Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2011, 22:41   #32
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 3

I wtedy tajemniczy pojazd się otworzył i wyszedł z niego “pan melonik”, kierując się wprost na Vicky mówiąc.- Phanna von Strom, jhak miło sphotkhać phanienke po thylu lhatach. Jakh miewa siem szahnowny ojciec?
- A dobrze... dobrze... -odparła mu dziewczyna - A pan tu komuś kolejną Hildę przywiózł? Wie pan, że nasza ma niestety braki? - dopytywała się dziewczyna wyginając usta w podkówkę.
-Thak, thak... słyszhałem.-odparł pan melonik, nie wdając się w szczegóły tego, co słyszał. Po czym rzekł.-W intheresach, thak, bo człowiekh intheresu jestem.
- A co pan słyszał o brakach naszej Hildy - naukowiec to naukowiec nie zadawała się byle czym, a tym bardziej ciekawska Vicky. - Jaki ładny ma pan automobil... to jakiś najnowszy typ? Takiego jeszcze nie widziałam. Coś potrafi szczególnego? Może latać co? I niech pan uważa, tu niebezpiecznie... dobrze, że zza winkla tamtego... - machnęła ręką tak, że trudno było zinterpretować którego - pilnuje mnie pewien miły stróż prawa.
-Pilnhuje? A tho czehmu? Czyżbhy phanna coś przeskrhobała?- odparł pan melonik ignorując pozostałe pytania.-I co phanienkha rhobi w tym... miasteczkhu?
- Na seans filmowy przyjechałam. A pilnuje bo tu niebezpiecznie... napadają, porywają i grożą bronią, więc on taki miły, że ma na mnie oko. - odrzekła mu dziewczyna, po czym zagaiła ponownie - To jak z tą Hildą i z tym cudeńkiem, z którego pan wyszedł?
-Hilda... chyba się ostatnio... zepsułha?- bardziej spytał niż stwierdził pan melonik.
- Aaaaaaaaaaaaa to też, ale mi bardziej chodziło o braki, takie jak na ten przykład brak biustu - odrzekła mu dziewczyna.
-Was ? Na co deux ex machinie biust?- zdziwił się pan melonik.
-Jak na co? Hilda to Hilda czyli damska maszyna... Maszyna czy nie maszyna dama zawsze ma biust! - odrzekła mu dziewczyna kiwając na potwierdzenie swoich racji głową.
-Oshobowość deux ex machiny to ghust użytkhownika.-odparł pan melonik i zapytał.-A jhak siem szhanowhny tathuś miewa? Jest w mieście?

- Dobrze się miewa i jest w mieście, czyżby pan go poszukiwał? - w sumie Vicky nie czuła się że oszukuje, wszak Londyn to miasto co nie? - To pana ten cudny pojazd - ponownie zagaiła na interesujący ją temat.
-W tym mieście? Nie sądzhę.-odparł pan melonik i wyjaśnił.-Phanny papa, miał dla mnie przesyłkhę. I... throchę mnie martwi, że do mnie nie dotahrła.
- Hm... mój papa dla pana? To trochę dziwne... wszak to pan jest sprzedawcą a nie on. A jakąż to przesyłkę miał dla pana? Może będę mogła pomóc... - - zaczęła nagle dociekać podejrzliwie się przyglądając panu melonikowi.
-Och. Dhrobiazg dophrawdy. Pamiątka z Lhondynu. Nic ważnego. Oth pytham z ciekawości. Może dostharczono coś... phanience?- po czym wskazał na swój pojazd.-Cóż thakiego zainterhesowało w nim phanienkę?
Może i zainteresowało, może i bardzo zainteresowało, ale w tej chwili bardziej interesowało ją co papcio obiecał przywieźć panu melonikowi. To do niego było takie niepodobne... więc:
- Mój ukochany... zapewne pan go nie zna, wszak tyle lat pan u nas nie był, odkąd Hillda z nami zamieszkała. A więc, mój ukochany Douglas ma też automobil, ale inny od tego. A co papcio panu miał przywieźć, tyle prezentów ostatnio do nas dotarło może jak mi pan powie co to miało być to sobie przypomnę czy i to widziałam - zakończyła Vicky uśmiechając się miło do pana melonika.
-Tak... słyszałem. Bhardzo przestharzały model.-potwierdził pan melonik i dodał.-Ot obiechał mi, jak spotkhałem go w dhrodze do Lhondynu. Obiecał mi phozytywkhę.
- Tak słyszał pan o automobilu Douglasa? A gdzież to? I jak wyglądała ta pozytywka, była jakaś konkretna czy po prostu pozytywka?- spytała się Vicky uśmiechając i rozkładając swój wachlarz. Zaczęła się nim wachlować z przymilnym uśmiechem zerkając na pana melonika. I robiąc krok w jego stronę tak jakby nie chciała stracić niczego co jej odpowie.

