Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2011, 23:34   #85
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wszystko zaczęło się tak nagle. Tego nie przewidział, ale nie spodziewałby się po sobie. Kiedyś...

Teraz byli atakowani.

Lindeo wyraźnie widział tubylców dosłownie rozstrzeliwanych przez żołnierzy, w poświacie płonącego promethium także bardziej oddalone, groteskowo przetworzone sylwetki udręczonych biczowników. Dostrzegał ich jako słabe ogniwo formacji, okazję dla niego samego, o czym raczył poinformować porucznika. Nie mógł jedynie zrozumieć dlaczego ten jego akurat wyznaczył do wydawania rozkazów techkapłanowi.

Najsampierw sprawy kluczowe.

Techkapłanie Debonair. Porucznik z sobie znanych przyczyn wydał mi rozkaz przekazania Wielebności rozkazu osłaniania go, wobec braku informajci pozostawiając dowolność sposobu. Apelacje i reklamacje drogą radiową. Z Bogiem-Imperatorem.

Usatysfakcjonowany, nawet nie odwrócił się w stronę Golema, zerknąwszy raptem raz gdy porucznik go zapytał o resztę. Tak czy siak ten zdawał się nie próżnować. Żołnierze w dali byli dość zajęci, przed nimi kłębił się dosłownie tłum tubylczych wojowników... i nie tylko. Przysłużą im się do samego końca. Psionik ruszył naprzód, odczepiając zdobioną inkwizycyjną pochwę z długim ostrzem w prawym ręku ruszył przed siebie.

- Inkwizytorze. - zwrócił się do Zuriela. - Jeżeli możesz mi coś powiedzieć o tych... rzeźnikach, byłbym wdzięczny. Jeżeli moje ciało zaczęłoby w jakiś sposób zmierzać do zagłady a ty byś je zatrzymał, jeszcze bardziej byłbym wdzięczny.

Skupił się na pływach Osnowy. Strach obecny był wszędzie. Lindeo dziękował Imperatorowi, że wśród tubylców nie odnalazł żadnego psionika, gdyby ten nieopatrznie wykorzystał swoje zdolności przeciw najeźdźcom, mogłoby dojść do katastrofy.
Ból i agonia to jedno, strach, gniew i mieszanina emocji to drugie. Musiał wyszukać konkretnych doznań, wiedząc dokładnie, gdzie w Materium są jego cele.
Furia okazała się słowem-kluczem.

Automatycznie, utrzymując rytm kroków i tempo oddechu zaczął się koncentrować, pozostawiając ciało przeczuciu i automatyzacji ruszył w stronę radiolatarni i tych chatynek, które były dość wysokie by zaserwować osłonę przed wzrokiem większości żołnierzy.

Koncentrował się już jednak na czym innym. Dwa umysły agonii, siły, witalności, wyczerpania, furii, winy. Droga do odkupienia. W osnowie ich dusze wydawały mu się odrażające, jakby rozprute, rozdarta żywa tkanka, wielkim ciśnieniem sprasowana i poskładana z elementów ponownie, w karykaturalny wizerunek przeciwnych dawnym wartości. Powstrzymywał się przed drążeniem, kim byli dawniej. Machinalnie zrzucił z ramion ubabrany dalej w błocie płaszcz w kamuflujący wzór.

Postać w bieli, z twarzą niewidoczną, bijącą oślepiającym światłem. Przewodzi hymnowi składającemu dziesiątkami głosów prośby i pochwały Imperatorowi. Byli tutaj, umierali tutaj, oddając się jego chwale, a nawet czas spowolnił by świadczyć o ich ofierze. Jego sługi, mordowane przez bluźnierców w maskach, skrywających oblicza mutantów, ich fetor niemal przyćmiewa wszelkie inne doznania, ich szaty pokryte są wzorami równie bluźnierczymi, co słowa, które wykrzykują. Uciszają chór, uszczuplają, by ich własna pieśń przeważyła. By dostać się do Jego świetlistego sługi. Zabijają ich wszystkich, niszcząc we wszelkiej formie jego słowo.

***

Lindeo koncentrował się, doskonaląc wizję perspektywy obłąkanych i otumanionych trzymającymi ich w nadludzkiej sprawności chemikaliami biczowników. Gdy usłyszał dość od Haxtesa i uznał swoją wizję za gotową, narzucił im swoją iluzję jak kurtynę na rzeczywistość. Pewne rzeczy były innymi, wszędzie, gdzie by na nie nie spojrzeć. Miał nadzieję, że udręczone dusze i zniszczone umysły zastąpią resztę i biczownicy po środku własnej formacji rozszarpią własnych towarzyszy... być może ginąc w chwale. Śmierć, koniec męki, odkupienie...
Tę ostatnią myśl także uwzględnił, licząc, że nie będzie musiał próbować mniej efektywnych i bardziej bezpośrednich ataków.
 
-2- jest offline