Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-04-2011, 01:40   #11
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
27 kwietnia 2011 r.
R/V „Blizzard” - Północny Atlantyk


Szare niebo zaczęły nieśmiało przebijać pierwsze od tygodnia promienie słońca, a nieprzychylny do tej pory ocean wyraźnie się uspokoił. Mogło by się wydawać, iż wczorajsza ofiara ukoiła jego śmiertelne żądze. Max skończył ściągać suchy skafander, gdy dobiegł go znajomy głos.

- Max! Chodź tu szybko! Zaraz się zacznie przedstawienie! No chodź mówię Ci! - Janis jak zwykle był podekscytowany jak dziecko. W sumie nie dziwił mu się, na pokładzie miała pojawić się nowa kobieta, a to zakrawało na miano największej sensacji, od czasu natrafienia na pierwszy wrak.

- Idę! Nie drzyj się tak! - założył jeszcze na koszulkę starą postrzępioną parkę bundeswery i wyszedł z zagraconego korytarzyka,pełniącego rolę szatni.

Na pokładzie panowało nie małe zamieszanie. Kończono dokować „HOPE I”, przygotowywano na wszelki wypadek RIB-a, oczyszczano deck z niepotrzebnych śmieci, a na sterburcie wciąż trwały naprawy relingu. Śmigłowiec zrównywał się z „Blizzardem”, warunki pogodowe, mimo iż lepsze niż przez ostatnie dni, nadal nastarczały wielu problemów, a zjazd z helikoptera nie należy do bezpiecznych nawet przy totalnej flaucie. W drzwiach kabiny pojawił się technik wyrzucający linę, a zaraz po nim kobieca sylwetka. Max poczuł mocniejszy podmuch, maszyna zadrżała, lecz kobieta była już w połowie drogi na pokład. Poczekał, aż dotknie pokładu i ruszył schylony w jej kierunku.

- Witam na pokładzie! - próbował przekrzyczeć panujący do koła hałas – Podążaj za mną! Janis zajmie się twoim bagażem.

Ruszył w stronę części mieszkalnej statku. Gdy tylko przekroczyli gródź zatrzymał się i odwrócił w stronę kobiety.

Gdzie moje maniery... -
westchnął ciężko - Max Mirogod, dla przyjaciół Nomad. Witam na tej pływającej kupie złomu, którą nazywamy domem. Oto twoja kajuta Taro, mogę się tak do ciebie zwracać prawa ? - nie czekając na odpowiedź podjął dalej - 23B. Wybacz, że dłużej nie pogadam, ale obowiązki wzywają... chyba to upuściłaś. - powiedział tuż przed odejściem wciskając jej do ręki zgniecioną karteczkę. „18 A. Kolacja o 2000. M.”



27 kwietnia 2011 r.
Lotnisko w Damaszku – Syria


Lotnisko w stolicy kraju było jak zwykle zatłoczone, pełne mieszaniny kolorów i dźwięków. Nieopodal wejścia zebrali się ludzie z tabliczkami w różnych językach. Na jednej z nich, trzymanej przez pucułowatego araba z kilkudniowym zarostem i w niedbale zawiązanej na głowie czerwono - białej arafatce, widniał krzywo nakreślony napis Samantha Brennan. Gdy kobieta zbliżyła się, mężczyzna zaczął wyszczerzać nierówne żółte zęby.

- Brennan? Brennan? Ja od Jacka. Ja zabrać Pani do On. Dać bagaż, ja zawiozę. Zawiozę.

Samochód mężczyzny wyglądał tak jak właściciel, lecz pachniał o niebo lepiej. Bardzo szybko włączył się w ruch uliczny, ignorując ograniczenia prędkości i kolory świateł. Lawirował między samochodami, co chwilę zmieniając kierunek jazdy, tak bardzo, że Samantha zdążyła się już pogubić w gąszczu otaczających ją budowli. Po dwudziestu minutach takiej jazdy, przy dźwiękach głośnego arabskiego popu. Kierowca wjechał do wnętrza przepastnego pomieszczenia, wyglądającego jak stary hangar. Wyłączył silnik. Nim oczy kobiety przyzwyczaiły się do ciemności, ktoś otworzył drzwi. Gdy wysiadała spadł na nią cios, przed którym nie zdążyła się zasłonić. Chwyciła się jeszcze drzwi samochodu, chciała walczyć, lecz świat zawirował, a Brennan odpłynęła do krainy nieprzeniknionych ciemności.

****

Ból głowy był nie do zniesienia. Ktoś nabił jej paskudnego guza z tyłu głowy. Świadomość powoli wracała do obolałego ciała. Zimna, chropowata podłoga była wyjątkowo wilgotna, mimo suchego powietrza. Czuła że ma związane nadgarstki i nogi w kostkach. Pomieszczenie w którym Ją zamknięto było nie wielkie, a jedyne źródło światła stanowił niewielkie zakratowane okienko w ścianie. Jednego mogła być pewna. Nie jest tu sama. Przy przeciwległej ścianie leżał poturbowany brunet.


27 kwietnia 2011r.
Paryż


Ester dotarła na miejsce wyjątkowo szybko. Paryż powitał Ją piękną kwietniową pogodą. Taką jak pamiętała. Wśród materiałów otrzymanych od asystenta profesora przed podróżą znalazła kilka pytań, na które miał jak najszybciej znaleźć odpowiedź.

Ile komandorii posiadali Templariusze we Francji?
Co wiemy na temat Paryskiego Templum, a zwłaszcza jego losach po 1307 roku?
Co templariusze mówili w czasie procesu?
Ilu przyznało się do zarzucanych im czynów?
Co znaczą słowa „Święty i prawda pokażą ci drogę” - zapisane na skrawku dokumentu ukazanego na załączonej fotografii.
Tajemne symbole templariuszy. Co o nich wiemy? Jak oznaczano „Dokumenty”.

Czuła, że przynajmniej część pytań, to rodzaj testu. Na razie musi się na nowo zadomowić i przebrnąć przez ciężki początek.



27 kwietnia 2011r.
Hotel Blue Palace – Berlin


Ciche pukanie zbudziło Graya. Każde uderzenie odbijało się echem we wnętrzu jego głowy, sprawiając ogromny ból. Niechętnie zwlókł swe ciało z łóżka, zachwiał się w drodze do drzwi. Alkohol jeszcze nie został z metabolizowany. Otworzył drzwi, za którymi nikogo nie było. U jego stóp spoczywała natomiast gruba szara koperta, z napisem „Tibi et Igni”, oraz zamaszystym podpisem Kasandra. Powoli zajrzał do środka. We wnętrzu poza plikiem zdjęć ukazujących Profesora i Hindenberga trzymających w dłoniach dziwny przedmiot przywodzący na myśl figurkę Światowita, znajdował się niewielki pendrive. Zaczęło się robić ciekawie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Tara - Tu chyba nie muszę podpowiadać co jest do zrobienia
Samantha - Nie wiem, jak ty, ale ja bym się spróbował wyrwać.
Ester - Opisz mieszkanko, znajomych, początki poszukiwań
Gabriel - Powinieneś zająć się organizacją przyszłego stanowiska pracy
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS

Ostatnio edytowane przez lauerhill : 12-04-2011 o 13:18.
lauerhill jest offline  
Stary 12-04-2011, 13:09   #12
 
Sylverthorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputację
Uuuu, kto mi zrzucił matulę Ziemię na łeb?... Gdzie ja...? Paskudnie mokra, zimna podłoga, maleńki otworek w roli okna... Ładnie mnie ktoś urządził.

Pamiętała lotnisko, tłumy ludzi i zwierząt, jakiegoś rozchełstanego Araba, samochód, jakieś arabskie śpiewy z radia. Jechał szybko, nie zdążyła rozeznać się, gdzie jadą. Jakiś ciemny hangar, dźwięk otwieranych drzwi... Coś rąbnęło ją w okolicach potylicy. Chyba próbowała ustać na nogach, ale sądząc po jej jakże uroczej obecnej pozycji - nie wyszło jej to najlepiej.

Rozejrzała się. Nie tylko ją wpakowali do tej dziury, widziała zarys człowieka. Brunet, o ile się nie myliła. Jemu się oberwało gorzej, wyglądał, jakby go sprali na kwaśne jabłko. Ciekawa zapowiedź lokalnych atrakcji, pomyślała gorzko. Nie wiedziała, czy mężczyzna w ogóle żył, było na tyle zimno, że kilka dni mógłby nie śmierdzieć. Musiała spróbować. Jeśli towarzysz nie żyje albo odmówi pomocy, spróbuje zwiać. Choćby i sama. Jeśli wtłukli mężczyźnie, kto wie, co mogliby zrobić z kobietą...

- Hej, koleś! Żyjesz? - ryknęła. Nie miała czasu na uprzejmości. Głowa odezwała się łomotem. Lekkie wstrząśnienie mózgu być może? Trudno, raz kozie śmierć. Spróbowała się przysunąć do bruneta. Szło powoli i nieprzyjemnie, ale była już blisko. - Ej no, nie umarłeś mi tu chyba?
 
__________________
GG: 183 822 08

"Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo
Sylverthorn jest offline  
Stary 20-04-2011, 11:09   #13
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
Propozycja wspólnej kolacji z Maxem mile ją zaskoczyła. Chciała jak najlepiej poznać człowieka z którym przyjdzie jej przez najbliższy czas współpracować. Profesor mówił o nim tyle dobrego, wprost piał z zachwytu. Ją też Max trochę fascynował. Wyglądał na człowieka z silnym charakterem, nieustępliwego, w pełni oddanemu celowi, który chce osiągnąć. Po tym jak zachował się w chwili wypadku wywnioskowała, że na pewno musi być świetnym szefem....i do tego przystojnym...w jej typie...
- Pomarzyć zawsze można - szepnęła do siebie.
***
Dochodziła już godzina 20. Lubiła być punktualna, więc stawiła się o czasie pod kajutą Max`a. Zapukała cicho....
- Proszę - Stał tuż przed drzwiami, w nienagannie odprasowanej czarnej koszuli i dżinsach, kompletnie nie pasujących do tego miejsca.
Weszła nieśmiało do pomieszczenia.
- Gdybym wiedziała, że to aż tak oficjalna kolacja ubrałabym się lepiej - zażartowała.
Była dokładnie przygotowana. Tylko w pracy można było ją zobaczyć zaniedbaną i umorusaną, np. smarem z silnika. Czarna prosta sukienka, niewysokie czerwone pantofle, włosy rozpuszczone. Tak, wyglądała tego wieczoru perfekcyjnie.
- Wyglądasz olśniewająco, nowa, urocza twarz na pokładzie, po dwóch miesiącach w morzu to prawdziwa sensacja, zresztą obowiązki gonią... Pierwszy raz znalazłem czas na kolacje o stosownej porze - uśmiechnął się szeroko, przekrzywiając nieznacznie głowę w lewą stronę - Szef przygotował coś specjalnego, wedle mojego przepisu.
Rzeczywiście, na wciśniętym w kąt stoliku stały talerze z wypełnione wspaniale pachnącymi owocami morza, a całości dopełniała zaształowana do ściany butelka białego, półsłodkiego wina. Max cofnął się w głąb kajuty odsuwając jej jednocześnie krzesło.
Usiadła z gracją na krześle i zaczęła dyskretnie rozglądać się po pomieszczeniu. Przeciętna kajuta pracoholika.
- Wyśmienicie pachnie. Uwielbiam owoce morza. Ale jak spędza się dużo czasu na morzu czy się chce czy nie trzeba je polubić, albo zadowalać się zupkami w proszku - uśmiechnęła się. Jesteś chyba bardzo zapracowany Max? - wskazała ręką na pomieszczenie.
- Nie da się ukryć. Nie mamy zbyt wielu pilotów batyskafów, a ja doglądam jeszcze kilku mniejszych przedsięwzięć badawczych. Mamy tu zespół biologów morskich... zresztą zapewne zdołasz ich jeszcze poznać. Co do zupek w proszku to nie możemy narzekać. Cook to równy gość, mój rodak zresztą. Zaaklimatyzowałaś się ?
- Tak. Z tym nigdy nie miałam problemów. Lepiej powiedz mi na czym będzie polegało moje zadanie i o której jutro mam wstać - puściła do niego oczko. Dość tego słodzenia, lubię konkrety Max, natomiast nie lubię niejasności i ukrywania czegokolwiek przede mną.
Nomad uśmiechnął się, od ucha do ucha.
- Nareszcie, ktoś z jajami... Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać - śmiał się przez krótką chwilę - Sprawa nie wygląda ciekawie. Zarówno przy dnie, jak i tutaj. Straciliśmy człowieka, co gorsza na oczach przeszło setki ludzi. Jestem pewny, że nie był to wypadek. Sam zajął bym się dochodzeniem, ale mogło by to wzbudzić pewien niepokój, lub co gorsza spłoszyć winnego. Janis da ci jutro po 9, klucz do jednej z nie używanych w tej chwili kajut. Zgromadziliśmy tam część materiału dowodowego, w tym linę, która została ewidentnie podpiłowana. Ktoś majstrował również przy bateriach batyskafów. Jesteś tu nowa, a osoby z zewnątrz zawsze trochę się kręcą po pokładzie, wypytują o wszystko, dla tego proszę Cię o złapanie tego drania, który próbuje zniweczyć nasze plany. Mam też, małą niespodziankę. Wieczorem zapraszam na spacer po dnie.
- Dziękuję. Z chęcią skorzystam. Dawno nie zanurzałam głowy - uśmiechnęła się.
- Jestem pewny, że tak głęboko nie zanurzałaś nigdy - zapatrzył się w dal, a jego myśli poszybowały głęboko poniżej stępki okrętu, w nie zbadane odmęty Północnego Atlantyku. Trwał w tym stanie przez dłuższy moment, po czym uśmiechnął się nie znacznie - Opowiedz coś o sobie?
To pytanie nieco ją zaskoczyło. Nie wiedziała co ma w sumie mu opowiedzieć. Cześć jestem Tara i lubię placki? Czy, cześć to już nie pierwsza taka tragedia, której byłam świadkiem. Jak bardzo mogła mu zaufać i jak dużo może mu o sobie opowiedzieć?
- Zapewne wiesz już o mnie trochę bo sprawdzacie wszystkich swoich współpracowników i nie obchodzi Cię ile mam lat czy skąd pochodzę, z resztą z mojego akcentu chyba od razu słychać że jestem angielką. Wiesz również czym się zajmuje...albo zajmowałam bo już nie wiem czego chcę w życiu. To cholernie trudny fach, w którym zdecydowanie za często zdarzają się wypadki z resztą o czym wiesz...I wychodzi właśnie moja nerwowa natura...proszę nie mówmy więcej o mnie....wszystko pewnie wyjdzie w swoim czasie...
Max uśmiechnął się po raz kolejny.
- Wybacz, ale nie przemawiają do mnie suche fakty zawarte w życiorysach, zresztą masz racje. Wszystko wyjdzie w swoim czasie - napełnił kieliszki winem i wzniósł jeden z nich - Za powodzenie Naszej operacji i nowego szeryfa w tym kołyszącym się miasteczku!
Nie odpowiedziała mu nic tylko w ciszy wzniosła kieliszek do góry po czym upiła łyk wina.
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline  
Stary 02-05-2011, 23:13   #14
 
