Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-04-2011, 22:30   #31
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 2

Pan melonik gdzieś szedł wyrzucając z siebie wyrazy.- verfluchte... und... scheiße...
I podobne. Jakiś dziwny niecywilizowany język. Jak klekot bociana.
Vicky skradała się za nim od jednego rogu domu do drugiego, od jednego zaułka do kolejnego, na początku starając się wyłowić co mężczyzna mamrocze. Potem coraz bardziej zaintrygowana tym mamrotaniem i zaciekawiona dokąd to on ją zaprowadzi. Nie zważała przy tym na potrącanych mimowolnie przechodniów, wszak najważniejsze było aby nie stracić z oczu pana melonika i aby on nie zauważył, że ona za nim podąża... reszta się nie liczyła.
A zaprowadziło do wielkiej stalowej konstrukcji na gąsienicach, stojącej na obrzeżach miasta . O wiele większej i solidniejszej niż pojazd Douglasa. Hhmmm... w każdym razie robiła wrażenie większej i była mocno opancerzona.


Stalowe drzwi prowadzące do środka się otworzyły i dwóch mężczyzn w dziwacznych mundurkach zasalutowało panu melonikowi.


Pan melonik zaszwargolił coś do nich i oni mu odpowiedzieli. Ale była zbyt daleko, by usłyszeć ich głosy.
Czekała w napięciu kiedy mężczyźni znikną z jej pola widzenia, a raczej kiedy to ona bezpiecznie będzie mogła podejść bliżej obejrzeć to CUDO! Wszak ono bardziej przypominało ta latającą rakietę, którą jeszcze parę chwil wcześniej podziwiała na ekranie, a nóż widelec i tym można już w kosmos lecieć. Za nic w świecie dziewczyna nie przepuściłaby takiej okazji. Czekała więc... czekała... czekała raz po raz wychylając głowę zza winka domu za którym się kryła.
I za sobą usłyszała nagle klekot kości? Szybkie odwrócenie główki sprawiło, że zobaczyła jednego z mechanicznych zabójców z karczmy, sięgającego po rewolwer. I mówiącego metalicznym głosem ze śmiesznym akcentem. -Poddhaj się. Jestheś terhaz wiezniem.
- Ja ci się poddam ty kupo złomu - mruknęła pod nosem dziewczyna i udając, że podnosi ręce do góry świsnęła w niego wachlarzem. Ostrze wachlarza obcięło rękę z bronią, ale Vikcy na tyle znała się na automatonach, by wiedzieć, że gdzieś w okolicy musi być operator je kontrolujący. Nie były to bowiem bystre maszyny. Po czym popędziła w kierunku najbliższej ruchliwej ulicy, wybiegając na środek owej ulicy z wrzaskiem
- Ratuuuuuuuuuuuuunku... napadł mnie... napadł!!!!

I wywołując mały zator i chaos. I ściągając na siebie uwagę tutejszego stróża porządku. Podszedł on do Victorii i rzekł.-Co też panienka wyrabia! I co za historia z napadem?
Vicky złapała go za mankiet munduru i wymachując ręką zaczęła tłumaczyć:
- Przyjechałam obejrzeć seans w kinie. Obejrzałam... sam pan, panie władzo może zapytać pana operatora, bo mnie widział.Potem poszłam sobie aby pooglądać witryny sklepów i przechodząc koło tamtego zaułka - machnęła ręką w kierunku, gdzie sterczał robot rewolwerowiec: - Napadł na mnie taki blaszak z rewolwerem. Ledwo mu zwiałam i... z nerw wybiegłam na ulicę, mogło mnie coś zranić zamiast niego! Co to za niebezpieczne miasto! Spokojnych przechodniów napadać! W biały dzień pod okiem stróża prawa!
-Moment. Moment.- stróż porządku jakoś tak badawczo przyglądał się Vicky.-Czy ja skądś panny nie znam?
- Z kina. - odparła z uśmiechem dziewczyna - Pan tu sobie ze mną gadu gadu i próbuje znajomości zawierać. A tam ten bezczelny napadowiec kogoś innego może nęka. Córkę burmistrza czy jakiegoś tam waszego notabla. Ciekawe jak pan się z tego wytłumaczy? - dodała pospiesznie popychając mundurowego w kierunku zaułka z którego chwilę wcześniej wyskoczyła.
-Nie. Raczej nie.- odparł pan władza wyraźnie się zamyślając. Ruszyli do alejki w której podstępnie została Vi zaatakowana i....
-To gdzie ten automaton?-spytał konstabl. Ano robota już nie było. Ni śladu po nim.
-I po co było tyle czasu marnować na gadanie? Nawiał i pewnie w innym zaułku inną niewinną panienkę napastuje - obruszyła się Vicky rozglądając wokoło.
-Jest panienka pewna?- mężczyzna ruszył się rozejrzeć po drodze i nagle kucnął przy znalezionym śladzie. Plamie oleju.-Hmmm... a czemuż to panienkę napastował? I jak?
- Rewolwerem we mnie celował i kazał mi ręce do góry podnosić, zapewne w niecnych zamiarach! Lepiej niech pan go szuka... Ja nie mam czasu na marnowanie - rzekła Vicky wyglądając zza winka budynku aby sprawdzić czy maszyna, którą chciała obejrzeć z bliska jeszcze tam stoi. Stała... spokojnie i była zamknięta. Za to wysunęła długą stalową antenkę.
-Jeśli to był automaton, to jego zamiary... były bardziej określone.- odparł mężczyzna i zaszedłszy Vicky od tyłu klepnął ją w pupę.- A co tak panienka się czai?
- Ejjjjjjjjjjjjjjjjj! Co to za klepanie i spoufalanie się?! - wykrzyknęła dziewczyna trzepiąc go wachlarzem po kłykciach
.
-A co za podglądanie?- spytał wąsaty przedstawiciel władzy i zagroził.-Mogę za to panienkę do aresztu zabrać.
- Patrzę potajniaku czy za rogiem się nie schował ten co mnie napadł. A pan mnie obmacuje! Więc... za co do aresztu? Nie dość że mnie napadli w waszym miasteczku, to jeszcze stróż prawa oklepuje po intymnych miejscach! Ciekawe czy burmistrz miasta wie jakimi waść praktykami poszkodowane panny “pocieszasz” - wzięła się pod boki i zaczęła napierać na grożącego jej mężczyznę.
-Tylko mi tu bez pyskowania panienko.-policjant pomachał palcem przed nosem Vicky.-Zachowuje się panienka bardzo podejrzanie. I...- nachylił się i przyglądając twarzy angielki rzekł.-Już wiem... to panienka jest tą złodziejką, która ukradła z kompanami pojazd i zdemolowała gospodę z armatki.
Jak to wieści szybko się rozchodzą... niestety.
- Ja? Jaką gospodę? Coś się panu pokićkało! Ja mam motor, a nie pojazd i armatkę! Heh... - obruszyła się Vicky. - To może ten co mnie napadł? I jak podejrzanie? Chciałby pan aby pańską córkę jakiś obcy mężczyzna po pupie macał? I aby ona się za to nie obruszała?
-Eeee tam. Dramatyzuje panienka. Moja córka nie wypina tyłka gapiąc się na pojazdy, zza rogu.-odparł policjant i zaczął podsumowywać..-Na razie mamy plamę oleju, panienki zeznania, panienki podejrzane zachowanie. Buźkę panienki podobną do złodziejki, która wywołała niezły harmiderek kilkanaście mil stąd.
- A skąd pan ma tą buźkę? A nie wydaje się panu że ten zbój mógł tym pojazdem przyjechać? I jakbym była podejrzana czy zachowywała się podejrzliwie to myśli pan, że bym wyleciała na środek ulicy krzycząc ratunku do stróża prawa? - dopytywała się dziewczyna, łzy nagle się zaszkliły się w jej oczach, piersi zaczęły unosić w przyspieszonym oddech, a ona zaczęła spazmować- Tatko mnie uczył, że stróż prawa zawsze pomaga poszkodowanym. A pan mnie po pupie klepie i oskarża o niecne rzeczy. I zamiast pomagać mi i ścigać zbója, mnie pan chce aresztować. <chliiiiiiiiiiiiiip> I komu ja biedna mam zaufać.... <chliiiiiiiiiiiip> - coraz bardziej spazmowała dziewczyna zwracając uwagę stróża prawa.
-Dobrze, dobrze... niech się panienka nie smuci. Pójdziemy na komisariat. Zeznania spiszemy. Zaparzę herbatkę na nerwy.- zaczął mówić szybko wąsaty policjant.

- Nie chcę herbatki <chliiiiiiiiiiiip> Nie chcę z panem iść na komisariat <chliiiiiiiiiiiip> Tam mnie pan znów klepać będzie i nikt mi już nie pomoże <chliiiiiiiiiiiiip> Tatko nie miał racji, stróż prawa nie pomaga... on biedne niewinne dziewczęta klepie popupie i straaaaaaaaaaaaaaaaaaaszy <chlippppppppppppp> - jej płacz przechodził w coraz to większy etap histerii.
-No już... Nie ma co płakać.- także i stróżowi zaczęła się udzielać panika dziewczyny.-Proszę się wziąć w garść! Jest pani dużą dziewczynką!
- I to pozwala panu mnie podejrzewać, oskarżać, poklepywać? Mogę tu zeznanie złożyć i niech pan sobie je spisze! Ja nie chcę iść z panem na komisariat <chliiiiiiiiiiiiiiiiip> Ja już... już... już...<chliiiiiiiiiiiiiiiiip> panu nie u... u... uf.... ufffffffffaaaaaaam <chliiiiiip> - beczała coraz bardziej i zaczęła się rozglądać gdzie by tu wysmarkać nos.
-No to niech panienka zeznaje, a ja spiszę je.- rzekł wąsaty policjant z rezygnacją w głosie, podając Victorii chusteczkę.- A potem... proszę wracać do domu.
- Byłam w kinie na seansie. Ten miły starszy pan co jest operatorem projektora, pozwolił mi go uruchomić... - zaczęła Vicky dłuuuuuuugaśne objaśnianie sprawy łącznie ze wszystkimi detalami projektora, zaletami operatora, zachwytami nad filmem smarcząc przy tym raz po raz w chusteczkę, a następnie wciskając ją w dłonie stróża prawa twierdząc, że już jej niepotrzebna. Po długaśnym opisie seansu przeszła do opisywania swojej drogi do zaułka. I tym razem zaczęły się zachwyty nad pogodą, pięknem miasteczka i znów pociąganie nosem w celach wysmarkania... i zerkaniem czy stróż prawa ma jeszcze chusteczkę, aby mogła to zrobić, wszak panienka z dobrego domu nie smarka w mankiet.
Biedaczysko podawał chusteczki, z początku notując, potem jedynie stukając w notatnik ołówkiem, czekając aż dziewczyna przejdzie do sedna. Nie chciał jej poganiać w obawie, przed kolejnym atakiem histerii.
I wreszcie doszła do ataku na nią kończąc słowami - I jak on celował we mnie to ja go uderzyłam wachlarzem i uciekłam widząc pana zaczęłam krzyczeć, bo wierzyłam, że stróż prawa mi pomoże. Skąd mogłam wiedzieć, że mnie będzie oklepywał i oskarżał i... <chliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip> - znów niebezpiecznie zaczęła pociągać nosem i oddychać spazmatycznie... jak nic szykowała się kolejna porcja histerii.
-To wystarczy. Odprowadzić panienkę w bezpieczne miejsce?-odparł zrezygnowanym głosem stróż praw i porządku.
- Nie chcę z panem nigdzie iść! Za nic w świecie! Sama sobie pójdę... bo znów mnie pan klepać będzie i straszyć! - zaczęła panikować dziewczyna i dodała lekko się jąkając: - Jak pan powiedział tu już tego zbója nie ma... poczekam tu więc na na... narzeczonego.
-Jak panienka chce.-odparł konstabl i zaczął się wycofywać rakiem od Vicky, ciesząc się, że wyplątał się z tej sytuacji.
- Poczekam... - rzekła dziewczyna siorbiąc nosem.
-Byle nie tutaj.- stwierdził wąsacz, ale sam już zaczął się oddalać.
A Vicky czekała... czekała... czekała, aż się oddal, bo przecież miała zamiar obejrzeć sobie z bliska “cudeńko” jakie stało zza winklem budynku. I jakoś dziwnie już nie pociągała nosem, a uśmiechała się pod nim spoglądając na plecy pospiesznie oddalającego się stróża prawa. Jak również nie pamiętając że Douglas kazał jej czekać pod kinem, a od momentu kiedy z nim się rozstała wiele czasu już minęło.

A gdy stróż znikł zza budynkiem, to droga do działania była wolna dla Vicky, a przynajmniej tak jej się zdawało. Widząc ginącego jej z oczu stróża prawa odwróciła się na pięcie i popędziła wyjrzeć zza rogu na interesujący ją pojazd. Wychyliła głowę i z uwagą zaczęła lustrować otoczenie. Było cicho i spokojnie. Może nawet za cicho i za spokojnie. Taaak... podejrzanie cicho i nadspodziewanie spokojnie. Jednak Vicky nie należała do cierpliwych osóbek, zaczęła się skradać do pojazdu oglądając się na boki. Po chwili zdała sobie sprawę co robi i zaczęła iść normalnie tak jak dama na spacerze.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 06-04-2011, 22:41   #32
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 3

I wtedy tajemniczy pojazd się otworzył i wyszedł z niego “pan melonik”, kierując się wprost na Vicky mówiąc.- Phanna von Strom, jhak miło sphotkhać phanienke po thylu lhatach. Jakh miewa siem szahnowny ojciec?
- A dobrze... dobrze... -odparła mu dziewczyna - A pan tu komuś kolejną Hildę przywiózł? Wie pan, że nasza ma niestety braki? - dopytywała się dziewczyna wyginając usta w podkówkę.
-Thak, thak... słyszhałem.-odparł pan melonik, nie wdając się w szczegóły tego, co słyszał. Po czym rzekł.-W intheresach, thak, bo człowiekh intheresu jestem.
- A co pan słyszał o brakach naszej Hildy - naukowiec to naukowiec nie zadawała się byle czym, a tym bardziej ciekawska Vicky. - Jaki ładny ma pan automobil... to jakiś najnowszy typ? Takiego jeszcze nie widziałam. Coś potrafi szczególnego? Może latać co? I niech pan uważa, tu niebezpiecznie... dobrze, że zza winkla tamtego... - machnęła ręką tak, że trudno było zinterpretować którego - pilnuje mnie pewien miły stróż prawa.
-Pilnhuje? A tho czehmu? Czyżbhy phanna coś przeskrhobała?- odparł pan melonik ignorując pozostałe pytania.-I co phanienkha rhobi w tym... miasteczkhu?
- Na seans filmowy przyjechałam. A pilnuje bo tu niebezpiecznie... napadają, porywają i grożą bronią, więc on taki miły, że ma na mnie oko. - odrzekła mu dziewczyna, po czym zagaiła ponownie - To jak z tą Hildą i z tym cudeńkiem, z którego pan wyszedł?
-Hilda... chyba się ostatnio... zepsułha?- bardziej spytał niż stwierdził pan melonik.
- Aaaaaaaaaaaaa to też, ale mi bardziej chodziło o braki, takie jak na ten przykład brak biustu - odrzekła mu dziewczyna.
-Was ? Na co deux ex machinie biust?- zdziwił się pan melonik.
-Jak na co? Hilda to Hilda czyli damska maszyna... Maszyna czy nie maszyna dama zawsze ma biust! - odrzekła mu dziewczyna kiwając na potwierdzenie swoich racji głową.
-Oshobowość deux ex machiny to ghust użytkhownika.-odparł pan melonik i zapytał.-A jhak siem szhanowhny tathuś miewa? Jest w mieście?

- Dobrze się miewa i jest w mieście, czyżby pan go poszukiwał? - w sumie Vicky nie czuła się że oszukuje, wszak Londyn to miasto co nie? - To pana ten cudny pojazd - ponownie zagaiła na interesujący ją temat.
-W tym mieście? Nie sądzhę.-odparł pan melonik i wyjaśnił.-Phanny papa, miał dla mnie przesyłkhę. I... throchę mnie martwi, że do mnie nie dotahrła.
- Hm... mój papa dla pana? To trochę dziwne... wszak to pan jest sprzedawcą a nie on. A jakąż to przesyłkę miał dla pana? Może będę mogła pomóc... - - zaczęła nagle dociekać podejrzliwie się przyglądając panu melonikowi.
-Och. Dhrobiazg dophrawdy. Pamiątka z Lhondynu. Nic ważnego. Oth pytham z ciekawości. Może dostharczono coś... phanience?- po czym wskazał na swój pojazd.-Cóż thakiego zainterhesowało w nim phanienkę?
Może i zainteresowało, może i bardzo zainteresowało, ale w tej chwili bardziej interesowało ją co papcio obiecał przywieźć panu melonikowi. To do niego było takie niepodobne... więc:
- Mój ukochany... zapewne pan go nie zna, wszak tyle lat pan u nas nie był, odkąd Hillda z nami zamieszkała. A więc, mój ukochany Douglas ma też automobil, ale inny od tego. A co papcio panu miał przywieźć, tyle prezentów ostatnio do nas dotarło może jak mi pan powie co to miało być to sobie przypomnę czy i to widziałam - zakończyła Vicky uśmiechając się miło do pana melonika.
-Tak... słyszałem. Bhardzo przestharzały model.-potwierdził pan melonik i dodał.-Ot obiechał mi, jak spotkhałem go w dhrodze do Lhondynu. Obiecał mi phozytywkhę.
- Tak słyszał pan o automobilu Douglasa? A gdzież to? I jak wyglądała ta pozytywka, była jakaś konkretna czy po prostu pozytywka?- spytała się Vicky uśmiechając i rozkładając swój wachlarz. Zaczęła się nim wachlować z przymilnym uśmiechem zerkając na pana melonika. I robiąc krok w jego stronę tak jakby nie chciała stracić niczego co jej odpowie.

-Obhawiam się phanienko...-odparł pan melonik rozkładając parasol. - Że przewaghę zaskhoczenia można mieć tylko rhaz.
Coś zeskoczyło z dachów domów. I tym razem nie, jeden a trzy automatony z którymi Vicky już się stykała.-Mają rozkaz posthrzelić panią w nogi, więc phroszę dla własnego dhobra zachować rozshądek.
- Rozsądek powiada pan... no jak rozsądek to rozsądek. Tak miło pan prosi, a i rozmowa nam się jako tako klei, to i rozsądek zachowam. - złożyła wachlarz i uśmiechając się do pana melonika i nie zastanawiając się ani minuty kopnęła go w klejnoty rodzinne z całej pary na jaką ją było stać.
-Łapać ją.- pisnął zaskoczony obrotem sprawy pan melonik. A potem był huk i... jeden z automatonów upadł na ziemię z przestrzeloną głową. Ulicą na pełnym gazie, nadciągał Doug na swym “żelaznym rumaku”.
- Douuuuuuuuuuuuuuuuuuuglasie!!! - wydarła się jego widok Vicky, pędąc w stronę mężczyzny na motorze. Automatony nie strzelały do nadjeżdżającego, za to próbowały łapać Vicky. A Maverick wykorzystał okazję, by do nich strzelać.Dwa trafienia w korpus wyeliminowały drugiego. Ale trzeci chwycił Vicky za rękę. A zielony stalowy kolos “ryknął” i ruszył z miejsca.
- Puszczaj kupo złomu!!! wydarła się dziewczyna waląc wachlarzem po głowie trzymającego ją automatona. Stalowy wachlarzyk rozpołowił na pół głowę maszyny i zaciśnięta metalowa dłoń, puściła uwalniając Vicky. Douglas zatrzymał motocykl tuż przed Vicky, a widząc ścigającego ich metalowego kolosa, rzekł nerwowo.-Wsiadaj szybko.

Dziewczyna podkasała spódnicę, wskoczyła na motor tuż za Douglasem i mocno się przytulając do jego pleców objęła go dłońmi w pasie. Wtuliła policzek w jego plecy i westchnęła głośno: - W samą porę przyjechałeś.
-Miałaś czekać pod kinem. Dobrze, że narobiłaś wrzasków wcześniej, bo bym...-przerwał dalszy wykład i ruszył wołając.-Trzymaj się mocno. Tak wielka puszka nie może być zwrotna.
Była jednak szybka, bo pędziła z dużą prędkością miażdżąc uszkodzone automatony.
Przytuliła się jeszcze mocniej do pleców mężczyzny i objęła go ramionami trzymając tak jak jej kazał z całej siły. Zastanawiała się czy nie objąć go jeszcze nogami, ale poprzestała na razie na obejmowaniu udami jego ud.
Może i objęcie nogami nie byłoby głupim pomysłem, bo motocykl Douglasa, wystartował jak owa rakieta z filmu (tylko że szybciej), gdy wcisnął on ukryty przełącznik przy motorze. Szarpnęło mocno, a potem oboje pędzili z dużą prędkością ścigani przez olbrzymi automobil pana melonika.
Z bocznej uliczki wypadli na główną, z trudem udało im się skręcić, podczas gdy zielony gigant wpadł za nimi, przy okazji uderzając bokiem w ścianę kamienicy. Zatrzęsło się, zadrżało, poleciały szyby, a Doug pognał dalej już na samym impecie wypalającego się dopalacza w ich motocyklu.
Vicky miała ochotę obejrzeć się do tyłu, ale tym razem rozsądek podpowiadał jej że, się to może skończyć nie tak jak powinno, więc obejmowała wszystkim czym tylko mogla Douglasa i wtulała się z całej siły w jego plecy. “Uciekniemy czy nie uciekniemy?” zastanawiała się. Zaczęła się wiercić na siedzeniu za mężczyzną i objęła go jednak również nogami, zaplatając swoje stopy przed jego brzuchem. W ten sposób udało jej się utrzymać na motorze i pogrzebać w torebce, którą wcisnęła jej przezornie Bella. Chwila niepewności, chwila grzebania i już w dłoni dziewczyny znalazła się wybuchowa niespodzianka. “Jak ją odpalić?” zaczęła kombinować. Minęła sekunda, dwie i już dziewczyna pociągnęła za kokardkę, przypominając sobie, że jej rozwiązanie spowoduje iż za parę chwil wybuchnie. Rzuciła za siebie kulę w stronę pędzącego za nimi automobilu odpalony prezencik.



Sama zaś ponownie objęła Douglasa ramionami w pasie ramionami, nasłuchując czy niespodzianka zadziałała. Bombka wybuchowa made by Vicky wersja “Christmas edition”, upadła na bruk. Przez chwilę dochodziły z niej dźwięki piosenki, znanej pod tytułem “Jingle bells”. A potem nastąpiła eksplozja. Kawałki bruku poleciały na wszystkie strony, ale ładunek nie uczynił wielkich szkód opancerzonemu kolosowi. Jednakże wyrwa w drodze i dziura nieco go spowolniła.
Zaś Doug lawirując pomiędzy spanikowanymi dorożkami i wozami, oraz małymi automobilami z równie spanikowanymi kierowcami. Bowiem żelazny pojazd ich ścigający, po prostu rozjeżdżał wszystko co napotkał na drodze. Problemem jednak były dla niego budynki i znacznie mniejsza zwrotność. Toteż Maverick co chwilę skręcał licząc, że za którymś razem przeciwnik się nie wyrobi na zakręcie. I wreszcie uda się zgubić ten opancerzony ogonek. Vicky się obejrzała przez ramię. Niestety widok jaki ujrzała jej się nie spodobał. Zaplotła mocniej nogi wokół pasa Douglasa i znów zaczęła grzebać w torebce. Parę sekund później wylądowała za nimi tuż przed goniącym ich automobilem kolejna niespodzianka.


