Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2011, 22:23   #101
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Miało być tak pięknie. Bez walki, bez brzydkich słów, przegrani się usuną, szczęśliwcy, bądź co bądź zasłużeni, biernością lub przeciwnie, zgarną nagrodę: szansę na nagrodę!

Ale nie. Prostacy musieli zostać, dać upust swojemu prostactwu. Inaczej świat składałby się jedynie z kuriozalnie kurtuazyjnych ludzi i mieszaniec byłby bardzo nieszczęśliwym Tedem.

Choć było to odstręczające i irytujące, hołota go nie zawiodła. Wrócili do środka, mając do dyspozycji garstkę, na których skupić można było gniew. Najbierniejszy z najemników westchnął, sięgając pod połą tkaniny po wyważony puginał...

Wtedy okazało się, że najemnik przypominający kobietę istotnie jest kobietą - bo jak nazwać jej zachowanie? Istotnie, dało się płeć rozpoznać bardziej w ruchach i całusie na drogę niż obserwowaniu jej chwilę, choć na drugi rzut oka Ted musiał przyznać, że to on zwyczajnie stał się mniej spostrzegawczy.
Miało być pięknie i zaczynało być pięknie.

Wtem prostak zaatakował! Ciął ją mieczem! ruch był tak niespodziewany, że obieżyświatowy szpieg aż wzdrygnął się, zastanawiając, czy zdołałby sam uskoczyć tak zdradzieckiemu ciosowi. Nie odpowiedział sam sobie jednak nim najemnik leżał na ziemi a zgroza przeniosła się na stan okaleczonego.

Miało być pięknie. To było piękne. Red zmierzył wzrokiem dosłownie od stóp do głów kobietę - dziewczynę? - nie będąc pewnym jej wieku, pod wrażeniem jej zdolności. Przelotnie zerknął na jej palce. To było coś niezwykłego. Sam nieuzbrojony mógłby, będąc chyższym od wielu, spróbować odebrać puginał komuś samemu nie mając żadnego ostrza do dyspozycji, rzecz prosta, w której strach śmiercią wydatnie pomaga. No a będąc żwawszym sam sobie odebrać nie dałby... Ale to...

Piękna technika, istotnie. Dziadziunio zna się na ludziach, umie o siebie zadbać. skomentował z podziwem w myślach.
Potem zaszufladkował ją w innej kategorii - krwiożerczej bestii - i znów okazało się, że w pomieszczeniu nie ma kobiet. Zdarza się.

Po chwili poza dziadziuniem i bestią dzielił salę jeszcze z socjopatycznym nożownikiem i lancknechtem, który jako jedyny wciąż wydawał się normalny.
Wciąż.

Wtedy zaczęła się Rozmowa.
Rozmowa była poważna, w lekkiej otoczce absurdu.
Biała Róża. Stokrotka. Inne kwiaty. Jaja. Żebyś wiedział, że jaja. Trzy kraje. Trzydzieści godzin. Podpadanie Bogom. I świcie. Jaruga. Pukacze.
NIZIOŁEK...[/i]

Rzadko w swoim życiu Teddevelien był szczerze zaskoczony. Powaga starca, krótka wymiana zdań na ulicy i możliwość lada moment ogarnięcia Pukaczy wskazywały na to. Słuchając był obecny jakby gdzie indziej, walcząc ze sobą by wpatrywać się w starca jak otępiały trędowaty tak długo, jak ten mówi, i ani sekundy dłużej.

- Jakieś pytania?

Do zasług Teda należy zaliczyć, że błyskawicznie, komicznym zwyczajem uniósł dłoń z palcem skierowanym w sufit i tylko usta wygięły mu się w grymas nim zdołał przezwyciężyć dziwne ssanie biegnące od przełuku do żołądku i przemówić. To nałóg mu o sobie przypominał.
Uzależnienie od ryzyka.
- Czym są pukacze lub też czy tym, czym myślę, że są - zaczął zbędnie, głównie po to, by zdystansować się do lancknechta, który dokładnie wie czym jest teleport ukazując, jak postępuje inflacja wartości wiedzy tajemnej - czy robimy wszystek to w równoczasie i z lubym Stokrotce się zwijamy lub po prostu co z tem gościem po oswobodzeniu czynim - dał sobie może aż i ze trzy sekundy na dramatyczną, teatralną pauzę, jakie to ponoć są w teatrach na dworach w Toussaint - i cuże sobie przyczynimy poza miłością jaśnie Stokrotki?

Czekając na odpowiedź i ewentualne pytania reszty prostoty, ale jakże egzotycznej prostoty, do której należał, Teddevelien zaczął rozważać, dlaczego w raptem może dwu godzinach w jakiś pośredni sposób ociera się o zaangażowanie w sprawy którym patronują rzekomo nazwiska dwóch z grupy najpotężniejszych czarodziejek tego świata...
 
-2- jest offline