Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2011, 12:12   #58
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Andaras jechał z towarzyszami wprost do Tharbardu. Liczył tam na otrzymanie listów od rodziny. Tak bardzo tęsknił za Xante i ojcem. Gdy to wszystko się trochę uspokoi w końcu ich zobaczy. Może już niedługo? Animista wiedział że zostaje jeszcze sprawa otworzenia pudełka. A później krasnoludzkiej tuby i będzie już z głowy. Cały czas zastanawiał go amulet. Od niedawna dość intensywnie dokarmiany. Pięć osób w samej tylko karczmie. Niedługo potem ork. W nocy na jednym z nielicznych postoi na drodze zdecydował się na ponowny kontakt. Jednak przypominając sobie gwałtowność poprzedniego, tym razem on zaczął od nieprzyjemnych wizji. Nawiązując połączenie, wyobrażał sobie siebie używającego magicznego ostrza do zniszczenia amuletu. Potem rzucającego go w przepaść, wulkan, morze. Odpowiedziały mu wizje w tym samym tonie. Umierający Andaras gdy tylko amuletu zabraknie... To było dość niepokojące. Mogło być kłamstwem. Jednak wielokrotnie się już go próbował pozbyć w dzieciństwie. Skutek zawsze był taki sam osłabienie, mdłości kto wie co by było dalej. Nigdy nie posunął aż tak daleko. Kto wie może kiedyś będzie musiał. Amulet nie podobał mu się w najmniejszym stopniu. Był złym przedmiotem czarnoksięskim. I sądząc po procederze jaki się odbywał, mógł mieć związek z nekromancją. A nawet najprawdopodobniej miał. Bo jak inaczej wytłumaczyć tego rodzaju magię? Elf niewiele wiedział o tego typu czarach. Po prawdzie słyszał gdzieś tylko jedną teorię. Nekromanci to animiści którzy w poszukiwaniu lepszych dróg leczenia, zeszli na mroczną stronę. Ponoć chcą odnaleźć drogę ku nieśmiertelności czy nawet wskrzeszania.
Wtem amulet ukazał mu jeszcze coś. Obraz Andarasa, zaglądającego do owego tajemniczego pudełka. Lecz gdy już miał do niego zajrzeć wizja się rozmywała. Przekaz jednak był jasny. Trzeba je otworzyć. Tyle elf wiedział sam, jednak to że amulet tego też chce było intrygujące. Zadziewające wręcz znaczy że wie co tam jest i też go to interesuje. Zatem rozwiązanie obu zagadek będzie ze sobą powiązane. Choć tyle optymistyczny umysł elfa wykrzesał z tego.

Niedługo potem dojechali do Tharbardu. Skierowali się wprost do Panoramusa. Andaras liczył że uzupełni tam przy okazji zapas ziół Endymiona. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać. A zaprzyjaźniony zielarz ma z pewnością kilka rzeczy o których strażnik pewnie nawet nie słyszał. Po krótkim przywitaniu udał się z właścicielem na zaplecze. Jego krasnoludzki przyjaciel wraz z Endymionem zostali w głównej części sklepu. Elf otrzymał od swojego łącznika spodziewane listy. I to zarówno od ukochanej jak i ojca! Nie posiadał się z radości. Euforia trwała jednak jedynie do momentu ich przeczytania.

5 Marca 251 roku

Synu!

N. zginął otruty. Jestem na tropie spisku. M. zniknęła z wiesz kim. Podejrzewam, że jest w drodze do Harondoru. Jeszcze nic nie wiem. Sytuacja jest napięta, bo do władzy nad plemieniem już wyrywa się kilku konkurentów. Nie możemy dopuścić do rozbicia wewnętrznego. S. ma mocną pozycję wśród licznych klanów lecz bez obecności M. którą wszyscy kochają nie wiadomo czy nie będzie buntu i rozpadu tego co było już do tej pory osiągnięte. Obawiam się, że sytuację mogą wykorzystać nasi bracia z południa i jeśli oni bezpośrednio za śmiercią N. nie stoją teraz czując nasze chwilowe osłabienie mogą uderzyć. Jestem z X. w Umbarze. S. w ojczyźnie póki co ogarnia wszystko robiąc co może żeby uniknąć podziałów. Opornych likwiduje, resztę przekupuje, przekonuje i obiecuje. Nie wiadomo jak to się skończy bez M.
List ten wysyłam do Minas Tirith, Tharbadu i Annuminas. Będzie czekał na Ciebie i w chwili gdy będziesz go czytał, może wyjaśni się już porwanie M. i śmierć jej ojca. Uważaj na siebie. Nasi wrogowie nie śpią. Nie jest bezpiecznie w Umbarze. Nie wracaj też do domu nie wzywany dopóki sprawa się nie wyjaśni. Teraz będziesz potrzebny na szlakach jak nigdy. H. uderza wkrótce. Do tego czasu trzeba połączyć wszystkie nasze siły w jedna pieść.