Raxe's Avatar
 
Reputacja: 1 Raxe nie jest za bardzo znany
Kilka minut po godzinie siedemnastej dotarła pociągiem na paryski dworzec północny. Kiedy opuściła budynek, widok kawiarenek skąpanych zachodem słońca, gwar ulicznego korku i wszechobecny francuski język, sprawiły, że wreszcie poczuła się jak w domu. Miała ochotę na długi spacer, ale podróż była zbyt męcząca, dlatego zeszła do podziemi, wybierając metro i linię numer 10, prowadzącą wprost do Portu de la Tournelle. Stąd wolnym krokiem dzieliło ją zaledwie kilka minut od ukochanego miejsca. Tarasy ozdabiane doniczkami zasadzonych tulipanów i cyklamen, szereg wysokich i smukłych drzew prowadziły pod numer 3, Rue du Cardinal Lemoine, małego mieszkanka na poddaszu. Cioteczka Phanny właśnie zamykała swoją restaurację Chez Rene, gdzie Ester z rana zajadała się świeżo wypiekanymi bagietkami zaś na kolację wybierała omleta ze szparagami. Kiedy starsza kobieta ujrzała ją w drzwiach, klasnęła w dłonie, czule uścisnęła i zaciągnęła do opowieści przy kilku smakołykach. Godzinę później, Ester wylądowała na miękkim łóżku, rozglądając się po swoim pokoju. Ściany pokrywała beżowa tapeta zdobiona klonowymi liśćmi, a liczne obrazy z martwą naturą były typowe dla stylu francuskich mieszkań. W pierwszym pomieszczeniu po lewej stronie od drzwi, mieściły się okiennice z widokiem na dachy paryskich budynków. Zaraz obok miał swoje miejsce, sporych rozmiarów sekretarzyk, na którym leżały rozrzucone zeszyty, kałamarz z piórem i ołówki. Było również miejsce na sprzęt nowszej technologii, typu przenośny komputer. Po przeciwnej stronie stała drewniana komoda, półka uginająca się od książek i albumów oraz łóżko z egzotycznymi zdobieniami. Tam gdzie była wolna przestrzeń, została skutecznie wypełniona pudełkami notatek, koszami suszonych kwiatów i owoców, dzierganymi poduszkami w jasnych kolorach. Łukowate przejście pokryte wmurowanymi cegłami, prowadziło do niewielkiej kuchni z przestronnym oknem i najbardziej przydatnymi urządzeniami. Całość była utrzymana w barwach piasku, leśnych owoców i greckich pomarańczy. Skromna łazienka znajdowała się obok pokoju z osobnym wejściem.
Do pełni szczęścia, brakuje mi tylko kota – pomyślała, po czym zaparzyła sobie mocną herbatę i spisała do notesu wszystkie miejsca, które zamierzała odwiedzić następnego dnia. Zadzwoniła jeszcze do Marie, koleżanki ze studiów umawiając się na spotkanie, a potem naciągnęła puchaty koc i zasnęła.

Słońce już dawno wzeszło, kiedy otworzyła oczy. Wzięła szybki prysznic i wybiegła w pośpiechu. Na dole cioteczka wcisnęła jej kilka maślanych rogalików - croissant, a w kawiarence naprzeciw kupiła białą kawę z łyżeczką cukru i oddała się w wir poszukiwań. Przemierzyła Narodową Bibliotekę, a także dwie inne, na Sorbonie i Bibliotekę im. Św. Genowefy, obie bowiem zawierały liczne manuskrypty i pokaźne zbiory książek. W pomniejszych zamówiła wszystko, co wiązało się z historią Zakonu. Pamiętała dobrze słowa profesora Charlesa „W obliczu nowych wyzwań, nowych faktów, człowiek zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie był w stanie”.
Wracając do domu, zajrzała jeszcze do antykwariatu prowadzonego przez Andre, starszego pana, a właściwie przyjaciela, zakochanego w nietypowych antykach i wielogodzinnych rozmowach. Po wejściu do środka, zapach parzonej kawy pobudzał wszystkie zmysły.
- Monsieur Andre? Monsieur Andre? - nawoływała go i zaglądała pomiędzy regały, a on zawsze odpowiadał - Bonjour, mademoiselle - i prawił komplementy o jej pięknych oczach i uśmiechu. Często zasiadali przy niewielkim stoliku w końcu pomieszczenia, gdzie przy ciasteczkach wsłuchiwała się w opowieści o morskich podbojach, za czasów kiedy był marynarzem. Tym razem wstąpiła poprosić o pomoc, obiecał podzwonić i odezwać się za kilka dni.

Nie zamierzała odpowiadać na pytania zawarte w otrzymanych materiałach, chciała znaleźć coś więcej, dotrzeć do źródła.
Moje życie znów nawiedzą bezsenne noce - uśmiechnęła się i udała w kierunku Rue du Cardinal Lemoine...
 
Raxe jest offline  
Stary 24-05-2011, 17:37   #15
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
27 kwietnia 2011r.
Syria


Mężczyzna zareagował na słowa Brennan. Po woli obrócił się na drugi bok, by spojrzeć w kierunku kobiety. Jego twarz stanowił jeden wielki strup zaschniętej krwi. Prawe oko było opuchnięte, uniemożliwiając widzenie. Jego oddech był ciężki, zapewne z żeber została mu połowa. Gdy ujrzał Samanthe, kąciki jego ust uniosły się w nieznacznym uśmiechu.

- U... Umarłem? - wybełkotał.


27 kwietnia 2011r.
R/V Blizzard


Słońce unosiło się leniwie nad horyzontem, a krzątanina na pokładzie trwała w najlepsze. Przygotowania do opuszczenia batyskafu, powtarzanie norm BHP, obliczenia, nawoływania, kontrole łączności, dla człowieka z zewnątrz niektóre procedury wydawały się wręcz kosmiczne.

