Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2011, 23:16   #69
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Nie była pewna jak długo tak siedziała. Chłód nocy przestał mieć dla niej znaczenie, podobnie jak wszystko inne. Czuła się źle. Świadomość własnych czynów ciążyła i nie było sposobu by od niej uciec. Gdzieś w jej wnętrzu rodziła się potrzeba wstania i powrotu do Celryna. Potrzeba wyjaśnienia tego co zaszło. Pragnienie by ją przytulił i powiedział, że jej nie wini, że wszystko będzie dobrze. Tylko że ona widziała, że tak nie będzie. Nic już nie będzie dobrze...
- Mój słodki tworze... Tak musiało się stać, przecież wiesz... Zdradziłaś mnie ukochana, a za zdradę zawsze jest kara - głos w jej głowie był znajomy. Wszędzie mogłaby go rozpoznać.
- Mój mistrzu... - skrzywiła się słysząc nutę słabości w swoim głosie. Tylko on mógł ją doprowadzić do takiego stanu, gdyż tylko on posiadał nad nią taką władzę. - Dlaczego? - Mimo iż podał jej odpowiedź chciała by się wytłumaczył. By powiedział, że żałuje sprawionego jej bólu.
- Już ci powiedziałem. Oczekujesz odemnie tłumaczenia twych własnych błędów? Doprawdy stałaś się niewdzięczną istotą. Może zamiast skalać twą więź z bratem, powinienem ją zakończyć? Zasłużyłaś na to... Zdradziłaś... - Słowa niosły ze sobą ból. Skuliła się na podłodze nie chcąc własnym krzykiem sprowadzić Celryna. Nie w tej chwili i nie gdy znajdowała się w takim stanie. Nie, gdy był z nią mistrz.
- Zmusiłbyś mnie do zabicia brata? Jak możesz! Czy nie byłam ci wierna, posłuszna... Śpiewałam dla ciebie mistrzu i dla ciebie zabijałam. Dokładnie tak jak tego chciałeś i kiedy chciałeś. Nie mogłam pozwolić by założyli mi więzy... Jak możesz tego nie rozumieć! Ty, który twierdzisz że mnie stworzyłeś! - Wbrew woli podniosła głos do krzyku. Nie mogła zrozumieć niesprawiedliwości i okrucieństwa, które nagle w nim ujrzała. Była mu wierna jak nikt na tym świecie, a on... Nagle poczuła jak coś w niej wzbiera. Biały płomień, który z każdą kolejną chwilą nabierał mocy. Nienawiść, czysta i równie potężna co jej miłość do niego.
- Odejdź.... - Uniosła głowę by spojrzeć w mrok, który będąc ciemniejszym niż noc, która królowała w pokoju, tworzył kształt istoty będącej jej mistrzem.
- Odrzucasz mnie, tworze? Mnie, któremu wszystko zawdzięczasz? - Niedowierzanie i zaskoczenie wyczuwalne w jego głosie sprawiły jej dziką satysfakcję.
- Wynoś się z mego życia. Nie tyś mi mistrzem, precz. - Chwiejnie bo chwiejnie, jednak udało się jej wstać. - Zrywam wszelkie więzi, jakie kiedykolwiek nas łączyły. Zdradziłeś mnie bardziej niż kiedykolwiek byłabym w stanie wymyślić. Idź precz, nie jestem twoja i nigdy już nie będę.
- Myślisz, że możesz się mnie tak po prostu pozbyć? Naiwna istoto, wkrótce przekonasz się coś uczyniła. Przypomnę ci... w tej ostatniej chwili.
- Zaczął się rozpływać, lecz nim znikł całkiem poczuła silne szarpnięcie, jakby ktoś wyrwał z niej jakiś fragment, na którego miejscu czuła teraz dziwną pustkę. Była jednak zbyt zmęczona by się tym przejmować. Ruszyła w stronę łóżka by zasnąć w tej samej chwili, w której jej głowa spoczęła na poduszce.

***


Gdy Celryn zabrał lutnię i znikł za drzwiami, poczuła ulgę. Zarówno pozbywając się instrumentu jak i brata.
- Rozpoczynamy nową drogę, prawda... Jak myślisz Tree, uda mi się zemsta czy jednak nie uda... - nie licząc na odpowiedź wstała z łóżka by podejść do okna. - Wszystko tak się zagmatwało - westchnęła przykładając czoło do szyby. - Tak się ucieszyłam gdy okazało się że oboje przeżyli. Mogliśmy na nowo stworzyć rodzinę, jednak teraz... Może powinnam mu po prostu powiedzieć.
Jakaś jej cześć była zdecydowana wyrzucić z siebie wszystko. Powiedzieć Celrynowi o całej nocy i liczyć na to, że jednak zrozumie. Zrzucić cześć ciężaru na jego barki. Jednak miała swój honor. Obarczanie brata świadomością tylko dlatego, żeby mogła poczuć się lepiej, wyraźnie się z nim kłóciła.
- Będę musiała.... - nie dokończyła.
Fala bólu, która ogarnęła jej ciało była mocniejsza niż wszystko co do tej pory przeżyła razem wzięte. Poczuła smak krwi w ustach.
- Tree... Celryn... - zdążyła wyszeptać nim pochłonęła ją ciemność.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline