Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2011, 13:15   #149
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Szajel Gentz:


[media]http://www.youtube.com/watch?v=U4lo4y9Vmlg [/media]

A więc wybrałeś. Leciałeś w skupieniu pod zachmurzonym niebem, nad śnieżną pustynią. Gdzieś daleko, przed tobą, za tym białym pustkowiem, kryło się twoje przeznaczenie. Przeznaczenie, okryte tajemnicą, i choć nie dostrzegałeś je, to wyobrażałeś sobie ów los jako słońce, które powoli wynurza się zza horyzontu, oblewając wszystko swymi pełnymi nadziei promieniami. Różowe skrzydła niczym wiosła, sprawiały iż coraz dalej odpływałeś w powietrzu od bezpiecznej przystani, którą stanowił skraj lasu. Ścieżka była już tylko jedna. Prosto przed siebie. Bez odwrotu. Na zmęczenie i odpoczynek nie było teraz czasu. Równa, biała przestrzeń rozlewająca się przed tobą wydawała się uśmiechać do ciebie, jak gdyby sprzyjała twojej nowo rozpoczętej "odysei", okazując tobie w ten sposób wsparcie nieprzewidywalnej natury.

Nie znałeś tego świata. Tym bardziej nie wiedziałeś, dokąd lecisz. W twej głowie, wśród wielu innych głosów, brzmiało echo generała Zhenga, który opowiadał o tym zimnym świecie. Ludonia była wymiarem zamieszkanym przez skromnych ludzi, dla których magia i bestie to tylko legendy, a najprawdziwsze potwory czaiły się w głębi ludzkiej duszy, w każdej chwili gotowe do ujawnienia się. Odkąd tylko postawiłeś stopę w tej zimowej krainie, poczułeś wyraźne oddalenie od błogosławionej obecności Źródła, jak gdyby tutejszy nieboskłon stanowił klosz, utrudniający mocy reliktu Nieskończonych przeniknięcie i dodanie otuchy swym skrzydlatym dzieciom. I choć nigdy nie zagłębiałeś się w wiedzy o Źródle, to spadek mocy był dla ciebie odczuwalny.

W pewnym momencie twojego długiego lotu, znienacka zebrał się porywisty wiatr, wiejący z zachodu, z kierunku, od którego wyruszyłeś. Pojawiło się też te znajome uczucie spokoju przemieszane z impulsem strzegącym przed nadejściem niebezpieczeństwa. Gdy odwróciłeś głowę, aby spojrzeć za siebie, ujrzałeś źródło owego uczucia. Czarny wiatr, niczym fala pochłonął twoje szczupłe ciało, lecz zamiast ranić i przytłaczać, utworzył wokół ciebie wichrowy tunel, który zamiast wydawać ogłuszający ryk, przemówił do ciebie delikatnym szeptem..
- Twoje przeznaczenie... odnajdziesz je.... nie bój się... robisz dobrze... Jestem przy tobie... - choć był to cichy, kojący głos, rozpoznałeś w nim ślad owego czarnowłosego Upadłego o złotych oczach, którego Thornhead nazwał Eclipsenem Brightfeather.
Spokój, który poczułeś od momentu zerwania się wiatru, wzmógł się, a niepokój całkowicie opuścił twój umysł, w którym zagościło teraz poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Czarny wicher zamknął tunel i otulił cię szczelnie w swych czarnych, ciepłych powiewach. Twoje oczy same się zamknęły, a sen zjawił się nieoczekiwanie...

Otworzyłeś oczy niezwykle gwałtownie, jakby budząc się z niechcianego snu. Resztki rozmarzenia znikły z twoich oczu, gdy ujrzałeś niedaleko przed sobą łunę, promieniującą z podnóża niedużej góry. Znalazłeś się bowiem na skraju śnieżnego pustkowia, które stanowiło spore wzniesienie, które śmiało można było nazwać klifem przy zamarzniętym morzu. Niebo już bez chmur, żegnało się z resztkami słońca, stopniowo zatapiając się w granacie nocy. Kiedy wleciałeś już na stały, porośnięty wieloma zagajnikami ląd, w łunie spod góry rozpoznałeś male miasteczko...



Revo Himer:


[media]http://www.youtube.com/watch?v=zm4DYk3JOlI
[/media]

Zimno - to było pierwsze uczucie, które doznałeś pojawiwszy się w wypełnionym śniegiem świecie. Stałeś bowiem na szczycie sporego klifu, górującego nad bezkresną połacią białej równiny skąpanej w srebrnej poświacie księżyca. Zza twoich pleców wiał lekki, chłodny wietrzyk, mierzwiący twoje włosy, przy czym poruszał twoim ubraniem, wydając charakterystyczny szmer materiału. Mimo iż była noc, srebrny dysk na bezchmurnym niebie oświetlał wszystko swymi zimnymi promieniami. Lecz nie miałeś czasu na podziwianie okolicy, gdyż twą uwagę zwróciło przenikliwe wycie. Obróciłeś się szybkim, płynnym ruchem i stanąłeś w obliczu niespodziewanego zagrożenia.