Ojciec

To był wstrząs. Nizar był wieloletnim przyjacielem rodziny. Andaras pamiętał jak Nizar uczył jego jako młodzieńca zaledwie i Sufyana różnych sztuczek. Głównie z zakresu walki, taktyki i wybiegów. Elf nie miał do tego smykałki, ale jego brat krwi jakim był Sufyan był prawdziwą perełką. Która już wtedy zdaniem Nizara przerośnie mistrza. Było w tym wiele prawdy bo obecnie jego brat był bodaj najlepszym Haradzim dowódcą. Tak to właśnie wtedy zakochał się Xante w gościnie u przyjaciela ich ojca. Samego Nizara wspominał jako twardego człowieka. Potrafiącego jednak okazać uczucia bliskim. Jego śmierć była bolesną stratą dla Elfa. A co dopiero dla Munthanna! Mijając fakt że był to jego najwierniejszy druh i przyjaciel... Był też częścią ich wspólnych planów. Zjednoczenia rozbitych klanów w jeden wielki organizm. Tak jak zrobiono to tu na północy. Ojciec jednak był mistrzem zakulisowych intryg. Z pewnością dopadnie morderce i rozwiąże spisek... Wieści były niepokojące ale poradzą sobie, muszą sobie poradzić. On da z siebie wszystko tutaj. Kto wie może pudełko zawiera coś co w pośredni lub bezpośredni sposób pomoże jego rodzinie. Tam w dalekich piaskach południa. Jego głowę ogarnął mętlik. Dał Paronamusowi kopię raportu, zdobytą od Impresaria. Resztę listów da mu nim wyjdą teraz musi chwilę ochłonąć...

Zamienił z zielarzem kilka zdań. Potem ich uwagę odwróciły głosy ze sklepu. Paronamus wyszedł. Andaras widział Dunladczyków i wiedząc czego dotyczy kłótnia wolał się nie pokazywać. Obecność jego efickiej buzi, mogłaby sprawić że dodadzą dwa do dwóch. Zresztą sądząc po nich na pewno to zrobili. Nikt nie dałby się nabrać na te tłumaczenia. A ich grupa była tak rażąco charakterystyczna. Cóż na szczęście uderzą dopiero za sklepem. Wyszli.... Chwilę później jednak bełt który wpadł przez okna trafił Paronamusa w gardło. Zielarz padł było wiadomo że skona... Andaras odciągnął go oddał w ręce Endymiona. W międzyczasie wyszeptał tylko w Haradzkim pytanie... Nie otrzymał jednak odpowiedzi, strzała uniemożliwiała jakąkolwiek mowę. Oddalił się na zaplecze. Wcześniej obiecując towarzyszom wyjaśnienia, w wolnej chwili. Dokładne przeszukanie zaplecza i domu nie było możliwe. Trwałoby za długo i było zbyt ryzykowne. Rozejrzał się tylko po zapleczu nie znalazł niczego godnego uwagi. Zabrał tylko zestaw co rzadszych ziół dla Endymiona. Potem pozostało już tylko zatrzeć ślady. Rozbita lampa, podpalona szmata. Liczył że Panoramus jest na tyle mądry że raporty przekazuje od razu dalej a jeśli jakieś muszą poczekać dłużej nie trzyma ich w domu. Jednak trzeba było eliminować trudności.... Elf pobiegł po towarzyszy. Wyprowadził ich tylnymi drzwiami. Na zewnątrz zaczynało się już robić zbiegowisko, ogień szybko zajmował cały dom. Na to też liczył. Tłum ludzi utrudni robotę zamachowcowi, jak i Dunlandczykom. Wiedział już że będą musieli się rozdzielić, by nie wpaść w krzyżowy ogień nieprzyjemnych spotkań. Dobiegali do koni. Które jak na dzielne rumaki przystało, nad wyraz dobrze znosiły zaczynający się pożar. Świadków było mnóstwo. Liczył że uda mu się jeszcze wyjaśnić wszystko Endymionowi, nim stróże prawa do nich zawitają. A jeśli nawet nie, to że Endymion będzie na tyle zręczny że udzieli mądrych odpowiedzi. Które nie zaprowadzą biednego elfa wprost na przesłuchania.... Jego obawy się nasiliły. Przypomniał sobie karczmę.