Przytuliła się ponownie mocno do mężczyzny i starała się schować uszy pomiędzy ramionami.
Tym razem nie było muzyczki, tym razem był, huk, błysk i pojazd stanął. Tym razem ładunek zatrzymał pojazd rozrywając jedną z gąsienic. Odpowiedzią na to była ,wysuwana z pancerniaka armatka, która strzeliła w kierunku jadących na motorze Vicky i Douglasa. Pocisk ze świstem przeleciał dwa metry na ich głowami i... nie bez powodu. Stalowa kula nagle pękła rozwieszając pomiędzy dwoma budynkami stalową siatkę, w którą Douglas prawie wjechał.- Masz strasznie upartych adoratorów.
Zatrzymał się tuż przed nią, widząc że drogę z jednej strony blokuje sieć, z drugiej pojazd, który przy okazji wydobywających się kłębów pary, chował uszkodzoną gąsienicę, by zastąpić ją nową.
Vicky pominęła komentarz Douglasa pogrzebała w torebce i znalazła swój wynalazek, który nie jedne grubaśne łańcuchy nim pokonała.


Pobzykało potrzeszczało i wycięło w stalowej siatce ładną dziurkę. I w samą porę bo uszkodzony przez Victorię pojazd pana melonika już ruszał. Douglas popędził do przodu, prosto w kierunku dwunogiej maszyny, uzbrojonej w całkiem spore działko.


Która to wyszła z pomiędzy kamienic. Z mecha odezwał się głos policjanta, którym Vicky rozmawiała.-Zielony pojazd ma się natychmiast zatrzymać. Przebywające w nim osoby są tymczasowo aresztowania, z powodu...
Nie dokończył. Z zielonego opancerzonego pojazdu wystrzelił kolejny pocisk rozwalając jedną z nóg policyjnego mecha. Douglas docisnął gazu i wraz Vicky przejechał pomiędzy nogami chwiejącej się maszyny, zanim ta runęła blokując drogę zielonemu czołgowi pana melonika. Panna von Strom dosłownie tuż za sobą usłyszała huk upadającej maszyny.
- Ooooooooooooooooo to był ten stróż prawa co mnie obmacywał - krzyknęła do ucha Douglasa wyjaśnienie Vicky.
-No... jest co obmacywać.- potwierdził Douglas oddalając się jak najdalej od miasteczka, i od maszyny wroga. Wiedział, bowiem, że zielonemu pojazdowi, nie zajmie dużo czasu sforsowanie powalonego policyjnego mecha. Po czym gdy już znaleźli się na drodze prowadzącej do ich kryjówki, spytał.-Może teraz mi powiesz o co tam chodziło?
- Nie mam pojęcia, podeszłam przywitać się z panem melonikiem, który tatkowi Hildę sprzedał. A on... a on nagle kazał mi nie rozrabiać i te wszystkie paskudne kupy złomu na mnie nasłał. I ty się zjawiłeś i mnie uratowałeś. Móóóóóój boooooooooooohaterze! - zarzuciła mu ramiona na szyje wygibnęła się i siedząc Douglasowi na kolanach zaczęła go całować namiętnie.

Gdy Vicky zaczęła robić wygibasy, Douglas zwolnił, by po chwili zatrzymać motor. A gdy już mu usiadła z przodu i przycisnęła usta swe do jego ust, zaczął całować te usteczka. Przyciskał ją do siebie spragniony owych warg i wędrując dłońmi, po plecach i po pupie Victorii.-Uważaj dzikusko, to może mi się za bardzo... mogę zechcieć więcej.- nie mówił co znaczy owo więcej, ale bezczelnie podwinął suknię angielki, by wsunąć dłoń pod nią. I wędrować palcami po udzie panny Von Strom, osłoniętym jedynie pończoszką. Dość cienką i delikatną pończoszką. Vicky całowała Douglasa przesuwając wargami po jego wargach. Jej dłonie zaplotły się na jego karku delikatnie wplatając się w jego włosy. Przytuliła swoją pierś do jego piersi i wtulona mocno w niego przymknęła oczy. Zadrżała czując jego palce na swoim udzie i wyszeptała. - Aleśmy im uciekli, co?
-Tak. Bardzo szybko. Wiesz jak się martwiłem?-usta Douglasa wędrowały teraz po szyi i czasem po uchu Victorii, a dłoń pod spódnicą, dotykała uda, jak i pupy dziewczęcia. Na szczęście, przez bieliznę... na nieszczęście przez cienką bieliznę. Vicky zadrżała i przytuliła się jeszcze mocniej do Douglasa. - Czyli już nas nie złapią prawda? I Belli też nie i nie znajdą nas i... - głos jej się zaczął podejrzanie rwać a ona ponownie zadrżała pod wpływem jego dotyku. - I ten stróż prawa co powiedział, że jestem podobna do tej dziewczyny co zniszczyła wczoraj gospodę, bo mają podobizny tych osobników - zakończyła wpijając się w jego usta w namiętnym pocałunku. Nie odpowiedział.Jakże mógł odpowiedzieć całując namiętnie tulącą się do niego dziewczynę. Słodycz jej warg skutecznie zamykała mu usta. Za to obie jego dłonie wędrowały po jej udach, pieszcząc skórę poprzez cienki materiał pończoszek.

Vicky gwałtownie oderwała usta od jego ust. - Douuuuuuuuuuuuuuuug! On powiedział że ma nasze podobizny! Na komisariacie! - wykrzyknęła mu prosto w nos.
-Będę cię musiał kiedyś zakneblować i zaciągnąć do łóżka. I zabrać ci dziewictwo. Ileż można można wytrzymać, przy takiej pokusie.- Maverick jakoś się nie przejął jej słowami, nadal buszując dłońmi pod jej suknią. Cmoknął za to jej usta delikatnie.
- Jak mnie zakneblujesz to będę jęęęęęęczeć - i jęknęła mu do ucha aby zademonstrować jak to będzie robić. Odpowiedzią Douglasa był język wędrujący po jej płatku usznym i słowa.- I tak będziesz jęczeć.
I dotyk palców Mavericka, na majteczkach, z przodu. W miejscu wielce intymnym. Tym razem Vicky jęknęła, ale nie dla tego że chciała pokazać jak to zrobi zakneblowana. Mimowolnie ruszyła biodrami ocierając się o pieszczące ją palce mężczyzny. Jej oddech przyspieszył unosząc raz po raz jej piersi opięte gorsetem. Ruch palców Douglasa sprawił, że dziewczyna czując je coraz bardziej szarpnęła się do tyłu. Zmieszana tym co one z nią robią i jak bardzo rozgrzewają jej ciało i... i... jakie uczucie w niej wywołują.
Dłonie Douglasa zacisnęły się na jej udach, delikatnie, acz stanowczo. Mężczyzna zaś pochylił się i zaczął całować jej dekolt mrucząc.-Nie igra się z ogniem, ni z męskim pożądaniem dzikusko. Bo i jedno i drugie może cię pochłonąć.
- Lubię cię... wiesz? - wyszeptała Vicky uśmiechając się do niego... zalotnie, a zarazem niewinnie.
Douglas spojrzał w jej oczy mówiąc.-Wiem... i ja ciebie też lubię. Problem w tym, że jeszcze bardziej... pożądam.
Przesunął czubkiem języka po jej piersiach, mrucząc.-Dobrze, że nie potrafisz zaglądać mi do głowy.
- Czemu? - spytała dziewczyna ze śmiechem i ujęła dłońmi jego włosy unosząc mu głowę do góry i przytykając czoło do jego czoła zajrzała w oczy udając, że zagląda mu do głowy.

-Bo kusi mnie, by zaciągnąć cię w krzaki i uczynić kobietą. A takie myśli są, cóż... bardzo bezpruderyjne.- mruknął Douglas wracając do delikatnego masażu jej ud pod spódnicą, przy pomocy dłoni.
- A jak nas w tych krzakach najdzie pan melonik. Wiesz!!! Kopnęłam go z całej siły w... w czułe miejsce anatomiczne mężczyzny - rzekła dumna z siebie, po czym ujęła mocno to samo miejsce na ciele Douglasa w swoją dłoń, aby pokazać mu gdzie przykopała panu melonikowi.
-Tak wiem. Mi też przykopałaś, przypadkiem. Nie przywykłaś do pewnych rzeczy.- głos Douga był jakiś taki drżący, a ujęty dłonią obszar... większy niż zazwyczaj. Co oczywiście przypomniało Vicky o opuchliźnie. Dłonie Mavericka wędrujące po jej pończoszkach, drżały lekko, ale nadal masowały uda panny von Strom.
- Jego kopnęłam specjalnie, a ciebie niechcący. Przeeeeeeeeeeeeeepraszam! - Zarzuciła mu ręce na szyje u przysunęła się gwałtownie do niego, aby przytulić ocierając swoim intymnym miejscem o jego wybrzuszenie. Zaplotła mu nogi tym razem na plecach i przytulając się do niego lekko zaczęła kołysać mimowolnie ocierając się o niego. - No nie gniewaj się na mnie za to już
-Pragnę cię.-wycharczał niemal dziwnym głosem Douglas i zaczął obłędnie całować to szyję, to dekolt przytulonego do niego dziewczęcia. Palcami jej masował pośladki, szybko i drapieżnie.
Czując jego palce na swoich pośladkach dziewczyna wierciła się na nim ocierając raz po raz.Usta zaś odwzajemniały jego pocałunki jak tylko udało jej się chwycić nimi wargi Douglasa.
- Douuuuuuug - wyszeptała jękliwie - A jak oni znajdą Bellę?
-Nie znajdą...ale my powinniśmy już zjechać z drogi.- odparł Maverick w końcu się opamiętując i puszczając dziewczynę, wysunął dłonie spod jej spódnicy.Przytulił ją do siebie oplatając ramionami.-Nie wiem, jednak czy starczy mi sił, by z tobą dojechać do Belli. Mam na ciebie, straszną ochotę dzikusko.
- To ja będę tym razem grzecznie siedzieć. - odparła mu dziewczyna mocniej zaciskając na nim nogi i powodując, że jeszcze bardziej przylgnęła do niego. Oparła my głowę na ramieniu i stwierdziła. - Możemy jechać
-Możemy.- wydyszał Douglas i ruszył dość powoli. Z trudem bowiem koncentrował się na drodze.

A dziewczyna siedziała grzecznie, wszak to nie jej wina, ze na każdym wyboju ich podrzucało powodując, że się o siebie ocierali. Było to coś miłego dla niej, coś co sprawiało, że jej oddech przyspieszał, a po ciele rozchodziły się przyjemne ciepłe dreszcze.
Maverick wytrzymał tyle, by wjechać do lasu. Przez chwilę jechali leśną dróżką, potem skręcił w bok i zatrzymał się. Czerwony na twarzy spojrzał Vicky w oczy i zaczął całować jej usta, niemal przysysając się do jej warg, a dłońmi szukając dostępu do sznurowań jej gorsetu.
- Czemu stanęliśmy? - wyszeptała Vicky otwierając oczy i zerkając na dłonie Douglasa wędrujące po sznurówkach jej gorsetu.
-Czemu? Dobre pytanie. Bardzo dobre.-pytanie na które nie została udzielona odpowiedź. Usta Douglasa wędrowały bowiem po szyi i piersiach Vicky, tym bardziej, że rozluźniwszy nieco gorset, wędrował wargami po odsłanianych obszarach jej ciała. Dziewczyna odchyliła się do tyłu aby mógł bez problemu przesuwać po niej swoimi ustami. Z jej ust wyrwał się jęk, a z torebki zaczął wydobywać się ogłuszający wrzask. Taki, że włosy mimowolnie stawały człowiekowi dęba. Vicky wyrwała się z ramion Douglasa i zeskakując z motoru zaczęła pospiesznie w niej grzebać, krzycząc coś do mężczyzny, ale niestety hałas zagłuszał jej krzyki. Hałas był tak wielki, że na upartego można by go i w Londynie usłyszeć. Po chwili trzymała już w dłoni jego źródło, prezentując je w całej okazałości Douglasowi.



Zaczęła pospiesznie naciskać przyciski, aby je uciszyć. I wydarła się na całe gardło aby ogłuszony Doug ją usłyszał: - Nastawiłam go aby nie przegapić godziny spotkania z tobą pod kinem!!!
-Tak. Niewątpliwie trudno przegapić.- po czym spojrzał na obnażone piersi Vicky. I rzekł.- Wiesz, że jak tak dalej pójdzie,to... posiądę cię w końcu?
- Yhm... - odrzekła Vicky przełykając nerwowo ślinę i poprawiając gorset na piersiach. Wrzask budzika sprawił, że oprzytomniała, a słowa Douglasa uświadomiły jej co by się stało gdyby nie zaczął “dzwonić”. - Chyba powinniśmy jechać, bo Bella się będzie niepokoić. Zakupiłeś wszystko co miałeś kupić? - zerknęła w dół aby ocenić czy piersi są już na swoim miejscu, czyli w gorsecie.
-Tak.. nawet prezent dla ciebie.- mruknął Douglas i rzekł.- A może wolę tu zostać i...- po czym dodał z dziwnym uśmieszkiem. -Najpierw pozbawić cię odzienia, a potem... cnoty?
- No coś ty! Nie zostawię cię tu za nic, jeszcze cię pan melonik znajdzie i zrobi ci krzywdę. Zabieram cię ze sobą! - odrzekła stanowczo dziewczyna sadowiąc się tym razem za nim i przytulając się dodała: - Musisz tym razem ty prowadzić, bo jesteś taki duży, że nic nie widzę poza tobą - i przytuliła się jeszcze mocniej do jego pleców przymykając oczy i czekając aż ruszy. Poruszała przy tym nosem starając się zapamiętać zapach Douglasa, który muskał jej nozdrza.
-Myślałem, żebyś została ze mną.- odparł Douglas ruszając powoli i mówiąc cicho.- Widziałem cię wszak golutką i wiem, że jesteś kusząca.
-Mhmmmmmmm... a ty ładnie pachniesz - odrzekła przytulając nos do jego pleców.
-Ty też.-odparł Doug dodając pieszczotliwym tonem.- Dzikusko.
Uśmiechnęła się i jeszcze mocniej objęła go dłońmi i udami wtulając się w niego najbardziej jak jej się udało, a oddechem muskając mu szyje. Tym razem w czasie jazdy upajała się nie pędem lecz ciepłem, zapachem i dotykiem siedzącego przed nią mężczyzny.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 06-04-2011 o 22:46.
Vantro jest offline  
Stary 14-04-2011, 22:18   #33
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 1

Dojechali po dość kuszącej podróży. Ten fakt Douglas przyjął z ulgą. Dojechali do pojazdu i mężczyzna wprowadził motocykl do hangaru, zabierając klucze i podając Vicky zakupy.-To jest żywność, to wasze prezenty, to dla Belli... środki czystości i inne.
Po czym zabierając ostatnią torbę z motocykla rzekł.- Możesz jej zanieść pozostałe?
- Mogę... mogę... w sumie za tragarza robić też mogę - mruknęła pod nosem Vicky.
-Słodka jesteś..- nachylił się Douglasa z tymi słowami i cmoknął dziewczynę w policzek. A potem delikatnie pacnął dłonią w jej pośladek.-A teraz śmigaj dzikusko. Zanim skusisz mnie na śmiałe czyny.
Ruszyła do przodu i nagle zatrzymując się odwróciła głowę przez ramię i spytała: - Mogę otworzyć prezent?
-Jasne, jasne.-odparł Douglas kiwając głową i oglądając za kupione części zamienne.- Otwórz w sypialni swojej.
- A który jest dla mnie a który dla Belli? - dopytywała się dalej.
-Który przypasuje. Twój rozmiar wymacałem, ale... Belli to już na oko.-odparł mężczyzna.
“Wymacałem... heh”, zaintrygowana Vicki popędziła do kuchni, rzucając byle gdzie zakupione produkty i popędziła z prezentami do sypialni po drodze wydzierając się - Beeeeeeeeeeeeeeeeella chodź tu!!! Szybkooooooooooooooo!!! - wpadła do środka i zaczęła otwierać paczki, które pokazał jej Douglas jako prezent dla niej i Belli.Paczuszki były prostokątne i przewiązane wstążeczkami. I jak się okazało... owie dwie paczuszki, zawierały dwa kompleciki damskiej bielizny każda, choć nie takiej którą by Hilda zaaprobowała.
-Śliczne...-rzekła z zachwytem Bella po wejściu do pokoju, i przesuwając palcem po koronkach dodała.- Ale panienka mnie miała zabrać na zakupy takich rzeczy. A przy okazji, jak było na tej przejażdżce?
- To prezent od Douglasa, ja nic nie kupowałam - odparła jej Vicky i zaczęła się zastanawiać co przymierzyć najpierw.
-Musi panienkę bardzo lubić.- Bella też zabrała się za przymierzanie przykładając fatałaszki do swego ubrania i pytając.-A reszta zakupów? Dałam paniczowi Doglasowi listę.
Vicky nie słuchała co do niej mówi Bella i starała się zsunąć z siebie suknię matki i gorset i przymierzyć to co kupił dla nich Douglas. - Pomóż mi lepiej z tym... - mruknęła niecierpliwie. Sprawne ręce Belli, entuzjazm Vicky i już dziewczyna przeglądała się w lustrze mrucząc:


- Ładne co nie? Ale może jeszcze ten drugi przymierzę co?
-Bardzo ładny panienko.- potwierdziła Bella i skinęła głową chichocząc.-I całkiem dopasowany. Nie dziwota, skoro panicz Douglas obejrzał sobie dokładnie wdzięki panienki.
-Idź zobacz w kuchni czy wszystko jest co chciałaś, ja sobie poradzę sama - odrzekła jej Vicky ściągając komplecik i zakładając drugi w celach porównawczych.
-Tak panienko.- służka skłoniła się i szybko wyszła.-Ale potem panienka opowie o podróży na motorze?
- Opowiem... opowiem - odrzekła jej Vicky, zajęta wkładaniem drugiego kompleciku i nie widząc że Belli już nie ma. Spojrzała w lustro pytając:
- A jak ten? i słysząc ciszę rozejrzała się po sypialni. Beli ani widu ani słychu, więc panna von Strom poszła zademonstrować jej drugi komplecik do kuchni. Jednak idąc w tym kierunku, zmieniła plany i skręciła do hangaru i stając za Douglasem spytała:
- Ten był dla mnie czy ten drugi?


Zajęty naprawą uszkodzonego przewodu w hangarze, Douglas nie patrzył z początku na Vicky.
-Ten który będzie na ciebie pasował. Nie powinnaś wszak chodzić w używanej biel..woooa.- niemniej podczas swej wypowiedzi odwrócił się i go zatkało. Wędrował wzrokiem po jej ciele, dysząc dziwnie i się czerwieniąc.-Wyglądasz... kuszą...co.
- Nie widziałeś mnie w tym drugim... poczekasz zaraz się przebiorę! - odparła mu Vicky pospiesznie i odwracając się na pięcie popędziła zmienić bieliznę. Minęło kilka minut i już stała przed Douglasem pytając zasapana z zaróżowionymi policzkami:
- A ten jak? Który ładniejszy? Który dla mnie a który dla Belli?
-Wiesz...dla Belli, te z mniejszymi... miseczkami.- mruknął Douglas podchodząc do Vicky z roziskrzonym spojrzeniem. Poczuła jak palce mężczyzny przesuwają się po je brzuchu i biodrach, mając za zaporę białą delikatną bieliznę. Spytał cicho.-Ważne jest dla ciebie, byś mi sie podobała?
- Ależżżżżżżżżżżżż skąd - zaprzeczyła od razu dziewczyna, ale intensywny rumieniec zabarwił jej przy tym policzki. - Muszę go nosić pod ubraniem? Heh... jest taki ładny - rzekła już kombinując jak zrobić aby jednak go... nie ukrywać?
Poczuła palce Douga zaciskające się na swej pupie i dociskające ją do mężczyzny.-Przecież nie będziesz... co ja mówię... ty już paradowałaś przede mną golutka.
Zaczął wędrować ustami po szyi Victorii.-Pomijając już fakt, że to niemoralne latać prawie goło po czyimkolwiek domu, to... jak ja wytrzymam widząc cię tak ubraną?
- A jak wytrzymasz jak i Bella to założy - roześmiała się cmokając Douglasa... w czubek nosa.
-Ona nie będzie chodziła... w samej bieliźnie.-odparł Douglas i wpił swe usta w wargi Vicky. Zaczął całować ją coraz namiętniej, jednocześnie zahaczywszy kciukami o jej fikuśne majteczki i zsuwając jej z pupy dziewczyny w dół.
Odwzajemniała pocałunki przytulając się do mężczyzny, jednak kiedy poczuła jak zsuwa z niej majteczki wymruczała mu oskarżycielsko w usta: - Ejjjjjjjjjjjjjj... najpierw dajesz, potem zabierasz... to moje majteczki, kto daje i zabiera... ten - odsunęła się od niego i pospiesznie wciągała je spowrotem na miejsce. W czym przeszkadzały jej dłonie Douglasa okupujące jej pupę i nie wypuszczające ją z objęć mężczyzny.-Nie chcę twoich majteczek, chcę tego co jest pod nimi.
- Aaaaaaaaaaa to dałeś mi je, bo chcesz coś w zamian. - droczyła się z nim Vicky.
-Ano... chcę ciebie.- mruknął Douglas delikatnymi ruchami dłoni masując jej pupę i całując szyję Vicky delikatnymi pocałunkami. Wargi mężczyzny zeszły na dekolt.-Chcesz poczuć coś nowego?
-Yhmmmmmmmmmm... jak poczuć? Jak nowego? Cooooooooooo? - pytała Vicky i z ciekawości wysunęła koniuszek języka by przesunąć nim po wargach Douglasa.
Douglas chwycił ów koniuszek wargami i przesunął czubkiem swego języka po nim. Mruknął przy tym.-Bardzo przyjemnego, choć kusi mnie żeby... zabrać ci niewinność.
Przyparł Victorię do ściany hangaru, tak że dotykała jej plecami.- Zamknij oczka...i odpręż się. Będzie ci... przyjemnie.
- Kiedy... Bella... - wymruczała Vicky przypominając sobie, że pokojówka poszła sprawdzić czy czegoś nie zapomnieli kupić, więc może już sprawdziła.
-To przyjdziesz do mnie w nocy...sama... gdy Bella będzie spała?-,po odpięciu podwiązek, majteczki Vicky opadły na kostki dziewczyny, a ona sama czuła palce Douglasa wędrujące po jej nagich udach i pomiędzy nimi. Dotykał ją delikatnie muskając jedynie skórę, a wywoływało to dziwne uczucia... jakich jej dotyk sam, by chyba nie wywołał. No i nadal czuła usta Douglasa wędrujące po szyi i dekolcie dziewczyny i jego pomruki.-Pragnę cię.
- A opowiesz mi znowu bajkę? - wymruczała dziewczyna lekko kołysząc biodrami, aby otrzeć się o palce mężczyzny, które wywoływały drżenie w jej ciele.
-Jak już będziemy szli spać, bo przedtem...- szeptał jej do ucha Douglas, po czym zamiast powiedzieć co będzie przedtem, zaczął owo uszko lizać i całować. A masaż dolnej partii ciała przez palce mężczyzny, by coraz intensywniejszy.
-Aaaaaaaaaaaaaa... jak przyjdę, a ty będziesz chrapał? -ni to spytała ni to wymruczała przeciągle Vicky coraz bardziej odczuwając dziwne nieznane jej do tej pory uczucie w swoim ciele.
-Tooo mnie obudzisz?-mruknął jej do ucha Douglas wsuwając palce, tam gdzie się Vicky najmniej spodziewała. Poczuła Mavericka w sobie, choć... niezbyt głęboko. To nie bolało. Wprost przeciwnie, odczucia były całkiem przyjemne. Nawet bardzo. Było jej przyjemnie, bardzo przyjemnie... jednak Vicky przygryzła wargę i starała się cofnąć do tyłu... wszak Douglas jej dotykał! Dotykał jej tam gdzie jeszcze nikt jej nie dotykał, a nawet sprawiał, że była w tym miejscu... coraz bardziej... wilgotna. - Doooooooooooooug...-udało jej się wyszeptać.
-Co ?-mruknął Douglas nie zaprzestając słodkiej tortury palcami w intymnym miejscu Victorii. Drugą ręką podtrzymywał Vicky całując ją po dekolcie i chichocząc.-Zaczynasz już rozumieć, to co widziałaś na obrazkach w książkach, w mej sypialni?
-Muszę się im jeszcze przyjrzeć.... Beeeeeeeeeeeeeeellaaaaaaaaaa - mruknęła jękliwie głośniej kiedy kolejny raz poczuła ruch palców Douglasa, i zaczęła sunąć swoimi dłońmi w dół, aby odciągnąć je od siebie, jednak po drodze natrafiła na coś twardego na czym mocno zacisnęła palce czując lekkie drżenie swojego wnętrza pieszczonego przez mężczyznę.
-Delikatnie.- syknął Douglas i dodał drżąc.-Za to należy chwytać z wyczuciem. Nie tak mocno...rozluźnij nieco swe paluszki.
Nie przeszkadzało to mu figlować palcami między udami Vicky.
Palce rozluźniła, zaciskając w zamian uda. Mrucząc przy tym: - Muszę już iść... zoba...zoba... zobaczyć gdzie jeeeeeeeeeeeeest Bella - mówienie przychodziło jej nieskładnie, gdyż z miejsca, które pieścił Douglas zaczęły rozchodzić się coraz intensywniejsze fale sprawiające, że drżała.
Ściskając uda uwięziła palce Douga w sobie. A dłońmi wprawiała mężczyznę w drżenie. I sprawiała że całował jej usta i szyję i piersi jak szalony szepcząc.- Po po proostu... boi... boisz.. się... dzi... kusko. Nie przycho..dź... jeśli... nie ma..masz...ocho...ty.. odwa..gi... nie przycho...dź..wieczorem...przyj..dziesz..prawda?
Jednak ona nie mogła mu na to odpowiedzieć, gdyż jej ciało poddało się pieszczocie. Zaciskała coraz mocniej uda i wtuliła się w jego pierś czując coraz większe drżenie. Jedyne co jej się wyrwało z ust to jego imię: Dooooooooooooooooooooooug! - wykrzyknięte jękliwie wprost do jego ucha.
I w takiej pozycji przyłapała ich Bella zerkając do hangaru i mówiąc.-Strasznie państwo hałasujecie.

