Wpatrywała się prosto w twarz pochylającej nad nią
Tau. Wyjątkowo blisko znajdującą się twarz, z oczami w których można było się zagubić, z wydatnymi ustami, które z pewnością smakowały...stop!.
Sylphia zamrugała oczami, odchrząknęła, po czym ugryzła się w język. Tak specjalnie, i z premedytacją, by przywołać się do porządku i ostatnio wyjątkowo brutalnej rzeczywistości dotyczącej jej "skromnej" osóbki.
-
Dzię... dziękuję - Wydusiła w końcu z siebie, a jej ręce wyjątkowo powoli przemieszczały się pod kołdrą -
Miło... miło z twojej strony. Nie trzeba było... - Dłonie dotarły już do rąbka kołdry a wtedy, wtedy Magini naciągnęła ją sobie aż na nos, z wciąż znajdującą się tuż tuż Zaklinaczką. Zupełnie jakby była to nienaruszalna bariera, mogąca odgrodzić od siebie obie kobiety.
-
Och... drobiazg. Przecież nie mogłam cię tak zostawić. No i ktoś musiał cię rozebrać.- odparła Tausersis spoglądając na maginię z uśmiechem. -
Masz bardzo ładne ciało. Dużo jeździsz konno, czy może tańczysz, by utrzymać je w formie?
- Eeeee - Nie bardzo wiedziała przez chwilę co powiedzieć, zmieszana faktem, że Tauseris mogła ją sobie do woli oglądać półnago, oraz przeczuwała pewną pułapkę w tej wypowiedzi "przyjaciółki" -
Od czasu do czasu jeżdżę, jak to w podróży konieczne... a i potańczyć sobie lubię, nic niezwykłego - Odpowiedziała wyjątkowo ogólnie.
Tau przesunęła palcami dłoni po czole Sylphi.-
Jesteś bardzo spięta panno van der Mikaal. A zazwyczaj wydajesz się być osobą niezwykle pewną siebie.
Po czym przyłożyła swą dłoń do ust (na szczęście też swoich) i zaśmiała się perliście.-
Chyba ciÄ™ nie peszÄ™, albo zawstydzam?
- A właśnie, że tak - Wypaliła już bez zająknięcia Magini -
Trudno się skupić w twojej obecności, a ja wiem, że za to jest mocno odpowiedzialna magia, i zastanawiałam się wyjątkowo długo, czemu wybrałaś taką... dziedzinę. Lubisz... no wiesz... z każdym i wszędzie czy jak?.
-Magia. Och... to nie ma nic wspólnego z magią. Umiesz rzucić wykrycie magii, prawda? Mogłabyś rzucić na mnie i się przekonać sama. Chociaż musiałabym się rozebrać do naga, by... żaden przedmiot nie zakłócał odczytu.-po czym spojrzała wprost w oczy Sylphii, odpowiadając na jej pytanie.- N
ie z każdym. Ale... z ludźmi i nieludźmi pięknymi, istotami namiętnymi, uroczymi, fascynującymi.
Przesunęła po owalu twarzy Sylphi palcami dłoni.-
Choć przyznaję, że płeć nie ma w tym przypadku znaczenia. Czymże jest płeć dla maga? Drobnostką.
Następnie wyprostowała się dodając.-
Ale satyrem nie jestem. I nie uprawiam figli z każdym kto się nawinie.
Gdy Tau dotknęła palcami twarzy Magini, po ciele tej ostatniej przeszła wyjątkowo dziwna fala gorąca. Sylphia, z dziwnie migoczącymi oczkami wpatrywała się w kobietę. W końcu odchrząknęła gdzieś pod kołdrą.
-
Czyżby cię aż tak korciło paradować przede mną nago? - Spytała, będąc niemal całkiem pewną odpowiedzi. I aby nie podjudzać sytuacji, szybko dodała -
Jeszcze raz dziękuję za opiekę, czuję się już lepiej, ubrałabym się więc, i zeszła na dół. Jaka tam sytuacja?.
-Przecież jesteśmy obie kobietami, prawda? Co w tym dziwnego, że nie wstydzę się chodzić na golasa przed kobietą.- odparła z uśmiechem zaklinaczka. Przekrzywiła na bok głowę.-
I nie ma co się chować przed uczuciami.- po czym zmieniła temat.-
Nie wiem czy moje stroje ci by pasowały. Są co prawda równie wyzywające, ale... w inny sposób. No i... nie mam tak,- zamilkła szukając odpowiedniego określenia.-
...imponujÄ…cego biustu jak ty.
-
Biust biustem, ale to nie ma chyba teraz nic do sprawy... podobnie jak paradowanie przed kimś nago - Magini wyściubiła nieco więcej nosa spod kołdry -
Ja mam kilka moich kreacji w zapasie, jeśli byłabyś więc tak łaskawa przynieść mi je z mojej izby...
-A gdzie właściwie jest twoja izba?- spytała zaklinaczka. No tak w tym całym bajzlu jeszcze nie zajęli pokoi. Po czym dodała.-
Ależ ma... myślę, że w innych partiach ciała mamy podobne wymiary, ale biust to ty masz większy.
- Dobre pytanie... nie wiem w którym pokoju jestem... - Zastanawiała się przez chwilę Magini -
W każdym bądź razie, to była trzecia, albo czwarta izba po prawej?. Gdzieś tu miałam klucz... no chyba, że... a właściwie czemu nie! - Sylphia usiadła na łożu, owinięta szczelnie kołdrą. W końcu i przekręciła się w bok, postawiła stopy na podłodze, i wstała, jako tako zakryta.
-
Weźmiesz może proszę moje rzeczy, i przejdziemy do mojej izby?.
-Zapraszasz mnie do siebie? Ach, nie wiem czy powinnam. To taka śmiała propozycja z twojej strony. Ach. Trochę mnie to kusi i trochę się tego boję. Ojej.- zaklinaczka przyłożyła dłoń do swej piersi i w udawanych rozterkach trzepotała rzęsami. Po czym dodała już nieco poważniejszym tonem głosu.-
Jasne. Chętnie ci pomogę.
I zaczęła zbierać z podłogi rzeczy czarodziejki, nieświadomie wypinając się w kierunku magini. I wywołując nawał różnych myśli. Niektórych kusząco kosmatych.
To było dziwne... dziwne uczucie. Gapić się na wypięty tyłek innej kobiety, i czuć jakieś wewnętrzne gorąco, tak dobrze znane wewnętrzne gorąco... Magini odchrząknęła. Raz, i drugi. Pokręciła głową, spojrzała w sufit, wzięła głęboki oddech. Co tu też się wyprawiało, żeby ona, Sylphia van der Mikaal, była zawstydzona obecnością innej kobiety?.
I nagle... zupełnie nie wiedząc czemu, a czując się niczym jakiś widz, patrzący na to wszystko jej oczami, podeszła do wypiętej Tausersis i... klepnęła ją w zadek, aż strzeliło.
Równocześnie czując, jak do twarzy uderza jej fala gorąca.
-
Hej. Nie robi się tak.-odwróciła się Tau równie zaczerwieniona na twarzy. I dodała z uśmieszkiem.-
Nie, bez konsekwencji.
I nachyliwszy się, szybko cmoknęła Sylphię, delikatnie w usta mówiąc.-
No to rachunki wyrównane, prawda?
Czerwona niczym piwonia odskoczyła natychmiast w tył.
-
Dobra, już dobra - Wymamrotała, zbierając się jakoś w sobie do porządku, i (nieświadomie) wyzwalając spod osobistego uroku zaklinaczki -
to idziemy?.
-Tak, tak... idziemy. Jak by ci się nudziło to możemy we dwie...- przez chwilę Sylphia bała się co też może ta zaklinaczka zasugerować, patrząc swoim spojrzeniem wprost na nią.-
... wybrać się później, na łowy, na tutejszych przystojniaków.
Po czym otworzyła drzwi i rzekła.-
Chodźmy.
- Zastanowię się nad tym - Sylphia uśmiechnęła się przelotnie, choć raczej bez polotu. No i poszły... Zaklinaczka przodem, z całym bajzlem należącym do Magini, a ta za nią,owinięta jedynie kołdrą.
-
Zastanów się nad moją propozycją. I nad innymi pragnieniami, jakie przychodzą ci do głowy.- odparła Tau bardzo zmysłowym głosem wprost do ucha magini, sprawiając że włoski na jej karku stanęły i bynajmniej nie ze strachu. Po czym dodała chichocząc.-
Odniesiesz sama moją kołdrę do pokoju, czym mam wejść z tobą do twojego?
- Prz... przy... przyniosę... - Wydusiła z siebie Sylphia z przymkniętymi oczami, i wyjątkowo niespokojnym oddechem -
"A żeby ją szlag trafił!".
-
Będę czekała. Chyba...- zachichotała Tau dobrze się zapewne bawiąc tą sytuacją.
Potarła kciukiem swoją wargę dodając.-
Musisz być bardzo namiętną kobietą, wiesz?
Po czym opuściła w końcu maginię, dając jej czas na pozbieranie się do kupy. I ubranie też.
***
We własnej izbie Sylphia w końcu coś na siebie ubrała, po czym spoglądała naprawdę długi czas dziwnym wzrokiem przez okno. Następnie nieco przekąsiła, napiła się wina, a na końcu, z braku pomysłów, i by jakoś w miarę pożytecznie wykorzystać czas, zajęła się tym, co w chwili obecnej jako jedyne jakoś jej wychodziło.
***
Jakiś czas później nastąpiło kolejne spotkanie całej grupy, i nowe planowanie dalszej podróży. W owym spotkaniu Sylphia ponownie nie brała udziału, tym razem jednak nie z powodu swego wybuchowego charakterku i podejścia "wy sobie planujcie, a ja mam wszystko w nosie", lecz przez ostatnie zajścia, jakie dotyczyły jej (nie)skromnej osóbki.
Magini bowiem, szokując niejako samą siebie, doszła bowiem do wniosku, że... się marnuje. Marnuje swoje życie, marnuje swój talent, i ostatnimi czasy w żaden sposób nie doprowadziła do - jakkolwiek to brzmiało - zasłużenia sobie na łaskę Mystry.
Siedziała więc z obojętną miną, wyciszona i zadumana nad własnymi sprawami...