- Czołem ślicznotko! - To Janis podkradł się do Tary - Mam dla ciebie klucze, Max właśnie schodzi pod wodę, jak byś czegoś potrzebowała będę w kambuzie.

Wręczył je, obrócił się w miejscu i odszedł moonwalk'iem.
Po głowie chodziło ci jedno pytanie: Od czego zacząć?


29 kwietnia 2011r.
Paryż


Spędzając kolejną godzinę nad stertą ksiąg, zatraciłaś rachubę czasu. Zmęczenie powoli dawało się we znaki. Ostatnie dni były bardzo pracowite zaczęłaś też wreszcie widzieć efekty. W jednej z ksiąg udało ci się natrafić. Na wyrwaną stronę z jakiegoś manuskryptu.

"...Tam gdzie światłość kulista w swej większej części dostępna dla świata. Gdy rozszerzy się na stronę przeciwległą. Zajmiesz się jej częściami niskimi. Podwójnymi i potrójnymi."

Część wydawała się jasna. Światłość kulista to słońce, ale co dalej i czego to w ogóle dotyczy? Pod tym fragmentem znajdowała się jeszcze pieczęć.


Z zamyślenia wyrwało cię ciche miauczenie. a okiennym parapecie siedział rudy dachowiec.

----------------------------------------------------------------
Wszystkich zapraszam na doca. Tam zapadną decyzje, powstaną dialogi i pojawią się wskazówki Na post Ubera z poprzedniej kolejki nadal czekam.
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS
lauerhill jest offline  
Stary 06-06-2011, 22:57   #16
 
Uber's Avatar
 
Reputacja: 1 Uber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodzeUber jest na bardzo dobrej drodze
„Tibi et igni – łacina” – wyskoczyła niezgrabana myśl w umyśle Gabriela. Neurony w mózgu zaczęły wzmożoną pracę – „Ciebie i ogień... Tobie i ogień... Tobie i ogniowi...”. Wzrok spoczął na kopercie, która szybkim ruchem została rozdarta. Głośność wytworzonego w tym momencie dźwięku zdawała się być porównywalna z odgłosem startującego samolotu. Skacowany osobnik przejrzał szybko zawartość i rzucił wszystko na stolik. Garść witamin, szklanka soku cytrynowego i zimna woda pod prysznicem zrobiły swoje, umysł stał się trochę bardziej rześki. Pozostał jedynie uporczywy ból głowy, lecz na to też było lekarstwo – dwie kapsułki zawierające 100mg ketoprofenu.

Ciekawość przywiodła Gabriela z powrotem do stolika i leżących na nim przedmiotów. Zawartość pamięci flash zdawała się być starannie zaszyfrowana, nawet najlepszy, pojedynczy komputer dekodowałby te dane całymi latami. Kilka kliknięć na laptopie i po chwili na jego ekranie pojawiła się, lekko zarośnięta, twarz młodego człowieka w flanelowej koszuli w kratę.

- Gabriel?! Czego chcesz do cholery?
- Dalej pracujesz przy Jaguarze?
- Może, a co?!
- Tak się składa, że przydałoby mi się trochę ponad dwa petaflopy mocy obliczeniowej.
- No co ty nie powiesz? Dla kogo tym razem pracujesz? A te niemieckie IP to jakaś podpucha czy naprawdę siedzisz właśnie w jakimś hotelu w Niemczech? Blue Palace, pięć gwiazdek, w sumie to w twoim stylu.
-Mógłbyś się zamknąć i odebrać pliki które próbuje Ci przesłać?
-Taka moc obliczeniowa a ty chcesz jej używać do prymitywnego rozszyfrowywania?
-Zamknij się i odbierz.
-Dobra dobra, widzę że coś dzisiaj nie w humorze, czy te twoje przysługi
kiedyś się skończą? Przecież przespałem się z nią trzy lata temu.

Po naciśnięciu czerwonej słuchawki okienko znikło, pozostał jedynie powoli zapełniający się pasek postępu.