W tym momencie kolejny cud. Przypadkowy zakapturzony przechodzień odepchnął Andarasa, dosłownie na moment nim miał przeszyć go bełt. Co ciekawe elf zamachowca nie wypatrzył, mimo iż wiedział że tam jest. Jakim cudem zrobił to człowiek? I to w kapturze.... Tego elf nie wiedział ale ponoć darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby... Czy jakoś tak brzmiało to powiedzenie z północy. Powiedział do Khazada by jechał wraz z Endymionem. Strażnikowi w obliczu przypuszczalnego spotkania z Dunladczykami przyda się pomoc. Zależało mu na bezpieczeństwie towarzyszy. Jemu wciąż zagrażał zamachowiec... Mieli się spotkać w karczmie Haradzkiej. Wyciągnął tylko rękę by zabrać człowieka w kapturze na koń. I uciekać czym prędzej nim kusznik znów uderzy.

-Podziękuje w odpowiednim miejscu. Zapraszam- zachęcił elf wyciągając rękę.

-Spotkajmy się w “Haradzkiej” Andarasie, tam się rozmówimy, teraz jednak spróbuję dopaść zamachowca....powiedziawszy to Perła zniknął w zaułku.

Zna moje imię. Skąd? Jak? Nie było czasu na myślenie udał się wprost do Haradzkiej. Tam wynajął pokój. Usiadł przepisał raport który miał dać Paronamusowi. Zaszyfrował go by tylko on sam wiedział o co chodzi. Liczby strażników i inne dane zwyczajnie pozamieniał na ilość rzeczy które trzeba kupić na ślub. Czytał ten raport już wielokrotnie a z tą kartką zapamięta wszystko bez problemu. Oryginał oczywiście spalił... W kominku gdy akurat nikt nie patrzył. Dlaczego wszystko się tak komplikuje akurat teraz. I w dodatku skupia się na nim... Postanowił poczekać na nieznajomego. Niezależnie od dziwnych okoliczności ratunku wiedział jedno. Tamten nie chciał go zabić. A to już było coś. Zatem rozmowa mu nie zaszkodzi. Skoro wiedział o zamachu na elfa. (inaczej Andaras nie mógł sobie wytłumaczyć sytuacji z bełtem). To wie kto a może i więcej. Gra warta świeczki. Zabezpieczył w sobie tylko znany sposób również to spotkanie. Tak na wszelki wypadek gdyby były problemy.

Zakapturzony pokazał się niecałą godzinę później.

Andaras siedział przy samotnym stoliku w rogu, było południe zatem ruch był jeszcze niewielki. Czekał na nieznajomego. Gdy ten do niego podszedł rzucił tylko

-Zamieniam się w słuch.

- Proponuje udać się w jakieś bardziej ustronne miejsce, wolałbym, żeby nikt nie słyszał tego co mam do powiedzenia. Zdaje się, że wynająłeś tu pokój? Tam chyba będziesz czuł się dość swobodnie.- zaczął zakapturzony

-Tak zapraszam na górę.- propozycja sensowna. I tak by tam poszli...

