Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2011, 22:38   #275
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Caine stał na dziwnej polanie i przetrzepywał kieszenie. Szukał czegoś znajomego, co da mu poczucie stabilności, czegoś co go zwiąże ze znanym mu światem. Przetrzepał kieszenie zakrwawionej kurtki. Klucze, drobniaki, paczka zapałek i druga fajek. Fajki. To co bez wątpienia przynależało do tamtego, ludzkiego świata. Jego nałóg.
- Faerie. A raczej byłem nim. A kim Ty jesteś?
- Tyż fuerie.

Lekko drżącą wyjął papierosa. Zostało mu już tylko pięć. Tu raczej nie mają stacji benzynowej na której będzie mógł kupić nowe.
- Co tu robisz?
- Dziaram se.

Na końcu zapałki zapłonął mały płomyk. Zaciągnął się podpalając papierosa. Nikotyna wypełniła usta, gardło, płuca. Nie było nic bardziej normalnego. Nie było nic bardziej ludzkiego.
- Po co?
Wydmuchał dym i mu się przypatrywał.
- Bo fajno. Buli.
- A czemu akurat tutaj?
- W rynkę?

Fajek tak poprawił mu humor, że nawet nie próbował być złośliwy.
- Czemu w tym miejscu?
- Bo rynka doubra do dziurania.

Przeszukiwał dalej kieszenie, teraz spodni. Portfel z prawkiem i legitymacją. Komórka. To tylko gadżety. Magazynki ale kabura od H&K ziała pustką. W końcu na łydce znalazł to czego szukał. Kompaktowego Walthera. Znalezisko wprawiło go w jeszcze lepszy humor co się odbiło na rozmowie.
- Czemuż to drogi Faerie dziarasz się w kręgu menhirów ozdobiony czaszkami... Chyba dzieci. Tak dzieci. Czemuż to?
- Bo lubiem

Zważył klamkę w dłoni. W środku siedziało dziesięć małych kapsułek śmierci z pod znaku Parabelum. Każda srebrna, każda nawiercana.
- A jakież to imię posiadasz zacny dziaraczu?
- Imię. Na chuj ci me imię, zacny pytaczu? Nazywaj mnie Dziuracz jeśli już musisz

Pistolet powędrował do kieszeni kurtki. I tak pewnie gówno zrobi dla Faerie ale dodawał mu pewności siebie. Strząsnął z fajka słupek popiołu.
- Może być. Chce ułatwić rozmowę. Znasz Mythosa?
- Znam. Znam.
- A wiesz gdzie teraz się pałę... Gdzież to raczy przebywać?
- Ja nie wiem. Ale wiem ktu wie.
- Któż?
- Chuj wi.

Popatrzył na krasnoluda. Zaciągnął się fajkiem, wypuścił dym. Rozpiął pasek spodni potem rozporek i odciągnął bokserki.
- Te! Chuj! Wiesz gdzie jest Mythos?
Chwilę nasłuchiwał w końcu zapiął spodnie.
- Nie odpowiada, chuj jeden. To może Ty mi odpowiesz?
- Buhahahaha

Brodaty karzeł zaśmiał się
- Noż kuźwa żarty se stroisz. Dubre. Dubre. Tyś nim jest przeca. Tys Mythus, moj panie.
Scena aktorska naprawdę wiele straciła w momencie w którym Caine zaczął się kształcić najpierw na dziennikarza a potem na psa. Mimo to ledwo zapanował nad twarzą. Spojrzał na swoją rękę, sprawdził długość i kolor włosów. Wszystko się zgadzało. Był sobą.
- Hehehehe. Zrobiłem ciem w chuj.
Krasnal ciągle ciął swoją rękę. Dobry humor Russela momentalnie prysł. Rozejrzał się, na polanie byli sami. Szarpnął, mocno i brutalnie. Srebrny nóż posłuszny woli telekinetyka wyprysnął z dłoni faerie.
- Oj - karzeł zerknął na niego spode łba. - Nie podobuje mi się
Caine nie przestał bynajmniej na wyrwaniu broni. Nóż zawirował i zatrzymał się przy kroczu karła.
- Obetnę Ci chuja jeżeli nie zaczniesz odpowiadać na pytania.
Głos miał jak stal, reakcja karła go jednak zaskoczyła.
- OOOOOOO - Dziaracz aż się zaślinił. - Piknie, kurrrrwa, piknie. Tnijjjj. Tnijjjjjj.
Spojrzenia miał pełne pożądliwego pragnienia. Telekinetyk postanowił sprawdzić czy karzeł nie blefuje. Ostrze wgryzło się w pachwinę, zatrzymało na kości i zaczęło piłować. Powietrze przeszył krzyk Dziaracza, nie był to jednak krzyk bólu a ekstazy.
- Aaaaa – aaaa. Taaaakkkkkk. Takkkkk mi róóbbbb
To była szansa Russela. Zabrał nóż.
- Będę kontynuował jak odpowiesz na pytania.
- No co, kurwa –
spojrzał na niego spode łba - Obiecanki macanki, hę? Menda jesteś, Wisz.
- Wiem. Mów a dostaniesz.

