Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2011, 20:33   #26
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Wizja była niepokojąca.
Kobiety w zwiewnych sukienkach kręcące się jak wrzeciona, zatracone w dzikim przymusowym tańcu. A potem muzyka ucichła i wszystko zalała ciemność. Złowróżbna, natarczywa atramentowa czerń. I Miłka zrozumiała, że dalej nie ma już nic. Nie czekała ich żadna przyszłość.


- Lalki... – wychrypiała babcia kiedy rano, z nadal ciężką głową, podnosiła się z barłogu. - Kukły podrygujące bezwolnie na sznurkach. Dopóki tańczą jest jeszcze nadzieja.
Spojrzała na leżącą nieopodal Issę i wybałuszyła na dziewczynę swoje żabie oczy.
- Pytanie brzmi, dziecino, kto jest mistrzem marionetek?

* * *

Daleko nie odjechali. Ogar – bo tak się zwał babciny osioł – nie zdążył jeszcze dobrze rozgrzać kulasów jak trza było stawać.
Babcia zsunęła się z grzbietu czworonoga i obserwowała ze zgrozą zabiegi arcymaga.
Furtka czarownic. Miejsce przywołań.
Kiedy była tu ostatnio? Stanowczo zbyt dawno temu.

Wspomnienia sprawiły, że na jej gębę wypełzł wilczy uśmiech.
Rytualne tańce, smak magicznych wywarów i potu ściekającego po nagiej rozgrzanej skórze. Piekło, demony i domowe pierożki ciotki Nastrurcji. Eh, tęsknota się w Miłce obudziła. Na krótki moment bo przecie czas był gówniany jak na wspominki.

Czuła delikatne wibracje mocy. To echa zamierzchłej magii jaka się tu dokonała, odcisnęła swoje piętno i pokrywała wszystko wokół niby ciężki kurz. A teraz miejsce to miało ożyć raz jeszcze ugięte pod wolą arcymaga. Profanacja. Nie dla zgrywu nazywano to miejsce Furtką Czarownic a nie Furtką Cholernego Arcymaga.

Oczy jej się zaświeciły na widok czaszki. Taki artefakt... żeby go tak mieć w swojej prywatnej kolekcji szpargałów...
Rozpoznała zaklęcie Marcusa. Powietrze zmieniło swój zapach jak zawsze kiedy ktoś miał otworzyć teleport.
Nadal nie potrafiła stwierdzić czy tunel przestrzenny miał służyć jedynie Marcusowi i jego najbliższym przydupasom czy chciał ażeby przetransportować w ten sposób całą armię. No i ważniejsze – czy przez bramę mieli wyjść czy raczej coś miało przez nią przeleźć do nich?

Postanowiła jednak, że nie czas aby Marcusowi przeszkadzać. Wszak to Pierwszy Mag Królestwa i było mało prawdopodobne, że tak jawnie wystąpi przeciw niemu. Zdrada? Owszem. Ale Marcusa stać było na większą finezję niż pokaz na oczach paru setek osób. Inna sprawa, że sporo z nich świtu kolejnego nie oglądnie... No i magus lubił efekciarskie sztuczki. Przynajmniej, hehe, w alkierzu.

No a jeśli nawet coś ma zawezwać to i nie powód by się jawnie przeciw niemu opowiadać. Jeśli smoka sprowadzi, to tylko im to czasu zaoszczędzi, przecie się na to wszyscy szykowali. Jeśli się demon pojawi... Cóż, może znajomek przypadkiem i będzie okazja do towarzyskich plotek. A jeśli obcy nawet to babcia miała swoje sposoby aby piekielników udobruchać.

Marcus pozostawał zagadką. Mur otaczający czarodzieja był tak szczelny, że Miłka nie mogła odszukać ni szczeliny aby zapuścić żurawia i choć lekko liznąć jego umysł. Prawdziwie potężny czarodziej. Doskonały sprzymierzeniec albo godny przeciwnik. A tacy są, niestety, najbardziej irytujący.

Jeśli ich zdradzi to przyjdzie czas aby wyrównać rachunki. Wiedźma przez swoje sto siedemnaście lat nauczyła się wiele, a na samym szczycie nabytych umiejętności plasowała się cierpliwość. Nic nie ucieknie. Na wszystko przyjdzie pora. Poza tym jeśliby się myliła... Każdy dureń, który podniesie rękę na arcymaga może już kłaść kark na katowskim pieńku. O nie. Miłka za bardzo ceniła swoje życie aby ryzykować.

- Łachudra! - krzyknęła starowinka i olbrzymi sęp, który siedział na jej starczym ramieniu zerwał się do lotu. Babcia wywróciła oczyma aż pod rozchylonymi powiekami błysnęło bielmo. Oceniła siły i możliwości.
- Chłystek, trzymaj się za mną. Nie czas żeby chojrakować, jasne gówniarzu?
Wdrapała się na skałkę aby mieć lepszy widok i natenczas zza linii drzew zaczęła się wylewać fala obesrańców.

Miłka zakasała rękawy, złączyła dłonie i spięła się cała aż twarz jej poczerwieniała a żyły na szyi wytężyły się jak struny. Przez moment wyglądała jakby wściekłość ją zalała, a może i kolejny atak zatwardzenie.
Poczęła mruczeć pod nosem wierszydło:

Niech słowo moje w ogień się oblecze
I kąsa wrogów jako wrzące miecze!

Pomiędzy starczymi kościstymi palcami rozbłysła czerwonożółta iskra. Płomyk pęczniał w oczach aż rozrósł się do wielkości dorodnego arbuza. Sploty magii przeobraziły się w kłąb wściekłych ognistych języków ale skóra na dłoniach babci pozostała nienaruszona.

Zamachnęła się i cisnęła a kula poszybowała w przód niby pocisk popuszczony z procy. Pierwsza trafiła w sam środek zwartej grupy szarżujących mutantów. Ci, którzy przyjęli największą siłę rażenia dosłownie obrócili się w kawałki osmolonego mięsa. Inni byli zdrowo przypieczeni lub poturbowani, w oszołomieniu podnosili się do pionu.
Babcia nie marnowała czasu. Zaśmiała się skrzekliwie i tkała kolejne zaklęcie w rytm swoich dziecięcych rymowanek. Między jej rozczapierzonymi paluchami formowała się kolejna ognista sfera.
 
liliel jest offline