Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 09:29   #64
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Andaras wraz z Perłą skierowali się prosto do Portu. Należało nadać listy i liczyć że ojciec jak zawsze sobie poradzi. Dość już niemiłych niespodzianek... Zamach na Nizara, zamach na niego samego-elf westchnął. Żeby się chociaż okazało że ojciec mając tą informacje schwyta May i odpowiednio to rozegra.
Inaczej cały trud i ryzyko układu z Perłą byłoby daremne. Sam też nie wiedział, czy uda im się wyruszyć za May. Szansa była taka sobie. Zatem ojciec musi działać w przeświadczeniu że Animista może się pokazać. Szansa jednak na to jest umiarkowana. W zasadzie mniejsze niż większe. W ostatniej chwili skorygował swój list na tę okoliczność. Niósł ten i kilka innych odpowiednio zapieczętowanych. Licząc że znajdą i statek i kapitana poleconego przez Panoramusa. Zielarz tuż przed śmiercią wyjawił, iż jego kurierem jest Earendur. Kapitan umbardzkiego statku „Erod”. Był tego człowieka pewien zatem i Andaras był. W końcu Panoramus nie utrzymał się tyle lat w "siodle" bez powodu. Po drodze rozpoczęła się jednak dyskusja z Perłą.

- Andarasie, sytuacja w mieście robi się coraz bardziej napięta, a podpalenie domu Panoramusa tylko zaogniło konflikt. - Uśmiechnął się z udanej gry słów zabójca.
- Musimy czym prędzej oddalić się z tego miejsca i udać w okolice, które będą kluczowe dla naszych planów. Wyślę wiadomości, aby przygotować grunt pod nasze przybycie, powiedz mi tylko...czy jest coś jeszcze co powinienem uwzględnić? Nie musisz mi ufać, to zrozumiałe, ale musisz też zrozumieć, że mogę wykonywać swoje zadania w odpowiedni sposób, tylko kiedy jestem świadomy zagrożenia. - Perła nie liczył na zbyt wiele, ale liczył, że jeśli będzie, co jakiś czas, próbował w końcu uda mu się dowiedzieć czegoś więcej. W jego zawodzie informacje zbyt często miały kluczowe znaczenie, aby nie próbować ich zdobyć w każdej możliwej sytuacji.
Andras wiedział że należało w jakiś sposób zapłacić za uratowanie życia i dotychczasowe informacje. Nie mówiąc o tym że zyskał speca od mokrej roboty. Co prawda ufać mu do końca nie mógł ale i już trochę wierzył.
- Hmm wszystko co mogę ci powiedzieć to że niedługo wybuchnie wojna. Wielka wojna tu na północy, przy tym konflikcie zbledną wszystkie dotychczasowe.
- Wojna? Tu? Raczysz ze mnie żartować - odparł Perła szczerze rozbawiony. Skąd ten pomysł? Chyba, nie sądzisz, że Harad ma takie możliwości? Nie podejdziecie nawet na pola Peleonoru!
- Słyszałeś kiedyś o orkach Perła? I mrocznych siłach które zawsze za nimi stoją. Słyszałeś dawne legendy, bajania jakie opowiadano do snu? Orkowie wrócili. Kilka dni temu wraz z towarzyszami natkneliśmy się na ich zwiadowców. To potwierdzają i inne moje źródła, oni uderzą i to z pełną mocą. Jeśli potrafisz zrobić z tej wiedzy użytek, nie rozpowiadając tego na prawo i lewo zrób to.- Andaras stwierdził że skoro ta wiedza i tak dotrze do króla przez Endymiona nie ma co się z nią ukrywać. I należy ją przekazać nowemu potencjalnemu sojusznikowi. Jako początek zapłaty za jego usługi.
- Orki?!? - Perła prawie zakrztusił się gdy usłyszał rewelacje Andarasa.
- I zapewne masz dowody? Czy to tylko bujna wyobraźnia? - Zakpił.
-Głowa orka właśnie powędrowała do miejscowego lorda. To ty mi ciągle przypominasz kim jestem. Kim mogę być kiedyś, domyśl się zatem skąd moja wiedza może jeszcze pochodzić.
- Dobrze, dobrze, uspokój się, wierzę Ci, tylko...czy zdajesz sobię sprawę jakie to będzie miało konsekwencje dla naszego świata?!? - Perła nie wiedział co ma o tym myśleć, jednak Andaras nie miał powodów, żeby kłamać, a sprawa tej wagi nie mogła zostać zbagatelizowana.
Animista wiedział jaki wpływ ta sprawa będzie miała. Aż nazbyt dobrze. Zaczął też powoli uważać że Herumor to wcale nie jest taki korzystny sojusznik dla Haradu. Po spotkaniu z orkami i Makhlerem zaczął powątpiewać. Jaki bowiem stanie się świat jeśli tacy jak oni zwyciężą. Z drugiej strony było poczucie obowiązku. Potrzebowali ich jednak. Bez nich zjednoczenie mogło się nie udać. Ewentualnie kosztować dużo przelanej krwi braci... Gdy się zjednoczą, a jego ojciec założy koronę Haradu. Wtedy będą na pozycji do zastanawiania się co dalej. Elf był gotów na wiele a może nawet na wszystko by pomóc rodzinie. Choć czyny jakich musiał dokonywać nie były łatwe. W chwilach zwątpienia przypominał sobie jedna Xante. Wtedy zapominał o wątpliwościach.
- Dobrze, załatwmy co mamy załatwić w porcie i wracajmy. Nadal nie jestem pewien, czy to dobry pomysł ruszać w drogę ze strażnikiem, ale to Twoi towarzysze, Ty decyduj. Ja postaram się nas zabezpieczyć na wypadek gdybyśmy szybko chcieli opuścić to piękne miasto. - Powiedział z przekąsem Perła.
- Liczę że moi towarzysze nie podstawią nas pod ścianą. Ufam im to dzielni, odważni i uczciwi ludzie.
- Właśnie o tym mówię...co im o sobie powiedziałeś? Zapytał z ironia w głosie Valamir. Strażnikowi chyba by się taka wiedza nie spodobała, jeśli już o tym mowa to krasnoludowi też nie...
-Tak? Cóż, z tego co wiem Harad od dziesiątek lat jest w stanie pokoju ze zjednoczonym królestwem. Owszem nie twierdzę że oba ludy się kochają.... Ale nie ma między nimi większych napięć. Nie mówię też że od razu im powiem o swojej pozycji. Jednak sam fakt, że byłem w Haradzie czy, że znam jakiś tam ludzi z tych krain...- tu się zamyślił. Chyba nie czyni mnie to od razu wrogiem publicznym? Powiem że znałem zielarza że przyjaźniliśmy się. Miał mi dać jakieś listy ot przyjacielska przysługa ich dostarczenie. A zamach to już jakaś afera o której nic nie wiem. Co w świetle tego że ciągle się w coś pakujemy od poznania się, nie będzie niczym niezwykłym. Zostaje tylko kwestia skąd ciebie wytrzasnąłem. Jakieś propozycje?
- Cóż może masz rację i jestem trochę przewrażliwiony, ale nie możemy sobie pozwolić na opuszczenie gardy, a to skąd mnie wytrzasnąłeś zależy od tego ile chcesz im powiedzieć.
- To Twoi towarzysze, sam oceń. - powiedzial, ze wzruszeniem ruszeniem ramion.
Na wzruszenie ramion Andaras odpowiedział uśmiechem.
-Ocenię a teraz propozycje.
- Andarasie, najwyższy czas, żebyś zaczął myśleć jak osoba, która jest na Twojej pozycji. Wymyśl coś... - Perła uznał, że zrzucenie tłumaczeń na Andarasa poprawi mu humor, sprawa nie była przecież aż tak ważna... - W końcu jak sam stwierdziłeś, jestem Twoim “ochroniarzem”. - Z wyraźną kpiną i ze szczerym uśmiechem odpowiedział Perła.
- Wyjaśnijmy sobie coś. Jesteś tu bo masz ambicje. Ambicje bycia kimś wielkim. Chcesz tego pragniesz tego. Do tego jesteś ryzykantem. Ale wszystko sprowadza się do tego czy ci pomogę. Ludzi podobnych do ciebie w fachu mógłbym dostać od ojca. Ten wybrany dla mnie miałby pewnie duże umiejętności. Wcale pewnie nie gorsze od twoich. Nie żądałby też takiej ceny jak ty. I jego lojalności mógłbym być pewny... W twoją co po najwyżej mogę wierzyć. Fakt że uratowałeś mi życie, jest prze ze mnie doceniany. Kto wie, może to dobra zaliczka do dobrej przyjaźni. Jednak przypominam ci że to ty pracujesz dla mnie. Ugrywajac przy tym nie mało na przyszłość. Możesz to sobie nazywać współpracą, inwestycją w swojej głowie czy jak tam chcesz. Chce mieć jednak jasność co do najbardziej podstawowej rzeczy.... Jeśli pytam chce odpowiedzi. Nie żartów.
- Rozgadałeś się trochę Andarasie, a ja nadal nie wiem ile chcesz powiedzieć reszcie...
- A co do współpracy...wszystko jest jasne! Ty tu rządzisz. - Powiedział Perła, chodź w myślach zmełł przekleństwo. - Moja opinia jest taka: Jeśli ufasz im na tyle, żeby z nimi podróżować i chcesz to robić dalej, mimo kłopotów, które to może przynieść, choćby ze względu na Dunlandczyków, to daj im chociaż część prawdy i zobacz jak zareagują. Wtedy możesz powiedzieć zgodnie z prawdą, że zostałem wysłany do pomocy...Jeśli im nie ufasz z kolei, to proponuje uciekać z miasta już w tej chwili. Jeśli strażnik...Endymion tak? - Przypomniał sobie Perła. - Faktycznie poszedł złożyć raport to nie wiadomo czy w tej chwili nie ściga nas straż miejska.
- I w końcu zacząłeś przemawiać jak władca - stwierdził po chwili, z uśmiechem Valamir. - Może moja inwestycja jeszcze się zwróci...
- Powiem prawdę. W końcu należy się ona moim druhom.

Gdy doszli do Portu ich oczom ukazał się niesamowity ruch. Każdy coś robił, gdzieś biegł, wszystkim przyświecał jeden cel. Jak najszybciej przygotować się i odpłynąć. Z trudem i po zadaniu kilku pytań udało im się odnaleźć właściwy statek. Ponadto Andras dowiedział się że port zamykają za około godzinę. Ich oczom ukazał się piękny Umbardzki statek.



Widzieli kapitana na trapie potem zniknął. Perła powiedział że kapitan to niepewne ręce. I oddalił się gdzieś ze swoimi listami. Animista miał słowo Panoramusa jako gwarancję, o czym skrytobójca nie wiedział. Nim jednak zdołał coś powiedzieć. Perła już się oddalał. A gonienie go mijało się z celem. Statek mógł odpłynąć w każdej chwili....

Andaras wszedł odważnie na trap. Dopiero gdy znalazł się na statku podszedł do niego jakiś marynarz. Co prawda wyglądał on elfowi jak korsarz ale Andaras wiedział co nieco już o Umbarze. Wielu tamtejszych ludzi pochodziło w prostej linii od dawnych Umbardzkich korsarzy. Oficjalnie trudnili się oni handlem, mniej oficjalnie cześć z nich została przy starym rzemiośle. Z tym że jednak w obecnych spokojnych i stabilnych czasach muszą się z tym kryć. Tak czy owak załoga była uzbrojona niczym na wojnę. Co miało o tyle dobrą stronę że listów nikt by nie przechwycił zdobywając statek. Elfowi zakiełkowała w głowie myśl. Gdyby miał zostawić przyjaciół jak radził Perła, teraz była idealna chwila. Na tym statku z taką załogą nikt by ich nie dogonił a nawet jeśli ciężko by mu było zająć statek. Wszystko będzie dobrze uspokajał samego siebie animista. To twoi druhowie....

-Wypierdalaj żebraczyno- wyrwał go z zamyślenia marynarz.
-To przebranie. Ważna sprawa do kapitana.-zaczął elf
- Jasne, jasne spierdalaj pókim dobry.- marynarz nie ustępował.
- Przysyła mnie jego przyjaciel na którego czekał. Prowadź durniu. Chyba że wolisz, by kapitan od kogoś innego z załogi dowiedział się że mnie odprawiłeś. Takiego co miał więcej oleju w głowie.
-Dobra już dobra. Po co się tak unosić. Zaraz go przyprowadzę ale jeśli kłamiesz- przejechał palcem po gardle.

Elf został chwilę później zabrany do kajuty kapitańskiej. Tam naświetlił sytuację. Powołując się na Panoramusa prosił oczywiście o przekazanie listów. Kapitan słysząc o przyjacielu zrobił się miły i pogodny. Choć z początku powierzchowność i naturalny chłód sprawiały wrażenie że będzie to ciężka przeprawa. Wieść o śmierci przyjaciela wielce zasmuciły kapitana. Choć będąc człowiekiem twardym starał się trzymać fason. Widać było jednak że nie jest mu lekko. Listy oczywiście obiecał przekazać. Andaras zaś wspomniał że nagroda go w przyszłości nie minie. Jaka nie wspomniał listy i tak dotrą. Jednak elf miał w zwyczaju odwdzięczać się każdemu za jakąkolwiek pomoc. Miał nadzieje że w przyszłości i tu będzie okazja.... Zamienił z kapitanem jeszcze kilka zdań. Rozmowę przerwał Bosman. Informował że jeśli mają wypływać to teraz. Potem port będzie zablokowany. Andaras i kapitan pożegnali się niczym starzy druhowie. Śmierć czasami łączy a nie tylko dzieli. Elf zszedł z trapu i zaczął się rozglądać za Perłą.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 12-04-2011 o 10:18.
Icarius jest offline