Nóż zaczął odlatywać, co raz dalej, co raz wyżej.
- Co mam mówić?
Wyjęczał odzyskując pełnię władz umysłowych, co nie było łatwe.
- Odpowiadać na pytania. Czy jesteśmy w Arkadi?
- Co to jest ta jebana Arkadia?
- Gdzie jesteśmy? Jeżeli odpowiesz coś w stylu "tutaj" pożegnasz się z dziarami.

Nóż osiągnął wysokość niedostępną dla kurdupla.
- No wiesz, chciałbym wiedzieć gdzie jesteśmy.
Broń zaczeła się zniżać i powoli zbliżać.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Nie wiem. Jestem. Zawsze byłem. Tutaj. Zawsze.
- I od zawsze się ciąłeś? Nie pamiętasz nic innego?

Ostrze przesunęło się lekko po policzku krasnoluda, ledwo naznaczając go krwią i się cofnęło. Okrążyło głowę karła.
- Tak. Jest tylko ból. Ja jestem bólem.
- Jesteś bólem. No proszę... Emo doczekali się swego Faerie. Powiedz mi Dziaraczu co wiesz o Mythosie?
- Ty nim jesteś?
- Nie. Sithe. Herold. Ukryty Dwór. Białe włosy. Gra na pianinie. Ma problemy z potencją. Kojarzysz?

Pokręcił głową, jakby nad czymś intensywnie myślał.
- On cię przysłał? - zapytał w końcu z nadzieją.
- Tak.
- W końcu. Więc mogę odejść?
- Niedługo. Mówił, że jeszcze nie czas.
- Czy on może mnie uwolnić?
- Muszę go tylko znaleźć i mu powiedzieć, żeby wysłał kogoś innego a Ciebie uwolnił.
- To dobrze. Wiesz jak go znaleźć.

W głosie karła zabrzmiała radość, to było tak niespodziewane że na chwilę zbiło Russela z pantałyku.
- Zgubiłem się w tym lesie.
- Ja nawet nie widzę lasu
- posmutniał karzeł. - Pewnie jest piękny...
- A co widzisz w jego miejscu?

Telekinetyk pokazał ręką w stronę lasu.
- Krzaki. Kolczaste, bezkresne połacie wysokich jak ty krzaków. Zapytaj ich - wskazał czaszki - Może one coś wiedzą. Tylko zazwyczaj są mało rozmowne.
Czyli to miejsce przybierało dla każdego inny wygląd.
- Dziękuje. Jak trafie do Mythosa to powiem mu by Ciebie kimś zmienił. Nie trać wiary Dziaraczu.
- Oddasz mi juz nóż Zabieraczu?

Telekinetyk położył nóż na ziemi koło Faerie, karzeł od razu go pochwycił i wrócił do okaleczania się.
Regulator podszedł do menhirów i przyjrzał się niedużym czaszkom pokrytym dziwnymi symbolami.






Stanął jakieś dziesięć metrów od jednej z nich tak by mieć na oku i karła.
- Słyszycie mnie? Czaszki?
Odpowiedział mu dziwny szum, przypominający nagły powiew wiatru. Karzeł zaniósł się chichotem. Caine ledwo się powstrzymał przed wpakowaniem mu kulki lub podpaleniem. Chociaż to by go jeszcze bardziej ucieszyło.
Gdzieś z lasu rozległ się słaby, nierozpoznawalny krzyk. To miejsce zdecydowanie nie było przyjazne.
Podirytowany Regulator uniósł czaszkę telekinezą i zaczął nią stukać o menhir.
Poczuł coś za sobą. Jakimś pradawnym zmysłem wyczuł czyjąś obecność. Ten sam pradawny zmysł nakazywał jego praprzodkom kryć się w kącie i wyglądać jak najbardziej niejadalnie. Ciekawe, którym przodkom…
Oprócz mistycznego, szóstego zmysłu będącego wynikiem ewolucji czuł też zapach. Zgnilizny i czegoś paskudnego. Kojarzyło mu się mgliście z szambem. Odwrócił się i postąpił kilka kroków do tyłu. I wtedy to zobaczył. Cofnął się kolejne parę kroków.


