Uuuu, kto mi zrzucił matulę Ziemię na łeb?... Gdzie ja...? Paskudnie mokra, zimna podłoga, maleńki otworek w roli okna... Ładnie mnie ktoś urządził.
Pamiętała lotnisko, tłumy ludzi i zwierząt, jakiegoś rozchełstanego Araba, samochód, jakieś arabskie śpiewy z radia. Jechał szybko, nie zdążyła rozeznać się, gdzie jadą. Jakiś ciemny hangar, dźwięk otwieranych drzwi... Coś rąbnęło ją w okolicach potylicy. Chyba próbowała ustać na nogach, ale sądząc po jej jakże uroczej obecnej pozycji - nie wyszło jej to najlepiej.
Rozejrzała się. Nie tylko ją wpakowali do tej dziury, widziała zarys człowieka. Brunet, o ile się nie myliła. Jemu się oberwało gorzej, wyglądał, jakby go sprali na kwaśne jabłko. Ciekawa zapowiedź lokalnych atrakcji, pomyślała gorzko. Nie wiedziała, czy mężczyzna w ogóle żył, było na tyle zimno, że kilka dni mógłby nie śmierdzieć. Musiała spróbować. Jeśli towarzysz nie żyje albo odmówi pomocy, spróbuje zwiać. Choćby i sama. Jeśli wtłukli mężczyźnie, kto wie, co mogliby zrobić z kobietą...
- Hej, koleś! Żyjesz? - ryknęła. Nie miała czasu na uprzejmości. Głowa odezwała się łomotem. Lekkie wstrząśnienie mózgu być może? Trudno, raz kozie śmierć. Spróbowała się przysunąć do bruneta. Szło powoli i nieprzyjemnie, ale była już blisko. - Ej no, nie umarłeś mi tu chyba?
__________________ GG: 183 822 08 "Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo |