możliwej karczmy lub sklepu i wychodziłem z nich bocznym lub tylnym wejściem. Czasem po dobroci czasem na beszczelnego. Niestety czas sentymentów się skończył.

Po ponad 30 minutach byłem pewien, że nawet najmądrzejszy kruk musiał przyznać się do swojej porażki. Udało mi się zgubić. Nie zwlekając dłużej i więcej nie ryzykując udał się prosto do karczmy Zielony Powóz gdzie mieliśmy umówione spotkanie. Zasałem tam Nicklacha oraz Altana. Byli pogrążeni w burzliwej dyskusji. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie.
Siadłem na wolnym krześle uśmiechając się do towarzyszy i rzekłem:
- Niezła jazda. Dajcie mi przepłukać gardło jakimś przednim trunkiem. Co straciłem to znaczy o czym dyskutowaliście.
Kelnerka postawiła przede mną kulef piwa. Wypiłem jednym haustem ponad połowę.
- Dzięki za ostrzeżenie. Nie było łatwo, ale zgubiłem ogon zarówno ten na ziemi jak i z powietrza. - Dodałem do Nicklacha.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline