- Frack! - huknął jak raniony zwierz, którym tym razem był na prawdę. - Jednak to prawda. Nie słyszysz kuli przeznaczonej dla ciebie – pomyślał.Ana nawet nie spostrzegła tego co się stało. Krew sączyła się wąskim strumieniem w dół ramienia. - Dalej stary, nie pękaj – powtarzał w myślach. Automat był za ciężki do jednej ręki i skutecznego celowania. Odłożył go, sięgając jednocześnie po pistolet. Potem będzie czas na opatrywanie ran.
Ukryty za skrzynią nadał walczył, ostrzeliwując pozycje nieprzyjaciela.
Ich występ najwyraźniej zachęcił zbieraninę, która wcześniej walczyła z STO. Z przeciwległego kierunku również zaczęto strzelać. Przeciwnik jednak fanatycznie stawiał opór. Przez myśl przemknęło mu, że ci ludzie są niczym roboty. Dla „boga”, bezmyślnie wypełniają polecenia, są zdolni do wysadzenia się w powietrze w wagoniku kolejki pełnym ludzi, kim trzeba być by robić coś takiego. Maszyną? Potworem?
Ogień jakby zelżał, a na podłodze między kolonialnymi „pozycjami” pojawiło się kilka nowych ciał. Anastasia wykorzystała ten moment i spojrzała w jego kierunku. Jej mina nie była zbyt optymistyczna, czy wyglądał, aż tak źle ? Karabinek dziewczyny zaciął się. - Hammer! Rzuć mi broń!
Roice wykonał jej polecenie. Chwycił karabinek i pchnął jej po posadzce. Po chwili strzelanina ustała.
- Poruczniku, nic wam nie jest? - Słowa wypowiedział podbiegający do niego szczupły blondyn w polowym mundurze. Jeden z artylerzystów. - To tylko draśnięcie? Co z tamtymi? - Leżą wszyscy. Nie wygląda mi to na draśnięcie. - No jasne że nie, nie zgrywaj bohatera, bo tacy zwykle krótko żyją, a ja mam co do ciebie plany – wtrąciła się Ana – Pokarz ramię.
Kobieta zaczęła go opatrywać, rzucając co jakiś czas kąśliwy komentarz. - Ilu was zostało?
- Trzech, próbowaliśmy się przedrzeć na rufę, bo ponoć stamtąd rozpoczął się atak i nadzialiśmy się na nich. - Anastasia skończyła w tym czasie opatrunek.
- Dzięki. Pójdziecie z nami w kierunku centrali dowodzenia ? To musi być ich cel, myślę że chcą przejąć battlestara, w przeciwnym razie nie starali by się tak dokładnie wyczyścić wszystkich korytarzy.
- Pójdziemy Panie Poruczniku. Musimy dorwać tych pieprzonych terrorystów.
Uzupełnili amunicję, naprawili zacięcie i ostrożnie ruszyli w głąb Aresa. |