Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 22:33   #193
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Biegła przez las, jak najdalej od karczmy. Nie mogła ich przecież zabić ot tak. Przynajmniej nie dopóki nie wypełnią zadania.
Cholera, gdyby tylko znaleźli się inni, których można by napiętnować tatuażami, a tamtych idiotów zabić.
Zatrzymała się, musiała odpocząć. Takie bieganie jej nie służyło.
Nagle coś poruszyło się w krzakach.
- Kto tam jest? - wykrzyczała, wyciągając broń. Znów ruch.
- Kaldor? - spytała z nadzieją. Jednak to nie był on. To był... satyr.

* * *

Zniszczenia, jakie spowodowali były większe niż na początku się wydawało. Ognista kula z pewnością nie była do użytku wewnętrznego, o czym się mogli w pełni przekonać wychylając się za okno - prawie cała ściana z zewnątrz była zwęglona. Do tego dochodziło po części spalone łóżko i kawałek szafy.
Jednak teraz należał im się spoczynek. Rano będą się martwić takimi rzeczami jak gospodarz przybytku, oślepiony Bared, czy pomniejszony Dant.

Barsh, czyli gospodarz był człowiekiem w podeszłym wieku o srogim obliczu, które przywodziło na myśl trzaskanie wyjątkowo twardych orzechów. Nie był do końca stary - dobrze zbudowany, ponoć kiedyś był wielkim wojownikiem. Tak przynajmniej mówił. Nosił nietypowy naszyjnik ze szmaragdem, który definitywnie połyskiwał magią.
Informację o zniszczeniach przyjął, wydawało by się, ze stoickim spokojem. Ocenił szkody - sprawdził po kolei szafę, łóżko, podłogę, okiennice, ścianę od wewnątrz i od zewnątrz...

Wszystkiemu temu towarzyszyły niemal rytualne ruchy mające na celu ocenić jak bardzo ucierpiała wytrzymałość sprawdzanych obiektów. Z tego co widzieli Dant i Aranon, uszkodzenia były dość znaczne.

Kiedy Barsh wreszcie na nich spojrzał, niemal usłyszeli łupanie orzecha.
- Nieźle się bawiliście, co? - stwierdził niskim, ochrypłym głosem. - Ta zabawa będzie was kosztować dwa tysiące sztuk złota.
Nie spieszył się z wyjaśnieniem czemu aż tak dużo. Tylko, że dwa tysiące to całkiem spora suma... może warto się potargować?

Cały ten proces sprawił, że nieco się zasiedzieli w zajeździe - dopiero koło południa załatwili z karczmarzem wszystkie "formalności"
W czasie mocno spóźnionego śniadania otrzymali nawet od gospodarza ostrzeżenie:
- Uważajcie tam na szlaku, jak na północ jedziecie. W okolicy kręcą się bracia Grish.
- Że kto taki?
- No... trójka braci, którzy psują nam tu w okolicy opinię. Niby nie atakują karawan, tylko magów wszelakich. Czy raczej, wszystkich którzy magią się pałają - magów, kapłanów, druidów nawet! Uwzięli się na takich jak wy - wskazał na Danta i Aranona - i tylko cholera jedna wie czemu. Po prostu... uważajcie na szlaku.

Chwilę później, kiedy Barsh wrócił za ladę, by zająć się swoimi sprawami, drzwi gospody otworzyły się i usłyszeli głos karczmarza:
- Ej, z tym niedźwiedziem won mi stąd! - zaskoczeni, odwrócili się.

Faktycznie, w drzwiach stał niedźwiedź - wraz z elfką o czarnych włosach ubraną w skórzaną zbroję i mężczyzną w pełnym rynsztunku bojowym. Brakowało mu tylko ciężko uzbrojonego wierzchowca i śmiało mógłby ruszać na walną bitwę. Albo na turniej rycerski.

Zaskoczenie trójki podróżnych sięgnęło zenitu, kiedy okazało się, że tamta dwójka ma do nich "jakąś sprawę".
 
Gettor jest offline