Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2011, 20:18   #29
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Tym razem nie schlał się jak prosię. Wieczorek zapoznawczy był jakiś taki mdły. Żadnych bijatyk o przywództwo, tu rzucił złym spojrzeniem na Cykora. Żadnych zapasów w błocie, kolejne spojrzenie tym razem na Issę. Rozejrzał się po towarzystwie a potem poszedł się przekimać do namiotu. Warta minęła spokojnie, plątali się z Uno po obozie. Baldric przyglądał się ciurom zamkowym uprzątającym ciała po rozgrzewce i zastanawiał się jak to będzie słuchać rozkazów rycerzyka. Cykor wyglądał jak swój chłop, ale Crom jakoś od razu mu nie przypadł do gustu. No co tu wiele mówić, nie był przywykły do wojskowego drygu. Taktyka plemienia Rosomaków była dość prosta i przewidywalna jak na barbarzyńców przystało. Waaaaghh do przodu i nie zapominać o machaniu toporami. Teraz trzeba będzie się przestawić na grę zespołową... Szyki, ustawienia, manewry. I baby się do walki też pchały... Co za czasy.

Rankiem zaś zaczęli się z babką i Issą zbierać do drogi. Balric oporządził i osiodłał swojego konia, spakował swoje bety. Dobytku nie miał wielkiego, bo i nie na pieprzony jarmark tu przyjechał tylko wydzierać smokom serca. Babka była jakaś nieswoja. Mamrotała niby jak zwykle pod nosem, mieszała kopyścią w kociołku i coś gadała o lalkach, kukłach i teatrzykach. Też jej się zebrało by o jasełkach durnych myśleć. Wojownik przez wyruszeniem na wyprawę skupiony musi być! Wyszedł przez namiot i rozglądnął się jeszcze. Zamlaskał językiem, dyscyplina dyscypliną, ale gorzały może nie być gdzie się napić po drodze. Napełnił więc dwa bukłaki mocną siwuchą z beczki, która ocalała jakimś cudem w rozszabrowanej karczmie. Cykorowi jak będzie marudził powie się, że do przemywania ran. No w ostateczności podzieli się z nim, do ciężkiej cholery.
Podeszli pod bramy stolicy. Lepsza część wyprawy odprawiła już gusła i modły po czym zaczęli wyjeżdżać i formować szyk. Przyjrzał się ciekawie wozom i magowi. Hmm... mina babki gdy ich mijał była jakaś taka... No, no. A on myślał, że jako wiedźma będą ją chcieli na rożen nadziać. O co tak matula się martwiła? Na co mu kazała babki pilnować? Teraz widząc po jej minie, lepiej co by się magus za siebie oglądał. Babka w miłości i wojnie nie znała umiaru...

Jechali spokojnie, na końcu całego pochodu. Balric zaś dalej przyglądał się kompanom w którym przyjdzie podróżować. Uno jakoś przypadł mu do gustu, facet budził zaufanie po prostu. Przyglądnął się jego uzbrojeniu dokładniej, przymierzył s ię nawet do oszczepów do rzucania które nosił ze sobą. Pogadali w końcu z Issą, liczby w ich małym konkursiku sięgnęły już takich rozmiarów że wychodziło by że połowę wczorajszych ofiar zabiła ona, a połowę i jednego, topór Balrica. Oczywiście z takim wynikiem łuczniczka się niezbyt zgadzała, więc dyskutowali dalej. Pokojowo, ale ogniście.
Droga w końcu zaprowadziła ich na polanę od której ciągnęło znajomym zapaszkiem magii, demonów i innego plugastwa które babka traktowała jako swoje własne podwórko. Balric zatarł ręce, będzie bitka. Niektórzy zaczęli ganiać i ustawiać szyki, inni zaczęli siać panikę. Facet z Wilkiem krzyczał, coś pokazywał, ale nie słuchał go za bardzo. Tak, zdrada wokół, tak najemników wystawiają na pożarcie. No a co innego można było się spodziewać? Przecież oni tu od czarnej roboty są. Babka już zaczęła rozgrzewać tłumy... Cykor i Uno jako ci zdyscyplinowani zapędzali najemników do szeregów. Gilbert im pomagał, ustawili szybko zwartą linię. Balric nie pchał się do przodu, nie miał tarczy i cierpliwości do chowania się za nią. Zamienili kilka słów z Unem, barbarzyńca poklepał po plecach włócznika i stanął za nim. Zerknął jeszcze na babką, poszukał wzrokiem Issy, popluł w dłonie i przyjrzał się szarżującym pomiotom. Graj muzyko!

Tarczownicy blokowali, kłuli mieczami i włóczniami. Balric wspierał barkiem szereg, gdy napór się zwiększał. Zaś na umówiony sygnał Uno puszczał go do wypadu, robiąc miejsce w szyku. Barbarzyńca wypadał i zamiatał toporem. Pozwalało to utrzymać mu się w ryzach i przeżyć, chowając się szybko za ścianą tarcz gdy robiło się ciasno wokół. Zwalczał w sobie z całych sił przywołanie szału. To nie byłoby zdrowe... Nawet gdyby wypuścić zew czarnej krwi galopujący mu w żyłach.
Uno zrobił mu po raz kolejny przejście. Balric w płaskim zamachu wyrąbał sobie miejsce, kosząc czarci pomiot i obryzgując wszystko wokół posoką. Wielki bydlak z rogami skoczył na niego, barbarzyńca ledwo wyłapał jego cios na zastawę styliskiem topora. Przeciwnik naparł ostro, Balric zarył obcasami w ziemie, by go nie zepchnął i nie rozwalił szyku za jego plecami. Mięśnie napięły się jak postronki, zęby zgrzytnęły. Mężczyzna warknął i wytężył wszystkie siły. Pomoc przyszła w ostatniej chwili. Włócznia i miecz uderzyły w skurwiela niemal jednocześnie. Uno gwizdnął szybko, Balric zamachnął się z góry i przywalił w rogaty łeb, po czym schował się za szereg dysząc jak miech kowalski.

Rozglądnął się szukając wzrokiem Issy i Miłki, a potem po przedpolu. Na razie szło lepiej niż sądził. Szyk się trzymał jako tako, nie przedarli się jeszcze no ale to początek. Sporo ich było. Za dużo nawet.
- Uno, może szpaler trzeba zrobić, wpuścić korytarzem kilkudziesięciu na tych chłoptasiów w srebrnych zbrojach - warknął wskazując wewnętrzny krąg rycerzy. – Niech się skurwle nie poczują pominięci.
Zerknął na Cykora i resztę czy uznają to za wykonalne. No istniało ryzyko rozerwania szyków, ale jakby współdziałali wszyscy do kupy to dałoby się to zrobić.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 10-04-2011 o 21:37.
Harard jest offline