Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2011, 11:56   #18
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Chłopak rozpłakał się słysząc słowa krasnoluda, dotyczące jego ojca. Upadł na ziemię obok nieprzytomnego Jorgena i mocno wtulił się w jego ciało. Tymczasem dziewczynka stała kilka metrów dalej, przypatrując się całej scenie i ściskając w piąstkach rąbki sukienki. Khadlin podrapał się po brodzie. Wyglądało na to, że zamiast szybko dotrzeć do Wurtzen i zawiadomić barona von Wallensteina o kłopotach, został opiekunem ciężko rannego człowieka i niańką dwójki umorusanych, zapłakanych bachorów. Podszedł do wciąż płaczącego Johannesa i nieco nieudolnym gestem poczochrał go po głowie. Dziecko popatrzyło na niego i pociągnęło nosem, z którego zwisał długi glut.
- Mój tata... Tata nie umrze, prawda? Zrobisz coś, żeby nie umarł, tak? - zapytał, po czym ponownie rozpłakał się.

Nie minęło więcej niż godzina, w czasie której krasnolud pozbył się zwłok goblinów, podzielił z wygłodniałymi dziećmi swoją żywnością i trzykrotnie zastanowił nad tym, co zrobi gdy wrócą gobliny, a Jorgen wrócił do życia. Najpierw poruszył się i jęknął z bólu. Potem otworzył oczy i starał się usiąść, jednak nic z tego nie wyszło. Był zbyt słaby i opadł bezsilnie na ziemię. Gdy tylko zorientował się, że jego uznany za zjedzonego syn, znajduje się obok niego, niemal zemdlał. Przez dobre kilka minut obściskiwał Johannesa, dziękował wszelkim bogom za okazaną łaskę i zapewniał Khadlina o swojej wdzięczności.
- Nie wiem co robić... - powiedział w końcu, patrząc na swoją ranną nogę, dzieci i w końcu na krasnoluda. - Ruszyć się stąd nie mogę, rana jest poważna. Zostawać tutaj też nie jest chyba dobrze, bo przecież owe gobliny wrócić mogą. A i Ty, krasnoludzie nas przecie tu samych, bez ochrony nie zostawisz...
Rzeczywiście sytuacja była trudna, Jorgen miał rację. Rozwiązanie przyszło z najmniej spodziewanej strony.
- Ja... mogę pójść po pomoc... Tylko powiedzcie gdzie... - powiedziała Annika czerwieniąc się i wciąż pociągając nosem.

Chyba było to najlepsze rozwiązanie, ale być może w ten sposób dziewczynka skazywała się na śmierć. Bardzo możliwe, że jej decyzja była podjęta w szoku po ostatnich wydarzeniach. W każdym bądź razie, nawet sprzeciw Jorgena nie zdał się na wiele, dziecko uparło się, że pójdzie. Krasnolud, na spółkę z Jorgenem wytłumaczyli dziecku jak ma iść przez las i gdzie ma się skierować po wejściu na gościniec. Potem Annika zniknęła między drzewami, a obaj Kloebeowie długo modlili się za powodzenie jej wyprawy.
 
xeper jest offline