Gdy tylko sytuacja wydała się opanowana, Alessa natychmiast znalazła się u boku Eckhardta. Chłodna dłoń spoczęła na nadgarstku mężczyzny. Na szczęście puls był silny i równy, a człowiek mógł już poruszać gałkami ocznymi, zatem trucizna musiała tylko chwilowo paraliżować ofiarę.
- Wyjdzie z tego wkrótce. - stwierdziła krótko, spoglądając na Markusa - Trudno mi powiedzieć ile czasu potrzebuje, żeby móc już chodzić... W każdym razie nie ma sensu go przenosić, musimy tu zaczekać aż dojdzie do siebie.
Skinęła głową krasnoludowi, gdy padło jej imię. Wydobyła z torby świeży bandaż i zwilżyła nieco wodą. Zdawała sobie sprawę, że woda będzie tutaj bardzo cennym dobrem. Jednak nie mogłaby tak zostawić nieprzemytej i nieopatrzonej rany, nawet płytkiej. Jeśli nie stanowiła żadnej pomocy w walce, to mogła chociaż zrobić poprawnie to, na czym się znała.
Nie wątpiła, że górnik jest zahartowanym w ciężkiej pracy człowiekiem. Zapewne nie wyrywałby się spod jej dłoni podczas oczyszczania rany. Na szczęście Alessa nie musiała się tym przejmować, gdyż jad i tak uniemożliwiał mu jakikolwiek ruch. Było to sporym ułatwieniem. Po przemyciu rozcięcia na głowie, założyła mężczyźnie prowizoryczny opatrunek.
- Lubią się zabrudzać, więc będziesz musiał z tym chwilę pochodzić. - powiedziała, wierząc, że Eckhardt ją słyszy.
Nie wstając od rannego, włączyła się do dyskusji.
- Rozsądniej byłoby zrzucić stąd cielsko. Abstrahując od tego, co może za tym pająkiem przyleźć... - wzdrygnęła się - Od razu widać, że ktoś tędy szedł. Trop jak nic. - westchnęła.
Na końcu odezwała się do nowego kompana.
- Witaj wśród nas. Mam nadzieję, że uda Ci się choć przez chwilę nie uwikłać w jakieś przekomarzania... - rzuciła kose spojrzenie różnokolorowych oczu Jurgenowi - Obyśmy wszyscy wyszli stąd cało. Poczekajmy, aż Eckhardt wróci do siebie, pozbądźmy się pająka i znajdźmy miejsce na chwilę wytchnienia. Albo po prostu odpocznijmy tu... Przynajmniej ilość dróg, którymi coś może do nas dotrzeć, jest ograniczona. |