-Obhawiam się phanienko...-odparł pan melonik rozkładając parasol. - Że przewaghę zaskhoczenia można mieć tylko rhaz.
Coś zeskoczyło z dachów domów. I tym razem nie, jeden a trzy automatony z którymi Vicky już się stykała.-Mają rozkaz posthrzelić panią w nogi, więc phroszę dla własnego dhobra zachować rozshądek.
- Rozsądek powiada pan... no jak rozsądek to rozsądek. Tak miło pan prosi, a i rozmowa nam się jako tako klei, to i rozsądek zachowam. - złożyła wachlarz i uśmiechając się do pana melonika i nie zastanawiając się ani minuty kopnęła go w klejnoty rodzinne z całej pary na jaką ją było stać.
-Łapać ją.- pisnął zaskoczony obrotem sprawy pan melonik. A potem był huk i... jeden z automatonów upadł na ziemię z przestrzeloną głową. Ulicą na pełnym gazie, nadciągał Doug na swym “żelaznym rumaku”.
- Douuuuuuuuuuuuuuuuuuuglasie!!! - wydarła się jego widok Vicky, pędąc w stronę mężczyzny na motorze. Automatony nie strzelały do nadjeżdżającego, za to próbowały łapać Vicky. A Maverick wykorzystał okazję, by do nich strzelać.Dwa trafienia w korpus wyeliminowały drugiego. Ale trzeci chwycił Vicky za rękę. A zielony stalowy kolos “ryknął” i ruszył z miejsca.
- Puszczaj kupo złomu!!! wydarła się dziewczyna waląc wachlarzem po głowie trzymającego ją automatona. Stalowy wachlarzyk rozpołowił na pół głowę maszyny i zaciśnięta metalowa dłoń, puściła uwalniając Vicky. Douglas zatrzymał motocykl tuż przed Vicky, a widząc ścigającego ich metalowego kolosa, rzekł nerwowo.-Wsiadaj szybko.

Dziewczyna podkasała spódnicę, wskoczyła na motor tuż za Douglasem i mocno się przytulając do jego pleców objęła go dłońmi w pasie. Wtuliła policzek w jego plecy i westchnęła głośno: - W samą porę przyjechałeś.
-Miałaś czekać pod kinem. Dobrze, że narobiłaś wrzasków wcześniej, bo bym...-przerwał dalszy wykład i ruszył wołając.-Trzymaj się mocno. Tak wielka puszka nie może być zwrotna.
Była jednak szybka, bo pędziła z dużą prędkością miażdżąc uszkodzone automatony.
Przytuliła się jeszcze mocniej do pleców mężczyzny i objęła go ramionami trzymając tak jak jej kazał z całej siły. Zastanawiała się czy nie objąć go jeszcze nogami, ale poprzestała na razie na obejmowaniu udami jego ud.
Może i objęcie nogami nie byłoby głupim pomysłem, bo motocykl Douglasa, wystartował jak owa rakieta z filmu (tylko że szybciej), gdy wcisnął on ukryty przełącznik przy motorze. Szarpnęło mocno, a potem oboje pędzili z dużą prędkością ścigani przez olbrzymi automobil pana melonika.
Z bocznej uliczki wypadli na główną, z trudem udało im się skręcić, podczas gdy zielony gigant wpadł za nimi, przy okazji uderzając bokiem w ścianę kamienicy. Zatrzęsło się, zadrżało, poleciały szyby, a Doug pognał dalej już na samym impecie wypalającego się dopalacza w ich motocyklu.
Vicky miała ochotę obejrzeć się do tyłu, ale tym razem rozsądek podpowiadał jej że, się to może skończyć nie tak jak powinno, więc obejmowała wszystkim czym tylko mogla Douglasa i wtulała się z całej siły w jego plecy. “Uciekniemy czy nie uciekniemy?” zastanawiała się. Zaczęła się wiercić na siedzeniu za mężczyzną i objęła go jednak również nogami, zaplatając swoje stopy przed jego brzuchem. W ten sposób udało jej się utrzymać na motorze i pogrzebać w torebce, którą wcisnęła jej przezornie Bella. Chwila niepewności, chwila grzebania i już w dłoni dziewczyny znalazła się wybuchowa niespodzianka. “Jak ją odpalić?” zaczęła kombinować. Minęła sekunda, dwie i już dziewczyna pociągnęła za kokardkę, przypominając sobie, że jej rozwiązanie spowoduje iż za parę chwil wybuchnie. Rzuciła za siebie kulę w stronę pędzącego za nimi automobilu odpalony prezencik.



Sama zaś ponownie objęła Douglasa ramionami w pasie ramionami, nasłuchując czy niespodzianka zadziałała. Bombka wybuchowa made by Vicky wersja “Christmas edition”, upadła na bruk. Przez chwilę dochodziły z niej dźwięki piosenki, znanej pod tytułem “Jingle bells”. A potem nastąpiła eksplozja. Kawałki bruku poleciały na wszystkie strony, ale ładunek nie uczynił wielkich szkód opancerzonemu kolosowi. Jednakże wyrwa w drodze i dziura nieco go spowolniła.
Zaś Doug lawirując pomiędzy spanikowanymi dorożkami i wozami, oraz małymi automobilami z równie spanikowanymi kierowcami. Bowiem żelazny pojazd ich ścigający, po prostu rozjeżdżał wszystko co napotkał na drodze. Problemem jednak były dla niego budynki i znacznie mniejsza zwrotność. Toteż Maverick co chwilę skręcał licząc, że za którymś razem przeciwnik się nie wyrobi na zakręcie. I wreszcie uda się zgubić ten opancerzony ogonek. Vicky się obejrzała przez ramię. Niestety widok jaki ujrzała jej się nie spodobał. Zaplotła mocniej nogi wokół pasa Douglasa i znów zaczęła grzebać w torebce. Parę sekund później wylądowała za nimi tuż przed goniącym ich automobilem kolejna niespodzianka.


Przytuliła się ponownie mocno do mężczyzny i starała się schować uszy pomiędzy ramionami.
Tym razem nie było muzyczki, tym razem był, huk, błysk i pojazd stanął. Tym razem ładunek zatrzymał pojazd rozrywając jedną z gąsienic. Odpowiedzią na to była ,wysuwana z pancerniaka armatka, która strzeliła w kierunku jadących na motorze Vicky i Douglasa. Pocisk ze świstem przeleciał dwa metry na ich głowami i... nie bez powodu. Stalowa kula nagle pękła rozwieszając pomiędzy dwoma budynkami stalową siatkę, w którą Douglas prawie wjechał.- Masz strasznie upartych adoratorów.
Zatrzymał się tuż przed nią, widząc że drogę z jednej strony blokuje sieć, z drugiej pojazd, który przy okazji wydobywających się kłębów pary, chował uszkodzoną gąsienicę, by zastąpić ją nową.
Vicky pominęła komentarz Douglasa pogrzebała w torebce i znalazła swój wynalazek, który nie jedne grubaśne łańcuchy nim pokonała.


Pobzykało potrzeszczało i wycięło w stalowej siatce ładną dziurkę. I w samą porę bo uszkodzony przez Victorię pojazd pana melonika już ruszał. Douglas popędził do przodu, prosto w kierunku dwunogiej maszyny, uzbrojonej w całkiem spore działko.


Która to wyszła z pomiędzy kamienic. Z mecha odezwał się głos policjanta, którym Vicky rozmawiała.-Zielony pojazd ma się natychmiast zatrzymać. Przebywające w nim osoby są tymczasowo aresztowania, z powodu...
Nie dokończył. Z zielonego opancerzonego pojazdu wystrzelił kolejny pocisk rozwalając jedną z nóg policyjnego mecha. Douglas docisnął gazu i wraz Vicky przejechał pomiędzy nogami chwiejącej się maszyny, zanim ta runęła blokując drogę zielonemu czołgowi pana melonika. Panna von Strom dosłownie tuż za sobą usłyszała huk upadającej maszyny.
- Ooooooooooooooooo to był ten stróż prawa co mnie obmacywał - krzyknęła do ucha Douglasa wyjaśnienie Vicky.
-No... jest co obmacywać.- potwierdził Douglas oddalając się jak najdalej od miasteczka, i od maszyny wroga. Wiedział, bowiem, że zielonemu pojazdowi, nie zajmie dużo czasu sforsowanie powalonego policyjnego mecha. Po czym gdy już znaleźli się na drodze prowadzącej do ich kryjówki, spytał.-Może teraz mi powiesz o co tam chodziło?
- Nie mam pojęcia, podeszłam przywitać się z panem melonikiem, który tatkowi Hildę sprzedał. A on... a on nagle kazał mi nie rozrabiać i te wszystkie paskudne kupy złomu na mnie nasłał. I ty się zjawiłeś i mnie uratowałeś. Móóóóóój boooooooooooohaterze! - zarzuciła mu ramiona na szyje wygibnęła się i siedząc Douglasowi na kolanach zaczęła go całować namiętnie.

Gdy Vicky zaczęła robić wygibasy, Douglas zwolnił, by po chwili zatrzymać motor. A gdy już mu usiadła z przodu i przycisnęła usta swe do jego ust, zaczął całować te usteczka. Przyciskał ją do siebie spragniony owych warg i wędrując dłońmi, po plecach i po pupie Victorii.-Uważaj dzikusko, to może mi się za bardzo... mogę zechcieć więcej.- nie mówił co znaczy owo więcej, ale bezczelnie podwinął suknię angielki, by wsunąć dłoń pod nią. I wędrować palcami po udzie panny Von Strom, osłoniętym jedynie pończoszką. Dość cienką i delikatną pończoszką. Vicky całowała Douglasa przesuwając wargami po jego wargach. Jej dłonie zaplotły się na jego karku delikatnie wplatając się w jego włosy. Przytuliła swoją pierś do jego piersi i wtulona mocno w niego przymknęła oczy. Zadrżała czując jego palce na swoim udzie i wyszeptała. - Aleśmy im uciekli, co?
-Tak. Bardzo szybko. Wiesz jak się martwiłem?-usta Douglasa wędrowały teraz po szyi i czasem po uchu Victorii, a dłoń pod spódnicą, dotykała uda, jak i pupy dziewczęcia. Na szczęście, przez bieliznę... na nieszczęście przez cienką bieliznę. Vicky zadrżała i przytuliła się jeszcze mocniej do Douglasa. - Czyli już nas nie złapią prawda? I Belli też nie i nie znajdą nas i... - głos jej się zaczął podejrzanie rwać a ona ponownie zadrżała pod wpływem jego dotyku. - I ten stróż prawa co powiedział, że jestem podobna do tej dziewczyny co zniszczyła wczoraj gospodę, bo mają podobizny tych osobników - zakończyła wpijając się w jego usta w namiętnym pocałunku. Nie odpowiedział.Jakże mógł odpowiedzieć całując namiętnie tulącą się do niego dziewczynę. Słodycz jej warg skutecznie zamykała mu usta. Za to obie jego dłonie wędrowały po jej udach, pieszcząc skórę poprzez cienki materiał pończoszek.

