Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 21:05   #192
Aegon
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Cóż, wydarzenia na pewno nie rozegrały się do końca po ich myśli. Kane był martwy, a David uciekł. Ponadto Sharuka zginęła, ale Aranon nie poczuł się zbyt dotknięty tym faktem. W pewnym sensie był nawet zadowolony, że nie będzie musiał na nią uważać. Nie znaczy to oczywiście, że mógł być nieostrożny w obecności innych. Nigdy nie wiadomo, co im może przyjść do głowy.

Wkrótce drużyna ruszyła w dalszą drogę w kierunku miejsca przeznaczenia i przed wieczorem dotarła do przydrożnej karczmy. Bez większych emocji udało im się spożyć wieczorny posiłek i każdy udał się do swojego pokoju. Elf zaniepokoił się jedynie dziwnymi przedmiotami, które Cristin zamówiła dla siebie.

Nie przeszkodziło mu to jednak w spokojnym rozpoczęciu elfickiej medytacji. Drgania magicznej energii nieco przeszkadzały, ale jego umysł szybko oczyścił się z emocji, a myśli popłynęły spokojnymi ścieżkami. Porządkował informacje zdobyte za dnia. Sporo się wydarzyło. Wkrótce miało wydarzyć się więcej.

Jaskinia, wodospady. Piękne. Niestety, widok popsuło mu to, co zobaczył później. Zwłoki, do tego jego własne. Ponadto zbliżała się do nich kapłanka z rasy mrocznych elfów. Trzymała w ręku czarny, gwieździsty szafir. Elf wiedział, co zamierzała zrobić: uwięzić jego duszę tak, aby nie można było go wskrzesić w poprzedniej postaci. Pamiętał, jak to w tym właśnie momencie, podzielił swoją duszę, aby uniknąć wiecznego uwięzienia w zimnej czeluści pięknego i mrocznego kamienia.

Aranon przyglądał się rozwojowi sytuacji, będąc zbyt rozważnym, żeby wychylać się na widok potężnej kapłanki. Serce jednak nie chciało słuchać umysłu. Sytuacja była po prostu zbyt dramatyczna. Co ciekawe, elf odkrył, że ma na sobie zbroję, chociaż rozpoczynał medytację bez niej. Tymczasem, mroczna elfka zbliżała się do ciała. Elf siłą woli powstrzymywał się od próby zniszczenia klejnotu, ale nie udało mu się powstrzymać przed zrobieniem kilku kroków w kierunku ciała w celu lepszego widoku. Wkrótce po jego policzku pociekły łzy, nie mógł dłużej patrzeć na to, co widział.

Aranon nie wytrzymał burzy uczuć, która w nim wezbrała. Z jego gardła wydobył się okrzyk. Przerażające słowo z Księgi Plugawego Mroku, ale nie to, którego używał wcześniej. Powietrze zawibrowało magiczną energią, a drogocenny klejnot popękał i rozpadł się na tysiące drobnych kawałków. Kapłanka dostrzegła zaś Aranona. Z wściekłym wyrazem twarzy dobyła swój bicz i rzuciła się na niego.

Aranon zareagował błyskawicznie, pobiegł w kierunku swoich zwłok, żeby chwycić jedyną broń, która mogła mu pomóc, nie wiedząc, czy zdoła jej użyć. Nie wiedział, czy miecz był dalej aktywny, ani czy zaakceptuje go jako właściciela, ale była to jego jedyna szansa. Niepewny tego, czy to przeżyje, chwycił rękojeść. Miecz rozpoznał Aranona jako swojego właściciela i wyzwolił swoją moc, której częścią był słoneczny blask oślepiający kapłankę. Elf momentalnie dobiegł do niej, wykonał głębokie cięcie przez pierś i... wszystko się rozpłynęło. Elf ocknął się w swoim pokoju. Jednak nie był tam sam.


- Wróciłeś. - stwierdził wysłannik Corellona Larethiana metalicznym, nieobecnym głosem. - Zniszczyłeś szafir. Elf był ciągle oszołomiony wcześniejszymi wydarzeniami.
-Tak... Ja... Nie... - Z trudem łapał oddech.
- Uwolniłeś swoją duszę. - kontynuował demon. W jego dłoni coś zalśniło. Nieduża, błękitna kula światła, która w dziwny i bardzo mocny sposób przyciągała Aranona. - A raczej jej fragment. Należy teraz do ciebie. Musisz zdecydować co z nią zrobisz.
- Wybór jest prosty. - dodał po chwili, widząc zdezorientowanie na twarzy Aranona. - Wedle założeń kontraktu zostawiasz fragment duszy mi i nic się nie zmienia. Albo też odzyskujesz go i wracasz do dawnego siebie, kiedy byłeś kapłanem Corellona. Będziesz jednak miał ograniczoną moc ze względu na czas przez jaki dusza była odłączona od ciała. Nie otrzymasz również z powrotem swojego Księżycowego Ostrza.
-Gdybym wybrał drugą możliwość... co wtedy stałoby się z paktem? I jak to się ma do woli Stwórcy?
- Pakt zostałby unieważniony. Bez żadnych konsekwencji. Stwórca pragnie, byś sam określił swoją przyszłość pozostawiając ci wolny wybór.
-Pozwól mi zatem odzyskać część moich dawnych zdolności i wspomnień. Chciałbym jednak, aby pakt, który zawarliśmy pozostał w mocy dopóty, dopóki czas się nie dopełni i nie będę mógł odzyskać reszty tego, co utraciłem.
- Co proponujesz w zamian, elfie? - spytał, mając na myśli warunki nowej umowy.
-Jak już mówiłem, pakt pozostanie bez zmian. Zarówno moje, jak i twoje obowiązki. Z tą jednak różnicą, że niekonieczne jest już uwalnianie części mej duszy z klejnotu.
- Niech tak będzie. Pozostaniesz spętany umową zawartą w przeszłości, zachowując część dawnych mocy. - odparł demon wręczając Aranonowi srebrny symbol Corellona. - Chyba, że jest jeszcze jakaś kwestia, która wymaga sprecyzowania?
-Mam jedno... pytanie. Jak to się stało, że byłem w stanie znaleźć się... tam? A co najważniejsze, jak mogłem zniszczyć w ten sposób klejnot?
Czerwony błysk w oczach wysłannika zgasł, on sam zaś przestał się ruszać. Jednak trwało to tylko chwilę.
- Nie wiadomo. - odparł w końcu, "wracając" do siebie. - Być może ma to związek z jednym z wielu podstawowych praw tego świata: dusza nie może zostać rozdzielona. Jeśli zostanie, dąży z całych sił do ponownego zjednoczenia. Jestem pewien, że racjonalne myślenie kazało ci nie ingerować w zajście, kiedy się tam znalazłeś. Czyż nie? Jednak dusza chciała znów być w komplecie.
-Rozumiem... - Rzekł Aranon biorąc fragment duszy z rąk demona. Zmiana nastąpiła dość szybko. Włosy elfa posiwiały, a on sam wydał się nieco mniejszy. Poza tym można było wyczuć lekką aurę emanującą od Aranona. - Żegnaj w takim razie. Myślę, że wkrótce zobaczymy się ponownie.

Czerwony blask w oczach demona zgasł raz jeszcze, a po chwili sam wysłannik rozpłynął się, niby mgła. Elf powrócił do swej medytacji, by uspokoić myśli. Wkrótce przerwało ją pukanie do drzwi.

***

Elf był lekko rozbawiony jej słowami. Nie wiedziała, o czym mówi mówiąc o śmierci. On tak.
- Wydaje mi się, że w tym momencie dalsza dyskusja jest bezcelowa. Dasz się obezwładnić, czy będziesz stawiała opór? - Na jakikolwiek znak agresji lub użycia magii, strzała natychmiast pomknęłaby w kierunku kapłanki.
- To tylko... chwilowe niedysponowanie. Nie ma najmniejszego wpływu na moją zdolność rzucania zaklęć. O czym zaraz się przekonasz, jeżeli się nie poddasz. - Dant wydawał się nie być zbitym z tropu słowami Cristin, ale jednak cała sytuacja niepokoiła go bardzo. Uniósł ręce w gotowości do rzucania zaklęć.
Machina wojenna ruszyła w momencie wypowiedzenia przez kobietę pierwszej sylaby wyzwalacza różdżki - Aranon wystrzelił w nią celny pocisk, który... odbił się od ramienia? Czarnowłosa wyszczerzyła tylko ręby i wyzwoliła magię różdżki.
Czarna, niemalże plugawa energia objęła Aranona wchodząc w elfa. Natychmiast też poczuł się bardzo słabo - w oczach mu mocno pociemniało, ręce zaś zachwiały się na moment grożąc upuszczeniem łuku. Poczuł gorąco, ból w czole i lekkie drgawki... choroba? Tym była zaklęta różdżka?
Chwilę później jednak Dant wystrzelił swoje trzy świetliste pociski bezbłędnie uderzające czarnowłosą w brzuch, zmuszając ją do chwilowej utraty równowagi. Uderzenie rozwiało też niewielką iluzję jaką była czarna suknia - tak naprawdę kobieta miała na sobie zbroję ze skóry. Spojrzała na nich spode łba z nieukrywaną wściekłością w oczach.
- Skurwiele... zapłacicie mi za to! - zaczęła skandować zaklęcie z własnego repertuaru, które obydwaj magicy rozpoznali jako "czwarte przyzwanie potwora".
Aranon nie tracił czasu na zbędne słowa. Zamiast tego schował łuk do kołczana i rozpoczął gesty w celu rzucenia inkantacji mającej ugodzić Cristin. Kula srebrzystej energii zaczęła formować się w jego dłoni.
Dant kalkulował szybko. Jeżeli rzuci najpotężniejsze zaklęcie, jakie znał, z pewnością zabije Cristin, ale przy okazji spali cały zajazd i może jeszcze siebie.Szybką decyzją postanowił ponowić atak pociskami, zachowując potężne czary na sytuację krytyczną.
Zaklęcia zostały rzucone - wpierw Cristin skończyła skandować swoje, by odkryć że nic się nie stało! Aura, którą emanował Aranon zniwelowała jej próby przyzwania niegodziwej istoty. Mogła jedynie patrzeć jak smuga srebrnego światła, oraz kolejne trzy pociski uderzają ją jeden za drugim.
- Wy... - zaczęła, jednak w połowie zdania doszła do wniosku że szkoda czasu na gadanie. Zaczęła pospiesznie rzucać kolejne zaklęcie, którego jednak żaden z nich nie zdołał rozpoznać. Wtem również Aranon i Dant poczuli nerwowe mrowienie na plecach, które szybko zamieniło się w ból. Był on jednak bardziej dokuczliwy, jak od stara rana do której zdążyli się przyzwyczaić. Cyric dawał im znak... a może tylko sprawdzał ich wytrwałość? Czy zabije ich, jeśli oni pierwsi zabiją jego kapłankę? Miałby wtedy w tym jakikolwiek cel, poza utratą swoich "wybrańców"? Jednak... warto ryzykować, żeby tylko zabić jedną, szaloną kobietę?
Aranon rozpoczął modlitwę do Stówcy. Chciał przywołać duchowy miecz, który zaatakowałby Cristin i być może przeszkodził w rzucaniu czarów. Nie przejmował się specjalnie bólem zadanym mu przez znak na plecach. Miał wiarę w Corellona.
Dant również nie wahał się - wierzył, że bóstwa takie, jak Cyric, opuszczają słabszych kapłanów tak szybko, jak dobierają sobie nowych. Wiedział, że zabicie Cristin nie będzie powodem zemsty boga.Z jego dłoni wystrzeliły kolejne pociski.
Cristin, po rzuceniu zaklęcia, została otoczona cienką powierzchnią magicznej energii, jednak ciężko było określić przed czym ma chronić.
Z pewnością nie przed magicznym mieczem, który zaczął lewitować w powietrzu za sprawą magii Aranona - broń czym prędzej powędrowała ku czarnowłosej i przejechała ostrzem po jej nodze, rozdzierając spodnie i zostawiając krwawy ślad.
Czar Danta zaś rozbił się niechybnie o magię kapłanki - pociski pomknęły ku niej co prawda, jednak rozpłynęły się tuż przed jej twarzą. Wściekłość w oczach Cristin tylko na chwilę została zastąpiona przez satysfakcję. Chwilę później zagościła w niej... niepewność?
A ból w plecach magików nasilał się, powoli przybierając poważniejsze obroty.
-Wiesz dobrze, że twoje szanse na pokonanie nas są nikłe. Poddaj się, a być może ocalisz życie.
Aranon starał się ignorować nasilający się ból. W jego dłoni pojawiła się kolejna kula srebrzystej energii, która wkrótce miała ruszyć w kierunku kapłanki.
Dant był już mocno zdenerowany i ciężko było mu skoncentrować się na zaklęciach i utrzymać nerwy na wodzy. Jednak w przeciwieństwie do Aranona, postanowił nie tracić sił na mówienie do oszalałej kobiety. Gadanie ze zdrową kobietą było ciężkie, a co dopiero z kapłanką Cyrica, której odbiło? Zirytowany zaklinacz postanowił porzucić dotychczasową taktykę - postanowił zdekoncentrować przeciwniczkę, przywołując jej tuż pod nogami jakieś złośliwe stworzonko.
Gotowi do dalszej walki, która niewątpliwie rozgrywała się po ich myśli, nie spodziewali się jednak zaklęcia jakie kapłanka teraz używała.
Bowiem Cristin zwyczajnie zniknęła za sprawą niewidzialności.
To nie powstrzymało jednak Aranona przed wykonaniem ataku w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała. Niestety próżnego ataku, który wywołał spustoszenie w okiennicach znajdujących się niefortunnie na drodze pocisku.
Pojawił się też niewielki borsuk, jednak obydwaj magicy wiedzieli że niewiele zdziała nie widząc nawet swojego celu. Do tego miała teraz wolną drogę ucieczki.
Jednakże kobieta była wysoce nierozważna. Stanęła na łóżku...
Ponadto zaczęła skandować kolejne zaklęcie, które Aranon i Dant łatwo rozpoznali jako "mgłę", przez co spadła z niej niewidzialność, niczym płaszcz zrzucony na ziemię. A ból w plecach kontynuował narastanie...
Dant teraz nie wiedział, co ma robić. Wydawało się, że kapłanka jest dla nich zbyt silna, moc Cyrica miała ją najwyraźniej w opiece. Jednak furia przeważyła - Zaklinacz postanowił rzucić najpotężniejszy czar ze swojego repertuaru, korzystając z tego, że kula mogła przelecieć za oknem. Odmierzając kilka metrów za plecami kapłanki, rzucił kulę ognia...
Elf ponownie zaczął wykonywać gesty tworzące kulę energii. Ból przybierał na sile, ale dało się go opanować. Może należało sięgnąć po jeden z przedmiotów zdobytych dotychczas? Chwilowo Aranon postanowił jednak skupić się na strzale w kapłankę.
Mgła rozprzestrzeniła się błyskawicznie po pomieszczeniu tak, że ciężko było cokolwiek dostrzec i Dant musiał rzucić ognistą kulę na oślep.
Na początku nie wiedział czy trafił w okno, jednak kształt wybuchu który dostrzegł po chwili potwierdził, że jednak mu się udało. Niestety potwierdziło to też, że Cristin nie doznała uszczerbku, gdyż ogień wdarł się przez okno w postaci stożka, a czarnowłosa stała poza jego zasięgiem.
Pełen nadziei na skrzywdzenie jej był jednak Aranon. Elf posłał ku niej kolejną kulę energii, która jednak rozpłynęła się tuż przed kobietą tak jak magiczne pociski Danta chwilę wcześniej.
- Przykro mi chłopcy, ale od teraz musicie się bawić sami! - krzyknęła z dziwną satysfakcją. - Nie martwcie się jednak, jeszcze do was kiedyś zajrzę!
To powiedziawszy rzuciła się w płomienie okalające okno i jego okolice, by wyskoczyć przez nie.
A obydwaj magicy odkryli, że wraz ze zniknięciem kapłanki, zniknął ból z ich pleców.
- No świetnie, po prostu świetnie... Nie goń jej - powiedział do Aranona profilaktycznie, na wypadek, gdyby towarzysz okazał się nadgorliwy. - Spartaczyliśmy sprawę, powinniśmy byli ją zabić... Ale ona wróci, wróci na pewno - dodał Dant po chwili z jakimś dziwnym przekonaniem. - Tymczasem, mógłbym cię prosić, byś rozproszył to zaklęcie?
-Niestety, będę musiał pomodlić się, aby moć ponownie rozproszyć magię. Tymczasem... - Elf podszedł do okna i rozpoczął rzucanie czaru, który miał utworzyć wodę w celu ugaszenia wszelkich pozostałości po kuli ognia.
Zaklęcie elfa zadziałało w tym wypadku perfekcyjnie. Jedyne czego mu brakowało, to przywrócić spalone drewno do poprzedniego stanu - właściciel przytułku z pewnością nie będzie zachwycony.
Zaś po kobiecie za oknem nie było śladu - w taką bezgwiezdną i bezksiężycową noc nawet elfowi ciężko było dostrzec cokolwiek.
- To ja się rozejrzę po pokoju... Może jest tu coś cennego... Albo coś, co wyjasniałoby jej zachowanie - Dant zaczął przeszukiwanie pokoju,
Niemal natychmiast znalazł kilka zwojów pergaminu - podekscytowany zaczął je przeglądać, ponieważ czuł od nich magię.
Niestety prawie wszystkie były puste. Tylko jeden miał "nieco" magicznych run na sobie - świadczyło to o tym, że ktoś zaczął rzucać zaklęcie tam zapisane i nie skończył. Zwój był niestety przez to bezwartościowy.
Znalazł też pieniądze - spory worek, który każdy z nich posiadał, a który był udziałem Cristin w niedawnych wydarzeniach. Było też inne, nieszczęśliwe znalezisko. Chłopak, który z nimi podróżował, zamknięty w szafie. Cały zalany krwią, z głęboką raną w brzuchu. Martwy.

Później znalazł nieco ubrań i damskiej bielizny, która w jego aktualnym stanie była dobrze ponad dwa razy większa niż głowa zaklinacza. Dodatkowo z jakiegoś powodu przypominała mu o Cerre i ich niezapomnianej nocy w obozie wojskowym...
 

Ostatnio edytowane przez Aegon : 12-04-2011 o 22:10.
Aegon jest offline