Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2011, 19:55   #102
Koening
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Brego podszedł do stolika Galen z nieukrywanym zadowoleniem wkładał do skórzanego woreczka brzęczące monety . Mając Redańską walutę nareszcie mogli zostać potraktowani z mniejszą pogardą . Nie chodziło o to , że waluta którą posiadali wiedźmini była zła . Nilfgardzkie pieniądze były uznawane za jedną z najmocniejszych środków wymiany jednak nadal wśród wszelkich istot królestw północnych tkwiła nienawiść do cesarstwa mimo zakończenia wojny . Galen choć mocno już podpity był w stanie zauważyć jak bardzo narżnięci są jego kompani z gry . Szczególnie komicznie wyglądało zachowanie Henga , który koniecznie chciał coś powiedzieć do wiedźmina , jednak mimo usilnych starań było to dość trudne do wykonania . Po wielu upadkach i karkołomnych wręcz wyczynach Heng w końcu wyciągnął z kieszeni dziwny flakon . Mimo alkoholowego upojenia Galen od razu rozpoznał zawartość flakonu .

- Wilk !

Ale skąd u licha u krasnoludów eliksir wiedźmiński….


Nie wiele się zastanawiając Galen zagadał

- Skąd macie ten flakon ?

-No bo se tak to było, że my go czas jaki temu we kości żeśmy wygrali.
Od waszego koleżki jakiego. Wiedźmina się znaczy. Do kości to on łapy nie miał ani troszeczkę-
odezwał się podpity Colen.

Galen i Brego ukradkiem spojrzeli na siebie , po czym dalej kontynuowano rozmowę .

- A pamiętacie może , jak nazywał się ten wiedźmin . Znaczy ten od którego wygraliście flakon i jak dawno to było ?

-No to ja se wiem tyle, że był tu jakeś... bedzie pół tygodnia nie? No... i się kazał zwać Livuszem, ale czart wie czy mu nie odwaliło - rzekł Zevir, wzruszając ramionami.

Mimo , że Galen nie znał żadnego Liviusza wyjątkowo zainteresował się obecnością w okolicach innego wiedźmina . Sądząc po błyszczących się oczach kolegi i jemu ta wiadomość nie była do końca obojętna .

- Wiecie może w którą stronę się udał ?

Nagle odezwali się wszyscy krasnoludowi . Problem w tym, iż każdy wskazywał inną drogę. Colen twierdził, iż udał się na południe, Rengh obstawiał południowy wzchód, zaś Zevir wschód . Każdy z nich zarzekał się, iż widział odchodzącego przybysza, ale... jak mógł w tym samym czasie iść w trzy różne kierunki?
Galen westchnął po czym jego wzrok skupił się na stojącym na blacie flakonie .
- Potrzebna wam ta flaszka ? – zapytał

- Znaczy się trucizna , bo zdajecie sobie sprawę , że zdrowe do picia to nie jest – powiedział łowca potworów i szczerze uśmiechnął się do towarzyszy .

-A tfu! My porządne krasnoludy! Berbeluchy z flakami do gęby nie bierzemy! - skrzywił się z obrzydzeniem Rengh.

Faktycznie wewnątrz Wilka, przy dokładniejszym przyjrzeniu się, pływały drobne cząstki... czegoś bliżej niezidentyfikowanego, lecz zdecydowanie nie groźnego.
Przeciwnie, fakt ten był raczej naturalny przy niedokładnym rozdrobnieniu substancji.

-Czyli wam nie potrzebny ? – zapytał wiedźmin .

-Nie, ale możemy o niego zagrać - wyszczerzył się Rengh.

- Ja już spasuję uśmiechnął się Galen , ale może Brego zechce pokazać swoją żyłkę hazardu- i dalej uśmiechnięty spojrzał pytająco na swojego towarzysza
 
Koening jest offline