Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2011, 15:09   #25
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Uroczystości pożegnalne były długie i przygnębiające.

Dziewczynki z kwiatkami złościły Rosalindę, a okrzyki radości odbijały się ponurym echem w jej głowie, powodują nieprzyjemną kakofonię. Edward – jak zwykle pewny siebie, urodzony przywódca – napawał ludzi optymizmem i nadzieją. Rosalinda miała bolesną świadomość, że to tylko popis na rzecz gawiedzi i jakie są prawdziwe uczucia Edwarda. A były równie ponure jak jej.

---
Orszak ustawił się szybko i zadziwiająco sprawnie – zwykle było więcej zamieszania w tego typu sytuacjach.
Zgromadzonym za murami miast najemnikom Crom wskazał miejsce na końcu kolumny. Rosalinda przyjrzała się im uważnie.

Kilkoro z nich potrafiło posługiwać się magią, zdecydowanie. Nie silili się nawet na maskowanie swoich umiejętności – Rosalinda nie potrafiła określić, czy z powodu buty, czy głupoty.

Niska staruszka w turbanie, zdecydowanie najbardziej niebezpieczna z nich wszystkich… Oko na czole nie zostawiało miejsca do domysłów. Było równie jasnym znakiem jak kapelusz maga czy korona króla. Przekazywało komunikat staruszki: tak, jestem wiedźmą. Na tyle silną, że mam w dupie, czy ci się to podoba, czy nie. I Rosalinda dobrze wiedziała, że to nie głupota ani buta pozwala kobiecie na eksponowanie Znaku. Wiedźma była przepełniona mocą. Czystą i zabójczą.

Łuczniczka i barbarzyńca, wyraźnie trzymający się blisko Wiedźmy.
Nieformalny przywódca grupy najemników, wyglądający jak poczciwy właściciel gospody – Rosalinda wyczuwała jego charyzmę, choć pewnie wielu pozwoliło się zwieść jego wygładowi.

Wojownik z wilkiem przy nodze. „Ciekawe, jak udało mu się przysposobić to zwierzę, czarami czy tresurą” przemknęło Rosalindzie przez myśl „Wilka niełatwo jest ujarzmić. Jakich by się sposobów nie używało” pomyślała, patrząc na mężczyznę z szacunkiem.

Spojrzała na poharataną twarz mężczyzny z kucykiem. Blizny na jego głowa dawały świadectwo walkom, w których uczestniczył. I przeżył. Biła od niego siła i ponura determinacja. „Cokolwiek by się nie zadziało, on się nie zawaha” pomyślała „Dobrze by było mieć go po swojej stronie”.

Blondwłosy młodzianin , usilnie starający wyglądać się na kogoś innego, niż jest. Niestety strój nie był w stanie zamaskować szlacheckich manier. Rosalinda była ciekawa, jak uda mu się maskować w czasie wypowiedzi. Jeśli braknie mu zdolności aktorskich, to będzie brzmiał niespójnie, używając języka pospólstwa.

---
Orszak posuwał się powoli, w pewnym momencie skręcili z łąk w trakt wiodący w głąb puszczy. Droga była specjalnie dla nich przygotowana . Las był cichy, miała wrażenie, że powietrze nie porusza się, zastygłe jakby na moment burzą. Z każdym krokiem konia powietrze powoli gęstniało, Rosalindzie coraz trudniej było oddychać. Magia. Czarna, gęsta, dusząca. Po kilkunastu minutach zorientowała się, ku czemu zmierzają – miejsce zwało się Furtką Czarownic. Pradawne miejsc pogańskich obrządków, kontaktu z zaświatami i innymi światami. Od dziesiątek lat nieaktywne i nieużywane. Jednak moc drzemiąca tutaj nadal była przytłaczająca.

Wjechali na polane, pomiędzy czarne głazy. Marcus ustawił się centralnie i wyciągnął niewielki przedmiot. Czaszkę pokryta runami.
Rosalinda drgnęła i przytrzymała się kurczowo łęku siodła. Jej mózg zaczęły bombardować setki odczuć promieniujące z czaszki trzymanej przez Marcusa: niewyobrażalny ból, jęki i wycie torturowanych osób, zawodzenie, krzyki. Ból wciskał się w każdy zakamarek jej ciała i umysłu. Nigdy nie widziała tak silnego magicznego przedmiotu – skoro na nią tak oddziaływał, to co musiał czuć Marcus, który go dotykał? I jak udało mu się ją ukryć? Skoncentrowała się i zamknęła umysł, odcinając się od mocy czaszki. Jasność myślenia powróciła. Nie znała rytuału, który zaczął odprawiać, ale zdecydowanie się jej nie podobał. Zamierzał wezwać demona, który odnajdzie smoka? Problem z demonami był taki, że chętnie przybywały, ale cena, której żądały za swoją pomoc była zwykle wysoka. Za wysoka. Czasem też postanawiały nie wracać do swoich światów.
Nie dysponowała mocą, która pozwoliłaby jej powstrzymać Marcusa.

- Utworzyć krąg wokół maga! – głos Croma przebił się przez wrzawę. – Nie mogą przerwać rytuału! Od tego zależy wasze marne życie psie syny! Ruszać się do cholery!
Crom wiedział o rytuale?! Edward zezwolił Marcusowi na jego odprawienie? To niemożliwe, król nie był szaleńcem.. Przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie: szkody w umyśle monarchy, które ktoś wyrządził, wdzierając się tam na siłę. Czy to możliwe, że cały obrzęd był pomysłem Marcus, Edward nie chciał się zgodzić, a Mag przekonał go silą?

Rozejrzała się, brzeg lasu drgał, rozmaite istoty próbowały dostać się na polanę. Rosalinda wiedziała, co się stanie: dojdzie do rzezi, ich krew będzie pożywką – zapłatą - dla demona.

Orszak zaczął falować, pierwsze stwory wyskoczyły z lasu i rzuciły się w ich stronę. Podjęła decyzję. Może uda się zminimalizować straty i przerwać rytuał…
- Jeżeli was nie zaatakują bezpośrednio – nie wyciągajcie mieczy – rozkazała ochraniającym ją rycerzom – pilnujcie, żeby tłum mnie nie porwał. Musze.. pomodlę się za nasze powodzenie.

Wyszeptała dwa słowa do swojego konia, ten znieruchomiał, jakby kopyta wrosły mu w ziemię. Przyłożyła dłonie do skroni i zaczęła szukać najsilniejszych umysłów wśród atakujących stworów. Znalazła i posłała przesłanie
- "Zniszcz czaszkę! Ludzie są nieistotni, zostaw ich, ZNISZCZ CZASZKĘ."
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline