Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2011, 10:38   #278
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wszystko działało jak zaplanowali? Gary zajął Mythosa bezpośrednią walką , dając czas dziewczynom na uderzenie go tam gdzie zaboli. Każda z nich dawała z siebie wszystko, widział to przecież dokładnie. I ciągle było wszystkiego za mało. Triskett wiedział że jeszcze chwila i nie da rady podnieść ręki do zastawy, nie zdąży do bloku i wszystko się skończy. Mythos krwawił z wielu ran, poruszał się ciut wolniej, nie wiedział czy za sprawą żelaza znaczącego jego ciało, Loa którymi kierowała Lola, czy też działaniami płonącej niedawno wiedźmy. Zobaczył jak Emma, z którą zamienił parę słów w MRze skrada się do jego pleców. Mythos chyba jej nie zauważył, skupiony na masakrowaniu egzekutora. Starał się ustawić tak, by stał cały czas tyłem do niej, ale fearie był szybki jak sama śmierć. Jego srebrne miecze wycinały na Triskecie kolejne krwawe szramy. Pierś, brzuch, paliły żywym ogniem, kiedy organizm egzekutora zaczął się poddawać. Ból pojawił się nagle, uderzając jak taranem. Adrenalina w żyłach zaczynała zwalniać. Zobaczył jak Mythos szykuje się do kończącego ciosu. Nie, nie zobaczył raczej instynktownie to wyczuł. Podniósł rękę do bloku, zastawiając się mieczem i w tym momencie zobaczył jak Emma atakuje. Mimo że nie miała jego szybkości, udało mu się zając skurwiela tak, by cios kobiety zauważył w ostatniej chwili. Potem zaś błysnęło mu w głowie, uderzonej głowicą miecza i poszorował po kamiennej podłodze jaskini. Siła ciosu powaliła go na ziemię. Poderwał się, dużo wolniej niżby tego chciał. Zobaczył że stoi tuż koło pnia rośliny z której w przerażającym grymasie wystają twarze dzieci, oczy wpatrujące się z szaleństwem w niego.

Ostatni podryg, Gary. Pora na ciebie. Spojrzał jeszcze na Lolę, która w desperacji kreśliła krwią kręgi i znaki przed sobą. Widział że też szykuje się do ostatniej szarży. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy, jakiś błysk porozumienia przeskoczył między nimi. Emma krwawiła z rozoranej przez Mythosa szyi...
Gary chwycił miecz i potężnych sztychem wbił go w gruby pień fasolki, mierząc tuż między oczy dzieciaka uwięzionego w roślinie. Przed oczami stanęła mu ręka CG wystająca z liściastego kokonu. Zimna i martwa. Te dzieci wydały mu się teraz kluczem do wszystkiego. Nie mógł im pomóc w inny sposób. Mógł tylko spróbować je zniszczyć, oddzielić od rośliny. Lola krzyczała że są już martwe...

Wiedział że nie da mu rady w starciu, nawet będąc w pełni sił nie dałby nigdy mu rady. Jeśli było to jego oparcie, jeśli więź z rośliną wpływała jakoś na niego, to była ostatnia desperacka próba zaszkodzenia mu. Gary zauważył że Mythos spojrzał ze wściekłością na Lolę, która splatała wokół niego swoją bruherię. Pora kończyć zabawę, jeszcze ostatni wysiłek.
Gary wyszarpnął dwa noże, które zgarnął do Caine’a w foyer zamku. Mythos w rozmazującym się ruchu był coraz bliżej, ale widział że Lola robi wszystko by go zatrzymać. Triskett zaś oparł nogę na jelcu miecza wciskając ostrze kopniakiem jeszcze głębiej po czym odbił się i skoczył na skurwiela wytężając wszystkie siły w ostatecznej, desperackiej próbie ataku. Chciał wpaść na niego, korzystając z nagłego ataku Loli, który choć trochę powinien go oszołomić i zwalić go z nóg. Doprowadzić do zwarcia, w którym ciężej mu będzie skorzystać z mieczy i dźgnąć go ostrzem przygotowanym przez żagiew. W ostateczności, po prostu powalić na ziemię, wystawiając go Emmie, blokując mu własnym ciałem możliwość zadania ciosu. Byłby nieruchomym wreszcie celem. Ostatni wysiłek, ostatnie siły dobywane przez egzekutorski organizm. Błysk i skoczył.
 
Harard jest offline