Douglas przerwał ruchy palców i się zaczerwienił, ale wyjąć... jakoś nie mógł.
Vicky wtulona w niego próbowała złapać oddech i zapanować nad drżeniem swojego ciała. To było coś nowego.... coś intensywnego, coś co odbierało jej oddech i poczucie miejsca i czasu w jakim się znajduje. Nawet głos Belli nie docierał do jej świadomości. Zakołysała biodrami pragnąc... sama nie wiedziała czego, jej ciało żyło swoim własnym życiem, a może instynktownie wiedziało, co powinna robić?
Bella tylko przez moment się przyglądała, po czym uśmiechnęła się i wyszła zamykając drzwi. A Douglas mocniej przywarł swym ciałem do ciała Vicky i ruchami palców wyszukał czułe punkty jej intymnego obszaru i zaczął pieszczotą doprowadzać pannę von Strom na skraj ekstazy, skupiając się na pocałunkach jej ust swymi wargami. Doznania były... dziewczyna nie umiała ich określić, jej dłonie wędrowały po mężczyźnie, pragnąc go odsunąć od siebie, a może przyciągnąć? Oparła się o ścianę czując jak jej drżące nogi nie są w stanie utrzymać jej ciała, z jej ust raz po raz wydobywał się cichy jęk... a może to jej się wydawało, że cichy. Kiedy jej ciałem wstrząsnął dreszcz spełnienia, próbowała wyrwać się z ramion Douglasa i spod wpływu jego poruszających się palców. Sprawiających, że traciła nad sobą kontrolę... coś czego nigdy jeszcze nie zaznała, coś co było... takie... takie... ekscytujące.
Na szczęście Douglas sam drżąc mocno, nie “torturował” już jej swymi palcami i odsunął się głaszcząc ją jedynie po głowie.-Widzisz dzikusko co sprawia twój widok w bieliźnie?
- Kiedy to nie bielizna... to ty... - wymruczała starając się uspokoić oddech i przesuwając dłonią po nim nie zaciskając jej mocno tak jak jej to tłumaczył, czując jak drży pod wpływem jej dotyku.
-Taaak... ale to twoja bielizna, owa bielizna na tobie mnie skusiła do tych niecnych czynów. odparł Maverick głaszcząc ją po głowie. Po czym spytał.-Chyba nie bolało, co?
- A powinno boleć? - spytała i pospiesznie odsuwając się od niego dodała: - To ja nie chcę!
-Nie. Nie powinno. Choć boli trochę dziewczynę pierwszy raz. Ale to nie powinno boleć. Douglas spojrzał smutnym spojrzeniem na Vicky.-Wiesz...ty chyba na pewne rzeczy, po prostu nie jesteś gotowa.
- Sam nie jesteś gotowy!-odparła mu dziewczyna butnie zadzierając podbródek do góry: - Przyznaj się, że sam się tego obawiasz! - zerknęła na niego uważnie.
-Ja jestem, mógłbym cię wziąć nawet tu i teraz.-odparł Douglas wędrując spojrzeniem po Vicky.-Tylko że... hmm... nie chcę byś potem się czuła, że cię wykorzystuję.
- Nigdzie mnie brać nie będziesz! - obruszyła się dziewczyna nie bardzo rozumiejąc o jakie branie chodzi. A teraz wolała, aby ją objął przytulił, a on... on tu stoi naprzeciw i się z nią kłóci? Pochyliła się i pospiesznie naciągnęła majtki, których pozbawił ją Douglas i unosząc podbródek jeszcze wyżej wyciągnęła dłoń odsuwając Douglasa od siebie i mijając go wysyczała: - A może to ja wykorzystuję ciebie, co? - i ruszyła do drzwi, starając się nie rozpłakać. Ten mężczyzna działał na nią jak płachta na byka... i sprawiał.... sprawiał, że beczała, a przecież ona NIGDY!... nie płacze.
Doug dogonił ją, objął od tyłu w pasie i przytulił mocno, cmokając w szyję i szepcząc.-Przepraszam dzikusko... naprawdę. Ale jak paradujesz tak ubrana, to budzisz we mnie żądze.
- Ciągle się na mnie złościsz... - mruknęła żałośnie: - Po co mnie dotykasz jak nie chcesz? I ciągle mnie winisz... i ciągle... - Douglas poczuł jak podejrzanie zadrżały jej ramiona.
-Vicky.. głuptasku.- Douglas przytulił ją mocniej do siebie i szeptał muskając jej ucho wargami.-Ależ ja lubię cię całować i dotykać i pieścić i... widzieć cię golutką i masować. Ale mam wrażenie, że czasem ty się boisz, jak cię dotykam. I że robię ci krzywdę. A nie chcę ci zrobić krzywdy.
-Bo... bo... nikt mnie tak jeszcze nie dotykał. -wyszeptała dziewczyna i odwróciła się kryjąc twarz na jego piersi.
-Wiem, wiem... jesteś dziewicą.-mruknął Douglas całując ją w czoło.-I dlatego staram się być delikatny i... trzymać swoje pragnienia na wodzy. Ale jest mi trudno, przy tobie.
- Bo uważasz, że jestem gorsza od tych twoich panienek, co tu te fatałaszki zostawiły. Pewnie też im je dałeś! -gniewnie rzekła na to Vicky, uderzając go zaciśniętą pięścią w pierś: - Puszczaj mnie, ale to JUŻ!!! - starała się wydostać z jego ramion.
-Nie puszczę. Vicky... nie jesteś gorsza. Nie rozumiesz dzikusko, że traktuję cię jak rzadki klejnot?-odparł Douglas z lekką irytacją w głosie.-Że staram się być opanowany.
I dodał.-Nie... dawałem żadnej fatałaszków. Zgubiły je podczas upojnych nocy.
- Ja się nie dam upić... o co to to nie - odrzekła mu dziewczyna i wtulając się w niego mocno, co przeczyło jej deklaracjom, że chce od niego uciec. Po czym dodała: - Klejnot trzyma się zamknięty pod kluczem i wyciąga jak się o nim przypomni. Też będziesz o mnie zapominał?
-Raczej nie zapomnę, choć...- tu przez chwilę milczał nim, rzekł żartobliwie.-Zamknięcie cię w jakimś pokoiku jest kuszące. Zwłaszcza jeśli zamknę się z tobą, na długie godziny... i rozkoszował urokami twej osóbki.
- Mogę ci przez te godziny recytować Platona, abyś się nie zanudził... - odrzekła mu Vicky przytulając twarz do jego piersi aby nie widział złośliwego ognika w jej oczach.
-A ja mogę cię tak dotykać jak przed chwilą.- palce Douglasa przesunęły się po jej pośladkach. I rzekł pozornie spokojnym i obojętnym tonem dodał.-Podobało ci się, prawda?
- Moooooooooooooooooooooże...- odparła przekornie dziewczyna. - A ja wezmę kajdanki i przykuję cię do nóżki tej biblioteczki co wcześniej, a sama... sama... - zastanawiała się czym go postraszyć: - Zdejmę te fatałaszki i ci je oddam - nic innego jej nie wpadło na razie do głowy, więc użyła takiego argumentu zastanawiając się co Douglas na to. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej i oparła mu podbródek o ramie.
-Vicky, kusisz mnie do bardzo niemoralnego zachowania.-Douglas zadrżał i przytulił ją mocniej do siebie, tak że wyraźnie czuła jego palce na swej pupie i coś uwierającego ją z przodu. Co dotykała dłońmi, kilka chwil temu. Do tego usta usta Douglasa wędrowały po jej szyi.
- Yhmmmmmmmmmmmm -mruknęła dziewczyna odchylając głowę aby jego usta mogły przesuwać się po jej szyi bez przeszkód... bo było, takie miłe uczucie. Znów zaczęły przez jej ciało przebiegać dreszcze, tym razem od miejsc które dotykały usta i dłonie mężczyzny.
-Vicky,pragnę cię.-rzekł wędrując językiem po skórze jej szyi i masując pośladki coraz intensywniej. Po czym szepnął.- Mam ochotę porwać cię do mego pokoju, dzikusko.
- Myślisz, że pan melonik też mnie pragnął? On też dziś chciał mnie porwać - spytała go nagle odsuwając się trochę aby spojrzeć mu w oczy.
-Niewątpliwie ładniutka jesteś, ale... nie porywał cię dla twej ślicznej buźki. Jest inny powód. Nie mylę się?- rzekł zerkając w oczy Vicky.
-Je... - zaczęła dziewczyna, jednak się zawahała, bo czy... czy mogła zaufać temu w sumie nie znanemu jej mężczyźnie. Co o nim wiedziała?... nic... no prawie nic: - Ja...nie wiem, może i jakiś ma. - przemilczała sprawę pozytywki marszcząc czoło jakby się biła z myślami.
-Na pewno.- mruknął Douglas i cmoknął ją delikatnie w usta. Po czym delikatnie klepnął w pupę żartując.-Wyglądasz zbyt kusząca w samej bieliźnie. Lepiej się ubierz czerwony kapturku, bo w końcu porwę cię do swego legowiska i już nie wypuszczę.
- Zjesz mnie? - spytała przymilnie, ocierając się kusząco o niego. Co jak co ale naukowiec z niej był świetny.... uczyła się szybko co i jak, a takie ocieranie się.... dawało efekty, przynajmniej ona je wyczuwała w ciele Douglasa.
-Zjem... choćby.. teraz.- mruknął Maverick tracą nad sobą panowanie. Drapieżnie zsunął jej majteczki na uda. Zaczął całować usta i szyję i podwijać górę koronkowej bielizny, by odsłonić jej piersi.
- Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaaaaaaaaaaaa! -pisnęła ze śmiechem dziewczyna i zaczęła go łaskotać w brzuch: - Jak mnie zjesz to będę cię łaskotać od środka - dodała starając się zachować powagę. Wszak miał się przestraszyć.
-Zaryzykuję.-mruknął Douglas przesuwając dłonie po jej ciele.Jedna obejmowała nagą pierś Vicky, druga przesunęła się po brzuchu dziewczyny w dół, dotykając delikatnie jej podbrzusza. Na razie jeszcze dość grzecznie.-Jesteś taka kusząca.
- Doooooooooooooug!!! A jak on mnie porwie?!!! - wykrzyknęła nagle dziewczyna wyrywając się z ramion Douglasa i odskakując do tyłu rozglądając przy tym, czy może gdzieś już nie czai się pan melonik.. a ona paraduje w bieliźnie!
-Dlatego bezwzględnie musisz spać ze mną. Co bym cię mógł ochronić.- odparł Maverick z trudem zachowując powagę.
- Lubię spać z tobą, jesteś taki cieplutki i mięciutki i twardy i jak się wygodnie ułożę to pasuję do ciebie, jak... jak... jak DRUGA POŁÓWKA! - zakończyła podnosząc głos entuzjastycznie.
-Uważaj... bo się przekonasz, że w łóżku z mężczyzną... są jeszcze inne... przecież przeglądałaś książeczki to wiesz.- westchnął Maverick. Spojrzał na roziskrzony wzrok i Vicky i odetchnął z ulgą. Nie potrafił znieść chwil, gdy była smętna.
- I tak przez cały czas? Rano - południe - wieczór - noc- rano - południe... tak cały czas bez przerwy? - spytała niedowierzająco. Kpił z niej jak nic.
-No nie cały czas. Na pewno więcej niż godzinkę... przed snem.- wzruszył ramionami Douglas i dodał.- I wtedy, gdy nachodzi ochota.
- A jak ja będę miała ochotę cały czas? - dociekała dalej.
-To postaram się stanąć na wysokości zadania. A ty mi w tym pomożesz.- odparł Douglas żartobliwie.
- Jaaaaaaaaaaaak? - chciała się dowiedzieć, bo a nóż będzie musiała pomóc i znów okaże się że nie umie.
-No wiesz...tooo.. coś... wieczorem ci pokażę, jeśli będzie trzeba.- zaczerwienił się Douglas i wybąkał.-Może już się ubierzesz i … w ogóle?
- Muszę przez ciebie zmienić, gatki- odparła mu Vicky w zadumie pocierając czoło: - To teraz mi nie pokazuj tylko szybko powiedz.
-Trzeba dotykać tam na dole... tak jak dotykałaś palcami, mnie przedtem.- wydukał coraz czerwieńszy na twarzy Douglas.
- Czyli wystarczy tylko po dotykać palcami i dasz radę zawsze jak będę miała chęć? - spytała przyglądając się za czerwienionemu Douglasowi.
-Tak , tak.- odparł pospiesznie Maverick w nadziei, że utnie w ten sposób niewygodny temat.
- I tylko tyle? Chyba mnie nie nabierasz Doug? - spytała z niedowierzaniem w głosie.
-Mam cię porwać do łóżka, by pokazać że mam rację?- zagroził Douglas.
- Ale to tylko ja będę dotykać... aby sprawdzić, czy to prawda co mówisz - zastrzegła od razu Vicky.
Douglas podszedł do Vicky i spojrzał w jej oczy.- Nie dasz mi spokoju, dopóki nie sprawdzisz?
- Bo jestem naukowiec, a naukowiec nie ustaje w swych badaniach - odparła mu Vicky i cmoknęła w usta. - Lubię jak się czerwienisz... nie puszysz się wtedy jako ten mądrzejszy - odrzekła uśmiechając się do niego.
-No to wieczorem będziesz sobie mogła mnie całego zbadać. A ja zbadam ciebie.- mruknął Douglas.
-Nie jesteś naukowcem. -odrzekła ze śmiechem Vicky. Uniosła dłoń i pogłaskała go po zaczerwienionym policzku pytając- A kim jesteś Douglacie?
-Twoim aniołkiem stróżem. Na to wygląda.-mruknął Douglas przyciskając jej dłoń do swego policzka, a swoją delikatnie masując pierś Vicky.-I kimś kto naprawdę ma ochotę zaciągnąć cię do łóżka. I coraz trudniej mu się oprzeć temu pragnieniu, dzikusko.
-Pójdę się ubrać -rzekła nagle smutniejąc i robiąc krok do tyłu: -Nie będę ci już przeszkadzać
-Nie rozumiem cię czasem dzikusko.- Douglas przysunął się i cmoknął ją w czubek nosa.-Ale naprawdę, naprawdę kocham twój uśmiech. I źle mi, gdy go nie widzę.
Spojrzała na niego i spróbowała się uśmiechnąć, jednak szło jej to nieporadnie. Wzruszyła zrezygnowana ramionami i rzekła:- Pójdę się ubrać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 14-04-2011, 22:25   #34
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 2

Douglas westchnął i położył dłonie na jej ramionach i szepnął przytykając czoło do jej czoła.-Przepraszam dzikusko. Znowu cię czymś uraziłem, prawda?
- Nie...tylko... ehhhhhhhhh nic -przytuliła usta do jego ust i pocałowała go namiętnie, przytulając się do niego całą sobą. Przerywając pocałunek wyszeptała: - Pójdę się ubrać
-Dobrze... dzikusko.- mruknął Douglas i wypuścił Vicky z objęć. A gdy ta podeszła i otwierała drzwi, usłyszała łupnięcie, jęk bólu. I zobaczyła Bellę cofającą się pod ścianę. Bellę zarumienioną na twarzy i rozmasowującą guza.
- Kiedyś ci ucho odpadnie, albo ci ktoś klamką oko podbije - rzekła mijając dziewczynę.
-Tak panienko.-potwierdziła Bella i spytała.-Ufam, że na paniczu Mavericku bielizna zrobiła odpowiednie wrażenie?
- Załóż swoją i idź... sprawdź - odrzekła jej Vicky i weszła do sypialni, rzuciła się na łóżko i zapatrzyła w sufit zakładając ramiona pod głowę.
-No wie panienka. Eeee.. nie wypada mi i wstydziłabym się przed paniczem Maverickiem w bieliźnie paradować. -paplała Bella wchodząc za nią do ich sypialni, po czym spojrzała na Victorię i spytała z troską.-Stało się coś?
- Nic... wszystko kupiliśmy? - spytała jednak widać było, że jakakolwiek padnie odpowiedź i tak nie dotrze do niej. Choć Bella potrafiła być przekorna i sprytna.- Wszystko i nawet jakieś listy do pana Mavericka od kobiet się zaplątały. Musiały to być od kobiet. Bo perfumowane.
- Gdzie masz te listy?! - poderwała się Vicky siadając na łóżku.
Bella zachichotała widząc to i dodała.-Ooooo. To jednak panicz Douglas, wielce panienkę interesuje. - dodała wystawiając język.-Nie ma żadnych listów.
- Chyba w tym automobilu jest za ciasno o jedną pokojówkę... jak dojedziemy do miasteczka to się ją ostawi. - mruknęła Vicky zła, że się dała tak podpuścić.
Eeeee tam.- machnęła ręką Bella nie wierząc w te pogróżki. Po czym dodała kusząc swoją panią.-Hmmm... a kolacja we dwoje? Jako naukowy eksperyment oczywiście. Przygotuję kaczkę przyprawioną lubczykiem. Tylko panienka i panicz Douglas, czy to nie jest ekscytująca okazja do badań?
- Tak... tak... kolacja we dwoje z przylepioną do drzwi ciekawską pokojówką.... baaaaaaaaaaaaaaardzo ekscytujące. Ciekawe czy twoje spotkania z G... urwała przyglądając się Belli zmrużonymi oczami. - Gdzie go dotykałaś jak się spotykaliście na te wasze spotkania?
-No ustami za... przyrodzenie.odparła Bella strzelając buraka na twarzy i dodała.-I on mnie też. No i kochaliśmy się i wtedy dotykałam go całego.
- Chyba palcami... - poprawiła ją Vicky pamiętając co mówił Douglas.
-I tak i tak.-odparła Bella i dodała ciszej.-Ponoć i biustem można, ale trzeba mieć go wielg.. warunki ku temu. Oni to bardzo lubią.
- I jak było? - dopytywała się dalej- Myślisz, że mu się to podobało?
-Bardzo...jeśli robi się to delikatnie. A panicz Douglas dotykał panienki tam w dole?-spytała Bella z ciekawością.
- A może byś poszła tą kolację z lubczykiem robić? - odpowiedziała jej pytaniem na pytanie Vicky.
-Jest baaaardzo przyjemnie, gdy to on całuje ustami... tam w dole. Ale... wszystko jest przyjemne przy ukochanym, panienko.- mruknęła rozmarzonym tonem Bella i wstała, by iść do kuchni i przygotować tą kolację na dwoje.
Tymczasem automobil ruszył. Douglas musiał już zakończyć naprawy.
Vicky siedziała na łóżku zastanawiając się nad wszystkim czego się dziś dowiedziała. Zmarszczyła czoło i zaczęła się ubierać. Kiedy już była gotowa pomaszerowała raźnym krokiem do biblioteki Douglasa i zaczęła przeglądać książki. Widać, że czegoś poszukiwała i promienny uśmiech, który rozjaśnił jej twarz świadczył o tym, że znalazła to czego szukała. Wzięła książkę i usiadła wygodnie otwierając ją i oglądając ilustracje, od czasu do czasu przesuwając palcem po czytanym tekście.
Jazda była spokojna, choć po wybojach.Książka była ciekawa, choć opisywała sprawy damsko-męskie. A jak się później okazało, także i sprawy damsko... damskie. Z ilustracjami w dodatku. Czytała z zaciekawieniem, oglądała ilustracje z jeszcze większym, przy niektórych zastanawiając się czy naprawdę jest to możliwe.
Na końcu zaś odkryła ładnie złożoną karteczkę, zapisaną


zamaszystym pismem. “Do Douga, twój kwiatuszek”. List miłosny, który w połowie stawał się listem lubieżnym, z opisami nie mniej szczegółowymi co w książce. No... może mniej czytelnymi. Kobieta wspominała ich wspólny piknik i zachęcała by odwiedził ją ponownie w Londynie. Podpisano Charlotte Detoile.
Vicky czytając każde kolejne słowo czuła jak jej policzki robią się coraz bardziej czerwone, nie z zażenowanie lecz ze złości. Sama nie wiedziała czemu, ale była zła zarówno na tą kobietę, która to pisała jak i na Douglasa, który wyprawiał z tamtą te wszystkie rzeczy o których ona pisała. Zmięła list w kulkę i wcisnęła ze złością do kieszeni. Wstała odłożyła książkę na miejsce i ruszyła do kuchni. Weszła do środka i spojrzała na kaczkę przygotowaną do wstawienia do piekarnika. Spojrzała na Bellę i spytała: - I jak ci idzie? - Zaczęła się równocześnie przyglądać przyprawom na półce.
-Dobrze panienko.-Bella to zerknęła na kaczkę rozgrzewając piekarnik, to na wzburzoną Victorię. Po czym spytała.-Coś się stało?
- Nic... lepiej zerknij czy ogień nie za duży - odrzekła jej Vicky i kiedy Bella się odwróciła ujęła pospiesznie słoiczek z pieprzem i wsypała całą jego zawartość do środka kaczki, odstawiła słoiczek na miejsce z niewinną miną. Chwile później odwróciła uwagę Belli czymś innym i jak dziewczyna nie widziała nafaszerowała kaczkę czymś co podpisane było jako “ostre chilli”.
Bella spojrzała na Vicky i spytała.-Coś panienka się dziwnie zachowuje.
- Ja?Ależżżżżżżżżżżż skąd -szła w zaparte Vicky.
-Teraz to na pewno wiem, że coś się stało.- Bella przysunęła się bliżej Vicky i wpatrywała w jej twarz jakby szukając oznak kłamstwa, stojąc twarzą w twarz ze swoją panią.
- Kaczki pilnuj, bo nawieje i nici z kolacji - odrzekła jej Vicky cofając się do tyłu.
-Niech tu panienka mnie nie zwodzi. Co się stało?-Bella jednak przysunęła się bliżej.
- Lepiej zajmij się tą kolacją! - obruszyła się Vicky i nawiała z kuchni. Stanęła za drzwiami i zaczęła się zastanawiać gdzie pójść. Podjęła decyzje i ruszyła w stronę sterówki, wparowała do niej jak bomba i siadła na wolnym miejscu.
- Znasz kogoś w Londynie Douglasie - spytała zerkając na niego z uwagą.
-Kilkanaście osób.- rzekł Maverick skupiony na prowadzeniu pojazdu.-Często tam bywam.
- A jakaś szczególna osoba wśród tych kilkunastu się znajduje? - dociekała dalej dziewczyna.
-Szczególna? Hmmm... nie wydaje mi się. Pod jakim względem... szczególna?- spytał Maverick.
- No inna niż pozostałe, wiesz taka z którą wolisz spędzać więcej czasu, na piknikach chociażby... - tłumaczyła mu dziewczyna.
Douglas nagle zatrzymał automobil i zerknął na Vicky.- Skąd wiesz o Charlotte?
- Jakiej Charlotte? - spytała go dziewczyna i dodała: - Ona jest dla ciebie kimś takim szczególnym?
-Twój długi języczek cię wydał.- Douglas położył palec na wargach Vicky.- Zanim ci odpowiem, to mi odpowiedz też na … pytanie. Czy ja jestem dla ciebie, kimś szczególnym?
- Spytałam pierwsza i jaki mój długi języczek mnie wydał? Sam powiedziałeś na moje pytanie o tej Charlottcie. Ja nic o niej ani a nikim innym nie mówiłam. Pytam z ciekawości wszak, podróżujesz po świecie, a teraz zmierzamy do Londynu, a sam mówiłeś, że tam masz sprawy do załatwienia. Więc pytam czy i kogoś szczególnego masz z kim chciałbyś spędzić miło czas. Kim więc jest dla ciebie ta Charlotte? - dociekała dalej.
-Ale to są moje prywatne sprawy więc... skoro nie jestem dla ciebie nikim szczególnym, to nie muszę ci mówić, prawda?-odparł Douglas spoglądając w oczy Victorii. Przesunął dłonią po jej policzku.-Chyba, że jestem kimś ważnym dla ciebie?
- No tak... masz racje to twoje prywatne sprawy, w sumie ja jestem taki narzucony dodatek. -podniosła się gwałtownie i ruszyła w stronę drzwi. Chwycił ją za dłoń i lekko ścisnął zatrzymując.-Aż tak ci zależy by wiedzieć? Choć tu na kolana to ci powiem.
- Aaaaa... skąd będę wiedzieć, że powiesz mi prawdę?- spytała siadając mu na kolana i wiercąc się na nich starając się wygodnie usiąść.- I dlaczego akurat o niej wspomniałeś?
-Bo jest jedyną kobietą z Londynu, którą zabrałem na piknik i...- mruknął Maverick obejmując w pasie Vicky.-I pewnie wiesz co robiłem na tym pikniku, panienko Victorio.
- No na pikniku je się pieczonego kurczaka i ciasto i pije lemoniadę i można pomoczyć nogi w rzece jak piknik jest na brzegu rzeki - odrzekła mu na to Vicky.
-Tak. To też. Piknik był chyba.. dwa lata temu. A do Londynu jadę w interesach, a nie na schadzkę.-odparł Maverick całując policzek, a potem szyję, trzymanej na kolanach dziewczyny.
- To z tą Charlottą łączyła cię schadzka? - spytała odwracają twarz i spoglądając mu z uwagą w oczy.
-Taaak. Kilka schadzek, które … były. I już nic więcej.-odparł Douglas i spytał.-Już zazdrość ci przeszła, dzikusko?
- Nie byłam zazdrosna, wszak jak można być zazdrosnym o kogoś o kim się nic nie wie? -odpowiedziała pytaniem na jego pytanie.
-Można, można... być i zazdrosnym i zakochanym. Wszak nie chciałabyś chyba, żeby... bo ja wiem... Bella wsunęła się mi do łóżka, zamiast ciebie? spytał spokojnym głosem Maverick.
Wzruszyła ramionami i spytała: - Czemu?
-Doprawdy? Jesteś pewna?-odparł zaskoczonym głosem Douglas.
- No łóżko to łóżko, jak sam wspominałeś niejedna dama upojenia w nim doznała razem z tobą - odrzekła mu Vicky.
-A tobie nie przeszkadza by kolejną była Bella? Więc tym mniej powinna Charlotte. I inne kobiety.-wzruszył ramionami Douglas.
- Pójdę już... nie będę ci przeszkadzać, abyś spokojnie prowadził automobil. Wszak w ten sposób szybciej się znajdziesz w Londynie, nieprawdaż - odrzekła mu na to próbując się podnieść z jego kolan.
On jej jednak nie dał uciec, tuląc mocniej.-No nie gniewaj się dzikusko. Żartowałem tylko. Nie zamierzam żadnej innej do alkowy zaciągać. Tylko ciebie. No rozchmurz się. Tylko się tak droczyłem.
- Teraz tak mówisz, a jak dojedziemy do Londynu to będziesz po piknikach łaził i kwiatuszki zbierał - mruknęła pod nosem.
-Cóż... to już raczej zależy od ciebie dzikusko. W końcu jesteś inteligentną i przedsiębiorczą dziewuszką. Jeśli zechcesz, to sprawisz, że tylko ciebie będę zaciągał na piknik, prawda?-odparł Douglas jedną ręką tuląc Victorię do siebie, a drugą głaszcząc ją po głowie.-To chcesz żebym cię zabrał na piknik?
- Nie lubię pikników. - odrzekła mu starając się wyswobodzić z jego ramion, sama nie wiedziała czemu kłamie i czemu jest na niego... zła.
-To co lubisz? I czemu jesteś na mnie zła, skoro ci na mnie zależy?- mruknął w odpowiedzi Doug mocniej tuląc do siebie Victorię całując ją po policzku.
-Niiiiiiiiiiiiiiiiic! I nie jestem za nic a nic - odparła szybko.
-Doprawdy?-zachichotał Douglas tuląc Vicky i głaszcząc jakby była małą dziewczynką. I zmienił temat.-Wiesz, że jesteś śliczniutka? Ładniejsza od Charlotty?
-Jaka ona jest?- wyrwało jej się pytanie zanim zdążyła je zatrzymać dla siebie.
-Starsza od ciebie, nieco szczuplejsza na twarzy, rude włosy zbiera w kok i ma mniejsze piersi od twoich i zgrabną pupę. Jest dość ładniutka. I widać dołeczki w jej policzkach, gdy się śmieje.-odparł Douglas spoglądając na Vicky. Nachylił się i cmoknął czule jej wargi.-Nie ma takich zmysłowych usteczek, jak ty.
- Marta ma racje! - mruknęła pod nosem Vicky i znów zaczęła się wiercić mu na kolanach, aby się wydostać z ramion, które ją oplatały.
-Oj przestań... a co byś chciała wiedzieć. Jaka jest z charakteru? Rozrywkowa i znudzona mężem. -przytulił ją i pogłaskał po głowie.-Lubi wypić winko, potańcować, poflirtować. Ma ognisty temperament. Ale nie tak jak ty. Chociaż...
- Męęęęęęęęęęężem?!!! - Wykrzyknęła mu w ucho Vicky i tym razem gwałtowniej zaczęła się wyswabadzać z jego ramion: - Puuuuuuuuuuuuuuszczaj!
 

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-04-2011 o 22:27.
abishai jest offline  
Stary 14-04-2011, 22:28   #35
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 3

-Nie. Bo mi uciekniesz. -odparł Douglas trzymając i starając się otrząsnąć po tym wrzasku.
-Nie ucieknę, pójdę sobie tam gdzie chcę! - odparła mu Vicky dumnie zadzierając podbródek do góry i dalej wijąc się w jego ramionach w celu uwolnienia. Było jej obojętne, ze raz po raz jej łokieć szturchał go w żebra, wcale nie lekko.
-Znowu się na mnie obrażasz.-mruknął Douglas i dodał nie przejmując się jej ciosami, nawet bolesnymi.-I nie chcesz powiedzieć, za co.
Widząc, że nie da rady się wydostać z jego ramion zrezygnowana spuściła głowę i wyszeptała: - Moja matka... była znudzona mężem i córką... i zabawiała się z takimi jak ty.
-Rozumiem.-objął delikatniej i przycisnął je głowę do swego ramienia, mrucząc.-Współczuję ci i naprawdę... Ale zrozum dzikusko. Jeśli nie ja. To byłby ktoś inny. Nie sądzę, by Charlotte i mnie była wierna. Opowiedz o swojej mamie.
- Nic ci nie opowiem. -zacisnęła usta i odwróciła głowę wyglądając przez okno. Nawet gdyby ją torturowali to nie wypowie ani słowa, postanowiła.
-Moja mama, była bardzo surową kobietą. Za każde przewinienie była stosowna ilość... pasów na gołe pośladki. Dwa za nie pościelenie łóżka, cztery za zapomnienie o modlitwie. Większe wybryki to.... oczywiście więcej pasów. Czasami przez kilka dni nie mogłem siąść. -zaczął mówić Douglas.
- Bardzo bolało? - spytała odwracając twarz w jego stronę i przytulając swoją dłoń do jego policzka.
-Bardzo... i długo piekło.-odparł Douglas i westchnął.-To był szeroki skórzany pas, dzikusko.
- Czemu twój tato na to pozwalał? - dopytywała się dalej.
-Bo... po pierwsze pracował poza domem , po drugie w domu rządziła matka, po trzecie moi rodzice są purytanami a to oznacza surowe wychowanie, po czwarte ojciec miał za ciężką rękę do bicia , więc mama wymierzała kary. wymienił Douglas szybko, tuląc delikatnie Victorię.
- Mnie tatko nie bił i nie pozwolił matce odesłać mnie na pensje... i jak go o coś prosiłam to mnie słuchał i jak mógł to spełniał moją prośbę. Raz tylko zaprotestował i mi nie pozwolił, ale za to mi Bellę przywiózł - mówiła bez ładu i składu, bo w sumie dużo a jednak nie wyjaśniając nic.
-Musiałaś być rozkoszną dziewczynką. Taką śliczniutką i energiczną, takim żywym srebrem, co?- spytał Douglas cmokając ją w policzek.
- Raczej ojca o palpitacje serca przyprawiającą - roześmiała się przypominając sobie jak chciała zgolić piersi.
-Wiem co czuł.- zaśmiał się głośno i dodał.- Ale już człowiek do tego przywyknie to... - podparł podbródek Victorii i uniósł jej twarz, by patrząc w oczy rzec.- dodaje ci to uroku... dzikusko.- nachylił się i zaczął całować usta dziewczyny delikatnie i czule.
Odwzajemniała jego pocałunki wtulając się w niego. Muskała jego usta swoimi ustami, ale chciała więcej... rozchyliła więc wargi zachęcając go do pogłębienia pocałunku, prowokując do całowania z większą namiętnością. Douglas lekko docisnął ciało Victorii do siebie, całując coraz mocniej i drapieżniej i bez opamiętania. Jego język pieszczotliwie dotykał języczka panny von Strom, a dłonie wędrowały po jej plecach. Zupełnie jakby nie mógł się nią... nacieszyć.
Chłonęła jego pocałunki całą sobą, sprawiały, że jej ciało drżało, że krew krążyła szybciej w jej żyłach, że chciała... więcej, choć nie wiedziała czym jest to “więcej”. Kiedy ją tak całował zapominała o tym co ją złościło, o co była zazdrosna, o jego kochankach. Liczyło się tu i teraz, to jak ją całował, to że całował ją, a może...? Oderwała gwałtownie usta od niego i spojrzała na niego z uwagą. - - Kogo całowałeś? - wydyszała starając się uspokoić oddech.
-Ciebie.. dzikusko.-trzymając ją nadal mocno, jedną ręką, drugą odgarnął kosmyk jej włosów z czoła.-Nie wiem czemu, ale...- przytulił ją mocniej.-... boję się ciebie wypuścić z ramion, wiesz?
- Jak się boisz? - spytała wtulając się w niego i kładąc mu głowę na piersi aby posłuchać bicia jego serca.
-Bardzo.- serce rzeczywiście biło mu dość szybko. Lecz trudno powiedzieć, czy to ze strachu czy z pożądania. On sam zaś spytał.-To... ile będziesz miała dzieci dzikusko?
- Naukowiec nie powinien mieć dzieci - odrzekła mu nie otwierając oczu. Nie wyjaśniła jednak czy to jej zdanie czy zdanie, które usłyszała i powtórzyła. - A ty Douglasie, ile będziesz miał dzieci?
-Tyle ile... żona mi da? Na pewno przynajmniej jedno.- mruknął głaszcząc ją po włosach.-A ty powinnaś mieć... córeczkę. Twój tata miał ciebie, a był naukowcem. Ty też powinnaś mieć, takiego skarbka. Chciałbym zobaczyć taką maleńką Victorię.
- Rozmawiałeś już z żoną ile ci da? - spytała zasłuchana zarówno w bicie jego serca jak i w brzmienie jego głosu.
-Hmmm...no to ile mi dasz żonko?-spytał żartobliwym tonem Douglas, śmiejąc się cicho. Jego serce się nieco uspokoiło, a dłoń pieszczotliwie głaskała Vicky po głowie.
- Tuzin - odrzekła mu na to próbując zachować powagę.
-To będziemy się musieli ostro zabrać do roboty. - Douglas zaśmiał się i po chwili cmoknął ją w czoło.- Ale robienie dzieci, jest przyjemne, wiesz?
- Skąd wiesz? Robiłeś już jakieś? - odparła pytaniem na pytanie.
-Niezupełnie. Widzisz... - zaczął tłumaczyć, by po chwili rzec zdziwionym głosem.- To ty nie wiesz skąd się biorą dzieci?
- Z pikników. - powiedziała mu na to Vicky.
-Niezupełnie z pikników. - mruknął Maverick i westchnąwszy rzekł.-Gdy kobieta i mężczyzna śpią razem.... to jest kochają się, dotykają, pieszczą i łączą wspólnie.... to jak choć jedno nie zabezpiecza się przed “wypadkiem” toooo... może się dziecko począć.
- To jak nic możesz już być tatusiem wszak na tym pikniku łączyłeś się jak nic - stwierdziła z przekonaniem w głosie Vicky nie otwierając oczu.
Gorzej... mogę mieć dziecko z tobą. Bo na pikniku byłem zabezpieczony. A z tobą nie.- zażartował Douglas, chcąc ją nastraszyć lekko.
-Sam powiedziałeś, ze dziecko może być nawet jak się zabezpieczysz. A ze mną nie będziesz miał... bo mówiłeś, że jak się kochają, a ja... cię nie kocham. - przy ostatnim stwierdzeniu głos jej jednak brzmiał dziwnie, a palce u rąk się skrzyżowały.
Douglas przesunął dłonią po jej brzuchu.- Jesteś pewna? Bo mam wrażenie, że coś już kopie w twoich łonie. Chyba w ciąży jesteś.- kontynuował Douglas żarty.
- Uważaj cobym ja cię nie kopnęła... dzieciaku! - roześmiała się i potargała mu włosy.
-Jesteś śliczniutka i bardzo kusząca dzikusko...ale uśmiech to chyba masz najpiękniejszy na świecie. W takim uśmiechu to się można zakochać.- mruknął Maverick i cmoknął Vicky w nosek. Wiedział co mówi. Gdy panna von Strom się uśmiechała, to potrafił wybaczyć jej wszystko.
- Często byłeś zakochany Doug? - spytała ponownie przytulając głowę do jego piersi.
-Raz czy dwa... może trzy. Nie. W sumie chyba cztery raz...- rozmyślania Mavericka, przerwało wejście Belli i jej słowa na widok Vicky wtulonej w Douga.-Czemu stoi..my?... Oooo... to już nie będę przeszkadzać.
- Jak kolacja? - spytała Vicky zrywając się z kolan Douglasa.
-Będzie gotowa za godzinę...wszystko zostawcie mnie. A wy tu sobie gruchajcie.- zachichotała Bella cofając się. A Douglas spoglądał to na Vicky to na Bellę, lekko zaskoczony.
- Noooooooo co? - spytała Vicky widząc jego minę.
-No nic. Nic.-mruknął Douglas i ruszył pojazdem kusząc.-Chesz zostać ze mną i siedzieć w sterówce? Mogę dać ci poprowadzić.
Już chciała powiedzieć, że tak, jak jej pozwoli podotykać guziczki, ale propozycja prowadzenia automobilu skutecznie ją przed tym powstrzymała - Chcę poprowadzić zapewniła pospiesznie nim się rozmyślił - siadając mu ponownie na kolana.
Puścił kierownicę, a Bella puszczając oczko do Victorii rzekła.- Ja już jadłam, to i przy kolacji nie będę wam towarzyszyła. jedynie przygotuję i... chyba położę się spać. I do rana będę spała mocnym snem. Nic mnie nie obudzi.
Vicky spojrzała na nią ze zdziwieniem. Odkąd to Bella jadła kolację sama a do tego odkąd to spała mocnym snem? Może jest chora? - Przecież ty śpisz jak mysz pod miotłą - rzekła ze zdumieniem w głosie.
Eeeechm...tego... może to przez to....eee... leśne powietrze? Czuję się taaaaka śpiąca.- powiedziała nieco teatralnym tonem, podczas gdy Douglas rzekł cicho.-Kierownica dzikusko, chwyć za kierownicę.
-Dzikusko, achh.. czy te miłosne przydomki nie są romantyczne?- rozmarzyła się Bella.
Chwyciła kierownicę i spiorunowała wzrokiem Bellę odwracając się tyłem do kierunku jazdy.
Dzikusko! Przed tobą ! Drzewo!- wrzasnął Douglas.
- Drzeeeeeeeeeeeeeeeewooooooooooooooooooo!!! - wydarła się wtulając w Douglasa i naciskając pospiesznie migające lampki na pulpicie przed sobą.
-Dopalacz włączyła...- dalsze słowa zamarły, gdy pojazd przyspieszył i uderzył w owo drzewo...nastąpił huk, trzask łamanego drewna. Bella poleciała do przodu na krzesło, a Doug jedną ręką trzymał kierownice, drugą nerwowo wciskał przyciski. W końcu pojazd stanął, Bella przewieszona przez krzesło, machała nerwowo nogami odsłaniając nową bieliznę. A Maverick spojrzał na tablicę i mruknął nieco gniewnie.-No to... dopalacz, diabli wzięli.
Przytulił mocniej Vicky i mruknął jej do ucha.-Nie da się przy tobie nudzić, co dzikusko?
- Zabiliśmy się? - spytała Vicky otwierając oczy.
-Tym razem nie...ale następnym razem nam się uda.-odparł żartobliwie Douglas głaszcząc Victorię po włosach i mrucząc.-Ech...mam ochotę przełożyć cię przez kolanko i dać klapsa...ale obawiam się, że zamiast klapsów, zacząłbym cię pieścić
-Pomocy...-jęknęła Bella.
- Przemoc jest karalna! - zapewniła go Vicky po czym wysunęła się z jego ramion i pomogła Belli się podnieść mówiąc przy tym do niej: - Nie przystoi tak bielizną innym po oczach świecić, jeszcze się Douglas nie powstrzyma i pomaca.
-On chyba macać to panienkę lubi.-zachichotała Bella. A Douglas dodał.-No ale ty masz kuszącą pupcię dzikusko.
-Nie wiem, nie widziałam, na pupie to siadam a nie ją oglądam - odparła im na to dziewczyna ponownie umieszczając ową pupę na kolanach mężczyzny.
-Zapewniam cię, że masz śliczniutką.-mruknął jej do ucha Douglas, całując je wargami. A Bella widząc to cichcem się oddaliła chichocząc pod nosem.
- To jedziemy? Miałam prowadzić. -przypomniała mu Vicky.
-Jak będziesz patrzyła na drogę. Umiesz się tylko na niej skoncentrować?- Douglas zamierzał jej chyba utrudnić koncentrację, całując szyję i chwytając dłońmi za piersi w próbie lubieżnego masażu tej części ciała poprzez ubranie.
- Ja ci nie przeszkadzam jak prowadzisz! -mruknęła dziewczyna wtulając się w niego i puszczając kierownicę automobilu.
-Na razie jeszcze nie ruszyliśmy z miejsca.- szeptał Douglas całując szyję i ugniatając lekko piersi panny von Strom. Materiał ocierał się jej skórę, podobnie jak wargi mężczyzny.-Masz takie wrażliwe na dotyk ciało i... taką miłą w dotyku skórę.
- Miałam prowadzić, a ty mi... przeszkadzasz. Specjalnie tak robisz, by potem powiedzieć, że nie umiem - marudziła, jednak wtulała się i wyprężała swoje ciało pod dotykiem jego dłoni wiercąc się równocześnie na jego kolanach.
-Dzikusko...tak...łatwo...- trudno stwierdzić co chciał powiedzieć, bowiem zamiast mówić zaczął całować jej szyję i dłońmi drapieżnie ściskać piersi angielki. Wargami doszedł do policzka i muskał kącik jej ust. Była rozdarta między pragnieniem poddania się jego pieszczotom, a wizją prowadzenia automobilu. Jednak z prowadzenia nici jak będzie dalej ją tak pieścił, bo skupić się na jeździe nie potrafiła. Odwróciła głowę i wpiła się ustami w jego usta. Przekręcając ciało i unosząc się aby... usiąść na jego kolanach przodem do niego. Wtuliła się w niego mocno i zaczęła ocierać o niego prowokująco.
Dłonie Douglasa zaczęły rozpinać koszulę by odsłonić skarby pod nią skryte. Maverick całował jej usta namiętnie wędrując palcami po brzuchu, a potem po staniczku broniącym dostępu do piersi. Wargi zsunęły się z ust, na szyję. Nagle objął w pasie i przytulił do siebie dziewczynę drżąc. Szepnął jej do ucha.-Nie boisz się? Nie boisz się że...?
Wtuliła się w niego i próbując uspokoić przyspieszony oddech spytała: - Czego mam się bać Douglasie?
-Że cię nie wypuszczę z objęć... w Londynie?- odparł Maverick uśmiechając się do dziewczyny i muskając wargami czubek jej nosa.-Że jak dojedziemy, to i tak cię spróbuję zatrzymać... przy sobie?
- A chciałbyś mnie przy sobie zatrzymać? - spytała dziewczyna odchylając się i z powagą patrząc mu w oczy.
-Kiedy się do mnie uśmiechasz, kiedy do mnie się tulisz, kiedy przychodzisz do mnie w bieliźnie, taka radosna...- zaczął wymieniać Douglas, by na koniec rzekł.-To bardzo bym chciał.
Cmoknął ją delikatnie w usta.-A teraz...chciałbym cię rozebrać do naga i pieścić... i kochać się z tobą. Widzisz do czego mnie kusisz... dzikusko?
- Bella... wyszeptała dziewczyna wsuwając ręce pod jego koszulę i przesuwając palcami po jego ciele.
-Co, Bella?-odparł Doug uwalniając piersi Vicky z okowów bielizny i wędrując po nich wargami i językiem. Powoli i delikatnie poznając dokładnie owe obszary jej ciała.
- Nie śpi... robi … dla … nas... kolację... romantyczną... kolację - wyszeptała ocierając się o jego pieszczące ją dłonie.
-Lubisz ten dotyk, prawda dzikusko?- mruknął Douglas wtulając głowę w biust Vicky i pieszcząc jej skórę wargami.-Lubisz mój dotyk?
- Yhmmmmm - wymruczała poddając się doznaniom, które przy tym mężczyźnie poznawała coraz lepiej, które sprawiały, że pod wpływem jego dotyku topniała jak wosk, dopasowując się do jego dłoni.
-Jesteś słodziutka dzikusko. To wolisz chłopca czy dziewczynkę?-mruknął Douglas pieszczotliwie wodząc palcami po jej plecach, a ustami przesuwając z nagich piersi, na równie nagi obojczyk.
- Bliźniaki - wymruczała. Uświadomiła sobie, że raczej z jazdy nic nie będzie i całując go namiętnie w usta wstała z jego kolan i śmignęła pospiesznie do drzwi. Stając w otwartych drzwiach odwróciła się i rzekła:
- Aaaaaaaaaaaaa... Doug... jak nic wiem kto jest z tobą w ciąży na 100 a nawet na 1000 procent
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 14-04-2011, 22:32   #36
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 4

