Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2011, 19:29   #109
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wstał przed świtem. Wściekłość kipiała w nim tuż pod powierzchnią. Warczał na Shannon, ale od paru dni nie robiła nic poza wkurwianiem go na każdym kroku. Wywalił ją w końcu z pokoju, bo dość miał jęczenia. Nie teraz, kiedy najchętniej miałby ochotę kogoś zajebać. Siedział i patrzył w ścianę. Na samą myśl o niej zaciskał pięści i zgrzytał zębami. Prawie całą noc łaził od ściany do ściany, Robert wyszedł chwilę po tym, jak wpadł do pokoju. Pytał co się stało ale Alto nie odpowiadał, zbyt wkurwiony by wydusić z siebie słowo. Jego też niemalże siłą wyrzucił z komnaty. Długo nie mógł się opanować na tyle by choć usiąść i pomyśleć co dalej. Spóźnia się?! Kurwa, spóźnia się?! Jeśli to prawda… Znów gniew, przerażenie i kilka jeszcze emocji, których mieszaninę ledwo rozpoznawał. Moje, jego?! A może łże jak zwykle? Jeśli tak, jeśli łże w takiej sprawie… A jeśli moje? Jeśli to moje dziecko w niej rośnie?
Potarł dłońmi twarz, ledwo co zamknął oczy już ją widział z tym innym. Splecione z nim, pokryte potem jej ciało, jęki rozkoszy. Usta wpijające się w jego wargi.
Znowu zaczynało go trząść, znów miał ochotę wydusić z niej kim on był… Jechać, odnaleźć i nie wracać już tutaj. Przypomniał sobie nagle o kawałku różowego kwarcu, który utoczyła na jego prośbę Meg. Wyciągnął go z kieszeni i cisnął z wściekłością przez okno. Spóźnia się…
Zapukała i weszła od razu. Silił się na spokój, przecież nic się kurwa nie stało. Zaprosiła na stypę, odwarknął jakiś durny tekst. Wyszedł za nią i stanął w progu słuchając listu odczytywanego przez Meg. Nie miał sił na kolejne przedstawienia. Niepokój na wspomnienie o Czarnym Kapturze i jego groźbach podniósł się na chwilę, co jeszcze bardziej zirytowało łotrzyka. Na chwilę. Patrzył na nią a gdy nic się nie stało, wysłuchał Wulfa, pokiwał głową i wyszedł z komnaty. Miał dość tego wszystkiego.

Resztę czasu do wyjazdu na wyspę spędził w skarbcu. Spisywał, liczył, szacował, uzupełniał księgę, którą wcześniej prowadził Peter jako zarządca majątku. Zastanawiał się nad przygotowaniami do sprowadzenia złotników i jubilerów z Heliogabaru. Nie wiedział ile czasu zajmie Meg zbudowanie teleportu i czy w ogóle da radę to uczynić. Po tym jak przekazał jej księgę nie miał czasu tego dopilnować. Zajęcie się papierkami pozwoliło mu nie myśleć choć przez chwilę o Myszy. Zaraz spotkanie z Panią i potem naszyjnik Shannon… Zdążył wypić kwaterkę miodunki Petera, we łbie mu już ćmiło, a jeszcze południa nie było.

Nie jechała na wyspę, co przyjął z radością. Nie będzie musiał jej oglądać, choć przez pół dnia. Zabrał zielony kamień i ruszył za innymi do siedziby Srebrnookiej. Lodowy pałac robił wrażenie, Alto przypatrywał się gospodyni. Zebrali się przedstawiciele wszystkich trzech rodów, choć wyraźnie nie wszyscy ufali bogince. Może prócz Ragnara, który dostał pierścień i zajął rozmową blondynkę. Po tym jak podała swoje imię, Alto wreszcie skojarzył kim jest. Świetnie, tego tylko brakowało. A z resztą nie jego problem. Alkohol wirujący we krwi znowu podsycał gniew. Nie odzywał się wiele, zostawiając prowadzenie rozmowy czarodziejce i Robertowi. Słuchał opowieści o kryształach i elfach, zastanawiając się czy oddadzą je po tym jak osłona magiczna spełni swą rolę. Czy Srebrnooka prawdę mówi. Na tą myśl zgrzytnął zębami. Zadał kilka niewiele znaczących i niewiele sensownych pytań, wypił to co stało na stole w zasięgu ręki i na pierwszy sygnał, że wizyta dobiegła końca zaczął się zbierać do drogi powrotnej.

