Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2011, 23:09   #63
Wroblowaty
 
Wroblowaty's Avatar
 
Reputacja: 1 Wroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znany
Choć jeszcze tydzień temu Kh’aadz nieomieszkał by zrzędliwie napomknąć o zbyt pochopnych wtedy decyzjach Endymiona, to postawa Strażnika w tej chwili, przed samym królem, bez strachu i zająknięcia relacjonującego nieszczęsną walkę w Ostatnim Moście, bez upiększania ani tuszowania swoich czynów, świadczyły o odwadze i w pewien sposób zaimponowały khazaadowi. Prawie jak krasnolud - pomyślał Kh’aadz, z lekkim podziwem, po czym odezwał się spokojnym tonem.

- To prawda Wasza Wysokość. Jeden z Dunlandczyków, o ile mnie pamięć nie myli, zwał się Zaris, sprowokował awanturę, w której też miałem nieprzyjemność uczestniczyć. Wasza Wysokość wybaczy za wyrażenie, ale praliśmy się po gębach aż huczało... Do puki Dunlandczycy nie poszli na całość i sięgnęli po żelazo, wtedy nie było już odwrotu, była krew za krew. Ich tożsamość zdradził nam już po fakcie wspomniany Zaris, chowając się za wziętą za zakładniczkę córką karczmarza. Jeśli można wyrazić swoje zdanie, to marny to mąż, co w walce chowa się za kobiecą suknią.

Po komnacie rozebrzmiał szept aprobaty.

- Po Zarisie można się tego bylo spodziewac - rzekł jeden z bogato odzianych dostojników.

- Po każdym Dunlandczyku można sie tego spodziewac! - prychnął kpiąco lord Lond Daer ściągając tym samym na siebie kilka gniewnych spojrzeń.

- Gdybym tylko wiedział kim są to postarałbym się powstrzymać walkę, ale skąd miałem wiedzieć kim byli. Tak jak powiedział Kh`aadz nie przebierali w środkach. Pierwsi dobyli noży. - Dodał Endymion.

- Trzeba ich ukarać panie. - powiedział lord Tharbad.
- Inaczej rozjątrzy to konflikt z Dunlandczykami. - perprował.

- Bzdura. - wtrącił Derufin. - Oni i tak mają już pretekst, co prawda wyśmienity... Lecz to juz niczego nie zmieni prócz tego, że przyznamy im rację...

- Co oni robili przy Ostatnim Moście? - zapytał król ignorując doradców i unosząc rękę na znak by się wstrzymali od głosu.

- Podobno jechali się z tobą spotkać królu - Endymion odparł natychmiast.

- Przez Rhudaur? - zdziwił się Eldarion
- Wiec jak możecie mówic mi, ze nie znaliście ich tożsamości?! Czy ja spotykam się z byle pierwszym poddanym zza Issen? - Eldarion zagrzmiał pierwszy raz podnosząc głos.
- Czego chcieli? - dodał po pauzie spokojniej.

- Jechali do Annuminas spotkać się z tobą Panie, Thurg chciał zaproponować ci sojusz. Miał wraz ze swoim ludem stanąć u twego boku w nadchodzącej wojnie, jakiej i z kim nie powiedział. W zamian oczekiwał autonomii dla swoich ziem.- Endymion posłusznie zrelacjonował królowi wolę Thurga, którą przekazał im Andaras

Eldarion ciężko opadł w fotelu przy stole wyraźnie nad czymś się zastanawiając. Kiedy odezwał się jego głos był spokojny a nawet przyjacielski.

- Golinie, Endymionie. - zaczął - macie kolejną misję do wykonania. Trzeba rozwiązac sprawę Belega do końca. Odzyskanie szkatułki będzie pierwszym krokiem.

Później takim samym tonem zwrócił się do dziewczyny i krasnoluda.

- Nie jesteście moimi poddanymi i nakazywać niczego wam nie mogę. Proponuję wam moi drodzy dwa rozwiązania. Wiecie bardzo dużo o najważniejszych sprawach mojego królestwa. Przysięgniecie honorowe dotrzymanie w tajemnicy tego coście tutaj usłyszeli i dowiedzieli wcześniej w sprawie Belega. Później macie wybór. Albo dalej towrzyszycie moim Strażnikom. Albo zostajecie w gościnie lorda Marroca albo wreszcie pod bezpieczną obstawą odprowadzę was bezpiecznie do waszych domów. Zastanówcie się i dajcie mi odpowiedź do dzisiejszego wieczora. - poprosił raczej jak rozkazał.