Vicky gwałtownie oderwała usta od jego ust. - Douuuuuuuuuuuuuuuug! On powiedział że ma nasze podobizny! Na komisariacie! - wykrzyknęła mu prosto w nos.
-Będę cię musiał kiedyś zakneblować i zaciągnąć do łóżka. I zabrać ci dziewictwo. Ileż można można wytrzymać, przy takiej pokusie.- Maverick jakoś się nie przejął jej słowami, nadal buszując dłońmi pod jej suknią. Cmoknął za to jej usta delikatnie.
- Jak mnie zakneblujesz to będę jęęęęęęczeć - i jęknęła mu do ucha aby zademonstrować jak to będzie robić. Odpowiedzią Douglasa był język wędrujący po jej płatku usznym i słowa.- I tak będziesz jęczeć.
I dotyk palców Mavericka, na majteczkach, z przodu. W miejscu wielce intymnym. Tym razem Vicky jęknęła, ale nie dla tego że chciała pokazać jak to zrobi zakneblowana. Mimowolnie ruszyła biodrami ocierając się o pieszczące ją palce mężczyzny. Jej oddech przyspieszył unosząc raz po raz jej piersi opięte gorsetem. Ruch palców Douglasa sprawił, że dziewczyna czując je coraz bardziej szarpnęła się do tyłu. Zmieszana tym co one z nią robią i jak bardzo rozgrzewają jej ciało i... i... jakie uczucie w niej wywołują.
Dłonie Douglasa zacisnęły się na jej udach, delikatnie, acz stanowczo. Mężczyzna zaś pochylił się i zaczął całować jej dekolt mrucząc.-Nie igra się z ogniem, ni z męskim pożądaniem dzikusko. Bo i jedno i drugie może cię pochłonąć.
- Lubię cię... wiesz? - wyszeptała Vicky uśmiechając się do niego... zalotnie, a zarazem niewinnie.
Douglas spojrzał w jej oczy mówiąc.-Wiem... i ja ciebie też lubię. Problem w tym, że jeszcze bardziej... pożądam.
Przesunął czubkiem języka po jej piersiach, mrucząc.-Dobrze, że nie potrafisz zaglądać mi do głowy.
- Czemu? - spytała dziewczyna ze śmiechem i ujęła dłońmi jego włosy unosząc mu głowę do góry i przytykając czoło do jego czoła zajrzała w oczy udając, że zagląda mu do głowy.

-Bo kusi mnie, by zaciągnąć cię w krzaki i uczynić kobietą. A takie myśli są, cóż... bardzo bezpruderyjne.- mruknął Douglas wracając do delikatnego masażu jej ud pod spódnicą, przy pomocy dłoni.
- A jak nas w tych krzakach najdzie pan melonik. Wiesz!!! Kopnęłam go z całej siły w... w czułe miejsce anatomiczne mężczyzny - rzekła dumna z siebie, po czym ujęła mocno to samo miejsce na ciele Douglasa w swoją dłoń, aby pokazać mu gdzie przykopała panu melonikowi.
-Tak wiem. Mi też przykopałaś, przypadkiem. Nie przywykłaś do pewnych rzeczy.- głos Douga był jakiś taki drżący, a ujęty dłonią obszar... większy niż zazwyczaj. Co oczywiście przypomniało Vicky o opuchliźnie. Dłonie Mavericka wędrujące po jej pończoszkach, drżały lekko, ale nadal masowały uda panny von Strom.
- Jego kopnęłam specjalnie, a ciebie niechcący. Przeeeeeeeeeeeeeepraszam! - Zarzuciła mu ręce na szyje u przysunęła się gwałtownie do niego, aby przytulić ocierając swoim intymnym miejscem o jego wybrzuszenie. Zaplotła mu nogi tym razem na plecach i przytulając się do niego lekko zaczęła kołysać mimowolnie ocierając się o niego. - No nie gniewaj się na mnie za to już
-Pragnę cię.-wycharczał niemal dziwnym głosem Douglas i zaczął obłędnie całować to szyję, to dekolt przytulonego do niego dziewczęcia. Palcami jej masował pośladki, szybko i drapieżnie.
Czując jego palce na swoich pośladkach dziewczyna wierciła się na nim ocierając raz po raz.Usta zaś odwzajemniały jego pocałunki jak tylko udało jej się chwycić nimi wargi Douglasa.
- Douuuuuuug - wyszeptała jękliwie - A jak oni znajdą Bellę?
-Nie znajdą...ale my powinniśmy już zjechać z drogi.- odparł Maverick w końcu się opamiętując i puszczając dziewczynę, wysunął dłonie spod jej spódnicy.Przytulił ją do siebie oplatając ramionami.-Nie wiem, jednak czy starczy mi sił, by z tobą dojechać do Belli. Mam na ciebie, straszną ochotę dzikusko.
- To ja będę tym razem grzecznie siedzieć. - odparła mu dziewczyna mocniej zaciskając na nim nogi i powodując, że jeszcze bardziej przylgnęła do niego. Oparła my głowę na ramieniu i stwierdziła. - Możemy jechać
-Możemy.- wydyszał Douglas i ruszył dość powoli. Z trudem bowiem koncentrował się na drodze.

A dziewczyna siedziała grzecznie, wszak to nie jej wina, ze na każdym wyboju ich podrzucało powodując, że się o siebie ocierali. Było to coś miłego dla niej, coś co sprawiało, że jej oddech przyspieszał, a po ciele rozchodziły się przyjemne ciepłe dreszcze.
Maverick wytrzymał tyle, by wjechać do lasu. Przez chwilę jechali leśną dróżką, potem skręcił w bok i zatrzymał się. Czerwony na twarzy spojrzał Vicky w oczy i zaczął całować jej usta, niemal przysysając się do jej warg, a dłońmi szukając dostępu do sznurowań jej gorsetu.
- Czemu stanęliśmy? - wyszeptała Vicky otwierając oczy i zerkając na dłonie Douglasa wędrujące po sznurówkach jej gorsetu.
-Czemu? Dobre pytanie. Bardzo dobre.-pytanie na które nie została udzielona odpowiedź. Usta Douglasa wędrowały bowiem po szyi i piersiach Vicky, tym bardziej, że rozluźniwszy nieco gorset, wędrował wargami po odsłanianych obszarach jej ciała. Dziewczyna odchyliła się do tyłu aby mógł bez problemu przesuwać po niej swoimi ustami. Z jej ust wyrwał się jęk, a z torebki zaczął wydobywać się ogłuszający wrzask. Taki, że włosy mimowolnie stawały człowiekowi dęba. Vicky wyrwała się z ramion Douglasa i zeskakując z motoru zaczęła pospiesznie w niej grzebać, krzycząc coś do mężczyzny, ale niestety hałas zagłuszał jej krzyki. Hałas był tak wielki, że na upartego można by go i w Londynie usłyszeć. Po chwili trzymała już w dłoni jego źródło, prezentując je w całej okazałości Douglasowi.



Zaczęła pospiesznie naciskać przyciski, aby je uciszyć. I wydarła się na całe gardło aby ogłuszony Doug ją usłyszał: - Nastawiłam go aby nie przegapić godziny spotkania z tobą pod kinem!!!
-Tak. Niewątpliwie trudno przegapić.- po czym spojrzał na obnażone piersi Vicky. I rzekł.- Wiesz, że jak tak dalej pójdzie,to... posiądę cię w końcu?
- Yhm... - odrzekła Vicky przełykając nerwowo ślinę i poprawiając gorset na piersiach. Wrzask budzika sprawił, że oprzytomniała, a słowa Douglasa uświadomiły jej co by się stało gdyby nie zaczął “dzwonić”. - Chyba powinniśmy jechać, bo Bella się będzie niepokoić. Zakupiłeś wszystko co miałeś kupić? - zerknęła w dół aby ocenić czy piersi są już na swoim miejscu, czyli w gorsecie.
-Tak.. nawet prezent dla ciebie.- mruknął Douglas i rzekł.- A może wolę tu zostać i...- po czym dodał z dziwnym uśmieszkiem. -Najpierw pozbawić cię odzienia, a potem... cnoty?
- No coś ty! Nie zostawię cię tu za nic, jeszcze cię pan melonik znajdzie i zrobi ci krzywdę. Zabieram cię ze sobą! - odrzekła stanowczo dziewczyna sadowiąc się tym razem za nim i przytulając się dodała: - Musisz tym razem ty prowadzić, bo jesteś taki duży, że nic nie widzę poza tobą - i przytuliła się jeszcze mocniej do jego pleców przymykając oczy i czekając aż ruszy. Poruszała przy tym nosem starając się zapamiętać zapach Douglasa, który muskał jej nozdrza.
-Myślałem, żebyś została ze mną.- odparł Douglas ruszając powoli i mówiąc cicho.- Widziałem cię wszak golutką i wiem, że jesteś kusząca.
-Mhmmmmmmm... a ty ładnie pachniesz - odrzekła przytulając nos do jego pleców.
-Ty też.-odparł Doug dodając pieszczotliwym tonem.- Dzikusko.
Uśmiechnęła się i jeszcze mocniej objęła go dłońmi i udami wtulając się w niego najbardziej jak jej się udało, a oddechem muskając mu szyje. Tym razem w czasie jazdy upajała się nie pędem lecz ciepłem, zapachem i dotykiem siedzącego przed nią mężczyzny.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 06-04-2011 o 22:46.
Vantro jest offline