Cztery wilki wlepiły w twoje ciało swe wygłodniałe ślepia. Wyglądało na to, iż wilki przybyły z jednego z pobliskich zagajników. Jeden z nich, najbliższy tobie, otworzył paszczę, z której buchnęła para, i począł przybliżać się w twoim kierunku na napiętych łapach, obnażając swe imponujące uzębienie. Towarzysząca mu trójka również zwietrzyła łatwy łup i postanowiła dołączyć do przywódcy ataku....

Grupa Thornheada:


Gdy Urizjel wraz z Yue wrócili do karczmy, o mały wlos strażnik pieczęci nie wpadłby na pędzącą Chichiro.
- Przepraszam...! - wybąkała. Widzieliście gdzieś Szajela? Długo nie wraca i zaczynam się martwić... - w karczmie zdążyło się już nieco przerzedzić, toteż słowa towarzyszki wyprawy były dla skrzydlatych zrozumiałe.
Gdy Urizjel wraz z Yue wrócili do karczmy, o mały wlos strażnik pieczęci nie wpadłby na pędzącą Chichiro.
- Gadałem z nim pół godziny temu, może godzinę. Zdaje się, że potrzebuje chwilki dla siebie.
- Rozmawiałeś z nim? - zapytała ożywiona. Gdzie? Proszę, powiedz! Martwię się o niego... przeżył dosyć spory wstrząs...
-Jakiś kwadrans drogi w tamtą stronę.- pokutnik wskazał kciukiem kierunek.
Chichiro z nadzieją opuściła lokal, a Yue wraz z Urizjelem skierowali się w stronę generała, który siedział przy ladzie i popijał z kufla, w towarzystwie Ao.
Generał powitał ich smutnym uśmiechem, a Ao zamówił dla przyjaciół dwa kufle zimnego piwa, które barman przygotował i wręczył mężczyznom dosyć szybko.
- A więc dzięki naszemu przyjacielowi, dowiedzieliśmy się kilku istotnych informacji. - zaczął Thornhead. Po pierwsze, ostatnio Ludończycy stali się wyjątkowo nieprzyjaźni dla istot nadnaturalnych i pochodzących z innych światów, dlatego dematerializacja skrzydeł jest jak najbardziej dobrym pomysłem, kiedy znajdujemy się w pobliżu osiedli ludzi. Po drugie, nasz cel w tym świecie znajduje się dwa dni drogi na zachód stąd. Po drodze jednak zatrzymamy się na jeden dzień w pewnej opuszczonej wieży, którą upatrzył nasz przyjaciel. Tam postaram się przekazać wam bardzo przydatną umiejętność. - Thornhead skończył wydawać polecenia. Co do naszego celu... - zaczął trochę niespokojnie - z tamtejszą bramą są pewne problemy. Nikt tutaj nie potrafi nam nic o tym powiedzieć, ale ponoć ludzie przestali z niej korzystać. Myślę, że tę kwestię wyjaśnimy na miejscu. Teraz jest już za późno na wyruszenie w drogę, dlatego noc spędzimy w tym miejscu, a z rana ruszymy w dalszą drogę. - mówiąc to, generał podał Yue'mu i Urizjelowi klucz do ich wspólnego pokoju.

Nim ktokolwiek wstał z miejsca, drzwi do karczmy otworzyły się gwałtownie i do lokalu wbiegła zdyszana Chichiro. Z trudem podeszla do przyjaciół i położyła na ladzie przed nimi, zmiętą kartkę papieru, upstrzoną trochę koślawym pismem.

Do wszystkich

Nasze drogi się tu rozchodzą, bo każdy ma swoją ścieżkę w życiu. Cieszę się że was poznałem, bo każdy ma w sobie coś co warto w życiu poznać. Tak przynajmniej mówi Harl. Ale teraz, muszę iść własną ścieżką. Są sprawy, rzeczy które muszę załatwić. Nie mogę pozwolić by mu się udało, waszym zadaniem jest odnalezienie Tańczącej Błyskawicy, ja muszę odszukać jego.
Ao masz dziwne imię, ale to nic nie znaczy, wszak to tylko imię. Mam nadzieję że znajdziesz to czego szukasz.
Yue pilnuj wszystkich.
Urizjelu mam nadzieje, że będziesz umiał panować nad swym gniewem, bo inne demony tylko czekają by atakować nasze serca, gdy jeden nim owładnie.
Chichiro, może jeszcze kiedyś zatańczymy, dobrze tańczysz, odwiedź kiedyś amfiteatr, docenią tam twoją muzykę.
Panie Generale, może to i dezercja i liczę się z jej konsekwencjami. Ale mam nadzieje, że nim znowu się spotkamy ukoi pan ból swego ducha.

Bywajcie wszyscy.
Szajel


- On odszedł... - w oczach tkaczki pieśni pojawiły się łzy, które kobieta szybko osuszyła ręką.
Nie czekając na nikogo, dziewczyna wbiegła po schodach na piętro " Pod Siedmioma Piekłami". Generał natomiast wpatrywał się w list swym zamyślonym spojrzeniem.
- No cóż, na próżno teraz go szukać. Poradzimy sobie z naszym zadaniem. Doprowadzimy to do końca. Wszystko się wyjaśni... prawda? - zapytał, jakby sam tracił już wiarę w powodzenie tej wyprawy.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 14-04-2011 o 19:13.
Endless jest offline