Kto? I Vicky... przepraszam.-mruknął Douglas zerkając na dziewczynę i machając trzymanym dłoni jej stanikiem.
Zerknęła w dół i zobaczyła swoje nagie piersi... jednak nie wróciła po fatałaszek który trzymał tylko uświadomiła go, że w ciąży jest...
- Moja ręka... wszak to ją chyba obsiusiałeś jak cię badałam! - roześmiała się i nawiała do sypialni, aby znaleźć coś do ubrania.
Towarzyszył jej ucieczce śmiech Mavericka, gromki i wesoły. I wspomnienie jego ust na swym ciele.
Vicky zaś uśmiechając się pod nosem położyła się na łóżku w sypialni i rozmarzyła się.
Po kilkunastu minutach weszła Bella i rzekła.-Panienko... kolacja gotowa.
- To sobie ją wszam z paniczem... - mruknęła jej Vicky pokazując język i nadal wpatrując się w sufit z dziwną miną.
-A tyle się natrudziłam.- rzekła Bella załamując dłonie i spytała siadając obok niej.-Znowu się panienka pokłóciła z paniczem Maverickiem?
- Jaaaaaaa? - zdziwiła się Vicky - Ja tam się z nikim nie kłócę
-Acha. Tylko z nim. Najpierw się panienka kłóci, potem godzi, potem się całujecie i... robicie różne takie..- im dłużej mówiła Bella tym czerwieńsza na twarzy była.
- Skąd wiesz? - spytała panna von Strom siadając na łóżku i mrużąc oczy przyglądając się Belli.
-A jak panienka sądzi? To mały domek.- odparła enigmatycznie Bella i dodała.-Poza tym...wybiegła panienka ze sterówki radosna jak skowronek i z biustem na wierzchu. Pan Douglas pewnie miał ciekawe widoki.
- Pan Douglas się cieszy bo tatusiem zostanie. - wtajemniczyła ją teatralnym szeptem Vicky.
-Panienka jest z nim w ciąży?!- wykrzyczała Bella i dodała nerwowo.-To trzeba będzie szybko ślub zorganizować. I przyjęcie. I ojca panienki zawiadomić. A jak błogosławieństwa nie da?!
- Oj to raczej będzie trudne bo to nie ja jestem w ciąży, to nie ja jestem tym kwiatuszkiem,
który zapylił, czy co tam robił
- odrzekła jej Vicky próbując zachować powagę.
-To kto?- zdziwiła się Bella.
- Jego spytaj... ja cię tam wtajemniczać nie będę. Aaaaaaaaaaa i możesz przynieść mi ten prezent co go zgubiłam w sterówce? - spytała z niewinną miną Vicky.
Jakimże to cudem, zgubiła panienka stanik?-spytała pokojówka i bezceremonialnie podwinęła suknię Vicky, sprawdzając czy majtki są na wierzchu.-I jak się panienka dowiedziała.. o ciąży?
- Po objawach jakie mi Douglas określił - mruknęła Vicky obciągając sukienkę do dołu - A ty czego szukasz pod moją kiecką? Nie masz swoich majtek?
-Sprawdzam czy i majtek panienki szukać nie muszę. Coś panienka przy paniczu Douglasie lubi się rozbierać.mruknęła Bella i dodała.-Coś mi panienka kręci. Od kiedy to mężczyźni potrafią zapamiętać objawy kobiece. I jakież to były objawy?
- Idź nawiedź panicza to cię wtajemniczy... a kręcisz to ty, bo nagle mocnej senności się nabawiłaś, a jak co do czego przyłazi to się okazuje, że ucho ci do drzwi przyrosło - odrzekła jej Vicky.
-Oczywiście, że kręcę... co by panienka mogła swobodnie z paniczem Douglasem poflirtować. Choć i bez mojej kolacji, flirtuje panienka ochoczo.-odrzekła Bella i wyciągnęła w górę dłoń w geście przysięgi.-I obiecuję być grzeczna tej nocy i nie podsłuchiwać. Ale rano wypytam o wszystko.
- Tak... tak... a potem będziesz mi kieckę na głowę zadzierać aby sobie sprawdzić co mam a czego nie mam. A ty mi opowiedziałaś wszystko jak sama flirtowałaś? Nie! I do tej pory to temat tabu! - rzekła Vicky zakładając ramiona na piersi i robiąc zaciętą minę.
-Po prostu panienka nie pytała, a ja nie chciałam w panience zazdrości budzić. No i Hilda podsłuchiwała.- Bella pogłaskała palcami raz jedną raz drugą pierś Victorii mówiąc.-Obie są, na dole też mam sprawdzić czy niczego nie brakuje?
- Sobie sprawdź... wszak świeciłaś nam po oczach bielizną - odrzekła jej Vicky odsuwając się do tyłu.
-Ale panienka bieliznę zgubiła. I kto wie co jeszcze...- zachichotała Bella i spytała.-Musiał bardzo dobrze całować, skoro dała mu się panienka rozebrać.
Vicky pociągnęła nosem po czym mruknęła: - Chyba czuję... palącą się kaczkę? - i uśmiechnęła się złośliwie do Belli.
-To źle panienka czuje. Bo to zapach kaczki przykrytej półmiskiem.- odparła pokojówka i dodała.-Tooo pójdzie panienka na kolację z paniczem Maverickiem?
- Nieeeeeeeeeeeeeeee... bo mnie szpiegujesz, potem oglądasz, potem obmacujesz co mam czego nie mam, co straciłam a co zyskałam - odrzekła Vicky ponownie kładąc się na łóżko i wpatrując w sufit.
-Eeee tam. Panikuje panienka. Ino wszak macnęłam jedynie. Jak panienka chce macnąć w odwecie, to... się poświęcę.- -odparła Bella i zadumała się nad innym faktem.-To może ja pójdę na kolację i... siądę mu na kolanach. Musi to być wygodne, bo panienka często przesiaduje. I dam mu się całować i pieścić...oooo... myśli panienka, że on dobrze całuje?
- Tak... tak... idź se na tą kolację, to jest myśl, a mi ucho przyrośnie do drzwi. A potem jak wrócimy do domu poproszę pewnego chłopca aby ci kieckę na głowę zadarł i sprawdził czy czegoś nie zgubiłaś, a raczej z czym wróciłaś - zaszantażowała ją Vicky.Odpowiedzią był płacz... a raczej płaczliwe wycie.-Tooo jaaaa sięęęęęę taaaaaaak staaaaaaraaaaam, tyyyyyyyyyyyyyyle wysiiiiiiłku iiii....<chlip>.... wieeee panieeeeenkaaaa ileeee trzeeeeeba czuuuuuwać naaaad piekaaaarnikieeeeem?- Bella rozbeczała się na dobre.- Aaaaaaa przeeeeeecieeeeż chcęęęęęęę poooomóóóóc. A panieeeeenkaaaa mnie straaaaaaszy.-służka zakryła twarz w dłoniach rycząc jak bóbr...
- Yhm.... jakoś szybko chciałaś na te kolanka wskoczyć i kolacyjką się raczyć i całować i resssssztą.... - odrzekła jej Vicky odwracając się do niej plecami. Za dużo razy stosowała to samo beczenie co Bella teraz, aby bardzo się nim przejąć.
-Skoro panienka nie chce...- służka wytarła nos w rękaw.-A szkoda by kolacja się zmarnowała. I panicz Douglas też.
- Jakoś do tej pory bez twojej opieki się nie zmarnował - odburknęła jej Vicky.
-Chciałam pomóc. A z tym wskakiwaniem na kolana to, żartowałam bo wiem...że panienka, bardzo o panicza Douglasa zazdrosna.-odparła pochlipując Bella.
- I tak ci nie dowierzam - odparła jej Vicky podnosząc się z łózka, podeszła do szafy i zaczęła wywalać kolejne fatałaszki zastanawiając się co włożyć na tą kolację.
Wreszcie zdecydowała, że jednak...mamusi suknia będzie najlepsza. Wbiła się więc przy pomocy Belli w gorset i w suknię i wychodząc z sypialni dodała: -Jak cię złapię z uchem przy drzwiach... to ci je utnę wachlarzem
Poszła do kuchni i....


usiadła czekając na Douglasa.
Tymczasem ze stołu, dolatywały zapachy budzące burczenie w brzuchu.
Wszak od rana miała okazji zjeść niczego porządnego.
Kaczuszka na półmisku prezentowała się zachęcająco.


Co prawda Bella nie była tak biegła w gotowaniu jak mąż Marty, czy też sama Marta. To jednak radziła sobie w kuchni całkiem nieźle. I zapachy dobiegające od stolika w kuchni, na którym stał posiłek drażniły nieco dziewczyną. Gdzie do licha jest Doug! Victoria była głodna!
Bella wyłączyła oświetlenie w kuchni. Cały posiłek dla dwojga miał się odbywać w blasku świec.
W końcu przybył Douglas, ubrany niezwykle... odświętnie.


I niósł ze sobą butelkę whisky. Postawił ją wraz dwoma szklanicami na stole. Do których nalał odrobinę trunku. Następnie.
- Madame.- wyciągnął dłoń w kierunku dłoni Vicky, by zaprowadzić ją do stolika. Było to oczywiście niepotrzebnym i bezsensownym rytuałem w obecnej sytuacji, ale najważniejsza rzecz to, że... kolację czas zacząć!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 18-04-2011, 16:17   #37
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz... 1 :)

Douglas usiadł naprzeciw Vicky zerkając niepewnie na dziewczynę. Bądź co bądź, panna von Strom zmieniała humory szybciej niż kameleon barwy. I właściwie nie był pewien czego się po niej spodziewać. Choć... niewątpliwie kusząco wyglądała w blasku świec.
Nałożył jej i sobie jedzenie mówiąc.- Wyglądasz dziś przeuroczo.
Vicky ukroiła kawałek smakowicie pachnącej kaczki i już uniosła widelec do ust kiedy do jej uszu dotarły słowa Douglasa. Opuściła widelec na talerz i zerknęła na niego podejrzliwie.
- To ta sama suknia co wczoraj ją miałam na kolacji... a jakoś przeuroczo nie wyglądałam - mruknęła do niego w odpowiedzi na...komplement.
-Doprawdy? Wydawało mi się, że przyciągałaś wiele spojrzeń.- mruknął Douglas, zamiast za kaczkę, biorąc się za whisky.
-Skąd wiesz...jak sam gapiłeś się na tą biuściastą blondynę? -odrzekła mu dziewczyna ponownie unosząc widelec w stronę ust.
Douglas spojrzał jej w oczy, splatając dłonie.-Nie dość już dałem ci dowodów, że uważam cię za śliczną kobietę?
- Jak tuzin przede mną i tuzin obok mnie i tuzin po mnie i … - odrzekła mu Vicky wymachując przy tym widelcem na którym był nadziany kawałek kaczki i przy jednym z tych wymachów... poszybował jak rakieta, którą dziewczyna oglądała w kinie.
-Zależy ci na tym, by być wyjątkową w moich oczach?- spytał obojętnym tonem Douglas.
- Nic a nic - odrzekła mu pospiesznie dziewczyna spoglądając w zdziwieniu na pusty widelec.
-Nic a nic. To pewnie cię nie obchodzi, że jednak uważam cię za wyjątkową kobietę.- odparł równie obojętnym tonem Doug, nie uściślając iż chodzi o wyjątkowo humorzastą kobietę, wyjątkowo szaloną, wyjątkowo upierdliwą i wyjątkową męczącą. I irytująco uroczą w swych wadach.
- Zapewne mówisz to każdej dziewczynie... - odparła mu panna von Stom przesuwając wzrokiem po jego twarzy. W tym ubraniu i przy blasku świec był taki... uwodzicielski. A jeszcze ten jego głos... Odetchnęła głęboko.
-Zabawne. Ale chyba... nie.- rzekł po głębokim namyśle Douglas i zerknął na jej twarzyczkę, głównie skupiając się na wargach. Zupełnie jakby czegoś tam szukał.Vicky pod wpływem jego spojrzenia przesunęła koniuszkiem języka najpierw po dolnej a następnie po górnej wardze. Spuściła wzrok na talerz i ponownie nabrała kawałek kaczki na widelec. - Jakoś ci nie wierzę... ta cała garderoba nie przyszła tu sama - mruknęła przy tym pod nosem.
-No i? Nie powiesz mi chyba, że nie kręcili się wokół ciebie kawalerzy, co?- spytał z ciekawością w głosie Douglas.
- Ależ kręcili... kręcili... aż od tego kręcenia zawrotu głowy dostali - burknęła na to dziewczyna i z zamachem wsunęła do ust kawałek ziemniaczka, który smakował niebiańsko. Zaczęła go przeżuwać zamykając w zachwycie oczy. - Nie będziesz jadł? Nie smakuje ci? -spytała przełykając.
-Najpierw coś posmakuję.-głos Douglasa zabrzmiał podejrzanie blisko. I po chwili poczuła wargi mężczyzny dotykających jej. Całował ją delikatnie, wpierw zapewne podkradłszy się do niej, gdy przymknęła oczy. Vicky odwzajemniała jego pocałunki odchylając głowę, jednak jej brzuch upomniał się o swoje prawa głośno burcząc w proteście. Oderwała usta od ust mężczyzny i ponownie skupiła swoją uwagę na talerzu. Nabrała na widelec kolejną porcję i unosząc go do góry zatrzymała tuż przed ustami Douglasa. - Spróbuj... jest przepyszne - rzekła uśmiechając się do niego pięknie.
Maverick cmoknął ją w kącik ust, głaszcząc po głowie.-Jesteś... niemożliwa, dzikusko. Jak na kogoś komu na mnie nie zależy, strasznie zazdrosna.

Po czym wziął ów kawałek kaczki do ust, mówiąc po chwili.-Pikantna... bardzo.
- Jak pikantna? - spytała biorąc kolejną porcję i zanim on odpowiedział wsunęła ją sobie do ust. Zapominając, że przecież w złości wsypała do kaczki cały słoik chilli.
-Baaałdzo pikaant...- odparł Douglas chwytając butelkę z whisky i pijąc szybkimi haustami. By potem wypaplać.-Zly pomysl. Mleko.
Vicky wysunęła język na brodę i zaczęła wachlować dłonią tak jakby chciała ugasić pożar.... sięgnęła do szklanki, z której pił Douglas i wypiła do końca alkohol jednym haustem. Z oczu popłynęły jej łzy. A z gardła wydobył ochrypły jęk: - Piiiiiiiiiiiiiić!!! podsunęła szklankę w kierunku trzymanej przez mężczyznę butelki.
Douglas odruchowo nalał dziewczynie alkoholu, po czym ruszył przeszukiwać kuchnię w poszukiwaniu mleka. Paliło jak... sama nie wiedziała jak, dla ugaszenia płomienia postanowiła go zalać, wypiła więc jednym duszkiem całą zawartość szklanki, po czym napełniła ja ponownie i kolejną wypiła. Z jej oczu leciały łzy ciurkiem, a spieczony język przez chilli nie odczuwał, że pije alkohol... piła go więc jak wodę. Jednak gaszenie nie bardzo jej wychodziło, bo język płonął mimo kolejnych opróżnianych szklaneczek.
Doug łyknął znalezionego mleka i podał butelkę dziewczynie.-Spróbuj tego.
Jej piciem whisky się nie przejął. Wszak twierdziła, że już piła. Chwyciła w dłonie butelkę i przytknęła ją do ust pijąc łapczywie. Powoli pieczenie ustawało, to na języku, jednak teraz zaczęło ją nękać gorąco rozchodzące się z brzucha. Oderwała butelkę od ust i oddała ją Douglasowi szepcząc przy tym ochryple - Pomogło
-To.. dobrze. Czujesz się już lepiej? spytał z uśmiechem Douglas i zerknął na kaczkę.- Myślałem, że Bella jest lepszą kucharką.
- To nie Bella... to ja -rzekła mu żałośnie przypominając sobie jak doprawiła kaczkę, po czym przytknęła dłoń do ust i poderwała się z krzesła w panice rozglądając dookoła.
-Ty?!- zdziwił się Douglas i podszedł bliżej jej patrząc w oczy.-A niby czemu ty miałaś sabotować kolację?
Pikantna kaczka, alkohol a potem mleko... chyba postanowiły wrócić tą samą drogą co się dostały do żołądka dziewczyny, ruszył pospiesznie w kierunku zlewu. Jednak zmieniła zdanie i zawróciła kierując się pospiesznie w stronę drzwi.

A Douglas ruszył za nią. Na szczęście nie wypił tyle, by mieszanka w jego brzuchu, była... wybuchowa. Dopadła łazienki i trzasnęła drzwiami, wszak damie nie wypadało zwracać tego co zjadła w obecności widowni. Upadła na kolana i wypuściła to co nie chciało zostać tam gdzie się dostało.
Douglas zaś czuwał za drzwiami łazienki, ale tylko przez chwilę. Rzekł.-Zaraz wracam.
I gdzieś poszedł.
- Yhhhhhhhhhmmmmmmmmm - jęknęła Vicky pomiędzy jednym spazmem a drugim. Chwilę jeszcze ją męczyły, a potem tak samo nagle ustały jak się zaczęły. Odetchnęła głęboko i siedziała czekając czy jednak nie powrócą na nowo.
-Już ci lepiej?-mruknął Doug zza drzwi.
- Nie lepiej-mruknęła wstając i puszczając wodę aby obmyć twarz. - Idźźźźźźźźźźźźź sobie
-Po co w ogóle doprawiłaś tak tą kaczkę? -Douglas jakoś nie przejął się jej słowami.
- Abyś ją zjadł i... idźźźźźźźźźźźźźźź sobie! - nabrała wody w dłonie i zanurzyła w nie twarz.
-Chciałaś mnie otruć? Tak?- rzekł z zaskoczeniem w głosie Douglas.
- Abyś więcej tego kwiatuszka nie odwiedzał i na pikniki nie zabierał i nie wyrabiał z nim tego... Idźźźźźźźźźźźźźźźź sobie! - zaczęła gwałtownie nabierać powietrza czując, że żołądek znów zaczyna wykonywać podejrzane ewolucje.
-I zostawić cię samą w potrzebie. Naprawdę byś tego chciała?-rzekł poprzez drzwi Douglas i westchnął głośno.-Czasami jesteś jak mała dziewczynka.
Vicky wychyliła głowę za drzwi spytała:
- W jakiej potrzebie?
-No...wymiotujesz. A to znaczy, chyba... że potrzebujesz, by się tobą zaopiekowano.-odparł Douglas spokojnym tonem głosu. Po czym spytał.-A wiesz, że mogłaś mnie poprosić, bym tego kwiatuszka nie odwiedzał. Byłoby to zdrowiej, dla nas obojga.
Maverick przemilczał fakt, że romans z Charlotte od kilku miesięcy, był śpiewką przeszłości.
- Nie wyyyyyyyyyymiotuję! -odrzekła mu dziewczyna uśmiechając się do niego tak szeroko, że gdyby nie uszy to pewnie uśmiech owinąłby się jej wokół głowy. Oczy podejrzanie zaczęły jej błyszczeć przy tym.
-Może chcesz jednak przepłukać gardło, odrobinkę? -odparł Douglas podając whisky dziewuszce.-Odrobinkę, dla zabicia absmaku.
- Chcessssssssssssssszzzzzzzzzzzzzzz - odrzekła mu Vicky i zabrała butelkę z rąk Douglasa, przystawiła ją do ust i zaczęła pić łyk za łykiem, kubeczki smakowe języka nie reagowały na smak alkoholu, bo jeszcze pamiętały doprawioną chilli kaczkę.
-Ej ej...-odparł Douglas odbierając jej butelkę od ust i odstawiając na ziemię. Po czym wziął ją na ręce i mruknął.-Ech.... ty to nie pozwalasz się nudzić, co?
- Ejjjjjjjjjjjjjj... czemuś mi zabrał? Smakowało mi i sprawiało, że brzuch mi nie dokucza - Mruknęła Vicky starając się schylić po odstawioną butelkę.
-Co za dużo, to niezdrowo.- chwytając w pasie Victorię i odciągając od butelki i od drzwi łazienki. A następnie biorąc na ramiona.-Wiesz... z żadną się tak nie patyczkowałem jak z tobą. Możesz być pewna, że jesteś wyjątkowa.
- Puuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuszczaj! - Vicky zaczęła go okładać dłonią po plecach - Doug postaw mnie natychmiast!
-Przestań się drzeć. Jesteś strasznie...- Douglas niechętnie postawił dziewczynę na ziemi.-Może powinienem cię już położyć spać.
- Kiedy ja nie chcę spać... Wiesz... - przytuliła mu dłoń do twarzy i uśmiechając się promiennie powiedziała - Nie chcę spać bo...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uVCp2lJOs7o&feature=related[/MEDIA]

-Jutro taka lekka nie będzie.- mruknął cicho Douglas i dodał.-Nie mam patefonu w tym pojeździe. No cóż... cóż więc chcesz zrobić księżniczko?
-Czemu nie ma? Kiedy ja chcę! - upierała się dziewczyna wtulając w jego ramiona i dodała: - Wymyśl coś... proszę... proszę! - patrząc na niego z nadzieją w oczach i trzepocząc przy tym zalotnie rzęsami.
-Niby co... Hmmm... a ty nie masz jakiejś muzycznej zabawki?westchnął Douglas i burknął.-Możemy jeszcze pojechać... motocyklem, do jakiejś karczmy, na tańce.
- Pooooooooooooooooczekaj! - wykrzyknęła nagle Vicky wyswobodzając się z jego ramion i popędziła do sypialni. Nie było jej chwilę a kiedy wróciła ustawiła na stole niespodziankę którą przyniosła.


- To państwo Zgryzkowie. Zobacz co potrafią...- pochyliła się nad szczurami i szepnęła im coś. Po czym odwróciła się do Douglasa i z promiennym uśmiechem zaśpiewała patrząc mu czule w oczy:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nZywllx9Qsk&feature=related[/MEDIA]

-Ty sobie żartujesz, tak?- zdziwił się Douglas patrząc na dwa szczurki, strojące instrumenty.
- Uważasz, że nie będziesz umiał zatańczyć przy tym co nam zagrają? - spytała Vicky śmiejąc się przy tym perliście.
-Jeśli umieją zagrać.-mruknął Douglas zerkając z powątpiewaniem na szczurki. I dodając ciszej.-A ty umiesz zatańcz... No dobrze.
-Czy madame...-podał dłoń Vicky pytając.-Zatańczy ze mną?
A szczurki zaczęły grać.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pnxeKl-Kbqw&feature=related[/MEDIA]

- Taaaaaaaaaaak! - entuzjastycznie zakrzyknęła Vicky i z rozpędem wpadła w jego ramiona przytulając się do niego mocno. - Dooooooooooooooooug....?
-Co?-mruknął Maverick próbując się wyrwać z uścisku.-Nie tak blisko...lekki dystans.
- Yhmmmmmm...lekkkkkiiii dyyyyyyyystans - wymruczała Vicky i hipśnieła podejrzanie na końcu wypowiedzi nadal przylepiając się do niego niczym druga skóra.
Muzyka szczurków, mocno odbiegała od wiktoriańskich standardów. A i to co wyczyniała Victoria dalekie było tańcom. Maverick wzruszył jednak ramionami i kręcąc się w kółko człapał prowadząc partnerkę. Póki panna von Strom była zadowolona...on też był. Lepsze to niż, kolejne wyciąganie jej z depresji, lub kolejny napad szału... lub płaczu.
- Dooooooooooooooooooug...?! - tym razem głośniej rzekła mu w ucho Vicky.
-O co chodzi dzikusko.- odparł Douglas trzymając w ramionach panienkę, na wyraźnym rauszu.
- Luuubisz... <hips>... tańczyć? - spytała obejmując go mocniej za szyję.
-Tak. Lubię. A ty lubisz?- mruknął Douglas.
- Nieee... wieeeeeeeeem... nie tańczyłam zbyt wiele, ale teraz jest miło. A ty tańczyłeś? - dopytywała się dalej.
-Tak. Dość często.- odparł Douglas oplatając dłońmi pupę Vicky i dociskając ją do siebie, by dalej mogli dreptać w kółko przy szczurzej muzyce.
- Dooooooooooooooooooooooooooug... - wymruczała znów Vicky opierając policzek o jego bark. Uśmiechnęła się nagle sama do siebie i dmuchnęła mu w ucho.
-Cooooo?- mruknął mężczyzna, cmokając ją w ucho.
- Kto cię uczył tańczyć? Miałeś guwernanta? - pytała drepcząc wolno w ramionach mężczyzny, bo tańcem tego raczej nazwać nie było można.
-Jakoś tak. Sam się nauczyłem.- mruknął w odpowiedzi Maverick, wzruszając ramionami.-Praktyka czyni mistrza.
- Tak.. tak... wiem...praktykujesz i praktykujesz … <hips> - wyprostowała się nagle i spojrzała mu w oczy - A co będzie jak cię przy tym praktykowaniu jakiś zazdrosny mąż albo narzeczony nakryje?
-Wiesz... akurat taniec, to... nie jest coś o co trzeba być zazdrosnym.- mruknął Maverick, nagle biorąc ją w ramiona i unosząc w górę dodał.-Pokażę ci coś o co warto być zazdrosnym.
- Ejjjjjjjjjjjj! Jak mnie trzymasz na rękach to nie mogę tańczyć - oznajmiła mu Vicky fakt, o którym zapewne sam wiedział.
-Tak, tak...wiem.- odparł Maverick, potem przycisnął usta do jej ust, całując ją delikatnie.
Odwzajemniała pocałunki obejmując go za szyje i wtulając się w niego. Smakował... wybornie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 18-04-2011, 16:28   #38
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 2

Douglas zaniósł ją do swego pokoju w biblioteczce i położył na łóżku. Całując jej usta i szyję, palcami majstrował jednakże przy gorsecie uwalniając jej piersi.
Vicky leżała na jego posłaniu jednak jej ręce nie próżnowały, odpinała kolejny guzik za guzikiem koszuli Douglasa, wsunęła w otwór dłonie i przesuwała opuszkami palców po jego piersi.
Zaczynał się taniec, acz innego rodzaju. Usta Douglasa wędrowały po jej obnażonych piersiach, dłonie zaś zsuwały się niżej, by usunąć suknię z jej ciała.-Słodziutka jesteś, wiesz?
- A ty jaki? - spytała z ciekawością Vicky i uniosła się. Wysunęła koniuszek języka i zaczęła nim przesuwać po skórze Douglasa tak jakby chciała posmakować czy i on jest “słodziutki”. Jej język zatoczył kółeczko wokół piersi mężczyzny.
-Jaki?-spytał Douglas zsuwając wreszcie sukienkę do kolan i wędrując palcami po majteczkach, które jej dziś kupił.
- Słodki raczej nie... ale smaczny - odrzekła mu Vicki i zacisnęła usta na jego piersi drażniąc językiem sutek, tak jak pamiętała, że on robił to kiedyś z jej piersią. - I drżący... i inny niż ja. - mruczała owiewając jego pierś swoim ciepłym oddechem.
- Zaraz zobaczysz, jak bardzo.- westchnął Douglas wstając i szybko i energicznie pozbywając się odzienia. Vicky już widziała wszystkie obszary Mavericka, ale po raz pierwszy miała go okazję obejrzeć w całym gołym majestacie.

Dziewczyna leżała na posłaniu i przyglądała się z ciekawością pozbywającemu się ubrania Douglasowi... - Douuuuuuuuuuuuug... ja jeszcze nie chcę spać! - przypomniała mu natychmiast unosząc się do pozycji siedzącej.
Mężczyzna golutki i niewątpliwie pobudzony, klęknął przed Vicky i pogłaskał ją po głowie mówiąc.-Nie zamierzam iść spać. Ani tobie też nie dam zasnąć.
Przesunął dłonią po jej policzku, mówiąc.-Bardzo mnie lubisz?
-Czemu pytasz? -odpowiedziała pytaniem na pytanie, wyciągnęła rękę i zaczęła przesuwać po jego ciele patrząc jak reaguje na jej dotyk.
-Bo zamierzam zrobić coś co... na co mnie kusi przy tobie od dawna.- mruknął Douglas całując jej usta i drżąc pod jej dotykiem. Palce mężczyzny wędrowały po jej ciele.-I wolałbym, byś rano nie była na mnie zła.
- To może tego nie rób.... a ja się zastanowię czy cię lubię czy nie - odrzekła mu rezolutnie dziewczyna i przesunęła opuszkami palców wzdłuż naprężonego i gotowego do działania Douglasa.
-Za późno.- palce Douglasa wsunęły się pod bieliznę na biodrach dziewczyny. I dotykały ją tak samo jak w hangarze.-Czas na zastanawianie się minął.
Maverick zaczął wędrówkę swymi wargami, z ust Vicky do piersi, poprzez szyję i obojczyk. Muskał jej skórę językiem, wyraźnie mając ochotę na coś więcej.
Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego pieszczoty i wygięła ciało w kierunku mężczyzny z ust zaś wyrwał się jej cichy jęk. Nie przestawała jednak sama pieścić go dłońmi, wszak był taki ciepły i drżał za każdym przesunięciem jej palców po skórze.
-No i ? Jaka jest twoja odpowiedź.- mruknął cicho Douglas wędrując ustami po skórze dziewczyny i masując dotykiem palców, jej intymny obszar. Druga dłoń, powoli zsuwała ów skrawek bielizny z panny von Strom.
Vicky zmarszczyła czoło starając się skupić na odpowiedzi na jego pytanie jednak dotyk palców w intymnym miejscu sprawił,że poczuła jak... wilgotnieje. Odsunęła się gwałtownie próbując uciec spod działania jego dłoni i wyszeptała: Doooooooooug... muszę... muszę do łazienki! - zakończyła stanowczo interpretując sobie po swojemu to co zauważyła.
Zaskoczyła go tym, spojrzał na nią. Pogłaskał po głowie i rzekł.-Ale wracaj szybko, dobrze?
- Yhmmmmm... - przytaknęła i zerwała się na równe nogi. Stanęła koło łóżka z zaczęła zastanawiać. Chwilę póżniej zaczeła wbijać się na powrót w sukienkę.
-Wiesz..to nie ma sensu. Bella wszak śpi. A ty w bieliźnie, jak i bez niej, już paradowałaś.- stwierdził golutki Douglas.
- Yhmmm... - ponownie mu przytaknęła Vicky i zostawiając sukienkę w spokoju popędziła do łazienki.

Usiadła na toalecie i czekała... czekała... czekała. Nic się nie działo więc oparła łokcie o kolana położyła brodę na rękach i zastanawiała się co jest nie tak. Jednak nie chciało jej się siusiu. Siedziała w łazience, a ponieważ nic się nie działo. Wstała umyć ręce, a jej wzrok padł na wannę... no jak tu już była, była rozebrana to czemuż nie skorzystać? Odkręciła i ustawiła wodę. Kiedy uznała, że nalała się odpowiednia ilość wsunęła się do środka, oparła głowę o brzeg wanny i przymknęła oczy rozkoszując kąpielą.
Po chwili do środka wszedł Douglas i zerknął na Vicky w wannie.-Znowu się przede mną ukrywasz?
- Skądżeeeeeeeeee...<hips.>.... umyjesz mi plecki? - spytała odwracając się do niego plecami.
Myślałem...o czymś innym.-mruknął Douglas wchodząc do wanny tuż za panną von Strom i tuląc się do niej. Jego dłonie zacisnęły się na biuście, masując go intensywnie, acz delikatnie i zmysłowo. Natomiast coś niżej ocierało się o pupę dziewczyny. I ów dotyk był wyraźny, mimo dłoni Douga, i jego ust pieszczących i szyję i bark dziewczyny.
- Oooooooooooo... to ja umyję tobie plecki. - rzekła z zapałem Vicky i próbując się odwrócić wylądowała i impetem piersiami na piersi Douglasa.
-Raczej...będzie coś innego.- mruknął Maverick, nakierowując swe biodra, na biodra Vicky i delikatnym ich ruchem, zdobywając fortecę kobiecości panny von Strom i... jej dziewictwo.
Był to delikatny ruch, acz stanowczy. Woda nieco łagodziła nieprzyjemne doznania, a dłonie Douglasa na pośladkach angielki, świadczyły o tym, że nie ma już możliwości wycofania się z tej sytuacji. Ale usta wędrujące po piersiach dziewczyny i język pieszczący ich szczyty, łagodził nieco tą niedogodność.
Czy to alkohol czy też ciepła woda sprawiły, że doznanie nie było dla dziewczyny niemiłe. W pierwszym momencie szarpnęła się czując w sobie Douglasa, ale jej ciało zareagowało instynktownie. Przytuliła się mocno do mężczyzny i zaczęła ocierać się o niego prowokująco ustami zaś szukając jego ust. Maverick zaczął całować spragnione usta Victorii swoim wargami. Dłońmi wędrował po jej plecach i pośladkach, ruchami bioder rozpalając rytm tego tańca... i rozchlapując wodę. Vicky objęła mężczyznę udami w pasie starając się znaleźć jeszcze bliżej niego. Jej piersi unosiły się w przyspieszonym oddechu, z ust raz po raz wydobywał się jęk. Przesuwała dłońmi po ramionach, a następnie plecach mężczyzny czując coraz większą przyjemność z tego co jej robił... a może z tego co ona robiła jemu, a może... a właściwie z tego co robili razem. Przytuliła usta do jego ucha i wymruczała - Dooooooooooouug

Kolejne ruchy bioder mężczyzny, sprawiały, że Victoria czuła Douglasa coraz mocniej i głębiej w sobie. Co tylko potęgowało doznania, delikatne ruchy dłoni i sprawiały, że zaczęła się poruszać na swym kochanku, czerpiąc z tego nowe pokłady przyjemności. Wędrując pocałunkami po szyi dziewczyny Maverick wydyszał.- Co... dzi...kuu...skoo?
Jednak ona nie była już w stanie odpowiedzieć mu “co”. Poddawała się coraz bardziej doznaniom jakie wywoływały jego pieszczoty na jej i w jej ciele. Poddawała się rytmowi narzuconemu przez mężczyznę i sama próbowała mu narzucić swój rytm. Przywarła do niego mocno ocierając się o niego całą sobą i potęgując doznania. Czuła że... że... sama jeszcze nie wiedziała co... ale wiedziała, że on jej pokaże. Oddała się więc we władanie Douglasowi i zatraciła w narastających coraz bardziej emocjach. A Douglas objął prowadzenie w tym tańcu, narzucając tempo ruchów i pieszczot, coraz bardziej gorączkowe. Coraz dziksze, coraz bardziej namiętne... co bardziej wychlapujące wodę z wanny. Usta jego wędrowały po jej skórze, dłonie masowały ciało, ruchy bioder doprowadzały do białej gorączki, coraz szybciej, coraz mocniej... aż do wybuchowego finału.

Zacisnęła mocno ramiona na szyi mężczyzny czując jakby rozpadała się na kawałki, a właściwie czując jak leci do gwiazd, które rozbłysły pod jej zamkniętymi powiekami, wtulała się w Douglasa, pragnąc aby i on podążył tam razem z nią. To były nowe doznania i nieznane uczucia, ale chciała je dzielić z nim. Jej ciało drżało, piersi unosiły w przyspieszonym oddechu, a ona rozpływała się w ramionach Douglasa tuląc się do niego coraz mocniej i mocniej. Aż nagły dreszcz wstrząsnął jej ciałem, przyjemny dreszczyk ekstazy. Ciało Vicky wygięło się w łuk, z ust wyrwał się jęk i... opadła dysząc na leżącego Mavericka. Ten zaś głaskał ją po włosach mówiąc.-Jesteś na mnie zła dzikusko?
- Zła? - wymruczała cicho przesuwając ustami po jego barku... wędrując w stronę szyi, następnie po niej, muskając płatek jego ucha, przesuwając się po policzku...
-Wiesz... nie jesteś już.. dziewicą.- mruknął odgarniając pukle włosów z jej czoła.
- Ale... wszędzie jest napisane, Marta i Bella mówiła, że to... boli. Pomyliłeś się.... one przecież wiedzą, bo już nie są. -rzekła mu dziewczyna i zaczęła muskać ustami jego wargi.
Zaczął całować jej usta, smakując je i tuląc Vicky, zaborczo do siebie. Przez chwilę tylko na tym się skupił, na drapieżnych pocałunkach jej ust. By dopiero po chwili rzec.-Czasem boli mniej, czasem bardziej... niemniej...-cmoknął znów owe usta.-... już dziewicą nie jesteś. Chyba że kochałaś się z innym mężczyzną, przede mną.
- Jak z innym? - szarpnęła się do tyłu oburzona i starała się podnieść aby uciec z wanny. Bella mówiła i w książkach pisało... że potem jest... a on jej tu takie rzeczy wygadywał.
Objął ją odruchowo mocniej, wszak przyzwyczajony do jej zmian humorów. Przytulił ją do siebie cmokając wpierw jej dekolt, a potem szyję i mrucząc cicho.-No, no, nie gniewaj się. Nie ma o co. Dzikusko ty moja. Skarbie drogi.

Usiadła tak aby widział jej palce i zaczęła zaginać jeden po drugim wymieniając: - A więc był syn ogrodnika, pomocnik młynarza, piekarz, kowal, stajenny, pół tuzina garnizonu, który stacjonował w posiadłości hrabiego i... poczekaj niech mi się jeszcze przypomni, kto!
-Żartu..- jej słowa go zaskoczyły tak bardzo, że zapomniał języka w gębie przez chwilę. Potem jednak, masując uda siedzącej na nim kobiety spytał.-I oni... co właściwie z nimi robiłaś?
- Jak to co? Traciłam dziewictwo... a cóż by innego - odrzekła mu dziewczyna butnie unosząc brodę.
-A w jaki sposób... traciłaś?- spytał Douglas, nadal pieszczotliwie wędrując palcami po skórze jej ciała.
- Jak to w jaki sposób? To nie wiesz jak dziewczyna traci dziewictwo? - odrzekła mu pytaniem na pytanie.
-A ty wiesz? Może mnie uświadomisz. Bo chyba mam błędne mniemanie.- odparł z lisim uśmieszkiem Doug.
- Nie jesteś dziewicą to co cię uświadamiać będę -odrzekła mu dziewczyna robiąc minę niewiniątka. - Chyba, że planujesz kolejną pannę rozdziewiczyć, co? - zaczęła wpatrywać się z uwagą w jego twarz.
-No wiesz... skoro cię nie rozdziewiczyłem teraz, to chyba muszę próbować aż do skutku, czyż nie?- odparł Douglas z trudem zachowując powagę.
- Ależ nie wysilaj się... wiesz w Londynie znajdzie się pewnie kolejny pułk wojska, zdejmą z ciebie to żmudne zajęcie - odrzekła mu na to Vicky i zaczęła się przyglądać wzorkom na tapecie.
-Ooooo... to wolisz pułk wojska ode mnie?- zapytał Douglas delikatnie masując dłońmi nagie piersi Vicky.-To może mam cię przestać masować i całować?
- Nawet dwa pułki, a nawet i trzy... - odrzekła Vicky jednak z jej ust wyrwało się westchnienie świadczące jaki wpływ na nią ma jego masowanie, a piersi same wtulały się w dłonie Douglasa.
-Wiesz co, dzikusko? Kiepsko kłamiesz.-odparł Douglas również podnosząc się do pozycji siedzącej i zaczynając lizać owe dwie półkule rozkoszy. Zacisnął dłonie na pośladkach.- Pragniesz więcej, czyż nie?
- Moż... -zaczęła odpowiadać jednak zacisnęła usta w w zamian za odpowiedź zaczęła się o niego ocierać prowokująco. - A ty? Czego ty pragniesz Douglasie - wymruczała mu pytanie prosto w ucho.
-Ciebie...oczywiście. Całej ciebie.-odparł Maverick wpijając drapieżnie usta w jej wargi w namiętnym pocałunku i przedłużając tą rozkosz. Odwzajemniała pocałunki, przesuwając dłońmi po jego barkach, plecach, piersi dotykając go pieszczotliwie. Wierciła się również na jego udach ocierając i prowokując mężczyznę do reagowania na nią tak, jak reagował zanim zaczęli tą dyskusję. Zastanawiała się też czy będzie w stanie sprawić, że znów zobaczy gwiazdy, a jej świat rozbłyśnie kolorami tęczy.

Lekki ruch bioder i znów poczuła w sobie żar Mavericka. Tym razem ona siedziała na swym kochanku. I tym razem było mniej delikatnie, acz bardziej żarliwie. Podobnie jak żarliwie przesuwały się po jej szyi i piersiach jego usta. Energicznie podskakiwała na nim wychlapując wyziębioną już wodę z wanny.Jednak woda nie zaprzątała głowy Vicky, raczej doznania jakie dostarczał jej Douglas, była pojętną uczennicą, wszak naukowiec to naukowiec, szybko nauczyła się co sprawia, że jest to przyjemne, eksperymentowała równocześnie lekko poruszając biodrami na boki. A nawet przytulając usta do barku mężczyzny kąsała go delikatnie zębami po nim.
Czuła też i wędrówkę dłoni po swych pośladkach i wilgotny język na swych piersiach. A nade wszystko inne...owe doznania płynące wprost falami z podbrzusza. Doznania, których dostarczała obecność Mavericka w jej wnętrzu. Doznania od których perlił się pot na jej skórze i chłodu nie odczuwała. Za to odczuwała jak ociera się o nią zarówno w jej wnętrzu jak i na zewnątrz. Pragnąc czuć go jeszcze bardziej Vicky zaczęła zaciskać się na Douglasie, zaciskając równocześnie też ramiona wokół jego szyi i uda wokół jego bioder. Ocierając się równocześnie o niego prowokując mężczyznę do reakcji na swoje poczynania.
I poczuła coraz bardziej energiczne szturmy i dłonie zaciskające się na pośladkach. I ruchy coraz gwałtowniejsze. I podskakiwała mocniej czując w sobie Mavericka. I jego usta na swej szyi i policzkach... i czasem na wargach. Było coraz goręcej, coraz mocniej, coraz bliżej. Ciało Vicky drżało zbliżając się do owej chwili gwiazd. Jeszcze troszeczkę. Jeszcze jeden ruch bioder, jeszcze jedno poderwanie do góry, ponowne opadnięcie w dół i z jej ust wyrwał się okrzyk spełnienia: - Dooooooooooooooug - a ona sama ponownie przylgnęła całym ciałem do swojego kochanka kiedy jej świat rozbłysnął plejadą gwiazd i wszystkich kolorów tęczy. Opierała czoło o jego ramię próbując uspokoić oddech, i pozwalając aby jej ciało chłonęło doznania jakie jej dostarczył mężczyzna.
Pogłaskał ją po włosach mrucząc żartobliwie.-I jak się czujesz dzikusko? Szukamy tego pułku, czy ja ci wystarczę?
Po czym przytulił dziewczynę do siebie.
- Pomyślę o tym przy kolejnej chęci tracenia dziewictwa - odrzekła mu dziewczyna przekornie i wystawiła język, mimowolnie muskając nim jego ramię... tym razem chowając język do buzi wymruczała: - Jesteś.... słony
-A ty szalona...- mruknął Douglas dając jej klapsa w pośladek.
- Auuuuuuuuuuuuuuć! - zaprotestowała mu prosto w ucho- Za co?! - i w odwecie za klapsa ugryzła go w ucho.
-Sam nie wiem...- Maverick cmoknął ją w czubek nosa, pytając.-Jesteś śpiąca? Teraz będziesz u mnie spała?
- Yhm... - wymruczała dziewczyna wtulając się w niego i przymykając oczy. - Tylko do łóżka daleko... a mi tak dobrze - zadrżała jednak czując iż otaczająca ich woda robi się coraz bardziej zimna.
-Zaniosę cię do niego.- mruknął Douglas i westchnął.-Pewnie i tak jesteś trochę obolała.
- Zanieś... - uśmiechnęła się do niego oplatając mu ramiona wokół szyi i nogi w pasie. - Troszkę boli... a może nie boli, ale jest... dziwnie. -przyznała mu się Vicky.
-Jesteś córeczką tatusia...co?-odparł Douglas wynosząc Vicky z wanny i ruszając z nią do swego pokoju. Nie przejmował się tym, że oboje są mokrzy. Zagroził przy tym żartobliwie.-No i... teraz zamknę cię w wieży i będziemy tak ...godzinami.
-Nie masz wieży … - wymruczała mu do ucha Vicky tuląc się do niego i przymykając oczy.
Ale mam zbrojownię. Zamknę cię tam z poduszkami. I razem ze sobą. I będziemy uprawiać ogródek miłości.-żartował dalej Doug niosąc mokrą dziewczynę do swego pokoju. Po czym ułożył w łóżku, a sam położył się obok niej.

