Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2011, 17:14   #6
lauerhill
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IxqVrdP5A&feature=related[/MEDIA]
Masjaf, Syria

Wnętrze niewielkiego pomieszczenia, które Zahir nazywał domem wypełniał dym. Odprawienie rytuałów, których nauczył go jeszcze „Starzec z Gór” niosło ze sobą ukojenie, a tego potrzebował teraz najbardziej. Wiedział, że ten niegodny zaufania syn wielbłąda, który swym zarozumialstwem narażał niejednokrotnie braci, szuka ludzi do kolejnej straceńczej misji. To jest szansa, szansa na drogę do raju, na chwalebną śmierć w chwili, gdy ideały wpajane przez zakon przestały stanowić jedyny słuszny wzór postępowania. Ale to nie było w tej chwili najważniejsze. Narkotyk zaczął działać, a ciało wyraźnie się rozluźniło. Opad na twarde łoże, które przyciągało ciężkie ciało...

Wstał skoro świt, by zdążyć się przygotować. Rozgrzane ciężkie powietrze, brak chmur na niebie i ostre słońce. Masjaf żegnał go zawsze w ten sam sposób. Jeszcze dziś wyruszą, był tego pewny. Doczytał jeszcze al-Kahf z Koranu.

„Będą się sprzeczać o liczbę, wielu ich tam było; jedni powiedzą, było ich trzech, a pies czwarty; drudzy, że było pięciu, a pies szósty; inni jeszcze utrzymywać będą, że było siedmiu, a ich pies ósmy; lecz to jest chęć zgłębienia tajemnicy, o której nikt z was wiedzieć nie może, powiedz im: Bogu tylko wiadomą jest dokładnie ich liczba”

~ Ciekawe ilu zbierze Altair ~
Myśl przyszła sama. Tylko misja. Tylko ona się teraz liczy. Założył jasną koszulę, którą skryła brązowa tunika. Czerwona szarfa, przepasana nad biodrami, a na niej gruby skórzany pas z niewielką sakwą. Nogawki bufiastych spodni zanurzyły się w wysokich wiązanych butach. Ramiona skrył ciężki brązowy płaszcz z kapturem i szerokimi rękawami. Schował jeszcze biały sznur, krótki ostrugany patyk, kawał rzemienia i jedyną rzecz, którą podarował mu mistrz. Jego mistrz, Starzec z Gór - Raszid ad-Din Sinan. Było to niewielki srebrny krzyż, który miał na szyi, gdy go odnaleziono. Zawsze uważał go za talizman, który miał przynosić szczęście, może przyniesie je i tym razem.

***

Plac wydawał się opustoszały. Kilka znajomych twarzy nowicjuszy, których uczył jeszcze jakiś czas temu posługiwania się łukiem i „wybrańcy”. Słyszał o jednym z nich. Cień. Był legendą. Śmiertelnie skuteczny, uosobienie prawdziwego asasyna, budzący strach anonimowością, nie to co „nasz czcigodny przywódca” Altair, o którego losach losach wiedziało całe Outremer. Poza tym co tu robi kobieta. Fakt, urodziwa, ale czy się sprawdzi, czy da radę sprostać wyzwaniom? Pamiętał co mistrz powtarzał o kobietach, kwiat rozkoszy niosący nowe życie, lecz zbyt słaby, by władać prawdziwym orężem i walczyć o słuszną sprawę.

Hamid, jeden z nowicjuszy wniósł skrzynie. Po kolei podchodzili po broń. Gdy nadeszła jego kolej, Zahir, poczuł, na sobie wzrok jednego z wybrańców. Rzucił okiem, by przekonać się kto to. Hjalamar. Zakon przyjął go dopiero niedawno. Cwaniaczek, lepiej na niego uważać.

Gdy stanął przed Altairem, poczuł napływającą doń złość. Wiedział, że zaraz będzie szydził jak zawsze:

-Jaką broń dzierżysz ?
...
- A w czym się specjalizujesz ?
...


Wiedział, ten kurwi syn wiedział, że nie może mu odpowiedzieć. Znał też odpowiedzi na pytania, a wyraz jego twarzy wskazywał na to, że poniżanie Zahira daje mu niesamowitą satysfakcję. Gdyby nie kodeks zabił by tego zdrajcę. To on narażał organizację. To on zabił następcę Starca – Al-Mualima, ale nie mógł. Bo to by naraziło nas wszystkich. Lepszy taki przywódca, niż żaden, a zaraz znalazło by się wielu pretendentów do tego tytułu...

Dostał łuk, lepszy niż jego własny, strzały, szable, ostrze... tak to może się przydać, przynajmniej w tej kwestii Altair miał jakieś doświadczenie, czego nie można powiedzieć o jego krótkim „motywującym” przemówieniu. Dowiązał łuk ze zdjętą cięciwą do kija podróżnego, który przygotował, przed jedną z poprzednich misji, ukrył broń pod płaszczem. Czas ruszać. Drugi Eden czeka.

***

Podróż do Damaszku upłynęła spokojnie, we względnym milczeniu, przynajmniej nie musiał martwić się ze swym kalectwem, miał tylko nadzieję, że przynajmniej jedno z czwórki towarzyszy potrafi czytać.

Bramy miasta jak zwykle były strzeżone, tylko dziecko pomyślało by, że jest inaczej. Nim zdążył wypatrzeć drogę na mury miejskie po występach w ścianie, pozostali wybrańcy narobili niezłego zamieszania. Polała się pierwsza krew.

~Ehhh... Nie ma to jak skryte działanie i nie rzucanie się w oczy~ pomyślał.

Zahir wyciągnął z sakwy biały sznur, krzyż i rzemień owinięty wokół oskrobanego patyka. Przewiązał płaszcz na wysokości pasa, spiął pod szyją jedynym guzikiem, przyszytym właśnie w tym celu. Nałożył krzyż na szyje. Miał nadzieję, że broń nie rzuca się w oczy. Kawałkiem rzemienia dowiązał do kija podróżnego poprzeczkę tworząc krzyż. Wyglądał jak mnich.
Zachodnie korzenie pulsowały w tej chwili, czas wtopić się w otoczenie. Towarzysze zniknęli już za bramą, a w jej kierunku nadbiegała straż miejska. Zahir uśmiechnął się delikatnie, stanął nad zwłokami jednego z zabitych, naznaczył go znakiem krzyża, ruszając ustami, tyle razy widział jak robili to prawdziwi mnisi. Strażnicy nie zwrócili na niego uwagi. Gdy uczynił to samo nad każdym poległym, ruszył w głąb miasta. To dopiero początek.
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS
lauerhill jest offline