Milcząca do tej pory dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i ledwo król skończył mówić wypaliła:
- Chętnie zostanę. Możesz liczyć na moją pomoc, Panie!

- Dobrze. Gorącej krwi wojowniczko z Rohanu - przemówił uroczyście Eldarion lekko rozbawionym zachowaniem Derbhail głosem.
- Przyjmuję twoją służbę. Pamiętaj, że to sprawa bardzo delikatna i jeszcze bardziej niebezpieczna. Obok gorącego temperamentu zalecam zimną krew i roztropnośc.

Dziewczyna dygnęła lekko speszona.

Kh’aadz przez chwilę bił się z myślami, po szybkiej odpowiedzi Rohirki, wszyscy zwrócili wzrok na niego oczekując zapewne równie szybkiej deklaracji. Kh’aadza zaciekawiła ta ludzka dziewczyna, którą o ile dobrze usłyszał zwali Dearbhail. Jak się okazało poznała Ginara i z tego co do tej pory powiedziano, wyglądało na to, że zdobyła jego zaufanie na tyle, aby ten powierzył jej jakikolwiek cenny przedmiot, co w przypadku rodziny Stonshallow nie było rzeczą łatwą, nawet jak na standardy khazaadów. Tym bardziej gdy nadaży się odpowiednia chwila, chciał zamienić z nieznajomą ludzką kobietą kilka słów.

Pomyślał wtedy o swojej misji i o tym jak się oddalił od jej wypełnienia. Pakunek bezpiecznie spoczywający na jego piersi ciążył bardziej na sercu niż na szyii, na której był zawieszony. Doskonale wiedział co jest w środku i jak jest to ważne dla jego braci nadal przebywających w Ereborze, a co najważniejsze, wiedział ile znaczy to dla jego ojca, który powierzył mu ten zaszczyt. Co prawda tutaj w dolinach śnieg już praktycznie ustąpił, ale górskie przełęcze i szlaki gdzie zima na prawdę pokazała na co ją stać, nadal były nieprzejezdne. Teoretycznie miał więc jeszcze czas... Ale w praktyce, wolałby trzymać się jak najbliżej podnóży Gór Mglistych, aby jak tylko będzie to możliwe, przekroczyć je na wschód. Spojrzał na Endymiona i Dearbhail, po czym zwrócił się znowu w stronę Króla.

- Wasza Wysokość, gorącej krwi w żyłach tych dwojga zapewne nie brakuje, tak więc wygląda, że o ową wspomnianą odrobinę rozwagi zatroszczyć przyjdzie się mi. Jednakowoż, Wasza Wysokość musi wiedzieć, iż mam swoje zobowiązania wobec Khazaad Dum i może nadejść czas, gdy zmuszony będę bezzwłocznie ruszyć do Ereboru. Do tego jednak czasu za pozwoleniem Waszej Wysokości będę towarzyszył Endymionowi. To w zasadzie... Dobry chłopak. - Zakończył kłaniając się raz jeszcze przed obliczem władcy.

- Wiem o tym - odrzekł król patrząc na dumnego choc pokornego strażnika. - Za miesiąc Wysoka Przełęcz będzie możliwa do przekroczenia Kh’aadzu. Wierzę, że do tej pory z pewnością otrzymam przynamniej artefakt jeśli nie prawdę o losach Belega. Dobrze, niech tak będzie. Teraz idzcie wszyscy na miasto szukac tego Andarasa i bardzo was proszę, nie wracajcie z pustymi rękoma. - powiedział Eldarion przyjmując postawę oznajmiającą jedoznaczne zakończenie audiencji. Cała dość nietypowa czwórka, dwoje Strażników, on, oraz jak się wydawało, kąpana w gorącej wodzie, ale w zasadzie wyglądająca na poczciwą istotę, ludzka dziewczyna, nosząca się jak mąż, oddając ostatni pokłon opuścili wielką i pysznie udekorowaną salę audiencyjną...
 
__________________
"Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic..."
Wroblowaty jest offline