Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2011, 19:55   #150
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
YouTube Repeat!

Revo gwizdnął spokojnie na widok wilków, które zbliżały się w jego kierunku.

- Najpierw zdrada stanu a teraz.... - Przerwał jednak wypowiedź, monolog o temperaturze otoczenia będzie sobie musiał darować na potem, nie ma czasu na obijanie się, gdy dla bezpieczeństwa chce się unikać używania broni duszy, wyciągani skrzydeł, czy nakładania maski. Jedno potarcie o medalion i nim Himer wylądował na ziemi, w miejscu w którym stał powinien się znajdować Horten. Żelazny obrońca.

http://mythicmktg.fileburst.com/war/...hosen_epic.jpg

Marionetkarza lekko zastanawiało czy cokolwiek więcej będzie potrzebne, czy może wilki zajmą się masą złomu, próbując połamać sobie zęby.

Wilki wyraźnie szykowały się do ataku na marionetkę Revo, lecz wtedy z kierunku zagajnika nadszedł przenikliwy gwizd. Wilki obróciły łby w stronę źródła dźwięku, i po chwili znów spojrzały w kierunku Nieskończonego. W ich oczach zabłysnęła nienaturalna determinacja. Ruszyły do ataku... Trójka stworzeń rzuciła się na przyzwaną lalkę, natomiast wilk najbliższy skrzydlatemu zaszarżował wprost na niego, wybijając się silnymi łapami do skoku.

Marionetkarz nie był zadowolony z sytuacji, wszystko ledwo się zaczęło a już musi przywoływać drugą lalkę, nie był jednak w stanie niczym wyleczyć prędkości wilków, nie licząc odcięcia im nóg, co brzmiało nieco zbyt brutalnie.

Bez zastanowienia Revo zrobił drugi raz to samo - doskoczył, przywołując w miejsce swojego pobytu lalkę. Tym razem, była to Victoria, dama wojny.

http://fc08.deviantart.net/fs42/f/20...rsedGuitar.jpg

Zaraz po wylądowaniu jednak, nie tylko kazał Victorii zająć wilka przy niej, oraz Hortenowi słaniać się tarczą, co sam krzyknął w kierunku krzaków.

- Hej! Wyjdź! Nie chcę ci psów ranić! Ale jak się będziesz chował to mnie zmusisz.

Niestety nikt nie odpowiedział Arlekinowi. Ktokolwiek krył się wśród drzew, nie miał zamiaru opuszczać swego schronienia. Tak czy inaczej, wilk, którzy wylądował przed Victorią, znów zaatakował Revo, wyraźnie nie przejmując się przywołaną figurą. Gdy wilk był dostatecznie blisko, znów skoczył, lecz marionetkarz nie miał najmniejszych szans na unik, w wyniku czego wylądował plecami na śniegu, z wysiłkiem odpychając wilka od siebie, który to szargał się i kłapał paszczą przed twarzą Arlekina.

Pozostałe wilki zajęte były atakowaniem pancernego Hortena, któremu nie czyniły najmniejszej krzywdy.

Himer zrobił to co było w obecnej sytuacji oczywiste. Samemu umieszczając w szczęce wilka swoją bransoletkę z ostrzem, pociągnął nici przywołując Victorię do pomocy, w roli rzeźnika do zabijania wilków.
Jednocześnie zaczął wykorzystywać drugą ręką Hortena tak, aby za pomocą swojej tarczy pomógł drobnej watasze wokół niego zaznać dłuższego snu.
Manewr Nieskończonego zakończył się fiaskiem, a wilk wykorzystał chwilową przewagę, kalecząc jego szyję swą pazurzastą łapą. To zadziało również na niekorzyść wilka. Silne cięcie szabli w bok zrzuciło stworzenie z marionetkarza. Zwierzę miało długie rozcięcie na boku, obficie broczące krwią. Vctoria zatrzymała się przy swym mistrzu, a wilk przerzucił na nią swoje zainteresowanie i furię. Horten natomiast potężnym uderzeniem swej tarczy, odepchnął jednego z wilków o kilka metrów do tyłu, pozbawiając zwierzę przytomności.

Revo syknął wstając i łapiąc się za szyję. Sytuacja nie była specjalna, a walka potwornie prosta i przewidywalna. Logicznym było że postanowił kontynuować ją w ten sam sposób, przynajmniej do póki nie będzie miał wolnej kontroli nad Victorią by sprawdzić krzaki.
Stwierdził że spróbuje wykorzystać marionetkę do kontrataku, a jeśli jednak będzie zbyt wolny, sam dobije zwierzę.
Wilk zaszarżował na lalkę, wybijając się do ataku z wyskoku. Wystarczył nieznaczny ruch palcem, aby Victoria uniosła swą broń i zadała wilkowi kolejny dotkliwy cios, którego siła znów odrzuciła zwierzę do tyłu. Tym razem rana rozciągała się wzdłuż brzucha zwierzęcia. Wilk ledwo stał na swych nogach, lecz nie zamierzał rezygnować z ataku. Druga lalka, z powodzeniem otępiła kolejnego przeciwnika.

