Kiedy Brego podszedł do stolika Galen z nieukrywanym zadowoleniem wkładał do skórzanego woreczka brzęczące monety . Mając Redańską walutę nareszcie mogli zostać potraktowani z mniejszą pogardą . Nie chodziło o to , że waluta którą posiadali wiedźmini była zła . Nilfgardzkie pieniądze były uznawane za jedną z najmocniejszych środków wymiany jednak nadal wśród wszelkich istot królestw północnych tkwiła nienawiść do cesarstwa mimo zakończenia wojny . Galen choć mocno już podpity był w stanie zauważyć jak bardzo narżnięci są jego kompani z gry . Szczególnie komicznie wyglądało zachowanie Henga , który koniecznie chciał coś powiedzieć do wiedźmina , jednak mimo usilnych starań było to dość trudne do wykonania . Po wielu upadkach i karkołomnych wręcz wyczynach Heng w końcu wyciągnął z kieszeni dziwny flakon . Mimo alkoholowego upojenia Galen od razu rozpoznał zawartość flakonu . - Wilk !
Ale skąd u licha u krasnoludów eliksir wiedźmiński….
Nie wiele się zastanawiając Galen zagadał - Skąd macie ten flakon ? -No bo se tak to było, że my go czas jaki temu we kości żeśmy wygrali.
Od waszego koleżki jakiego. Wiedźmina się znaczy. Do kości to on łapy nie miał ani troszeczkę-odezwał się podpity Colen.
Galen i Brego ukradkiem spojrzeli na siebie , po czym dalej kontynuowano rozmowę . - A pamiętacie może , jak nazywał się ten wiedźmin . Znaczy ten od którego wygraliście flakon i jak dawno to było ? -No to ja se wiem tyle, że był tu jakeś... bedzie pół tygodnia nie? No... i się kazał zwać Livuszem, ale czart wie czy mu nie odwaliło - rzekł Zevir, wzruszając ramionami.
Mimo , że Galen nie znał żadnego Liviusza wyjątkowo zainteresował się obecnością w okolicach innego wiedźmina . Sądząc po błyszczących się oczach kolegi i jemu ta wiadomość nie była do końca obojętna . - Wiecie może w którą stronę się udał ?
Nagle odezwali się wszyscy krasnoludowi . Problem w tym, iż każdy wskazywał inną drogę. Colen twierdził, iż udał się na południe, Rengh obstawiał południowy wzchód, zaś Zevir wschód . Każdy z nich zarzekał się, iż widział odchodzącego przybysza, ale... jak mógł w tym samym czasie iść w trzy różne kierunki?
Galen westchnął po czym jego wzrok skupił się na stojącym na blacie flakonie . - Potrzebna wam ta flaszka ? – zapytał - Znaczy się trucizna , bo zdajecie sobie sprawę , że zdrowe do picia to nie jest – powiedział łowca potworów i szczerze uśmiechnął się do towarzyszy . -A tfu! My porządne krasnoludy! Berbeluchy z flakami do gęby nie bierzemy! - skrzywił się z obrzydzeniem Rengh.
Faktycznie wewnątrz Wilka, przy dokładniejszym przyjrzeniu się, pływały drobne cząstki... czegoś bliżej niezidentyfikowanego, lecz zdecydowanie nie groźnego.
Przeciwnie, fakt ten był raczej naturalny przy niedokładnym rozdrobnieniu substancji. -Czyli wam nie potrzebny ? – zapytał wiedźmin . -Nie, ale możemy o niego zagrać - wyszczerzył się Rengh. - Ja już spasuję uśmiechnął się Galen , ale może Brego zechce pokazać swoją żyłkę hazardu- i dalej uśmiechnięty spojrzał pytająco na swojego towarzysza |