Potwór zdawał się zrobiony z błocka, pędów i… Caine wolał nie dociekać czego. Zaczął się cofać odkładając jednocześnie czaszkę na miejscu. Dłoń natrafiła w kieszeni na pistolet, zupełnie jakby mógł pomóc.



Stwór się w niego wpatrywał. W końcu odezwał się dziwnym, mlaszczącym głosem.
- Nie rusz.
Russel nie pytał się dokładnie o co chodzi. Zamarł z bezruchu i obserwował potwora. Czaszka zamarła w drodze na miejsce.
- Kim jesteś?
- Strażnikiem. Ból musi trwać. Krąg musi trwać.
- Czyli jeżeli czaszki nie ma w kręgu nie ma też bólu?
- Ból jest zawsze. Ciebie przyciągnął tutaj. Musiałeś go lubić. Inaczej niż on – potwór spojrzał na karła - ale bardzo.

Rozszyfrował go. Prawie jak Lynch. Prawie. Po chwili wahania przyznał mu racje.
- To prawda.
- Wiem. Szedłeś tutaj. Widziałeś znaki. Więc jesteś gotowy.

Caine zmrużył oczy. Dał kolejne dwa kroki w tył. Palce zacisnęły się na rękojeści.
- Gotów na co?
- By zastąpić strażnika. By utrzymać krąg bólu.

Zaklął w duchu jednak nie byłby sobą jakby nie próbował się wyłgać.
- Nie wydaje mi się. Mam jeszcze coś do zrobienia. Trochę bólu do rozdania.
- Jesteś pewien?

Telekinetyk znowu zamilkł na chwilę. Potwór po raz drugi zabił go tym pytaniem.
- Muszę znaleźć Mythosa.
- Po tej stronie go nie ma. Nie żyjesz. Twoja dusza została wchłonięta przez nekromantyczną roślinę.
- Czyli co? Zostało mi pilnowanie by ktoś nie przeszkodził dla tnącego się krasnala?! Tak nie może być! Jeżeli jestem w tej roślinie to na pewno można coś z nią zrobić!
- On też kiedyś chciał cos zrobić. A potem, zapomniał. Zagubił się w bólu. Też tak skończysz. Każdy tak kończy.

Caine powoli odzyskiwał spokój. Z trudem ale jednak.
- Tak. On CHCIAŁ coś zrobić. Ale nie zrobił. Ja chce i zrobię. Ty też się poddałeś. Dałeś się przekonać, że pozostaje tylko bierność i wpasowanie się w te błędne koło. Nie mam racji Strażniku? Zaprzeczysz?
- Zaprzeczę.
- Zapomniałeś o tym? Tak jak on?
- Nie. Nie zapomniałem.
- To czym jesteś? Duchem rośliny?
- Tak. Jej Faerie.

- No to mamy pewien konflikt interesów.
- Niewątpliwie.

Mierzyli się wzrokiem. Regulator i personifikacja rośliny.
- Cóż. Jakie mam wyjścia Faerie?
- Dojść do porozumienia i zawrzeć pakt? Walczyć? Odejść?
- Jak widzisz ten pakt?
- Ból. Interesuje mnie ból.

Milczał chwilę. Zastanawiał jednak jego myśli nie zaprzątał pakt. Raczej co innego. Stał o to przed nim klucz do dowalenia Mythosowi. Za grobu.
- Czy mógłbym wrócić do ciała pod warunkiem regularnych ofiar z bólu?
- To zapewne byłyby liczne ofiary. Mam taką moc, by cię stąd wypuścić.
- Dobrze. Ile?

Poczekał na odpowiedź potwora i wykonał swój stary numer, którym wykończył Xarafa i Toopera. Szarpnął menhirem z całej siły. Co dziwne nie zatoczył się, nie czuł w ogóle, że używa mocy. Uderzył kamieniem w bestie by ją przygnieść i cofnął się o kolejne dwa kroki. Jeżeli mu się uda a Faerie zostanie przygniecione zacznie roztrzaskiwać telekinezą czaszki. Najpierw tą, którą już wyjął.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline