Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2011, 19:48   #103
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Libacja z wesołą kompanią krasnoludów istotnie mogła się skończyć źle dla wiedźmina, który z początku starał się dotrzymać kroku w piciu towarzyszom. Szybko jednak musiał się poddać, by nie wpakować się po raz kolejny w jakąś pijacką aferę.
Nie mniej wyczyny krasnoludów obudziły w nim radość. Mężczyzna śmiał się patrząc na „płynne” ruchy jednego z nich. Brego starał się zapamiętać choć część dialogu, jaki prowadzili między sobą, jednak każde kolejne zdanie rozbawiało go bardziej od poprzedniego, więc w rezultacie gówno zapamiętał.
Po chwili jeden krasnoludów postawił na stole mały, przezroczysty flakonik. Obaj wiedźmini rozpoznali wspomagającą miksturę- Wilka. Galen natychmiast wypytał Henga o flakon, jednak jedyną przydatną informacją jaką uzyskali było imię poprzedniego właściciela.

-Może warto zapytać karczmarza o tego typka… - szepnął do Galena- Skoro masz już trochę bardziej zadowalającej waluty, może rozwiąże mu się język.

Następnie krasnolud zaproponował, aby zagrać o flaszkę. Galen odmawiając kolejnej gry, zaproponował, aby Brego spróbował.

-Z chęcią- powiedział- Zagrajmy!- dodał otwierając swoją torbę i zaczynając w niej grzebać. Wiedźmiński eliksir nie powinien trafiać w przypadkowe ręce. Od zawsze wiadome było, że czarodzieje i czarodziejki starali się położyć swoje parszywe łapska na sekretach z wiedźmińskich szkół. Brego podejrzewał, że ta wesoła kompania nie zdawała sobie sprawy, jak cenną rzecz posiadają.

-Powiedzcie mi jednak wcześniej Panowie, jak wyglądał ten którego ograliście na tą buteleczkę.

-My żeśmy go troszeńkę mało widzieli, jak jop twoja mać! - pokiwał poważnie głową Rengh.
-Dobrze gada. Wódki mu dać... - potwierdził Zevir, lecz zaraz przedmówca wpadł mu w słowo.
-O! To, to!
-Na długo to on dupska tu nie posadził. Ze... jakieś ze góra dwa dni i zawsze łeb miał zakryty. Ani chybi. Zdrowie twoje i twoje, i twoje, i twoje i twoje w gardło moje - wzniósł kieliszek Colen.
-Raz jeden tylko dzieciak badylachem zawadził o szmatę i ze łba mu spadła, ale, jak mamusię kocham, mrugnąć żem nie zdążył, a już z powrotem kaptur mu ryj zakrywał.
Tylko coś łysego mignęło
- zakończył relację Zevir.
-I tak gówno byśmy zobaczyli, bo cholera daleko była - wzruszył ramionami krasnolud, ponownie wznosząc ten sam toast.
-Tylko ślepia miał, kurważ mać, dziwne. Żeśmy widzieli jak grosiwa potrzebował i postawił tą flaszeczkę.
Ślepia do miał takie... takie... ni go w dupę, ni go w pysk. Takie... jak mocno chędożone elfie zadki... Takie... z dupy...
- opisywał Rengh, po czym spojrzał na obu wiedźminów.
-Ale chyba to u was normalne - zakończył, widząc oczy mutantów.

Brego skrzywił się lekko, słysząc mało wartą odpowiedź.

-A pamiętacie może czym ów mężczyzna miał jakieś towarzystwo?

-Ano były dwa takie ludzie. Żeby jednak rozmowne były, to nie powiem, bo bym, kurwa, skłamał.
Ze raz się pojawili. Jedna brzydka starucha, że na sam widok się odechciewa i we kapturze chudy facet jakiś -
potwierdził Colen.

-To może powiecie mi chociaż skąd ich tu przygnało?

-Podobnież znikąd. Nie było i był. Jakby jaki chędożony magik palcami pstryknął i przed bramą zrobili się we trójkę.
Podobnież strażnik się odwrócił, a kiedy się odwrócił, już tam byli.


Czują, że nie dowie się od krasnoludów nic konkretnego uznał, że nie warto dalej wypytywać. Miał nadzieję, że karczmarz okaże się bardziej konkretnym informatorem.
Brego wyciągnął z torby mieszek z pieniędzmi, odsypał połowę monet powrotem do torby, a brzęczący mieszek rzucił na stół.

-Wytłumaczcie mi proszę zasady i sprawdźmy czy mam dzisiaj szczęście!- powiedział z uśmiechem.
 
Zak jest offline