Vicky ułożyła się tak, że udem obejmowała jego uda, a głowę złożyła na jego piersi i słuchając jak bije mu serce odrzekła: - I zapewne będziesz w tym ogródku kwiatuszki sobie hodował. Czemu uważasz, że jestem córeczką tatusia? - spytała kreśląc palcem kółka na jego piersi.
-Bo wydajesz się być taka... drobniutka i delikatna. Jak kwiatuszek.- westchnął Douglas głaszcząc Victorię po głowie.
- Nie nazywaj mnie... KWIATUSZKIEM! - poderwała się i uderzyła go zaciśniętą pięścią w pierś. Po czym spowrotem ułożyła się wygodnie i przytuliła do niego.
-Tooo jak mam cię nazywać dzikusko?-szepnął ze śmiechem Douglas.
- Ty... ty to mnie nazywaj panno von Strom, nie ma spoufalania się! - obruszyła się dziewczyna. - Zapewne każdą nazywasz kwiatuszkiem... aby się nie pomylić.
-Dzikuską, nazywam tylko ciebie.- mruknął Douglas przytulając dziewczynę mocniej do siebie.
-Yhm... dopóki nie znajdę kolejnego liści... ekhem...niech ci będzie -mruknęła ponownie przymykając oczy.
-Nie powinnaś być zazdrosna o tamte, przeszłe kobiety. Zwłaszcza, że jesteś od nich ładniejsza.- odparł Douglas całując czoło dziewczyny i głaszcząc dłonią po jej udzie.
Ziewnęła i wymruczała: - Zapewne i ja będę przeszła
-Śpij.- ziewnął Douglas tuląc dziewczynę do siebie.
-Kiedy nie mogę. - odparła mu na to Vicky wiercąc się.
-A co ci przeszkadza?- mruknął mężczyzna masując pośladek leżącej na nim dziewczyny.
- W brzuchu mi burczy... jestem głodna -odrzekła mu Vicky dmuchając na jego włoski na piersi i uśmiechając się kiedy połaskotały ja w nos.
-Masz ochotę na kaczkę?- mruknął żartobliwie Douglas.
- To już wolę iść spać. Sam sobie jedz kaczkę! - odrzekła mu na to dziewczyna.
-Rano coś zjemy. Zrobię ci jajecznicę. Sam.- mruknął Douglas tuląc Vicky. I zamknął oczy.
- Dooooooooooooug... śpisz? - spytała opierając się na łokciu i zerkając na jego twarz.
-Próbuję.- mruknął Maverick, delikatnie przesunął dłonią po pośladku Vicky.
- Bo ja nie mogę... brzuch mi za głośno burczy. Słyszysz? - spytała dziewczyna wtulając się w niego ponownie.
Douglas westchnął.-Ależ z ciebie...- nie dokończył. Lekko się ruszył, by wstać.
- Ale kaczki nie chcę! - dodała pospiesznie, aby nie było żadnych wątpliwości.
-Zrobię ci pomysł lorda Johna Montagu, czwartego hrabiego Sandwich... kanapkę. Zadowolona?- odparł Maverick zakładając spodnie.
- Ale taaaaaaaaaaaaaaaaaaką dużą? - spytała Vicly leżąc na plecach i rozkładając ręce na całą szerokość, aby zademonstrować Douglasowi jaką dużą chce kanapkę.
-Utyjesz jak będziesz tyle jadła. Z czasem łatwiej będzie ci się toczyć, niż iść.-odparł żartobliwie Maverick.
- Nie będziesz mnie wtedy tak łatwo brał na ręce i tachał tam gdzie chcesz. To będzie taaaaaaaaka duża? - dopytywała się Victoria niezrażona wizją przytycia.
-Ale wtedy figlowanie w wannie wypadnie ci z repertuaru zabaw.- odparł Maverick wychodząc.
Vicky przewróciła się na brzuch i wygodnie ułożyła zajmując całe posłanie i wtuliła twarz w poduszkę czekając na obiecaną kanapkę i Douglasa. Jednak emocje minionego dnia, alkohol, zmęczenie wywołane kochaniem się z Douglasem i cisza... sprawiły, że pomimo burczenia w brzuchu dziewczyna zasnęła uśmiechając się przez sen.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 18-04-2011, 16:33   #39
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 3

Ranek...Vicky obudziła się otulona nie tylko kocem, ale i męskim ciałem Mavericka. Mężczyzna chrapał przez sen. A na stoliku obok, leżała przygotowana kanapka.


Panna von Strom uśmiechnęła się na widok kanapki, oparła dłoń o pierś chrapiącego Douglasa i ocierając się o niego biustem sięgnęła po nią. Ugryzła z apetytem mrucząc z zadowoleniem. Przełknęła pierwszy kęs i zerknęła ba Douglasa. Cmoknęła go w usta i podsuwając mu kanapkę pod nos wymruczała do ucha;
- Chcesz posmakować Doug?
-Posmakować czego? ziewnął Maverick i odwrócił się na bok mrucząc sennie.- Dziś strzelanie, przed ruszaniem.
-Czym będziesz strzelał i w kogo? - spytała Vicky gryząc kolejny kęs i podsuwając mu kanapkę ponownie w celu nakarmienia i jego, bo chyba wczoraj też nic nie jadła, a może jadł?
-Ciebie, bo powinnaś umieć strzelać. I mieć coś... poza wachlarzem.- mruknął poprzez Maverick.
-We mnie będziesz strzelał?- zdziwiła się dziewczyna po czym jej policzki zabłysły czerwienią rumieńca.
-No... nie... uczył, strzelać.-mruknął Douglas obracając się na bok.
- Ahaaaaaaaaa... - uśmiechnęła się do niego dziewczyna z zapałem zajadając kanapkę. - Ale wiesz... jak już się nauczę strzelać, to może być dla ciebie bardzo niebezpieczne... zwłaszcza, jak cię dopadnę na jakimś pikniku - rzekła i wbiła zęby w zmniejszającej się w szybkim tempie kanapki.
-Bo jesteś we mnie zakochana i jesteś zazdrosna z natury?-mruknął Douglas przez sen. I dodał.-Iiiii zaborcza.
- Coś ci się przyśniło - odrzekła mu na to Vicky i skończywszy posiłek wcisnęła się w jego ramiona i przytuliła przymykając oczy.- Tak jak mi... że wczoraj się ze mną kochałeś i zabrałeś mi to co dla dziewczyny jest najważniejsze - dodała pocierając czubkiem nosa o jego pierś.

Palce mężczyzny przesunęły się po udzie dziewczyny, muskając podbrzusze i wrota jej intymnego zakamarku, mrucząc.- Tak... tak... to niewątpliwie musiał być przyjemny sen, co?
Na wpół śpiący Maverick nie miał ochoty się kłócić.
- Czy ja wiem czy przyjemny... - rzekła dziewczyna opierając brodę na jego piersi i spoglądając w jego twarz. Lekko zadrżała pod wpływem pieszczoty jaką wywoływały palce Douglasa.
-Aaaa powinnaś... wiedzieć.-ziewnął Douglas muskając palcami wrażliwe miejsce dziewczyny, tak jakby... od niechcenia. Nadal miał przymknięte oczy, choć na twarzy pojawił się podstępny uśmieszek.
- A czemuż to? - spytała z roztargnieniem a jej dłoń powoli zaczęła wędrować w dół, muskając jego pierś, następnie przesuwając się po brzuchu, na chwilę zataczając kółko wokół pępka Douglasa by zawędrować jeszcze niżej i zacząć przesuwać po nim palcami powtarzając jego ruchy na jej ciele. Z uwagą przy tym patrzyła na jego twarz... czy jej pieszczoty wpływają jakoś na niego.
-Viii..cky...bo ci... sen … się spełni..- jęknął Douglas, a dziewczyna pod palcami, poczuła “poruszenie”. Na twarzy Mavericka, pojawił się trudny do zidentyfikowania grymas. Sam mężczyzna nie zaprzestał jednak delikatnych ruchów palcami pomiędzy jej nogami. Przeciwnie nabrały one intensywności, lecz daleko im było do śmiałości działań z wczoraj.
- Który sen... -wyszeptała dziewczyna i wiercąc się przytuliła mocniej do Douglasa, zaciskając na nim swoją dłoń i przesuwając nią po nim z ciekawością obserwując jak drży. - Lubisz tak? - spytała go kuszącym szeptem. Co jak co ale uczyć się Vicky uczyła szybko i wiedziała, już że drżenie taki to oznaka, że jest mu przyjemnie a to jak mówił... miała nadzieje, że to oznacza, że było mu tak samo przyjemnie jak jej, kiedy ją dotykał.
-Lubię dzikusko...- wyrwało się mężczyźnie, oddychającemu coraz gwałtowniej pod niewolą rozkoszy, fundowanej przez jej paluszki. Dodał otwierając oczy.-Kusisz mnie...
- Jaaaaaaaaaaa? Przecież grzecznie leżę, przykryta po same pachy... niczym nie świecę tak jak zawsze mi to zarzucasz... - przekomarzała się dziewczyna nie przerywając swojej pieszczoty. - Jak straciłeś swoje dziewictwo Doug? - spytała cicho wolno przesuwając koniuszkiem swojego języka po jego dolnej wardze.
Nie odpowiedział. Ciężko Maverickowi myśleć było w tej chwili. Chwycił wargami za ów koniuszek, palce wsunął w głąb dziewczyny rozpoczynając bardziej śmiałe pieszczoty jej ciała, a drugą dłonią zaczął masować jej pośladki.

Jęknęła w odpowiedzi na jego ruch i zacisnęła palce na nim nie przerywając ich wędrówki, ustami zaś wpiła się w jego usta w namiętnym pocałunku. Mimowolnie zaczęła poruszać biodrami ocierając się o niego swoim ciałem. - To... jak... z... ty...m... strze.... laaaaaaaaaaaa...niem... Douuuuuug - wychrypiała jękliwie w jego usta.
-Po...łóż..na ..mnie brzu...ch...em. Usią..-szeptał Douglas, pomiędzy kolejnymi gorączkowymi pocałunkami. I z drapieżną pieszczotą dłoni, we wnętrzu panny von Strom.
Ciało mężczyzny drżało, oddając się we władzę doznań serwowanych ruchami dłoni Vicky.
Przesunęła udo i nie przerywając pocałunku uwolniła go ze swojej dłoni przesuwając się po nim tak, że znalazła się na jego brzuchu ocierając o niego prowokująco. Jej dłonie zaś wędrowały teraz po jego piersi i barkach pieszcząc go swoim dotykiem. - Bę...dzie...sz... - nie mogła zebrać myśli, aby spytać co będzie robił, więc całowała go i poruszała się na nim prowokując go do reakcji.
Douglas chwycił lekko za jej biodra i delikatnie nasadził ją na to, co obudziła. Po czym ustami zamykał jej wargi w namiętnych pocałunkach. A trzymając dłońmi za pupę, uczył dziewczynę, jak się poruszać, by sprawić przyjemność... i sobie i jemu. Pozwalała mu się prowadzić poddając jego dłoniom, unosząc się na nim i opadając. Jednak przypomniało jej się co wyczytała w jednej z książek w jego bibliotece i w pewnym momencie zmieniła lekko rytm kołysząc biodrami na boki. Dłońmi zaś wędrowała po jego piersi głaszcząc ją pieszczotliwie, pochyliła się do przodu i w miejscu gdzie chwilę wcześniej głaskały go jej dłonie teraz przesuwały się po nim jej piersi. Ustami przywierała do jego ust odwzajemniając namiętne pocałunki i dusząc nimi wydobywające się pojękiwanie, które było efektem wspólnych pieszczot i poczynań.
-Teraz...już...nie śnisz. wydyszał pomiędzy pocałunkami Douglas zsuwając z niej koc i obserwując ujeżdżającą go pannicę w całej nagiej okazałości. Przesunął dłonie na jej piersi zaczął namiętnie masować, kciukami ocierając o ich szczyty.
- A... mo...że... to... jeee... dnaaak.... seeeeeeeeeeeeen? - mruknęła Vicky nie przerywając poruszania się na Douglasie i spojrzała w dół gdzie jego ręce obejmowały jej piersi.
Zacisnął mocniej na nich palce, acz nadal delikatnie. Vicky poczuła jak jej piersi są ocierane o siebie. Dziwne uczucie, bo teraz ich ocieranie było przyjemne. Podczas, gdy zwykle nie było w tym nic wyjątkowego. Ruchy Douglasa w jej wnętrzu, też stawały się bardziej gorętsze. A on sam oddychał szybko patrząc na nią roziskrzonym wzrokiem.-Lub..isz, jak.. widzę... cię na..gą?
- A ty? - wyjęczała przyspieszając ruch bioder i przesunęła dłonie na jego pierś powtarzając nimi jego ruchy. Przymknęła oczy i poddała się temu co ją opanowało, drżała i pojękiwała przy tym poddając się rozlewającej po ciele rozkoszy.
-Bardzo... jesteś... piękna. -wydyszał Maverick pozwalając Victorii galopować na sobie, coraz bardziej zbliżając się wielkiego finału. Dwa nagie ciała poruszające się w pościgu za miłosną ekstazą. Piękny widok. Bella też tak sądziła, gdy weszła do pokoju i widząc kochających się Douga i Vicky, zamarła pytając.- Co na śniada...- zaczerwieniła się dodając.-Jajecznica? To ja już wam nie przeszkadzam.

Vicky słysząc głos Belli próbowała się wyrwać z uścisku mężczyzny, ale było już za późno.Wykrzyknęła więc w spełnieniu: - Dooooooooooooooooouuuuuuug - i opadła na niego tuląc się mocno i poddając ogarniającej jej ciało rozkoszy.
-Co...-mruknął Maverick tuląc do siebie Vicky, powoli stygnącej po gorącym doznaniu.
- To jak było z tym twoim dziewictwem? - wymruczała pytanie niezbyt się przejmując tym, że chwilę wcześniej słyszała głos Belli w drzwiach, wszak teraz znów byli sami, a on ją tak... głaskał i było jej tak dobrze i... czekała na odpowiedź.
-Była taka śliczna panienka w Luizjanie, z którą...cóż... wygrałem noc w karty. Byliśmy oboje dość pijani i dlatego... naszła na nas ochota, gry na stawki inne, niż... pieniądze.-odparł Maverik, i trzymając pannę von Strom, mocno za pupę dodał szybko.-Ale to było dawno temu i... w Koloniach.
- Heh... no jak zwykle... piękna dziewczyna, jesteś... nie umiesz koch... - zaczęła mruczeć Vicky, przerwała jednak i przesuwała tylko palcami bawiąc się włoskami na jego piersi.
-A co ty znów narzekasz, na moje możliwości, co?-mruknął Maverick głaszcząc Vicky po pupie.
- Nie narzekam... przypominam sobie jaki jesteś...jak ta pszczółka z kwiatuszka na kwiatuszek i po piknikach... głodna jestem idę do Belli. - zakończyła gwałtownie i zaczęła się wyplątywać z ramion Douglasa.
-A ty i te twoje pułki wojskowe ?-odparł żartobliwie Maverick pozwalając się dziewczynie wyswobodzić.
- Myślisz, że w Londynie jest dużo pułków, będę miała w czym przebierać? - spytała dziewczyna stojąc kolo posłania i przeciągając się, nie przeszkadzało jej wcale że stoi goła. - Może jako taki znawca... czego pragną mężczyźni podzielisz się ze mną dobrymi radami
-Na pewno znajdą się chętni, zwłaszcza jak będziesz paradować na golasa.- odparł Maverick wystawiając język do Victorii.
- Taaaaaaaak? - spytała odwracając głowę przez ramie i zerkając na niego przeparadowała po bibliotece prowokująco kołysząc przy tym biodrami.
-Przyznaj się, że chcesz, żebym znów zrobił z tobą coś nieobyczajnego, mała rozpustnico.- odparł ze śmiechem Maverick, jednakże w spojrzeniu mężczyzny były iskierki pożądania.
- Tyyyyyyyyyyyyyyyyyy? Ależ nie... to ten pułk wojska przecie -odparła mu dziewczyna i odwróciła się do niego przodem opierając o ścianę przesuwała po nim wzrokiem.
-Ale pułku wojska tu nie ma. A ja jestem.- odparł Douglas leżąc nadal nagi i obserwując dziewczynę.
-Noooo o radę pytam, ale co mi tam, spytam ich jak przeparaduję - odrzekła mu na to Victoria.
-W to nie wątpię.-odparł żartobliwie Douglas wstając i szukając swojej bielizny.-Na szczęście dobrze urodzone panny nie latają goło po uliczkach Londynu.
- A czemu? Poza tym ja nie będę po ulicy, tylko tam gdzie znajdę pułk - odrzekła mu na to Vicky przyglądając się jak zbiera swoje ubranie.
-Rozebrałabyś się przed kilkudziesięcioma żołnierzami? Chyba nie mówisz poważnie.-odparł Douglas zerkając z niedowierzaniem na Vicky.
- A czemu nie? - spytała butnie zadzierając brodę do góry.
-Bo to niemoralne.- rzekł już ubrany w spodnie Douglas i podszedł do wciąż nagiej Victorii. Przesunął placami dłoni po jej piersi. I spytał.-Jeszcze nienasycona?
- A robienie z żoną innego mężczyzny na pikniku... - ściszyła głos i zaczęła wymieniać to co w liście do niego napisał “kwiatuszek” - ... to moralne panie... hipokryto?
- Nie...dlatego niemoralnych rzeczy nie robi się na widoku.-odparł Maverick i pacnął delikatnie Victorię w czoło.-Nie powinnaś narażać siebie, by dopiec komuś innemu.
- Jesteś obłudnikiem i tyle. -mruknęła dziewczyna i cmokając go głośno w czubek nosa wyminęła go i ruszyła do drzwi. - Powinno być ci obojętne co zrobię a co nie... wszak sam mówiłeś, ze w Londynie każde z nas idzie w swoją stronę. - przypomniała mu Vicky odwracając się jeszcze na chwilę.
-Też się zastanawiam czemu nie jest mi to obojętne.-odparł poirytowany Maverick i wrócił do ubierania się.
- To jak już będziesz wiedział... to może mi wtedy powiesz. - rzekła na to Vicky i wyszła z biblioteki trzaskając drzwiami z taką silą, że aż zadrżał cały automobil.

Bella tymczasem wyjrzała z kuchni i patrząc na nagą Victorię rzekła. -Wy to macie w sobie tyle entuzjazmu. I gwałtownie się kłócicie i równie gwałtownie kochacie.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś sobie też się pokłóciła i pokochała... droga wolna! Pan PSZCZÓŁKA! Kolekcjonuje kwiatki. - odrzekła jej zła jak osa Vicky i poszła do sypialni trzaskając kolejnymi drzwiami.
Bella przyszła kilka chwil później i otworzywszy lekko drzwi do sypialni spytała, żartobliwym tonem.-Toooo mogę. Bo trochę nudno patrzeć jak tylko panienka romansuje?
- Ależ OCZYWIŚCIE... wszak jak to ty romansowałaś to nie było nudno wtedy, co nie? - burknęła Vicky wypychając Bellę na korytarz i ponownie trzaskając drzwiami. Rzuciła się na łóżko i wsadziła głowę pod poduszkę zatykając uszy, aby nic nie słyszeć.
-To dobrze... bo już my się całowaliśmy.- odparła Bella przez drzwi i dodała.-Śniadanie gotowe, panienko. Proszę się do niego ubrać.
Vicky ubrała się i wyszła z sypialni słysząc głosy Belli i Douglasa dobiegające z kuchni ruszyła w przeciwnym kierunku i już po chwili wyszła z automobilu, tym razem cicho zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się wokoło i przygryzając wargę ruszyła drogą w stronę... Londynu.
Leśną dróżką, do Londynu. Oczywiście, o ile szła w dobrym kierunku.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 18-04-2011, 16:41   #40
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 4.

Nie uszła daleko, wszak szła na piechotę. Automobil wkrótce ją dogonił i zajechał jej drogę.
Douglas spojrzał przez okienko i rzekł.-A ty... czemu poszłaś sama na spacer. Wiesz, że tu niebezpiecznie?
- Nie twoja sprawa! - odrzekła na to Vicky i ominęła przeszkodę ruszając dalej.
Douglas wysiadł z pojazdu i ruszył za nią.-Co ci znowu odb... Co się stało?!
- Nie jesteś moim tatką, nie muszę się przed tobą tłumaczyć... zajmij się lepiej całowaniem, abyś z wprawy nie wyszedł. - odburknęła mu Vicky nie zatrzymując się a nawet przyspieszając kroku.
-Skoro tak mówisz.- Douglas zaszedł jej drogę ponownie, chwycił dłońmi jej ramiona i zaczął całować jej usta drapieżnie i namiętnie dociskając Victorię do siebie i nie pozwalając jej się wyrwać.
Objęła go ramionami za szyje i odwzajemniała pocałunki wtulając się w niego całą sobą. Przypomniała sobie jednak jak Bella mówiła o ich wspólnym całowaniu i w złości uniosła kolano uderzając nim w czułe miejsce mężczyzny.
-Co ci znów odbiło?!- wrzasnął Douglas, kuląc się po ciosie.
- Podrywaczu! Bałamucie! Lovelasie! Obłudniku! Jak chciałeś się mnie pozbyć, by robić teraz to samo z nią, co?! Sama se pójdę zostaw mnie już wam nie będę zawadzać! - wykrzykiwała w złości dziewczyna okładając go pięścią po plecach. - Mówiłeś, że będę dziś obolała... to i ty też bądź! Przynajmniej to będziemy razem odczuwać! - usiadła na skraju ścieżki i schowała twarz między podciągniętymi kolanami czekając aż sobie pójdzie.
Jak na złość usiadł obok i zaczął pytać.-O czym ty wogóle mówisz dzikusko?! Z kim chcesz mnie zostawić?
- Idź... so...bie... - wyszeptała cicho, dziwnie łamiącym się głosem.
Nie poszedł. Objął i przytulił do siebie mrucząc.-Ciągle się na mnie wściekasz. I nigdy nie mówisz o co. To nieuczciwe z twej strony.
-Czemu ją całowałeś? Tak... tak... źle całuję ja? - spytała starając się od niego odsunąć.
-Kogo całowałem? I kiedy?- spytał zaskoczony jej pytaniem.
- I... je...szcze... kłamiesz! Puszczaj, ale już! - teraz już naprawdę zaczęła się wyrywać z oplatających ją ramion Douglasa.
Ten jednak nie puszczał dziewczyny, zaciskając mocno ramiona.-Ja kłamię?! To ty mi mówisz półsłówkami i każesz zgadywać o co chodzi?!
- Nie wiesz nawet kogo, gdzie i kiedy całujesz? Nic dla ciebie nie znaczymy, prawda? Ani ona ani ja. Ot taka tam rozrywka w drodze do kwiatuszków Londynu. Nic cię nie obeszło czy będę czy nie będę paradować przed pułkiem na golasa i... uwierzyłeś, że tylu ich było przed tobą i... - nagle zamilkła przyglądając się mu z uwagą: - czy ty się już kiedyś kochałeś z dziewicą? - spytała.
-Nic nie powiem. Sama niczego nie wyjaśniasz, więc nie widzę powodu by ci odpowiadać.-trzymał ją mocno, acz delikatnie. Po czym cmoknął w usta.-Tylko ciągle o coś oskarżasz.
- Panie... Maverick... proszę natychmiast zabrać ręce ze mnie! - rzekła mu Vicky dumnie unosząc brodę.
-Nie. Zacznijmy od tego, kogo niby miałem całować.- mruknął Douglas całując ową dumnie uniesioną brodę... szyję pod nią.-Kogóż to całowałem... skoro ostatnio lepię się tylko do ciebie?
Zacisnęła usta wymownie i nic nie rzekła, wszak sam przecież dobrze wiedział kogo całował, Bella się chwaliła, a ona go uświadamiać nie miała zamiaru... czułą, że z niej drwi i tyle.
-Panienko... ja z tym całowaniem.- z tyłu za parą słychać było zapłakaną Bellę.-Żartowałam, bo myślałam... bo panienka znów się pokłóciła... to chciałam... pomóc... Bo panienka, bardzo... ja.... kłamałam.
-Może ktoś mi wyjaśni, o co tu chodzi?- spytał lekko zdezorientowany Douglas, nadal trzymając w ramionach mocno Victorię.
- Sami sobie wyjaśniajcie, a ty mnie puszczaj juuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuż! Oboje mnie oszukujecie... bawiąc się przy tym dobrze! - szturchnęła go łokciem w żebra.

