Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2011, 17:00   #280
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
Traciła je. Jedno po drugim. Gheisty, złodzieje ciał, echa… Jej wielka niezniszczalna armia, jej duchowe mięso armatnie… i tylko z dowódcy dupa wołowa. Nie miała nic. Żadnego sensownego planu. Nic poza chaotycznym posyłaniem ich na rzeź. Szlag! Gdyby to było takie proste. Zniszczyć elfa...Tylko niby jak?!

Gdzie do cholery jest ten przeklęty bufon Finch gdy jest potrzebny? Taki potężny, taki poinformowany, taka pieprzona legenda…? Tanie sztuczki, tani blichtr, ot i cała prawda…

Zmęczenie, frustracja i rozpacz natarły na ze wzmożoną siłą ogniskując się w bólu spalonych nóg. Poparzonych. Jątrzących bólem. Zemdliło ją. Towarzyszący temu zawrót głowy niechybnie zakończyłby się upadkiem, gdyby akurat już nie leżała.
Bóóóóóól.
Potworny, jątrzący jak cholera, wściekły ból.
Kurrrwa!
Straciła je. Ból, utrata koncentracji i jej żołnierze zerwali się ze smyczy dezerterując szybciej niż zdążyła jęknąć. Kolejna ponura prawda której nauczyła się niedawno: jeśli już jest źle bądź przygotowana na to że za chwilę może być jeszcze gorzej. Inaczej; gdy coś się wali, to wali się na całego. W jej przypadku było to robactwo, które skuszone świeżo przypieczonym mięskiem jej łydek ruszyło do szarży na darmowy bufet. Zawyła wściekle wierzgając, rozpaczliwie usiłując strącić tego który jako pierwszy zaczął torować sobie drogę poprzez to w co zamieniło się jej ciało.
Nieee… na litość boską…. Nieeee… !
Ogieeeeeeń…!
To ją otrzeźwiło. Mrożące krew wspomnienie. Paniczny strach, śmiertelne przerażenie i do bólu realne… Umysł zarejestrował dopiero po chwili to co cały czas miała w zasięgu ręki, przyklejając znaczenie do obrazu.
To było to. Leżała obok, porzucona w histerycznym tańcu z płomieniami. Tani gadżet reklamowy z czerwonym napisem Butlins na boku. Jej deska ratunkowa. Może i ostatnia. Chwyciła zapalniczkę drugą ręką pośpiesznie grzebiąc w torbie. Szukając czegoś co powinno… tak, jest! Zagryzła wargi wyciągając pojemnik. Dezodorant w sprayu. Podstawowy składnik damskiej torebki. Podstawowy, uniwersalny …i tani MacGuyveryzm w wykonaniu Masters… Kciukiem podważyła nakrętkę i drżącymi palcami przystawiła zapalniczkę. Omal nie wypuściła jej z dłoni w chwili gdy buchnął ogień. Mrużąc oczy i wyjąc obłąkańczo skierowała płomień na robactwo zatrzymując atak i zmuszając plugastwo do odwrotu. Jej krzyk przeszedł w skrzeczący rechot.
- Macie skur… skurwysyny!
Twarz miała mokrą od łez.
Piekło które toczyło się wokół wróciło wraz z chaosem, krzykiem, swądem spalenizny i pulsującą krwią w skroniach. Niedaleko, wokół wyrysowanych na ziemi magicznych symboli leżała skulona latynoska. Krzyczała coś do niej … Wiedźma skrzywiła się zmuszając umysł do koncentracji. Spalić roślinę! O to jej chodziło. Zniszczyć fasolę… Zrozumiała że siostrzyczka właśnie próbowała odciąć Mythosa od duchów rośliny. Nadaremnie.
Wskórała tyle że leży teraz wyssana z sił życiowych radosna jak przedziurawiona dętka. Ważna lekcja.
Plan był desperacki.
Sceptyczna wobec całej idei palenia (ogień, czemu ciągle to musi być ogień?!) czegoś co sfajczyć się nie chce, przystała jednak na piromański pomysł siostrzyczki. Nie miały czasu na sprzeczki i debaty, a z braku innych opcji ta była najlepsza. Jedyna metoda na zniszczenie chwasta. Zważywszy na narzędzia jakimi dysponowały i wcześniejsze doświadczenia, misja była jakby to powiedzieć… do diabła z tym, po co mówić, już i tak mają pod górkę, po co dodatkowo kusić licho?! Wyciągnęła z torby hak i pośpiesznie, trzęsącymi się rękami przywiązała go do liny. Zaciskając z bólu zęby, podpierając się dłońmi dźwignęła się na nogi i zmusiła ciało do ruchu… Zbliżyć się do zielska, potem silny wymach i wbić hak z liną najgłębiej jak się tylko da w mięsistą roślinę… obwinąć ją sznurem i podpalić wyczerpując do końca miotacz płomieni marki Nivea.

Odcięła się od bólu skupiając na roślinie, wtopionych w nią ciałach dzieci, wchłoniętych bytach, uwięzionych, martwych.
Potem, jeśli będzie jeszcze jakiś czas na jakieś potem, przejdzie do drugiego planu. Własnego.Ogień pomoże…
Musi..
Potem…
Zakrztusiła się obłąkańczym śmiechem ruszając na powitanie rośliny.
- spróbuj tego suko!
Zebrała wszystkie siły na rzut.
 

Ostatnio edytowane przez Merigold : 10-04-2011 o 18:11.
Merigold jest offline