- Możesz do mnie mówić Perła, ja, jak już zauważyłeś znam Twoje imię, w zasadzie wiem o Tobie dość dużo. - Powiedział Perła trzymając ręce założone na piersi, żeby nie denerwować rozmówcy trzymaniem ich w pobliżu broni. - Jak zapewne rozumiesz, nie uratowałem Ci życia przypadkiem, bo tak, to Ciebie chciał ustrzelić zabójca. Dopadłem go kiedy zszedł z dachów, w tej chwili leży ogłuszony i związany w alejce kilka ulic dalej. Jeśli chcesz go przesłuchać, możemy udać się tam choćby zaraz...choć nie sądze, że coś z niego wyciągniemy. Nie będzie to zresztą potrzebne...wiem, kto próbował to zrobić - Perła rzucił w kierunku Andarasa świstek papieru. - Znalazłem to przy strzelcu.

Animista przyjrzał się karce. W notatce była informacja opisująca wygląd Andarasa. Napisana we wspólnym, bez żadnych charakterystycznych znaków.

-Z chęcią zapoznam się z twoją zdobyczą. Ale to już może po rozmowie. Ponadto nie wierzę w przypadki.

- Jak sądze w mieście nie ma wielu pół-elfów które odpowiadały by takiemu opisowi? - Poczekał, aż Andaras zapozna się informajcą po czym kontynuował.

- W mieście? Podejrzewam że w całym śródziemiu jest ich garstka. Ale mniejsza oto mów dalej.- był ciekawy, bardzo ciekawy.

- Zanim jednak zacznę, proszę powiedz mi czego dowiedziałeś się od Panoramusa, wiem, że nie masz powodu, żeby mi ufać, ale wierzę, że na kredyt zaufania zasłużyłem. Tak czy inaczej wiem kim jesteś Ty i Twoja rodzina, wiem też po co byłeś u Panoramusa. Informacje, które Ci przekazał mogą być kluczowe dla dalszego działania.

- Dużo wiesz, za dużo moim zdaniem. Panoramus zależy o co ci chodzi.... Zamach uniemożliwił mi rozmowę z nim. A to oznacza że ktoś tego bardzo nie chciał, być może zabójcy. Wiem że Nizar nie żyje. Tyle zdążyłem się dowiedzieć. W jakimś konkretnym temacie wiedza cię interesuje? Wyczekuje też tych informacji z wielkim zaciekawieniem.- uśmiechnął się unosząc jednocześnie brew.- zaczyna od pytań zatem i on czegoś nie wie lub czegoś się obawia.

- Właśnie w tym, o którym wspomniałeś, ciekaw jestem jak śmierć Nizara wpłynęła na wasz klan i jakie są wasze dalsze kroki, chociaż może lepiej będzie jak najpierw dam Ci coś od siebie...Z zamyśleniem pokiwał głową. Dobrze więc...chce jednak, żebyś wiedział, że usługi, które chce Ci zaoferować nie są tanie, lecz zapewniam, że warte swojej ceny. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziesz osoba, która będzie miała bardzo dużo do powiedzenia w kwestii przyszłego kształtu Haradu...Pomogę ci w tym. W zamian, chce abyś zagwarantował mi swoim słowem, że kiedy będziesz miał realny wpływ na władzę, postawisz mnie na szczycie, bądź pomożesz mi osiągnąć szczyt ,gildii skrytobójców w Haradzie, jednocześnie zostawiając Umbar w stanie nienaruszonym jeśli przyjdzie do wojny na południu...w tym też, mam nadzieję, będę w stanie Ci pomóc. Jeśli moje warunki są do przyjęcia, opowiem Ci wiem o Twojej sytuacji...


-Hmm to trochę kot w worku nie sądzisz? Zacząłeś od ceny, cóż może to dobrze, lubię wiedzieć jaką przyjdzie mi zapłacić. Jednak nadal nie powiedziałeś co dostanę w zamian za te zaszczyty, zakładając hipotetycznie, że będę je w stanie załatwić w bliżej nie określonej przyszłości. Jesteś zabójcą to już wiem. Zatem mogę ci obiecać że jeśli usługi jakie oddasz mojemu klanowi ,będą równie wielkie jak cena której żądasz. Z pewnością dojdziemy do porozumienia. Zatem zacznijmy od informacji później będę miał jeszcze kilka pytań.- cholerny zabójca no pięknie pomyślał. Idealne towarzystwo... A jaki ambitny! Dobrze że nie zażądał połowy królestwa i ręki księżniczki. Księżniczka była w końcu zajęta, zaśmiał się w duchu. Może i nie normalny jakiś. Dobra na tym etapie słowa nic nie kosztują. Wiadomo już czego chce i od tego co mu obiecam zależy dalsza współpraca. Jak zapewne również ocena mojej przydatności dla jego planów. Pora się dowiedzieć...

- To kim jestem nie ma większego znaczenia, mam wiele talentów, które mogą się przydać... Oczywiście rozumiem twą niepewność Andarasie, ja jednak, przychodząc do Ciebie ryzykuje jeszcze bardziej. To co teraz robię, robię na własny rachunek, a głowa gildii Haradzkich zabójców jest moją prywatną ambicją...więc? Czy mam Twoje słowo honoru? - Zapytał Perła

Zdecydowanie szaleniec. Już teraz natychmiast obiecaj mu gruszki na wierzbie. Ale skoro nalega.
- W granicach rozsądku tak. Znaczy to, że zgadzam się na cenę,
ale jeśli będzie to tego warte... Co jak sam rozumiesz nie jest obecnie pewne. Nie wiadomo też czy kiedy i w jakim stopniu będę miał na to wpływ. Sądzę jednak że jest to w moim zasięgu. Nadal drepczemy w miejscu niczego jeszcze nie powiedziałeś.- ostatecznie jeśli to co da będzie aż takie ważne to kto wie...

- To mi wystarczy...a więc zamach. Panoramus, zginął przez przypadek, to moje przypuszczenie, bełt miał być przeznaczony dla Ciebie, co napastnik chciał naprawić chwilę później. To co powinno zainteresować Twoją osobę, to informacja kto za tym stoi. Zapewne znasz osobę o imieniu Maya?
- Zapytał z ironicznym uśmiechem Perła.

Hmm Andaras i Paronamus różnili się wyglądem. Co dawało elfowi do myślenia. Strzelec był na tyle dobry że trafił go i to w szyje. Więc wiedział do kogo strzela. Raz chciał zabić na pewno zielarza. Dwa tak żeby nic mi nie powiedział. Zatem nie wiem o czymś, oraz Perła nie wie wszystkiego albo nie mówi wszystkiego.

-Tak to córka Nizara przecież. Ona chciała by nas wszystkich wykończyć? Mnie?-przecież Xante zna ją od dziecka.
-Ba mnie, własnego ojca życia pozbawiła! Masz na to jakieś dowody i jej motywy? Czy wszystko to ma być na słowo. Nie żebym to bagatelizował w końcu uratowałeś mnie na ulicy. Ale to dość nieprawdopodobne. To kobieta, śmierć jej ojca, jej jedynego opiekuna, nic jej nie da. Niczego nie dziedziczy jak męski potomek. Jedynie naraża ją na problemy.- no może nie do końca. Zgodnie z tradycją ktoś musi przejąć nad nią opiekę. W tym przypadku zapewne Muthan. Jako brak krwi Nizara i jego najwierniejszy druh.

- Nie, jeśli pozostanie poza podejrzeniem, a popraw mnie jeśli się mylę, ale na tą chwilę nikt jej o nic nie oskarża, to dość dziwne, że zniknęła akurat w tym momencie prawda? Zapytał retorycznie Perła...
Ale chciałeś dowodów...to ja zabiłem Nizara, zlecenie trafiło do moich rąk. Wtedy oczywiście nie wiedziałem w co się wpakowałem...z zakłopotaniem na twarzy popatrzył na Andarasa.
- Teraz nie pozostaje mi nic innego jak obrócić sytuację na moją korzyść, stąd propozycja współpracy, która jednak musi pozostać między nami. Z oczywistych powodów.

- A wspominałem że musisz dożyć do momentu zapłaty.- tym razem uśmiechnął się szczerze rozbawiony sytuacją. Ironia jakiej się nie spodziewał. Człowiek jakiego powinien zabić z miejsca. Którego zabiłby bez wahania uratował mu życie. Co jednocześnie blokowało jakąkolwiek wendettę w wykonaniu elfa.
-Nie żeby ja...ale Khas Nizara ma w świętym obowiązku cie zabić. I jest ich to już ich jedyny cel przed pójściem w objęcia pana. A człowiek pokroju Nizara ma w Khas przynajmniej klikunatu ludzi. Czeka cię cieżka przeprawa... I uprzedzając twoje pytanie. Nie nie da się ich odwołać, można jedynie zabić. Co prawda muszą cię jeszcze znaleźć i w tym nadzieja. To że zabiłeś Nizara nie jest dowodem na winę May. W zasadzie nadal nie ma ani motywu ani dowodu... A bez tego cała informacja jest jedynie poszlaką. Ale skoro jesteś profesjonalistą masz go z pewnością.- w sumie szansa na dowód w gildii zajmującej się profesjonalnym zabijaniem? Dobra pomyślał na chłodno Andaras uratował mnie. Może wie coś więcej... Z drugiej strony możliwe że zrobił to dlatego by teraz użyć mnie do skomplikowania sytuacji w Haradzie.

- Jeśli spodziewasz się, że prowadzę archiwum z pełną dokumentacją odnośnie motywów i zleceniodawców to musisz zrewidować swój pogląd na temat zabójców. Namacalnych dowodów nie ma, bo i nie może ich być w sytuacji, kiedy ktoś chce rozwiązać swój problem subtelnie. - Popatrzył pobłażliwie na pół-elfa. Moim dowodem jest zimna logika, wierzę, że nie jest to dla Ciebie obca sztuka.

- Nie jest. Zimna logika mówi że należy patrzeć na twarde fakty i dowody. Tych nie mamy poza twoim słowem póki co. Urealnia to jedynie fakt że zabiłeś Nizara i uratowałeś mnie. Czy ty i twoi towarzysze wiecie gdzie jej szukać?- czyli nie ma. Dobrze Andaras przekaże tą informację dalej w pierwszy możliwy sposób. W zasadzie nie widzi dużego problemu Muthan po informacji od syna sprawdzi ją. I to już od jego oceny będą zależały dalsze ich ruchy. On dostarczy tylko ojcu potencjalną możliwość z domysłem że nie należy tego tropu lekceważyć.

- Moi towarzysze...jak już mówiłem, ta sprawa jest moim prywatnym przedsięwzięciem, postanowiłem Ci pomóc, gdyż mogę na tym zyskać, podczas gdy Twoja śmierć, w najlepszym razie, nie będzie mnie dotyczyła. To, że tu jestem, jak sam rozumiesz, jest dla mnie zagrywką równie ryzykowną, jak położenie głowy pod topór i nadzieja, że ten zardzewieje przed uderzeniem. Po prostu...nie mam powodu, żeby kłamać. Ale rozumiem Twoją niepewność...sprawdź więc moje informacje, jestem pewien, że wasz wywiad ma więcej pojęcia gdzie można szukać May? Osobiście zacząłbym od południowego Gondoru, ale wybacz...ratowanie Twojego życia w Tharbadzie skutecznie mnie odciągnęło od namierzenia tej kobiety...

Tej kobiety teraz pomyślał w końcu o samej May. Andaras wiedział że jest twardą córką swego ojca. Jedyny powód jaki potrafił znaleźć to miłość. Ona i ten książę niedorzeczność... Jednak widać możliwa. Ale May była jak siostra dla Xante z pewnością zwierzyła jej się ze wszystkiego. Albo chociaż z owego uczucia. Po tych wydarzeniach pewnie wiedział o tym i Muthann. Nadal jednak coś mu się nie zgadzało. May w dworskich intrygach uczestniczyła od zawsze. Rozpoznałaby zarówno próbę manipulacji jak i udawaną miłość. Zwłaszcza w wykonaniu zakładnika który na uwiedzeniu jej mógł tylko zyskać. Zatem stał za tym może ktoś trzeci. Kto chciał wykorzystać uczucie zarówno młodzieniaszka, którego Andaras znał osobiście. Honorowy młodziak. Niczym książę z bajek. Może jednak ta miłość była możliwa, doszedł do wniosku dogłębnie się zastanawiając.

- Czy zatem twoi towarzysze nie będą zdziwieni że zacząłeś się zemną kontaktować? Chyba się dowiedzą prawda?- kontynuował dalej Andaras.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 06-04-2011 o 12:15.
Icarius jest offline