Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2011, 09:17   #66
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Rozmowa Kh'aadza i Dearbhail po audiencji

Krótko po wyjściu z sali audiencyjnej, gdy skierowali się kolumnowym holem z bogatym dywanem i równie co w samej komnacie zapierającymi dech w piersiach witrażami, krasnolud zwolnił nieco kroku by zrównać się z trzymającą się nieco za strażnikami dziewczyną.

- Panienka pozwoli, że zapytam, jak panienka poznała Ginara... Był druhem mego ojca, a i ja go znałem...

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

- Jestem Dearbhail proszę, mów mi po imieniu. Tak, miałam to szczęście poznać Ginara... To było kilka tygodni temu, w karczmie “Siedem Flaszek” w Fornoście. Ginar mieszkał tam po zamachu na jego życie. - Tu dziewczyna zamilkła na chwilę, wyglądało, jakby ważyła następne słowa. - To była naprawdę wspaniała osoba. Bardzo żałuje, że musiał umrzeć.

- Tak, to prawda... Razem z Bofurem... byli nietuzinkowymi krasnoludami... - krasnolud westchnął na wspomnienie pobratymców. Ojciec chyba chciałby o tym wiedzieć, będzie musiał pchnąć posłańca do Khazad Dum. Przeszło mu przez myśl. Ale to nie jest sprawa nie cierpiąca zwłoki, z tym może poczekać na dogodną okoliczność.

- Ja jestem Kh’aadz Żelaznoręki, syn Kh’urina. - przedstawił się. - Mojego towarzysza wołają Endymionem - tu krasnolud wskazał na kroczącego nieco z boku strażnika. - Wiedz panienko Dearbhail, że nie łatwo było zyskać sympatię Ginara Stoneshallow. - Kontynuował Kh’aazad - Tym lepiej świadczy o Tobie fakt, że obdarzył Cię zaufaniem w swoich ostatnich chwilach. - Kh’aadz mówił patrząc gdzieś daleko przed siebie i chyba nie był w tej chwili do końca obecny myślami.

- Niestety nie było mi dane poznać Bofura. Tak prawdę mówiąc w ogóle żałuje, że cała ta historia tak się potoczyła. - Odparła na słowa krasnoluda a gdy ten przedstawił siebie i Endymiona skinęła każdemu z nich głową. Na kolejne słowa Kh’aadza wyraźnie pokraśniała i nie mogła ukryć pełnego zażenowania i dumy uśmiechu.
- Dziękuje ci za te słowa! - wykrzyknęła po chwili. - Wiele dla mnie znaczą... - gadatliwa do tej pory Dearbhail nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. Po chwili więc wybuchnęła śmiechem, mającym najwyraźniej ukryć zmieszanie, nachyliła się do krasnoluda i dość mało konspiracyjnym szeptem zapytała:
- Błagam, powiedz, że z Endymionem da się pogadać? Nie jest mrukiem, prawda?

Krasnolud wybuchnął głośnym śmiechem, dochodzącym zdawało by się z najgłębszych czeluści jego baryłkowatego torsu ściągając na siebie uwagę obu strażników.

- Obawiam się dziecino, że to choroba zawodowa... - odparł równie scenicznym szeptem krasnolud, osłaniając dłonią usta od strony idących z przodu towarzyszy.

- Nie! - Jęknęła trochę teatralnie. - Tym bardziej więc cieszę się, że nasze drogi się skrzyżowały! Będzie przynajmniej do kogo gębę otworzyć i mieć zagwarantowane to, że odpowie!

- Za to nasz mieszaniec powinien przypaść Ci do gustu... Ten to by gadał i ględził cały dzień, aż skrętu kiszek dostaniesz. - Kh’aadz zaczął opowiadać tonem, jakim przekazuje się uznane prawdy, żądnym wiedzy żakom.

- Mieszaniec?? Co masz na myśli? - Dziewczyna wyglądała na lekko wstrząśniętą tym określeniem.

- Andaras. Jest pół elfem dziecino... Może i byłby z niego poczciwy człek, gdyby się tą przeklętą, tfu, - krasnolud splunął - magią nie parał.

-Pół elf... no tak, hm... ale to chyba nie powód, żeby nazywać go mieszańcem. Chociaż, jak by nie patrzeć jest mieszanej krwi. Ale! I tak wydaje mi się, że to było dosyć, nazwijmy to, ostre określenie. Magia? Rozumiem twą niechęć. To jest coś, co mnie... przeraża to może złe słowo, ale... Wiesz, jak byłam mała, to matula zawsze mi mówiła, że jak coś zbroję, to przyjdzie po mnie czarownica i zamieni mnie w ropuchę. - Dearbhail wzdrygnęła się na samo wspomnienie. - Ale! - Szybko się rozpromieniła. - Mówisz, że to poczciwy człowiek więc może nie będzie tak źle? Nie wolno się uprzedzać do ludzi, co to to nie!
Zresztą, muszę ci powiedzieć, że w pewnym sensie to nawet ciekawe. Czy ten... Andaras, tak? Czy ten Andaras potrafił by zamienić kogoś w ropuchę?

- Nie wiem dziecino... I nie chcę wiedzieć, z czarów jeszcze nic dobrego nie wynikło, lepiej niech nawet nie próbuje. - głos krasnoluda nagle stał się zupełnie poważny.

- A ty miałeś już wcześniej do czynienia z magią? Skoro wypowiadasz sie w tej kwestii tak kategorycznie to chyba wiesz co mówisz?

- Wypluj te słowa dziewczyno! - obruszył się przerywając Dearbhail w pół słowa. Po plecach przeszły go ciarki.

- No dobrze, już dobrze, nie ma się o co awanturować! Przecież nic złego nie miałam na myśli - odpowiedziała szybko, ale w jej głosie nie było słychać złości - pytałam tylko. Jak nie chcesz na ten temat rozmawiać, w porządku, nie ma problemu... To może powiesz mi, jak to się stało, że podróżowałeś z tym elfem oraz - tu ponownie zmieniła ton głosu na ‘konspiracyjny’ - twoją mrukliwą kopią Golina?

Krasnolud znowu parsknął śmiechem.

- Elf wyłowił mnie z pod lodu dziecino... Zatargał do najbliższej karczmy i tam przywrócił do stanu używalności... Endymion już był na miejscu... A potem to się już samo potoczyło, ale to długa historia, na inną porę.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline