Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2011, 13:29   #3
TheGuy2
 
Reputacja: 1 TheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodze
Jak zdefiniowałbym sformułowanie „niekorzystne warunki”? Półmrok, mróz, śnieg, mgła, wiatr i wąska ścieżka nad dwustumetrowym urwiskiem. Alternatywną i równoważną definicją może być: aktualne miejsce pobytu Yuji'ego Takedy. Młody chłopak samotnie kroczył górskim szlakiem, ostrożnie stawiając kroki. Fałszywy ruch czy utrata równowagi mogłyby być fatalne w skutkach. Yuji zdawał sobie z tego sprawę, jednak czuł, że jego życie tak się nie może skończyć. Czuł to, bo miał cel, który musiał osiągnąć. Marzenie, które musiał zrealizować. Sen, który musiał urzeczywistnić. Jednak wiedział, że zadanie, które przed sobą postawił jest zbyt wielkie, żeby wykonać je samotnie. Potrzebował sprzymierzeńców i dlatego podjął tą podróż do niebezpiecznych Krain Północy. Celem jego podróży było Echigo, jednak jako cel na dzisiaj określił jaskinię którą wypatrzył jakieś sto metrów przed sobą. Wprawdzie nie był aż tak wykończony, że musiał zrobić przerwę, ale nierozsądnym byłoby spacerowanie po tym szlaku w nocy. Mógłby spokojnie iść jeszcze przez godzinę, i ostrożnie przez kolejne pół godziny, zanim zapadnie zupełna ciemność, jednak jaskinie takie, jak ta, należały do rzadkości i Yuji postanowił ją wykorzystać. Gdy znalazł się przy wejściu okazało się, że jest to zaledwie dwumetrowe wgłębienie, w dodatku dość szybko zmniejszające wysokość. „Dobre i to” – pomyślał chłopak kładąc lutnię na ziemi i ściągając płaszcz. Wszedł do środka. Wewnątrz było sucho i nie wiało, co znacznie poprawiło mu humor. Ściągnął zaśnieżoną czapkę i poczochrał swoje krótkie, czarne włosy, które przykleiły mu się do czoła. Następnie pociągnął łyk wina z bukłaka i zabrał się za strojenie swojej lutni. Czekała go długa noc.

***

Na twarzy grajka w końcu zawitał uśmiech. Cywilizacja, lżejszy klimat... To oznaczało szybszą podróż i szybsze osiągnięcie celu. Prężnym krokiem ruszył po schodach w stronę centrum miasta, mijając potężną świątynię. Duża aktywność militarna przykuła uwagę Yuji'ego. Po wkroczenia do miasta, a w sumie miasteczka, chłopak rozejrzał się dookoła, a uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Oczyma wyobraźni widział świetlaną przyszłość Stworzenia, widział pędy jego idei kiełkujące z tych żyznych gleb Echigo i czuł, że tutaj zaczyna się wspaniała historia. Pozwolił sobie na chwilkę pogrążyć się w marzeniach, lecz szybko ekscytacja nadchodzącym wielkimi krokami spotkaniem z Uesugim Hiraku wzięła górę i chłopak postanowił przejść do działań. Ruszył w stronę najbliższego żołnierza, ale zanim zdążył dojść został potrącony przez biegnącą kobietę, rozpaczliwie krzyczącą coś o demonach i porwaniach. Dowódca straży skinął jedynie głową i odesłał kobietę gestem ręki. Yuji westchnął ciężko. Przypomniał sobie o pewnym upadłym Słonecznym imieniem Marco-Fu. On zapomniał o swoim przeznaczeniu. Kiedyś miał wspaniały cel, przynosił chwałę swemu Panu... jednak gdzieś po drodze zatracił to, zmienił się... stał się kimś innym. Kimś, kto nie zasługiwał na miano Boskiego Wybrańca, kimś, dla kogo nie było w Stworzeniu miejsca. Kimś kto nie zasługiwał na szacunek, ani nawet na życie... i w końcu kimś, komu Yuji musiał odebrać życie. Wprawdzie musiał to zrobić aby ocalić swoje, jednak nawet gdyby Marco-Fu nie zagrażał mu bezpośrednio i tak należało go zlikwidować. Bóg Słońce nakazał mu to zrobić, każąc jednocześnie uczyć się na cudzych błędach i strzec się zepsucia, którego doznał Marco-Fu. Dlatego Yuji wiedział, że nie powinien ignorować tego, co tu usłyszał, nawet, jeśli miałoby to oddalić wypełnienie jego wielkiego planu. „Pierwszym etapem zepsucia jest znieczulenie na zło tego świata”. Yuji zatrzymał odchodzącą, zapłakaną kobietę łapiąc ją za rękę.
- Witaj. Myślę, że jestem w stanie ci pomóc. - powiedział Yuji, co wywołało jeszcze większy napad szlochu i lamentu.
- Przestań! - nakazał surowo muzyk głosem mrożącym krew w żyłach. - Gdzie twój mąż wybrał się przed zniknięciem? Gdzie go ostatnio widziałaś? Przestań! - ponownie warknął chłopak, gdy kobieta znów zaczęła lamentować i opisywać jak straszne są demony, które porwały jej męża. Spojrzał jej w oczy i powiedział: - Słuchaj mnie bardzo uważnie. Mogę ci pomóc i zrobię to, ale musisz odpowiadać na moje pytania i nie mówić nic poza tym. Rozumiesz? Dobrze, gdzie wybierał się twój mąż przed zniknięciem? A mężowie twoich przyjaciółek, gdzie oni wybierali się zanim zniknęli? Ile osób razem zniknęło? Kiedy to się zaczęło?
Po rozmowie z kobietą, Yuji postanowił spróbować swoich sił z dowódcą straży.
- Witaj, przyjacielu. Potrzebujecie więcej ludzi? - szermierz chciał przykuć uwagę dowódcy. - Co to za poruszenie? Bardzo aktywnie tu ćwiczycie. - rzucił lekko, mając nadzieję na wyciągnięcie przy okazji jakiejś informacji. - Mógłbym się zaciągnąć, jestem biegły w szermierce i szukam jakiegoś zajęcia – zasugerował, choć wcale nie miał zamiaru zaciągać się do armii.
- Swoją drogą, o co chodzi z tymi porwaniami, o których mówiła ta kobieta przed chwilą? Słyszeliście coś więcej o tym? Może mógłbym się przyłączyć? - Yuji powiedział to już trochę bardziej szczerze, choć nie zależało mu jakoś wyjątkowo na tym, żeby robić to wspólnymi siłami... Ale pomyślał, że może dzięki temu nie będzie musiał całej roboty odwalać sam, a zamiast tego wykorzysta tego tutejsze oddziały.
 
__________________
Sesje w których uczestniczę:
Sesja Exalted: Bezprawie i cień

Ostatnio edytowane przez TheGuy2 : 10-04-2011 o 18:46. Powód: html, interpunkcja
TheGuy2 jest offline