Na jednym ze zdjęć uwagę Gabriela przykuł kamienny przedmiot, po przyłożeniu fotografii do kamery komputer zaczął przeszukiwać internet w celu znalezienia podobnych obrazów. Na ekranie ukazała się między innymi strona w języku węgierskim a na niej dużymi czerwonymi literami słowa:

Baphomet, BAFUMET, Baphomet
 

Ostatnio edytowane przez Uber : 07-06-2011 o 15:02.
Uber jest offline  
Stary 10-06-2011, 21:42   #17
 
Sylverthorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputację
- Zanim spytasz: nie, nie jesteś w niebie. - odparła Brennan, wzdychając. Sojusznik czy brzemię, oto jest pytanie. - Żyjesz, choć ledwo. Nieźle ci wtłukli. Skąd się tu wziąłeś? Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem co to za miejsce... Łeb mi pęka, straciłem rachubę czasu. Wpadli do mojego biura, związali dali w łeb i wywieźli... Kim Ty jesteś? Nieważne... Chyba muszę ci zaufać... oboje wpadliśmy w to cholerne bagno.
- Intrygujące spostrzeżenie. - mruknęła. - Możesz chodzić? Pamiętasz, którędy cię wnieśli?
- Myślę, że tak. Wnieśli mnie drzwiami, za nimi jest niewielki korytarz, potem schody, ciągnęli mnie po nich kilka razy, za nią zakładali mi worek na głowę i ciągnęli jeszcze kilka metrów.
- Cholera. Wiele to nie mówi. - mruknęła. Delikwent był żywy, ale mało mogła z niego wyciągnąć. - Kilka razy? Czyli co, kilka różnych pionów czy w górę i dół jak winda? Jesteśmy pod ziemią? Czułeś jakiś zapach po drodze? - pytała o wszystko, co mogło się przydać. Nie wiedziała jeszcze, co z tym zrobi, ale coś na pewno. Nie chciała skończyć jak on... albo gorzej.
- Parokrotnie... Za każdym razem było gorzej... Myślę, że możemy być pod ziemią, pamiętam plusk wody przy schodach, a potem w tym miejscu, gdzie mnie tłukli, smród stęchlizny, jak w wojskowym magazynie...
- No to ładnie. Gdybym tylko mogła się uwolnić z tych więzów, może udałoby się coś zdziałać. Nie zamierzam czekać na dalszy ciąg bez walki. - stwierdziła, rozglądając się za czymkolwiek w miarę ostrym. Gwóźdź, kawałek szyby, cokolwiek mogło rozciąć sznur. W jednym z narożników dostrzegła kawałek metalu wystający ze ściany, wyglądało jednak na to, że przeciwnicy pomyśleli o wszystkim. Został zaklepany do ściany na płasko.
- Te dranie nie zabrały mi wszystkiego. W prawym bucie mam zapalniczkę, sam nie mogę do niej sięgnąć, ale może tobie się uda.
- I to jest myśl. - stwierdziła. - Spróbuję. - mruknęła, powoli obracając się do niego plecami. Odrapała się solidnie, ale w końcu coś wymacała. - Ten?
- Nie. - odparł cicho. Jemu też nie było wygodnie.
- Szlag! - warknęła, usiłując dosięgnąć drugiego buta. - Dobra, mam. Spróbuję wydobyć tę zapalniczkę. To może być trochę nieprzyjemne. Co ja gadam, nieprzyjemnie już jest. Uwaga, zaczynam. - dotarła palcami do sznurowadeł i je rozwiązała. Ruch pobudził nieco krążenie ciasno związanych rąk. Zdjęła sztukę obuwia i wydłubała niewielki, podłużny przedmiot. - To chyba to, dobrze myślę?
- Tak... Moje zippo. Schowałem, jak mnie próbowali związać. Wyrwałem się i to było jedyne co przyszło mi do głowy... Zapalniczka.
- Zawsze coś. - zauważyła z lekkim uśmiechem. - Tylko czekaj, cholera, jak my przypalimy więzy bez skopcenia sobie rąk? - spytała, nagle zdając sobie sprawę, że to może być bardziej nieprzyjemne, niż myślała. - Nawzajem, żeby widzieć płomień? I tak się poranimy. Mój cudowny fart. - mruknęła cierpko. - Skoro nie ma innej opcji...
 