Puścił ją i burknął.-Skaranie boskie z wami obiema!
Wstał i rzekł.-Obie do automobilu, ale już ! Bo was tam zaniosę!
- Ja nigdzie nie idę! Znajdę sobie inny automobil do Londynu! -odrzekła mu na to Vicky zakładając ramiona na pierś.
Maverick chwycił w pasie Victorię i zarzucił sobie dziewczynę brzuchem na ramię, trzymając ją mocno za uda i pośladki mruczał pod nosem.-Szalona dziewczyna. Ile ja przez ciebie muszę się męczyć.
Spojrzał złowrogo na Bellę dodając.-A ty już nie mąć więcej.
- Puszczaj MNIE!!! To porwanie! RATUUUUUUUUUUUUUUUUUNKU!!! - wydzierała mu się do ucha okładając go pięścią po plecach.
-Tak, tak...to porwanie.- odparł Douglas i klepnął lekko Vicky po tyłku.-Zostałaś porwana więc zachowuj się odpowiednio. I nie krzycz, bo nikt cię nie usłyszy.
- RAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAATUUUUUUUUUUNKUUUUUUUUUU!!! - wydarła się na to jeszcze głośniej.
-Tylko ptaki płoszysz. Ale proszę bardzo, krzycz. Jak ochrypniesz, będzie spokojniej.-odparł Douglas, zaś Bella się rozpłakała.
- Otruję cię! Zastrzelę! Obetnę ci... wachlarzem! Jak mnie natychmiast nie postawisz! - zagroziła mu Vicky.
-A może to ja cię zastrzelę, co?-mruknął Douglas i dodał poirytowanym tonem głosu.-Przestań się zachowywać jak rozkapryszona panienka. Obrażasz, się o to co się nie wydarzyło.
- To zastrzel! Ale puszczaj natychmiast! Nie chcę, abyś mnie dotykał... porywaczu! - wydarła się i poprawiła po chwili: - Podrywaczu!
-Przestań się zachowywać jak małe dziecko. Przecież Bella przyznała się, że cię okłamała. No i chyba nie sądzisz, żebym ci pozwolił latać na golasa po Londynie.-westchnął Douglas, głaszcząc Vicky po pośladkach dłonią.-No i... czemu się burzysz, że twierdziła iż mnie całowała. Przecież ci na mnie nie zależy?
-Nie zależy i całuj sobie kogo chcesz! Puszczaj mnie! -odrzekła mu dziewczyna.
-No to masz problem. Bo mi zależy na tobie...- burknął w odpowiedzi Douglas zanosząc dziewczynę do sypialni.-...trochę.
- To mnie puść. -upierała się przy swoim. I puścił ją. Ale dopiero, gdy już znaleźli się w sypialni jego automobilu. Postawił ją na podłodze i trzymając w ramionach, rzekł.-Nadal zamierzasz się boczyć?
- Nie rozmawiam z tobą. - odrzekła mu na to dziewczyna.
-To nie rozmawiaj. Tylko nie urządzaj sobie samotnych wycieczek. Mogło ci się coś stać.- burknął Douglas. Objął ją mocno i przycisnął do siebie.-Nie strasz mnie tak więcej.
Wtuliła się w niego mocno wbrew temu co mówiła i wyszeptała. - Będę chodzić gdzie chcę... nic ci do tego - i jeszcze mocniej się w niego wtuliła.
-Tak, tak... tyle, że uciekłaś nikomu nic nie mówiąc. Bella szalała ze strachu. Ja... też.-odparł Maverick głaszcząc wtuloną w niego dziewczynę po głowie.
- I bardzo jej tak dobrze za te całowanie... - mruknęła z wtuloną buzią w jego pierś i dodała -... to znaczy wam.
-A propo całowania. Ty bardzo dobrze całujesz i masz słodkie usteczka, wiesz?-odparł Maverick nadal głaszcząc ją po głowie.
- Każdej dziewczynie pewnie to mówisz... jesteś taki złotousty Douglas... wiesz? - wymruczała obejmując go ramionami w pasie.
-Wiem. A ty naprawdę jesteś słodka.-odparł Maverick głaszcząc ją po włosach i poprosił.-I nie uciekaj więcej.
- Tego ci obiecać nie mogę. - odrzekła mu Vicky unosząc głowę i spoglądając mu w oczy.
-Dlaczego?-mruknął Douglas, najpierw cmokając ją w nos, potem w wargi.
- Bo nie wiem czy nie ucieknę. - odpowiedziała mu pomiędzy pocałunkami.
-Dzikuska z ciebie.-mruknął całując ją drapieżniej i muskając jej pośladki dłońmi, poprzez ubranie.
- A z ciebie... - nie dokończyła przytulając usta do jego ust i przymykając oczy całowała namiętnie.

Przez chwilę całowali się namiętnie.Douglas przyciskał drapieżnie Vicky do siebie masując nieobyczajnie jej pupę. Wreszcie oderwał usta mrucząc.-Powinniśmy jechać... ale mam ochotę... na ciebie.
Vicky nic mu na to nie rzekła tylko zaczęła rozpinać guziki w jego koszuli. Powoli sunęła palcami od jednego guzika do drugiego przesuwając je przez dziurki i odsłaniając coraz więcej ciała mężczyzny. Jej usta posuwały się za palcami pozostawiając na jego skórze mokry ślad po jej pocałunkach.
Trzymając ją za pośladki, Douglas z Vicky przesuwał się w kierunku łóżka. Całował jej usta jak szaleniec. Wiedział, że powinien wykazać odrobinę rozsądku i zaprzestać tego. Ale ta odrobina rozsądku mu się zapodziała. Sięgnął za rąbki jej koszuli, by podwinąć ją i palcami dotykać jej ciała.
Robiąc kolejny krok w stronę posłania dziewczyna przystanęła i próbując uspokoić przyspieszony oddech rzekła:
- Miałeś... mnie... nauczyć... - przesunęła ustami po jego ustach i ponownie je od niego odrywając dokończyła -... strzelać.
Spojrzał Vicky wprost w oczy wsuwając dłonie po koszulę i delikatnie masując półkule jej piersi. I szepnął.-A chcesz się nauczyć... strzelać. Przecież nie mogę cię zmusić.
I muskał wargami szyję dziewczyny.
- Jakoś nie chciałam tu wrócić, a mnie zmusiłeś. - odrzekła mu na to dziewczyna przesuwając dłońmi po jego plecach.
-Bo się o ciebie troszczę.- cmoknął ją w usta, nadal dotykając jej krągłości dłońmi.-Nie mogłem cię puścić samej.-kolejny pocałunek wylądował na jej szyi.-Tooo chcesz?
- Chhhhhhhhhhhhcęęęęęęęęęę. -wyrwał się z jej ust jęk, a ona nadal prowokująco przytulała się do Douglasa lekko kołysząc.
-Ale co chcesz? Bo się gubię.-mruknął wsuwając dłonie pod stanik i lubieżnie dotykając tego co skrywał. Wędrował ustami po jej szyi.-Czego chcesz dzikusko?
- No... chcę... - wymruczała ponownie przesuwając ustami po odsłoniętym barku mężczyzny.
Douglas przesunął dłonie na pupę dziewczyny i delikatnie posadził ją na łóżku. I masując jej uda spytał.-Czego chcesz dzikusko. Co pragniesz?
- Przecież... wiesz... to... lepiej... ode... mnie... - mruczała przesuwjąc ustami po jego szyi, policzku i docierając do kącika ust składając na nim pocałunek.
-O ty lubieżniczko.- mruknął Douglas i zaczął namiętnie całować usta dziewczyny. A dłonie wsunęły się pod jej spódnicę, by zdobyć trofeum. Palce wędrowały po jej udach kierując się do jednego celu.
Vicky odwzajemniła namiętny pocałunek wkładając w to całą swoją wiedzę jaką jej przekazał na ten temat, po czym starała się odskoczyć w tył i wydyszała: - To gdzie będziemy strzelać i w co?
-W puszki...- rzekł Douglas zsuwając z dziewczyny, trofeum jakim była jej bielizna. Po czym zanurkował głową pod jej spódnicę, by ustami całować jej uda.
- Gdzieeeeeeeeeeeeeee....?- spytała ponownie i dodała - Rozumiem... że... będziemy... to... robić... na... golasa... bo znów... mnie... rozbierasz
-Właściwie... to miałem ochotę na coś innego, ale...- Vicky poczuła cmoknięcie ust pomiędzy udami. A potem rozgległ się głos spod spódnicy.-Może lepiej jak się ubierzesz i coś zjesz, a potem postrzelamy. Bo muszę strzelnicę ci przygotować.
- Po co mam się ubierać.... jak za chwilę i tak mnie rozbierasz? spytała dziewczyna opierając dłonie o jego barki i odsuwając go od siebie, a następnie opuszczając tylko spódnicę w dół- -Nie chcę jeść, chcę pomóc ci z tą strzelnicą
-Na pewno? Jak chcesz.- podał majteczki Victorii mówiąc.-Obiecuję, że do wieczora nie będę cię rozbierał, chyba że... ty będziesz mnie do tego kusiła.
- I tak mnie nie słuchasz...i tak -odrzekła mu dziewczyna zabierając z jego dłoni majteczki i wsadzając je do kieszeni.
- Ale cię lubię... i to bardzo.- odparł Douglas wystawiając język do Victorii i rzekł.-Chodźmy do kuchni po puszki.

Ruszyła za nim uśmiechając się promiennie do jego pleców, kiedy się jednak odwrócił pospiesznie zrobiła poważną minę i rzekła: - No to chodźmy.
Po drugiej stronie drzwi stała Bella z zapuchniętymi od płaczu oczami.-Przepraszam panieenko.- i znów się rozbeczała obejmując Vicky w pasie i tuląc się do niej.
- No już nie becz... ale sama sobie pomyśl jak byś się czuła gdybym ja powiedziała, że całowałam się z Georgem? - spytała ją szeptem panna von Strom. - Idziemy z Dougiem strzelać... mam nadzieję, że udam mi się przestrzelić mu kolano czy cuś... - dodała konspiracyjnie puszczając oczko do pokojówki.
Bella nie zamierzała poprawiać pomyłki, wszak chodziło o Gregorego.Chlipając pokiwała głową, a Douglas delikatnie pacnął dłonią w pupę Vicky.-Bez głupich pomysłów, idziemy do kuchni.
- Yhhhhhhhhhm - mruknęła w odpowiedzi Vicky... jednak swoje wiedziała. Weszła za nim do kuchni i usiadła przy stole zabierając się za pałaszowanie śniadania, które wcześniej przygotowała przewidująca Bella, wodząc za chodzącym po kuchni mężczyzną oczami.
-Puszki, puszki...puste... puszki.-mruczał Douglas wyjmując kolejne puste już puszki, po jedzeniu.
- Takie jak ta? - spytała Vicky i rzuciła w niego pustą puszką stojącą wcześniej na stole. Rozległ się jęk kiedy puszka stuknęła odwróconego tyłem mężczyznę w głowę.
-Mogłaś mnie zranić...zobaczysz... zaraz przełożę cię przez kolano i dam klapsa na gołą pupę.... skoro bez majtek chodzisz.- burknął Douglas pocierając obolałą potylicę.
- Za co? Puszkę chciałeś toć ci ją podałam. Pytałam przecie czy taką. Nie moja wina, że jesteś już stary i masz spóźniony refleks. - rzekła z uśmiechem wsadzając do buzi kolejny kęs.
Uważaj bo się doigrasz. Zamknę się z tobą w sypialni zedrę ubranie i... ech... lepiej wymyślę inną groźbę...- odparł z rezygnacją w głosie Douglas po czym ustawił na stole kolejno sześć różnych puszek.- Chyba tyle wystarczy... poustawiam je w lesie.
- I dasz mi pistolet?- spytała z uwagą przyglądając się puszkom.
-Tak. Jak inaczej mogłabyś się nauczyć, co?-spytał retorycznie Douglas i wziąwszy puszki rzekł.-Ty jedz, zaraz po ciebie wrócę.
-Nie chcę już! - rzekła pospiesznie zrywając się z krzesła i w pośpiechu wpadając na plecy mężczyzny, odruchowo obejmując go w pasie ramionami.
-No to cieszę, że się tak do mnie przylepiłaś. To mi już nie uciekniesz, co? -spytał Douglas, po czym dodał.-Ale będziemy grzeczni, za dnia przynajmniej.
- Skąd wiesz, że nie ucieknę? Przestrzelę ci jedno kolano... potem drugie... a jak nie będziesz mógł mnie już gonić... nawieję - wyszeptała mu w ucho Vicky tuląc się przy tym do jego pleców.
-Mam wrażenie, że byś strasznie panikowała, jakbyś mnie postrzeliła.- Douglas ruszył powoli z puszkami i Vicky przywierającą mu do pleców.-Lepiej się przyznaj, że lubisz się do mnie tulić.
- Korzystam... zanim ucieknę,bo nie wiem kiedy potem znajdę takiego... niedźwiadka do tulenia - odrzekła mu na to błyskając zębami w uśmiechu.
-Twoje ciało mówi co innego.- odparł Douglas wychodząc z automobilu z przylepioną do siebie Vicky.-A teraz muszę rozstawić puszki. Czy wolisz ty to zrobić?
- Ty rozstaw ja... popatrzę- rzekła dziewczyna odklejając się od jego pleców i siadając na stopniach automobilu.

Douglas rozstawił puszki na różnych pieńkach i kopcach mrówek. W różnej odległości od automobilu i na różnej wysokości. A Vicky siedziała na schodach i wodziła za nim oczami uśmiechając się przy tym tajemniczo.
Douglas skończył, po czym podszedł do Vicky, wyminął ją głaszcząc po głowie i mrucząc.- Zaraz wrócę. Idę po broń dla ciebie.
Czekała więc spoglądając kolejno po puszkach rozstawionych przez mężczyznę. Przymrużyła oczy i zaczęła oceniać ich odległość. Zastanawiała się przy tym kiedy zbraknie cierpliwości Douglasowi przy tej nauce... nawet tatko ją stracił próbując ją nauczyć strzelania.
Maverick powrócił z bronią dla Vicky... bardzo malutkim wielolufowym... pistolecikiem.


-Derringer, pistolet dla dam.- stwierdził Douglas. Zaś Victorii wydawał się bardziej zabawką.
- Nie będę z niego strzelać! - rzekła dziewczyna i z widocznym na twarzy uporem założyła ramiona na piersi chowając dłonie pod pachy.
-A to czemu? -zdziwił się Douglas.
- To nie jest pistolet... to jakaś zabawka dla małych dzieci, ot co! - odparła mu na to Vicky - Chcę się uczyć z prawdziwego pistoletu... tego co mi go chciałeś dać za kluczyki
-To pistolet dam. Chowa się go między piersiami i wyciąga w najbardziej niespodziewanym momencie i...- Douglas wysunął ramię z pistoletem do przodu i strzelił dwa razy. Pistolecik huknął, kule poleciały dziurawiąc dwie puszki.
- To ty sobie go schowaj między piersiami. A ja chcę tamten - podniosła się ze schodów dziewczyna i tupnęła nogą na potwierdzenie swoich słów.
-Ech...tamten będzie widać.-burknął Douglas podając pistolet, który nosił przy pasie Vicky.-Przekręć bębenek o dwa w prawo, wyceluj w puszkę i naciśnij spust. Nie spiesz się. Weź go dwoma dłońmi...
Pospiesznie ujęła pistolet w obie dłonie, bo jeszcze by się rozmyślił... wycelowała, przekręciła bębenek i wypaliła i... kula poleciała, tylko nawet sama Vicky nie zauważyła w którym kierunku.
Co gorsza pistolet siła odrzutu, boleśnie popchnęła do tyłu, razem z ramieniem Vicky. Co Maverick skwitował słowami.-Duży pistolet kopie.
-Gdzie się tak spieszysz?-spytał Douglas wzdychając.-Więcej cierpliwości i spokoju.
- Mała dziewczyna też może kopnąć... Chcesz się przekonać? - spytała go Vicky przez zaciśnięte zęby i ponownie skierowała broń w kierunku jednej z puszek. Przekręciła bębenek, wycelowała, wypaliła i kula pofrunęła, ale nie tam gdzie chciała dziewczyna, bo siła odrzutu poderwała jej dłoń ku górze.
-Nie musisz kręcić bębenkiem co chwila. Tylko dwie pierwsze komory są puste. Dla zmyłki.-westchnął Douglas i dodał.-Trzymaj mocniej broń.
[i] - To było mi to powiedzieć na początku [i] - obruszyła się dziewczyna i trzymając obie dłonie na pistolecie i ściskając go z całej siły. Raz za razem naciskała spust... aż zapadła głucha cisza, no może nie głucha bo pistolet nie strzelał, ale cały czas było słuchać stuk kurka kiedy raz po raz naciskała spust pustego już pistoletu.
-Brawo, brawo....trafiłaś drzewo, szyszkę i chyba wiewiórkę...a nieeee, to tylko rudy kłaczek.-odparł Douglas i dodał.-Gdzie się tak spieszysz?
- Wystraszyłeś mnie tą wiewiórką! -odrzekła mu dziewczyna i uderzyła go w ramię lufą trzymanego pistoletu: - Nie rób tak więcej!
-Ty też mnie nie strasz... i nie szarp tak nerwowo za cyngiel.- Douglas, wyjął broń z dłoni Vicky i szybkim ruchem otworzył, wyrzucił łuski po nabojach i zaczął ładować ponownie.-Masz w coś trafić, a nie trenować refleks palca.

Stanął za Vicky, oparł swe dłonie o jej ramiona mówiąc.-Ręce proste, ale luźne w łokciach. Broń trzymaj obiema dłońmi, patrz na cel przez muszkę i szczerbinkę.
-Nie jestem nerwowa! -burknęła pod nosem Vicky i zaczęła patrzeć przez muszkę i szczerbinkę i nacisnęła cyngiel wysyłając kolejne kule...”panu bogu w okno”. Zdenerwowała się, że kolejny raz żadna z puszek nie oberwała kulką i wcisnęła Douglasowi pistolet w dłonie mówiąc: - Ten jest zepsuty...CHCĘ... inny!
- Derringera?-Douglas podał pistolet dla dam.
- Nie chcę zabawki... nie jestem dzieckiem... - mruknęła robiąc smutną minę.
-Tą zabawką można zabić i łatwo ją ukryć.-odparł Douglas, spoglądając na Vicky. Jak na kogoś kto nie czuje się dzieckiem, często zachowywała się dziecinnie.
- Dużego też można ukryć... chociażby pod spódnicą. Nie chcę tej zabawki... Dooooooooooooooooug... proszę - uśmiechnęła się do niego przymilnie.
-I tak będziesz nosiła, od przybytku głowa nie boli. A ty możesz mieć dwa rewolwery. Ale najpierw... zobaczymy jak sobie poradzisz z zabawką. Nie ma znaczenia, jakim pistoletem nauczysz się strzelać... zasada jest ta sama.- stwierdził Douglas.
- Kiedy ja nie chcę!!! - upierała się jak rozkapryszone dziecko Vicky, oczami wyobraźni widziała broń dla siebie.
-Jak się nauczysz strzelać, tym... dostaniesz większą spluwę. Dobrze? -Maverick zdecydował się negocjować.
- Ehhhhhhhhhh... - westchnęła zrezygnowana i pokiwała głową, że “dobrze” wyciągając rękę po “zabaweczkę”.
-Tym razem, trzymaj jedną dłonią i skup się. Wyceluj w najbliższą puszkę i... jak będziesz pewne trafienia. Naciśnij spust.-rzekł Douglas spokojnym tonem.
Nie lubiła tej broni, nie lubiła tego mężczyzny, który “kazał” jej z niej strzelać i wyobrażając sobie że ma przed sobą kolano Douglasa skupiła się i wypaliła raz po raz naciskając spust. Puszka zaczęła podskakiwać i...


Vicky sama nie mogła uwierzyć, ale...
-TRAFIŁAM jąąąąąą trafiłam!!! - krzyknęła rzucając się na szyję Douglasowi.
-Widzisz...radzisz sobie coraz lepiej. Dzikusko.-mrugnął Maverick i cmoknął Vicky w usta, delikatnie.
- Widzisz? Umiem! Dawaj ten większy, co obiecałeś! - upomniała się natychmiast .
-Dam. Wieczorem. Teraz ruszamy do Londynu, bo już i tak dużo czasu straciliśmy. A jutro rano postrzelasz sobie z większego. A wieczorem pokażę ci jak dbać o broń.-odparł Douglas.-Przecież chcesz tam dojechać, prawda?
- Nom... - mruknęła Vicky przyglądając się mu spod oka czy czasami jej nie kantuje.
-Obiecuję, że jutro postrzelamy. O ile nie zapomnisz o nauce strzelania.- odparł Maverick do swej obietnicy warunek. I poprowadził Vicky w kierunku automobilu, by ruszyć w dalszą drogę.
- Mogę poprowadzić... mogę... mogę? Już umiem sam wczoraj widziałeś! - dopraszała się Vicky idąc koło niego.
-Możesz...-rzekł Douglas mając zamiar nadzorować jej jazdę, aczkolwiek nie chciał komentować faktu, że poprzednim razem wpadła na drzewo.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172