- Potrzebujemy mikstury - wyszeptała Shannon podążając za łotrzykiem, kiedy wrócili do zamku.
- Mam ją przy sobie. Nie wiedziałem czy do rytuału nie będzie jednak potrzebna pomoc Srebrnookiej. - wyciągnął fiolkę zza pazuchy. - Możemy zaczynać od razu, jeśli chcesz.
- Nie sądzę -
dziewczyna pokręciła głową. - Chodźmy do mojej komnaty.
Łotrzyk zerknął na nią, po czym schować fiolkę w kieszeni, razem z łańcuchem, który wręczył mu wcześniej Ragnar i zaczął wchodzić po schodkach.
- Zdenerwowana? Czy już nie możesz się doczekać?
- Już chciałabym to mieć za sobą i jednocześnie mam wrażenie, że popełniam wielki błąd... Alto może jednak nie powinnam tego robić?

Otworzył drzwi do jej pokoju i obrócił się do niej.
- Shannon ja za ciebie nie zadecyduję. Nie wiem, jak to jest żyć bez ciała półtora wieku i szczerze mówiąc mam nadzieję że się nigdy nie dowiem. Nie wytrzymałbym tego. – łotrzyk przyjrzał się jej dokładnie widząc niezdecydowanie. Po raz kurwa kolejny.
Przepłynęła przez drzwi i stanęła na środku pokoju:
- Wiesz czego boję się najbardziej? Że czas mnie dopadnie... że kiedy odzyskam ciało te sto pięćdziesiąt lat się dopełni...
- Nie wiem Shannon, nie mam pojęcia co się stanie. Brama do planu eterycznego, uwięziona dusza... tej kobiety. Nie ogarniam tego. –
Wspomniał to co mówił brat Roderyk. – Jeszcze ten drugi naszyjnik. Ten który schowała Meg.
- Właśnie... ten drugi... a gdybym cie poprosiła... pomógłbys mi go wykraść?
- Myślę, ze wystarczy poprosić Meg, niczego nie musimy wykradać. Myślisz, że on może coś pomóc?
- Meg go nie odda dopóki się nie przekona jak to działa, ale z tego co zrozumiałam z jej rozmowy z tym gadającym kijem, nie ma o tym pojęcia. Myślałam żeby go zabrać do Pani...
- Czyli chcesz poczekać? -
Alto widział że chyba nic z tego nie będzie. Gniewne spojrzenie spoczęło na duchu - Czemu nie zapytałaś Pani od razu?
- Nie chciałam o tym mówić przy wszystkich. Megara może próbowałaby mi przeszkodzić. I tak wystarczająco wiele szczegółów z mojego życia wywleka się ostatnio na forum ogólne. Nic mi nie pozostało. Nawet przeszłość nie jest już tylko moja! -
Biała Dama była wyraźnie zła.
Popatrzyła prosząco na łotrzyka:
- Skoro masz miksturę i jeden naszyjnik zabierzmy i drugi i wróćmy na wyspę.
- To zły pomysł. –
pokręcił głową – Srebrnooka jest... no przecież wiesz sama. Nikt jej nie ufa i ja też mam wątpliwości. Nie chcę aby oba naszyjniki znalazły się w jej rękach.
- Alto -
Zacisnęła dłonie - Możecie jej nie ufać, ale mnie nigdy nie spotkało z jej strony nic złego. Może czasami nie mówi nam wszystkiego, ale też nie kłamie. To więcej niż można oczekiwać po bogach... to więcej niż można oczekiwać po ludziach...
- Tak? –
wściekłość znowu wychodziła z niego – Wystarczy ci tyle by oddać swój los w jej ręce? Słuchaj, i zrozum to wreszcie. Podejmij decyzję. Sama. To twój naszyjnik. Nie zrobię tego za ciebie. Decyduj teraz. Szybko i po prostu. Jeśli chcesz jej zaufać, jeśli chcesz ubrać na siebie jeden i drugi to zróbmy tak. Skoro Meg nie ma pojęcia czym on jest, to tylko Srebrnooka będzie to wiedzieć. Teraz się zastanów czy jej „nie mówienie wszystkiego” jest warte tego by ryzykować. Shannon tu o twoje życie chodzi, nie moje. Nie obarczaj mnie tą decyzją!
- Chcę to zrobić. Chce zaryzykować. Nawet jeśli miałoby to oznaczać moją śmierć. -
Skineła głową dla potwierdzenia swoich słów - Tak! Właśnie to chcę zrobić. Zabrać oba naszyjniki i wrócić na wyspę by tam je założyć!
- No i świetnie! Chodźmy do Meg aby oddała naszyjnik, a potem możemy wracać na wyspę. – Łotrzyk ruszył do wyjścia. – Zdążymy przed nocą.
- Ale ona powiedziała, że mi go nie odda! Że jeśli go chcę musze go wykraść! Nie mam zamiaru jej prosić o coś co należy do mnie!
- Ja ją poproszę. Jak nie odda rozpieprzę kryjówkę. -
łotrzyk zaczynał powoli mieć dosyć tej rozmowy.
- Skoro twoje delikatne sumienie zmusza cię do tego - w głosie wyraźnie niezadowolonej Shannon słychać było zjadliwą nutę - To idź i proś!
- Czego ty chcesz ode mnie, co? - krzyknął w końcu kurwiony już nie na żarty. - Klepiesz od kilku dni o tym samym w kółko. Wszyscy za mnie decydują, w nosie mają to że naszyjnik jest mój. Przebierasz nogami nie mogąc się doczekać, a jednocześnie nie chcesz aby inni nawet kurwa rozmawiali o tym na "forum ogólnym". Staram ci się pomóc, rozumiesz to? Skończ więc jęczeć, do ciężkiej cholery. Meg powinna wiedzieć co chcesz zrobić, bo ona jedyna ma choć blade pojęcie czym jest naszyjnik, oprócz tej na wyspie, która równie dobrze może mieć cię w dupie, bo zależy jej tylko i wyłącznie na ożywieniu Marie! A teraz jak pozwolisz pójdę do Meg i poproszę ją o naszyjnik. Jeśli ci się to nie podoba to po prostu daj mi kurwa święty spokój!
Bezcielesna istota podpłynęła do łotrzyka tak blisko, ze gdyby nie fakt jej niematerialności z pewnością dotknęłaby go nosem:
- Przecież powiedziałam: Zrób to jeśli musisz! Choć moim zdaniem proszenie jej to błąd!

Ja pierdolę. Odkąd Shannon zobaczyła trupa Madoca, coś się z nią podziało. Działała mu na nerwy, no a wiedział że wszyscy inni spadkobiercy nie kiwną palcem, bo najwyraźniej nie obchodziła ich. Choć może inaczej wszyscy mu działali na nerwy, ciekawe kurwa dlaczego. Musi się wreszcie dopić i zwalić pod stół bo jeszcze chwila i sam włąsnoręcznie wybierze dla zjawy wyjście numer dwa. W końcu prosiła już raz. Mikstura w kieszeni, sztylet za pasem... Spokój, kurwa Alto.

Odnalazł Meg i zrelacjonował jej problem. Szybko , zwięźle i na temat.
- A jaką masz pewność, że ten naszyjnik należy do Shannon, Alto? Ja takiej pewności nie mam, domyślam się zaś, że jeśli jej go oddasz... to możemy jej już nie zobaczyć. Gdzie będzie, nie wiem. A jeśli tak się stanie, będę czuła się winna.
- Ja to wszystko rozumiem, serio. -
łotrzyk poczuł się zmęczony - Ale to jest jej decyzja. Nie mam pojęcia czy naszyjnik należy do niej. Nie mam pojęcia czy Shannon "nadrobi" 150 lat jak założy tylko jeden z nich. Z tego co mi wiadomo także ty tego nie wiesz. Skoro jednak tego chce i chce zaufać tej na wyspie, to nie powinnaś jej tego zabraniać.
- I mam oddać jej przedmiot warty może nawet tyle, co całe Elandone? Co znaczy kilka miesięcy, jeśli porównać je do 150 lat? To nie jest tylko jej decyzja, doskonale wiesz, że dotyczy nas wszystkich. A ją nagle ugryzło, gdy wróciliśmy z gór. Jeśli chcesz, oddaj go jej. Jest w skarbcu, wystarczy wyjąć kamień. Pokaże ci który, widziała na pewno jak tam to wkładam. Wiedz jednak, że nie pochwalam tego i nie podoba mi się to w najmniejszym stopniu. Przedmiot ten mogę zbadać, poznać jego działanie, uwolnić czar w nim zaklęty. Ale masz rację, nie należy do mnie.
- No i dobra. -
Alto ledwo hamował gniew. Wiedział że Meg była bogom ducha winna i działała w dobrej wierze, ale aktualnie jedyne czego pragnął to zakończyć tą sprawę. W tą czy drugą stronę - Naszyjnik który chce Srebrnooka i tak dostanie, bo Rudy inaczej dostanie sraczki. A tego jej nie oddam, bo nic jej do niego
- Zrób jak uważasz, lordzie Alto. Ja nie potrafię inaczej, niż zapomnieć, że ten naszyjnik znajdował się w moich dłoniach. To zabawa bogów, nie moja.
- Tak zrobię, Meg. –
nie uszedł jego uwadze oficjalny tytuł. Pięknie, ją też zdążył zdenerwować. Niech już ten dzień się skończy...

Wyciągnął naszyjnik ze skrytki, schował do drugiej kieszeni, żeby nie popierniczyły mu się, upewnił się że mikstura leży bezpiecznie za pazuchą i wskoczył na konia. Do jebanego lodowego pałacu.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 11-04-2011 o 19:32.
Harard jest offline