Douglas westchnął i położył dłonie na jej ramionach i szepnął przytykając czoło do jej czoła.-
Przepraszam dzikusko. Znowu cię czymś uraziłem, prawda? - Nie...tylko... ehhhhhhhhh nic -przytuliła usta do jego ust i pocałowała go namiętnie, przytulając się do niego całą sobą. Przerywając pocałunek wyszeptała:
- Pójdę się ubrać -Dobrze... dzikusko.- mruknął Douglas i wypuścił Vicky z objęć. A gdy ta podeszła i otwierała drzwi, usłyszała łupnięcie, jęk bólu. I zobaczyła Bellę cofającą się pod ścianę. Bellę zarumienioną na twarzy i rozmasowującą guza.
- Kiedyś ci ucho odpadnie, albo ci ktoś klamką oko podbije - rzekła mijając dziewczynę.
-Tak panienko.-potwierdziła Bella i spytała.-
Ufam, że na paniczu Mavericku bielizna zrobiła odpowiednie wrażenie? - Załóż swoją i idź... sprawdź - odrzekła jej Vicky i weszła do sypialni, rzuciła się na łóżko i zapatrzyła w sufit zakładając ramiona pod głowę.
-No wie panienka. Eeee.. nie wypada mi i wstydziłabym się przed paniczem Maverickiem w bieliźnie paradować. -paplała Bella wchodząc za nią do ich sypialni, po czym spojrzała na Victorię i spytała z troską.-
Stało się coś? - Nic... wszystko kupiliśmy? - spytała jednak widać było, że jakakolwiek padnie odpowiedź i tak nie dotrze do niej. Choć Bella potrafiła być przekorna i sprytna.-
Wszystko i nawet jakieś listy do pana Mavericka od kobiet się zaplątały. Musiały to być od kobiet. Bo perfumowane. - Gdzie masz te listy?! - poderwała się Vicky siadając na łóżku.
Bella zachichotała widząc to i dodała.-
Ooooo. To jednak panicz Douglas, wielce panienkę interesuje. - dodała wystawiając język.-
Nie ma żadnych listów. - Chyba w tym automobilu jest za ciasno o jedną pokojówkę... jak dojedziemy do miasteczka to się ją ostawi. - mruknęła Vicky zła, że się dała tak podpuścić.
Eeeee tam.- machnęła ręką Bella nie wierząc w te pogróżki. Po czym dodała kusząc swoją panią.-
Hmmm... a kolacja we dwoje? Jako naukowy eksperyment oczywiście. Przygotuję kaczkę przyprawioną lubczykiem. Tylko panienka i panicz Douglas, czy to nie jest ekscytująca okazja do badań? - Tak... tak... kolacja we dwoje z przylepioną do drzwi ciekawską pokojówką.... baaaaaaaaaaaaaaardzo ekscytujące. Ciekawe czy twoje spotkania z G... urwała przyglądając się Belli zmrużonymi oczami.
- Gdzie go dotykałaś jak się spotykaliście na te wasze spotkania? -No ustami za... przyrodzenie.odparła Bella strzelając buraka na twarzy i dodała.-
I on mnie też. No i kochaliśmy się i wtedy dotykałam go całego. - Chyba palcami... - poprawiła ją Vicky pamiętając co mówił Douglas.
-I tak i tak.-odparła Bella i dodała ciszej.-
Ponoć i biustem można, ale trzeba mieć go wielg.. warunki ku temu. Oni to bardzo lubią. - I jak było? - dopytywała się dalej-
Myślisz, że mu się to podobało? -Bardzo...jeśli robi się to delikatnie. A panicz Douglas dotykał panienki tam w dole?-spytała Bella z ciekawością.
- A może byś poszła tą kolację z lubczykiem robić? - odpowiedziała jej pytaniem na pytanie Vicky.
-Jest baaaardzo przyjemnie, gdy to on całuje ustami... tam w dole. Ale... wszystko jest przyjemne przy ukochanym, panienko.- mruknęła rozmarzonym tonem Bella i wstała, by iść do kuchni i przygotować tą kolację na dwoje.
Tymczasem automobil ruszył. Douglas musiał już zakończyć naprawy.
Vicky siedziała na łóżku zastanawiając się nad wszystkim czego się dziś dowiedziała. Zmarszczyła czoło i zaczęła się ubierać. Kiedy już była gotowa pomaszerowała raźnym krokiem do biblioteki Douglasa i zaczęła przeglądać książki. Widać, że czegoś poszukiwała i promienny uśmiech, który rozjaśnił jej twarz świadczył o tym, że znalazła to czego szukała. Wzięła książkę i usiadła wygodnie otwierając ją i oglądając ilustracje, od czasu do czasu przesuwając palcem po czytanym tekście.
Jazda była spokojna, choć po wybojach.Książka była ciekawa, choć opisywała sprawy damsko-męskie. A jak się później okazało, także i sprawy damsko... damskie. Z ilustracjami w dodatku. Czytała z zaciekawieniem, oglądała ilustracje z jeszcze większym, przy niektórych zastanawiając się czy naprawdę jest to możliwe.
Na końcu zaś odkryła ładnie złożoną karteczkę, zapisaną
zamaszystym pismem. “Do Douga, twój kwiatuszek”. List miłosny, który w połowie stawał się listem lubieżnym, z opisami nie mniej szczegółowymi co w książce. No... może mniej czytelnymi. Kobieta wspominała ich wspólny piknik i zachęcała by odwiedził ją ponownie w Londynie. Podpisano Charlotte Detoile.
Vicky czytając każde kolejne słowo czuła jak jej policzki robią się coraz bardziej czerwone, nie z zażenowanie lecz ze złości. Sama nie wiedziała czemu, ale była zła zarówno na tą kobietę, która to pisała jak i na Douglasa, który wyprawiał z tamtą te wszystkie rzeczy o których ona pisała. Zmięła list w kulkę i wcisnęła ze złością do kieszeni. Wstała odłożyła książkę na miejsce i ruszyła do kuchni. Weszła do środka i spojrzała na kaczkę przygotowaną do wstawienia do piekarnika. Spojrzała na Bellę i spytała: -
I jak ci idzie? - Zaczęła się równocześnie przyglądać przyprawom na półce.
-Dobrze panienko.-Bella to zerknęła na kaczkę rozgrzewając piekarnik, to na wzburzoną Victorię. Po czym spytała.-
Coś się stało? - Nic... lepiej zerknij czy ogień nie za duży - odrzekła jej Vicky i kiedy Bella się odwróciła ujęła pospiesznie słoiczek z pieprzem i wsypała całą jego zawartość do środka kaczki, odstawiła słoiczek na miejsce z niewinną miną. Chwile później odwróciła uwagę Belli czymś innym i jak dziewczyna nie widziała nafaszerowała kaczkę czymś co podpisane było jako “ostre chilli”.
Bella spojrzała na Vicky i spytała.-
Coś panienka się dziwnie zachowuje. - Ja?Ależżżżżżżżżżżż skąd -szła w zaparte Vicky.
-Teraz to na pewno wiem, że coś się stało.- Bella przysunęła się bliżej Vicky i wpatrywała w jej twarz jakby szukając oznak kłamstwa, stojąc twarzą w twarz ze swoją panią.
- Kaczki pilnuj, bo nawieje i nici z kolacji - odrzekła jej Vicky cofając się do tyłu.
-Niech tu panienka mnie nie zwodzi. Co się stało?-Bella jednak przysunęła się bliżej.
- Lepiej zajmij się tą kolacją! - obruszyła się Vicky i nawiała z kuchni. Stanęła za drzwiami i zaczęła się zastanawiać gdzie pójść. Podjęła decyzje i ruszyła w stronę sterówki, wparowała do niej jak bomba i siadła na wolnym miejscu.
- Znasz kogoś w Londynie Douglasie - spytała zerkając na niego z uwagą.
-Kilkanaście osób.- rzekł Maverick skupiony na prowadzeniu pojazdu.-
Często tam bywam. - A jakaś szczególna osoba wśród tych kilkunastu się znajduje? - dociekała dalej dziewczyna.
-Szczególna? Hmmm... nie wydaje mi się. Pod jakim względem... szczególna?- spytał Maverick.
- No inna niż pozostałe, wiesz taka z którą wolisz spędzać więcej czasu, na piknikach chociażby... - tłumaczyła mu dziewczyna.
Douglas nagle zatrzymał automobil i zerknął na Vicky.-
Skąd wiesz o Charlotte? - Jakiej Charlotte? - spytała go dziewczyna i dodała:
- Ona jest dla ciebie kimś takim szczególnym? -Twój długi języczek cię wydał.- Douglas położył palec na wargach Vicky.-
Zanim ci odpowiem, to mi odpowiedz też na … pytanie. Czy ja jestem dla ciebie, kimś szczególnym? - Spytałam pierwsza i jaki mój długi języczek mnie wydał? Sam powiedziałeś na moje pytanie o tej Charlottcie. Ja nic o niej ani a nikim innym nie mówiłam. Pytam z ciekawości wszak, podróżujesz po świecie, a teraz zmierzamy do Londynu, a sam mówiłeś, że tam masz sprawy do załatwienia. Więc pytam czy i kogoś szczególnego masz z kim chciałbyś spędzić miło czas. Kim więc jest dla ciebie ta Charlotte? - dociekała dalej.
-Ale to są moje prywatne sprawy więc... skoro nie jestem dla ciebie nikim szczególnym, to nie muszę ci mówić, prawda?-odparł Douglas spoglądając w oczy Victorii. Przesunął dłonią po jej policzku.-
Chyba, że jestem kimś ważnym dla ciebie? - No tak... masz racje to twoje prywatne sprawy, w sumie ja jestem taki narzucony dodatek. -podniosła się gwałtownie i ruszyła w stronę drzwi. Chwycił ją za dłoń i lekko ścisnął zatrzymując.-
Aż tak ci zależy by wiedzieć? Choć tu na kolana to ci powiem. - Aaaaa... skąd będę wiedzieć, że powiesz mi prawdę?- spytała siadając mu na kolana i wiercąc się na nich starając się wygodnie usiąść.