__________________
GG: 183 822 08

"Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo
Sylverthorn jest offline  
Stary 01-07-2011, 21:52   #18
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
Tara w końcu skorzystała z zaproszenia Janisa i udała się niespiesznie w stronę kambuzu. Zajrzała nieśmiało do środka, rozejrzała się dookoła i zawołała:
- Janis! Jesteś?
- Tutaj! - siedział w rogu ukryty za stertą opasłych tomisk. - Widzę, że wreszcie tu zajrzałaś
Ślicznotko. Czym mogę ci służyć ?

- Radą i kawą jeśli można - podeszła do niego i podniosła jedną z książek. Zaczęła czytać tytuł na okładce i uśmiechnęła się sama do siebie.
Janis spostrzegł ów subtelny uśmiech, wstając od stołu, by nalać jej kawy:
- No co? Nie można poczytać o naszych poprzednikach? “Oak Island” - to bardzo znana historia, ale czy wiesz, że mogli być zamieszani w to również Templariusze? Z mlekiem?
- Templariuszy z mlekiem? Nie, dziękuję a do kawy poproszę - uśmiechnęła się łobuzersko. Czemu mogli być w to zamieszani?
- Teraz teorie autora, na niewiele się zdadzą. Wszystko dotyczy zaginionej floty, a ta leży pod nami. Na wyspie wydrążono system tuneli, który nie dopuszcza do odkrycia domniemanego skarbu... Wiesz w wolnych chwilach marze jak by to było być łowcą skarbów. - potarł podbródek uśmiechając się od ucha do ucha.
- Mów dalej - odpowiedziała zaciekawiona.
- Badania w szybie prowadzono już w XIX wieku, osiągnięto pewien poziom, lecz woda z tuneli zalała wykop. Ludzie nie nadążali z osuszaniem. Czasem tak bywa... Nie po to tu jednak przyszłaś Wiewióreczko.
Obruszyła się na to jak ją nazwał, jednak nie odpowiedziała mu nic na to. Chciała jak najszybciej skończyć rozmowę i rozejrzeć się po statku.
- Masz rację, nie po to. Lepiej mi powiedz od czego sam byś zaczął, chodzi mi od rozglądania się po statku. I jak już rozmawiamy opowiedz mi czy nie zaobserwowałeś żadnych dziwnych rzeczy na statku - innego zachowania niektórych ludzi, co nie działało ostatnio i kto był za to odpowiedzialny - wyciągnęła z torby tablet - i sporządź mi listę jakbyś mógł.
Twarz Janisa przybrała wyraz zadumy, jego nieruchomy wzrok, utkwiony w przestrzeni potrafił by zmrozić człowieka. Podjął po chwili.
- Zaczął bym od personelu technicznego, wielu z nich nikt nie sprawdzał, na dodatek mają dostęp do większości pomieszczeń i urządzeń. Naukowcy tworzą natomiast hermetyczne grono i nimi nie zaprzątał bym sobie za bardzo głowy. Wszyscy wiedzą jakie sukcesy odnosimy. Nikt się dziwnie nie zachowywał, nie licząc Maxa, ale u niego to norma, jak tylko wpadnie na jakiś szatański plan. Z dziwnych rzeczy... Wiesz o jednym wypadku, a od jakiegoś czasu zdarzają się również inne... nazwijmy to incydenty. To sprężarkę ktoś zatarł, to nie można znaleźć narzędzi, wachtowego Johnsona ktoś zamknął w toalecie, podstawiając coś pod drzwi... To chyba wszystko co przychodzi mi do głowy.
- Dzieki Janis. Nie będę dłużej zawracać Ci głowy. Idę rozejrzeć się po statku.
Dopiła jednym haustem kawę i wyszła z kambuzu.
Za radą Janisa chciała się przyjrzeć pracy personelu technicznego. Skierowała się na główny pokład Blizzarda, aby rozejrzeć się co się obecnie dzieje i czym się większość ludzi zajmuje. Chciała swoje śledztwo przeprowadzać jak najbardziej dyskretnie. Oficjalnie tylko kilka osób wiedziało po co jest tu naprawdę. Nieoficjalnie była konsultantem do spraw historii sztuki.
Wyszła na zewnątrz i zaczęła się rozglądać. Słońce prażyło niemiłosiernie. Sięgnęła po okulary zaczepione o dekolt koszulki kiedy intuicja kazała jej odwrócić się i uskoczyć....usłyszała za sobą huk.....
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172