Himer tylko westchnął, przeciągając linki Victorii aby wykończyła zwierzę, jednakże, zatrzymał Hortena, i zaczął posyłać go w kierunku krzaków, co prawda powoli, bo w końcu jest nieco masywny, ale wilki i tak nie powinny zbytnio im zagrozić po jego odejściu.
Lalka ruszyła, aby zadać szybką śmierć, lecz nagle rozległ się kolejny gwizd. Lalka stanęła, a wilk spojrzał w kierunku drzew. Dwa nieprzytomne wilki odzyskały zmysły, po czym podchodząc do swego rannego przywódcy, oddaliły się z pola bitwy w kierunku zachodniego zagajnika, jakgdyby walka nie miała miejsca . Zza pobliskich drzew wschodniego lasku, wynurzyła się postać, ciekawie spoglądająca na przybysza i jego twory.

Na widok odchodzących wilków Revo zrozumiał że to koniec "potyczki" jeśli można tak nazwać tą rekreacyjną zabawę która pozostawiła po sobie niewielką ranę na szyi.
Bez namysłu odwołał obie marionetki, po czym rzekł w stronę postaci.
- Masz jakąś sprawę, czy mogę ulepić bałwanka i iść zwiedzać krajobrazy? Wiesz, właściwie jestem na urlopie~!

Postać kryjąca się wśród drzew należała do młodzieńca, o nietypowych rysach twarzy. Z całą pewnością nie był to Nieskończony, ani elf, lecz człowiek, który emanował aurą, znajomą Marionetkarzowi. Była podobna do tej pochodzącej od skrzydlatych rodaków Revo, lecz znajdowało się w niej coś... ludzkiego. Czarnowłosy młodzieniec lustrował Skrzydlatego swym przenikliwym spojrzeniem.
- Kim... kim jesteś? - odezwał się w mocno okaleczonym języku Neverendaaru.
- Przypadkowym wędrowcem - stwierdził bez namysłu krzyżując ręce na ramionach. - choć to chyba widać - dodał po chwili z ironicznym uśmiechem.
- Nie jesteś człowiekiem... ani demonem. Skąd przybywasz? Widziałem, jak kukły podążały za twymi ruchami...
- Kukły? Aaa, Marionetki, no cóż, każdy na czymś zarabia, nie? Ja organizuję przedstawienia, coś jak minstrel, tylko, wiesz, teatralnie. - tutaj się zamyślił - a jestem stamtąd - odrzekł wskazując z spokojnym, uśmiechniętym wyrazem twarzy jednym palcem na niebo. - Spadłem z transportowca w trakcie jazdy, właściwie, nie wiem gdzie jestem...
Młodzieniec wyszczerzył oczy i otworzył usta ze zdumienia.
- Z trans... co? Nieważne... mieszkam niedaleko stąd... poczułem coś dziwnego i chciałem to sprawdzić... I tak cię znalazłem. - akcent człowieka był ostry, i mimo kilku błędnie użytych wyrazów, człowiek posługiwał się biegle językiem Nieskończonych.
- ehh - westchnął w odpowiedzi - zapisze sobie aby w tym regionie witać wszystkich poprzez gwizd przywołujący grupę głodnych i złych wilków. - tutaj Revo odmachnął ręką, odwracając się w przeciwną stronę - zresztą, nie ważne.
Człowiek spuścił wzrok na ziemię.
- To dziwne... ale poczułem zagrożenie... to dlatego je wysłałem. - spojrzał na marionetkarza ze szczerą skruchą. Przepraszam, nie powinienem tego robić. Może mogę w jakiś sposób zadośćuczynić?
Marionetkarz zatrzymał się, i ponowie odwrócił, tym razem z głupią miną
- Yyy, gdzie tu jest miasto? A tym bardziej gdzie dostanę darmowy obiad?
- Najbliższe miasto jest za tą górą - chłopak wskazał wielką górę, nad którą promieniował srebrny ksieżyc.
- Conajmniej półtorej dnia drogi. Co do obiadu... mieszkam za tym lasem wraz moim dziadkiem. Byłbym rad, gdybym chociaż w taki sposób mógłbym się zrehabilitować.
Revo zamyślił się na moment. Z jednej strony musi się gdzieś zaszyć, chatka w środku lasu półtora dnia drogi od miasta brzmi na to perfekcyjnie, a chłopak widział jego marionetki, trochę mija się to z celem, jednak z drugiej strony uciekanie to równoznaczność przyznania się do winy.
- Nie będę narzekał, propozycja w sam raz. - stwierdził w końcu - prowadź!
Chłopak zaśmiał się radośnie, po czym obrócił się i ruszył wgłąb lasu.
- Tak przy okazji... jak ci na imię, wędrowcze? - zapytał.
- Hęę? To nie jest niegrzeczne, pytać nie podawszy swojego? - odparł chichocząc Revo, stwierdził że wytknięcie czegoś takiego chłopakowi spowoduje u niego powiększenie skruchy - Zwę się Over, jeśli już musisz wiedzieć.
Chłopiec uśmiechnął się do siebie, po czym znów się odezwał.
- Na mnie mówią Śnieżny Wilk.
Człowiek prowadził “Over’a” przez dosyć młody las. Nie było w nim nic imponującego - drzewa były jeszcze dosyć niskie, a zwierzęta o tej porze roku i nocy kryły się w swoich schronieniach. Mężczyźni szli przez las wydeptaną ściężką. Po około 10 minutach drogi, dotarli na skraj zagajnika, gdzie stała mała, drewniana chatka z jednym dodatkowym piętrem. W oknach paliły się świece, a z kominu wydostawał się szary dym.
- To tutaj. - powiedział człowiek.

Wnętrze domostwa było skromne. Po przekroczeniu progu, znajdowało się w dużej izbie, która stanowiła całość parteru chatki. Wewnątrz sporą część miejsca zajmowały schody na piętro, oraz duży, kamienny piec i palenisko w rogu pomieszczenia. Przed piecem stały cztery fotele obszyte futrem, wszystkie ustawione siedziskiem w stronę ciepłego ognia. Na jednym z tych foteli siedział starszy, siwy mężczyzna, i choć wyglądał wiekowo jak na człowieka, był bardzo dobrze zbudowany i zapewne miał do swojej dyspozycji jeszcze sporo siły. Na drewnianych ścinanach zawieszono kilka szafek z ciemnego drzewa, a za jedyne ozdoby w pomieszczeniu podchodziły liczne rogi pochodzące od różnorakich zwierząt, dwa dosyć solidne topory przymocowane na ścianie i jeden niepozorny gobelin. Rzuciwszy okiem na ów gobelin, i to co na nim wyszyto, Revo rozpoznał pochodzenie tej ozdoby. Otóż zdobiło go herb szlacheckiego rodu Shiro’Ahk, lordów i przywódców Zachodniej Dzielnicy Minas’Drill!
- Dziadku, wróciłem. Przyprowadziłem gościa.... - odezwał się Śnieżny Wilk.
Starszy mężczyzna odwrócił głowę i spojrzał wpierw na młodzieńca, później na Revo. Człowiek miał w ustach fajkę, lecz gdy zlustrował Himer’a, wyjął ją i kiwnął głową.
- Witam.
- Usiądź, proszę! - Śnieżny Wilk wskazał na fotel obok dziadka. Pewnie jesteś spragniony i zziębnięty. Zaraz przygotuję coś ciepłego do picia.
Młodzieniec usadowiwszy Revo na wolnym fotelu przed piecem, zajął się przygotowywaniem ciepłego trunku na palenisku. Siwy mężczyzna spojrzał podejrzliwie na przybysza, po czym zajął się swą fajką.
- A więc kim jesteś? - czlowiek spojrzał na niego z pewnym domysłem w oczach.
Chatka sama w sobie była całkiem przytulna jak na punkt widzenia Revo, a pomysł ustawienia gdzieś na tej lodowej pustyni źródła ciepła uznał za przejaw geniuszu, zwłaszcza jak na swój ubiór.
Widok gobelinu przypomniał mu co się właściwie dzieje. Fakt, postanowił na chwilę zniknąć, ale dalej nie miał pojęcia czym był amulet, oraz czemu aktualnie wyrzucił go w tym świecie...amulet! Nie było go, najwidoczniej musiał mu wypaść po ataku wilka...nie ma mowy aby go znalazł...
Mimo to Revo usiadł na proponowanym miejscu bez słowa, od razu wyciągając ręce w stronę ognia, nie przejął się za bardzo dziadkiem.
- Wędrownym aktorem - stwierdził - chodź nieco zgubiłem się w tym lesie, nawet bałem się że będę musiał zabijać wilki dla mięsa aby przetrwać - dorzucił żartem. - Zwę się Over.
Na wzmiankę o wilkach, starszy męzczyzna obrzucił swego wychowanka karcącym wzrokiem, po czym znów odezwał się do Revo.
- I co cię tu sprowadza z Neverendaaru... wędrowcze? - mężczyzna mówił z idealnie wyszlifowanym akcentem Neverendaaru, a jego pytanie było jak zarzucenie sieci na bezbronne stworzenie..
- Urlop - stwierdził spokojnie Revo, nie próbując uciec od odpowiedzi. Był pewien że to nic nie da, przy tym godle na ścianie sama obecność maski ukrytej pod szalem zapewne dawała starcowi przekonanie o jego osobie.
- Choć to dziwne wypytywać gościa o wszystko na powitanie, jeśli jestem niechciany mogę spokojnie pójść swoją drogą - stwierdził. - Choć nie oprę się od zadania pytania: Kto był nieskończonym? Jego matka czy ojciec? - zapytał zerkając na chłopaka.
Młodzieniec skończył przyrządzanie napoju i wręczył gliniany kubek przybyszowi.
- Idź chłopcze na górę, przygotuj pokój dla naszego gościa.
Chłopak skinął głową i po chwili byl już na piętrze. Starzec zaciągnął się fajką, wypuścił dym i westchnął.
- Widzisz chłopcze, wasi arystokraci wcale nie są tacy szlachetni, za jakich się uważają, czego dowodzi William. Jego ojciec, jeden z głównej linii rodu, poznał kobietę, którą pokochał szczerze, lecz porzucił ją, aby spełnić swój obowiązek względem rodziny... To długa historia. Streszczając, dodam tylko iż krewni owego Nieskończonego dowiedzieli się o jego nieślubnym potomku, i nie zareagowali pozytywnie, tym bardziej, iż matka była człowiekiem. Brzemienna kobieta nigdzie nie była bezpieczna, toteż Książę wezwał jednego ze swych najwierniejszych przyjaciół, aby wziął kobietę w odległy świat i tam zajął się nią i jej dzieckiem... Zmarła 18 lat temu, przy porodzie. Przez ten czas, nie mieliśmy żadnych gości z Wiecznego Królestwa... aż do dzisiaj.
- Hmm, nikt nie jest perfekcyjny, a prawo jest prawem - stwierdził Revo - i wiem o tym jak błędnie to potrafi działać całkiem dobrze, choć...niedoskonale. Ehh... - zamyślił się na chwilę - czy w tej krainie śnieg w ogóle topnieje? Albo macie jakieś cieplejsze okresy?
- Obecnie jest środek zimy. - odpowiedział.
- Miałbyś coś przeciwko...abym tutaj na chwilę został? Mogę pomóc wam w domu i poduczyć nieco młodego na temat tego co w nim "nieskończone" choć latać go nie nauczę, nawet jeśli ma ukryte skrzydła - stwierdził. - poczekam aż zrobi się cieplej. W przeciwnym wypadku znikam od razu, bo szkoda mi czasu, w końcu zawsze może się okazać, że jak zostanę do jutra to spotka mnie burza śnieżna. - obecna odpowiedź Revo była dosyć logiczna, nie miał on zbytnich szans na pozostanie w tej dolnie na dłużej będąc zdanym na własną rękę, może dzięki Rukkuxowi dostał by się nawet do miasta w ciągu niecałego dnia, ale tam zapewne nawet nikt go nie zrozumie, bądź co gorsze, zrozumie. Nie spodziewał się aby ktokolwiek znający język nieskończonych nie mógł przejrzeć kim jest Himer, a on sam, chciał po prostu spokoju.
- Obecność Nieskończonego stanowi dla nas zagrożenie. Nie możemy przyjąć cię na dłużej niż na kilka dni. Nawet z ukrytymi skrzydłami, twoja aura przenika przez bariery tego świata. Prędzej czy później, jeśli wciąż potomek Księcia jest poszukiwany, jakiś wieszcz wywęszy nas. Jeśli poszukujesz Bramy, sugeruję ci udanie się do miasta za górą. Tutejsi ludzie ostatnimi czasy nie przepadają za przybyszami, a zwłaszcza przedstawicielami innych ras. To wszystko sprawka tego przeklętego Legionu Czterech Słońc... Powinieneś zachować życie, jeśli będziesz posługiwał się Wspólnym. W tej części Ludonii jest on bardziej rozpowszechniony, niż na Zachodzie.
"A więc jestem w Ludonii"
- Dziękuję za informację - odparł Revo - w takim razie będę się już zbierał, sporo drogi przede mną - były to słowa po których skierował się do wyjścia, nie miał powodu ku dodatkowym postojom przed znalezieniem stabilnej osady.
- Pokój gotowy... - William Śnieżny Wilk zbiegł po schodach i zatrzymał się, widząc wychodzącego gościa.
- Nie zostajesz? - zapytał.
- Wybacz, nie mam czasu - stwierdził Revo otwierając przed sobą drzwi, obrócił się tylko z uśmiechem aby dodać. - choć jestem wdzięczny za propozycję.
Zaraz przed domem przywołał swoją marionetkę transportową, gotowy zająć się lotem do miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Fiath : 14-04-2011 o 19:57.
Fiath jest offline