- I dlaczego akurat o niej wspomniałeś? -Bo jest jedyną kobietą z Londynu, którą zabrałem na piknik i...- mruknął Maverick obejmując w pasie Vicky.-
I pewnie wiesz co robiłem na tym pikniku, panienko Victorio. - No na pikniku je się pieczonego kurczaka i ciasto i pije lemoniadę i można pomoczyć nogi w rzece jak piknik jest na brzegu rzeki - odrzekła mu na to Vicky.
-Tak. To też. Piknik był chyba.. dwa lata temu. A do Londynu jadę w interesach, a nie na schadzkę.-odparł Maverick całując policzek, a potem szyję, trzymanej na kolanach dziewczyny.
- To z tą Charlottą łączyła cię schadzka? - spytała odwracają twarz i spoglądając mu z uwagą w oczy.
-Taaak. Kilka schadzek, które … były. I już nic więcej.-odparł Douglas i spytał.-
Już zazdrość ci przeszła, dzikusko? - Nie byłam zazdrosna, wszak jak można być zazdrosnym o kogoś o kim się nic nie wie? -odpowiedziała pytaniem na jego pytanie.
-Można, można... być i zazdrosnym i zakochanym. Wszak nie chciałabyś chyba, żeby... bo ja wiem... Bella wsunęła się mi do łóżka, zamiast ciebie? spytał spokojnym głosem Maverick.
Wzruszyła ramionami i spytała:
- Czemu? -Doprawdy? Jesteś pewna?-odparł zaskoczonym głosem Douglas.
- No łóżko to łóżko, jak sam wspominałeś niejedna dama upojenia w nim doznała razem z tobą - odrzekła mu Vicky.
-A tobie nie przeszkadza by kolejną była Bella? Więc tym mniej powinna Charlotte. I inne kobiety.-wzruszył ramionami Douglas.
- Pójdę już... nie będę ci przeszkadzać, abyś spokojnie prowadził automobil. Wszak w ten sposób szybciej się znajdziesz w Londynie, nieprawdaż - odrzekła mu na to próbując się podnieść z jego kolan.
On jej jednak nie dał uciec, tuląc mocniej.-
No nie gniewaj się dzikusko. Żartowałem tylko. Nie zamierzam żadnej innej do alkowy zaciągać. Tylko ciebie. No rozchmurz się. Tylko się tak droczyłem. - Teraz tak mówisz, a jak dojedziemy do Londynu to będziesz po piknikach łaził i kwiatuszki zbierał - mruknęła pod nosem.
-Cóż... to już raczej zależy od ciebie dzikusko. W końcu jesteś inteligentną i przedsiębiorczą dziewuszką. Jeśli zechcesz, to sprawisz, że tylko ciebie będę zaciągał na piknik, prawda?-odparł Douglas jedną ręką tuląc Victorię do siebie, a drugą głaszcząc ją po głowie.-
To chcesz żebym cię zabrał na piknik? - Nie lubię pikników. - odrzekła mu starając się wyswobodzić z jego ramion, sama nie wiedziała czemu kłamie i czemu jest na niego... zła.
-To co lubisz? I czemu jesteś na mnie zła, skoro ci na mnie zależy?- mruknął w odpowiedzi Doug mocniej tuląc do siebie Victorię całując ją po policzku.
-Niiiiiiiiiiiiiiiiic! I nie jestem za nic a nic - odparła szybko.
-Doprawdy?-zachichotał Douglas tuląc Vicky i głaszcząc jakby była małą dziewczynką. I zmienił temat.-
Wiesz, że jesteś śliczniutka? Ładniejsza od Charlotty? -Jaka ona jest?- wyrwało jej się pytanie zanim zdążyła je zatrzymać dla siebie.
-Starsza od ciebie, nieco szczuplejsza na twarzy, rude włosy zbiera w kok i ma mniejsze piersi od twoich i zgrabną pupę. Jest dość ładniutka. I widać dołeczki w jej policzkach, gdy się śmieje.-odparł Douglas spoglądając na Vicky. Nachylił się i cmoknął czule jej wargi.-
Nie ma takich zmysłowych usteczek, jak ty. - Marta ma racje! - mruknęła pod nosem Vicky i znów zaczęła się wiercić mu na kolanach, aby się wydostać z ramion, które ją oplatały.
-Oj przestań... a co byś chciała wiedzieć. Jaka jest z charakteru? Rozrywkowa i znudzona mężem. -przytulił ją i pogłaskał po głowie.-
Lubi wypić winko, potańcować, poflirtować. Ma ognisty temperament. Ale nie tak jak ty. Chociaż... - Męęęęęęęęęęężem?!!! - Wykrzyknęła mu w ucho Vicky i tym razem gwałtowniej zaczęła się wyswabadzać z jego ramion:
- Puuuuuuuuuuuuuuszczaj!