| Część 3 -Nie. Bo mi uciekniesz. -odparł Douglas trzymając i starając się otrząsnąć po tym wrzasku. -Nie ucieknę, pójdę sobie tam gdzie chcę! - odparła mu Vicky dumnie zadzierając podbródek do góry i dalej wijąc się w jego ramionach w celu uwolnienia. Było jej obojętne, ze raz po raz jej łokieć szturchał go w żebra, wcale nie lekko. -Znowu się na mnie obrażasz.-mruknął Douglas i dodał nie przejmując się jej ciosami, nawet bolesnymi.-I nie chcesz powiedzieć, za co.
Widząc, że nie da rady się wydostać z jego ramion zrezygnowana spuściła głowę i wyszeptała: - Moja matka... była znudzona mężem i córką... i zabawiała się z takimi jak ty. -Rozumiem.-objął delikatniej i przycisnął je głowę do swego ramienia, mrucząc.-Współczuję ci i naprawdę... Ale zrozum dzikusko. Jeśli nie ja. To byłby ktoś inny. Nie sądzę, by Charlotte i mnie była wierna. Opowiedz o swojej mamie. - Nic ci nie opowiem. -zacisnęła usta i odwróciła głowę wyglądając przez okno. Nawet gdyby ją torturowali to nie wypowie ani słowa, postanowiła. -Moja mama, była bardzo surową kobietą. Za każde przewinienie była stosowna ilość... pasów na gołe pośladki. Dwa za nie pościelenie łóżka, cztery za zapomnienie o modlitwie. Większe wybryki to.... oczywiście więcej pasów. Czasami przez kilka dni nie mogłem siąść. -zaczął mówić Douglas. - Bardzo bolało? - spytała odwracając twarz w jego stronę i przytulając swoją dłoń do jego policzka. -Bardzo... i długo piekło.-odparł Douglas i westchnął.-To był szeroki skórzany pas, dzikusko. - Czemu twój tato na to pozwalał? - dopytywała się dalej. -Bo... po pierwsze pracował poza domem , po drugie w domu rządziła matka, po trzecie moi rodzice są purytanami a to oznacza surowe wychowanie, po czwarte ojciec miał za ciężką rękę do bicia , więc mama wymierzała kary. wymienił Douglas szybko, tuląc delikatnie Victorię. - Mnie tatko nie bił i nie pozwolił matce odesłać mnie na pensje... i jak go o coś prosiłam to mnie słuchał i jak mógł to spełniał moją prośbę. Raz tylko zaprotestował i mi nie pozwolił, ale za to mi Bellę przywiózł - mówiła bez ładu i składu, bo w sumie dużo a jednak nie wyjaśniając nic. -Musiałaś być rozkoszną dziewczynką. Taką śliczniutką i energiczną, takim żywym srebrem, co?- spytał Douglas cmokając ją w policzek. - Raczej ojca o palpitacje serca przyprawiającą - roześmiała się przypominając sobie jak chciała zgolić piersi. -Wiem co czuł.- zaśmiał się głośno i dodał.- Ale już człowiek do tego przywyknie to... - podparł podbródek Victorii i uniósł jej twarz, by patrząc w oczy rzec.- dodaje ci to uroku... dzikusko.- nachylił się i zaczął całować usta dziewczyny delikatnie i czule.
Odwzajemniała jego pocałunki wtulając się w niego. Muskała jego usta swoimi ustami, ale chciała więcej... rozchyliła więc wargi zachęcając go do pogłębienia pocałunku, prowokując do całowania z większą namiętnością. Douglas lekko docisnął ciało Victorii do siebie, całując coraz mocniej i drapieżniej i bez opamiętania. Jego język pieszczotliwie dotykał języczka panny von Strom, a dłonie wędrowały po jej plecach. Zupełnie jakby nie mógł się nią... nacieszyć.
Chłonęła jego pocałunki całą sobą, sprawiały, że jej ciało drżało, że krew krążyła szybciej w jej żyłach, że chciała... więcej, choć nie wiedziała czym jest to “więcej”. Kiedy ją tak całował zapominała o tym co ją złościło, o co była zazdrosna, o jego kochankach. Liczyło się tu i teraz, to jak ją całował, to że całował ją, a może...? Oderwała gwałtownie usta od niego i spojrzała na niego z uwagą. - - Kogo całowałeś? - wydyszała starając się uspokoić oddech. -Ciebie.. dzikusko.-trzymając ją nadal mocno, jedną ręką, drugą odgarnął kosmyk jej włosów z czoła.-Nie wiem czemu, ale...- przytulił ją mocniej.-... boję się ciebie wypuścić z ramion, wiesz? - Jak się boisz? - spytała wtulając się w niego i kładąc mu głowę na piersi aby posłuchać bicia jego serca. -Bardzo.- serce rzeczywiście biło mu dość szybko. Lecz trudno powiedzieć, czy to ze strachu czy z pożądania. On sam zaś spytał.-To... ile będziesz miała dzieci dzikusko? - Naukowiec nie powinien mieć dzieci - odrzekła mu nie otwierając oczu. Nie wyjaśniła jednak czy to jej zdanie czy zdanie, które usłyszała i powtórzyła. - A ty Douglasie, ile będziesz miał dzieci? -Tyle ile... żona mi da? Na pewno przynajmniej jedno.- mruknął głaszcząc ją po włosach.-A ty powinnaś mieć... córeczkę. Twój tata miał ciebie, a był naukowcem. Ty też powinnaś mieć, takiego skarbka. Chciałbym zobaczyć taką maleńką Victorię. - Rozmawiałeś już z żoną ile ci da? - spytała zasłuchana zarówno w bicie jego serca jak i w brzmienie jego głosu. -Hmmm...no to ile mi dasz żonko?-spytał żartobliwym tonem Douglas, śmiejąc się cicho. Jego serce się nieco uspokoiło, a dłoń pieszczotliwie głaskała Vicky po głowie. - Tuzin - odrzekła mu na to próbując zachować powagę. -To będziemy się musieli ostro zabrać do roboty. - Douglas zaśmiał się i po chwili cmoknął ją w czoło.- Ale robienie dzieci, jest przyjemne, wiesz? - Skąd wiesz? Robiłeś już jakieś? - odparła pytaniem na pytanie. -Niezupełnie. Widzisz... - zaczął tłumaczyć, by po chwili rzec zdziwionym głosem.- To ty nie wiesz skąd się biorą dzieci? - Z pikników. - powiedziała mu na to Vicky. -Niezupełnie z pikników. - mruknął Maverick i westchnąwszy rzekł.-Gdy kobieta i mężczyzna śpią razem.... to jest kochają się, dotykają, pieszczą i łączą wspólnie.... to jak choć jedno nie zabezpiecza się przed “wypadkiem” toooo... może się dziecko począć. - To jak nic możesz już być tatusiem wszak na tym pikniku łączyłeś się jak nic - stwierdziła z przekonaniem w głosie Vicky nie otwierając oczu. Gorzej... mogę mieć dziecko z tobą. Bo na pikniku byłem zabezpieczony. A z tobą nie.- zażartował Douglas, chcąc ją nastraszyć lekko. -Sam powiedziałeś, ze dziecko może być nawet jak się zabezpieczysz. A ze mną nie będziesz miał... bo mówiłeś, że jak się kochają, a ja... cię nie kocham. - przy ostatnim stwierdzeniu głos jej jednak brzmiał dziwnie, a palce u rąk się skrzyżowały.
Douglas przesunął dłonią po jej brzuchu.- Jesteś pewna? Bo mam wrażenie, że coś już kopie w twoich łonie. Chyba w ciąży jesteś.- kontynuował Douglas żarty. - Uważaj cobym ja cię nie kopnęła... dzieciaku! - roześmiała się i potargała mu włosy. -Jesteś śliczniutka i bardzo kusząca dzikusko...ale uśmiech to chyba masz najpiękniejszy na świecie. W takim uśmiechu to się można zakochać.- mruknął Maverick i cmoknął Vicky w nosek. Wiedział co mówi. Gdy panna von Strom się uśmiechała, to potrafił wybaczyć jej wszystko. - Często byłeś zakochany Doug? - spytała ponownie przytulając głowę do jego piersi. -Raz czy dwa... może trzy. Nie. W sumie chyba cztery raz...- rozmyślania Mavericka, przerwało wejście Belli i jej słowa na widok Vicky wtulonej w Douga.-Czemu stoi..my?... Oooo... to już nie będę przeszkadzać. - Jak kolacja? - spytała Vicky zrywając się z kolan Douglasa. -Będzie gotowa za godzinę...wszystko zostawcie mnie. A wy tu sobie gruchajcie.- zachichotała Bella cofając się. A Douglas spoglądał to na Vicky to na Bellę, lekko zaskoczony. - Noooooooo co? - spytała Vicky widząc jego minę. -No nic. Nic.-mruknął Douglas i ruszył pojazdem kusząc.-Chesz zostać ze mną i siedzieć w sterówce? Mogę dać ci poprowadzić.
Już chciała powiedzieć, że tak, jak jej pozwoli podotykać guziczki, ale propozycja prowadzenia automobilu skutecznie ją przed tym powstrzymała - Chcę poprowadzić zapewniła pospiesznie nim się rozmyślił - siadając mu ponownie na kolana.
Puścił kierownicę, a Bella puszczając oczko do Victorii rzekła.- Ja już jadłam, to i przy kolacji nie będę wam towarzyszyła. jedynie przygotuję i... chyba położę się spać. I do rana będę spała mocnym snem. Nic mnie nie obudzi.
Vicky spojrzała na nią ze zdziwieniem. Odkąd to Bella jadła kolację sama a do tego odkąd to spała mocnym snem? Może jest chora? - Przecież ty śpisz jak mysz pod miotłą - rzekła ze zdumieniem w głosie. Eeeechm...tego... może to przez to....eee... leśne powietrze? Czuję się taaaaka śpiąca.- powiedziała nieco teatralnym tonem, podczas gdy Douglas rzekł cicho.-Kierownica dzikusko, chwyć za kierownicę. -Dzikusko, achh.. czy te miłosne przydomki nie są romantyczne?- rozmarzyła się Bella.
Chwyciła kierownicę i spiorunowała wzrokiem Bellę odwracając się tyłem do kierunku jazdy. Dzikusko! Przed tobą ! Drzewo!- wrzasnął Douglas. - Drzeeeeeeeeeeeeeeeewooooooooooooooooooo!!! - wydarła się wtulając w Douglasa i naciskając pospiesznie migające lampki na pulpicie przed sobą. -Dopalacz włączyła...- dalsze słowa zamarły, gdy pojazd przyspieszył i uderzył w owo drzewo...nastąpił huk, trzask łamanego drewna. Bella poleciała do przodu na krzesło, a Doug jedną ręką trzymał kierownice, drugą nerwowo wciskał przyciski. W końcu pojazd stanął, Bella przewieszona przez krzesło, machała nerwowo nogami odsłaniając nową bieliznę. A Maverick spojrzał na tablicę i mruknął nieco gniewnie.-No to... dopalacz, diabli wzięli.
Przytulił mocniej Vicky i mruknął jej do ucha.-Nie da się przy tobie nudzić, co dzikusko? - Zabiliśmy się? - spytała Vicky otwierając oczy. -Tym razem nie...ale następnym razem nam się uda.-odparł żartobliwie Douglas głaszcząc Victorię po włosach i mrucząc.-Ech...mam ochotę przełożyć cię przez kolanko i dać klapsa...ale obawiam się, że zamiast klapsów, zacząłbym cię pieścić -Pomocy...-jęknęła Bella. - Przemoc jest karalna! - zapewniła go Vicky po czym wysunęła się z jego ramion i pomogła Belli się podnieść mówiąc przy tym do niej: - Nie przystoi tak bielizną innym po oczach świecić, jeszcze się Douglas nie powstrzyma i pomaca. -On chyba macać to panienkę lubi.-zachichotała Bella. A Douglas dodał.-No ale ty masz kuszącą pupcię dzikusko. -Nie wiem, nie widziałam, na pupie to siadam a nie ją oglądam - odparła im na to dziewczyna ponownie umieszczając ową pupę na kolanach mężczyzny. -Zapewniam cię, że masz śliczniutką.-mruknął jej do ucha Douglas, całując je wargami. A Bella widząc to cichcem się oddaliła chichocząc pod nosem. - To jedziemy? Miałam prowadzić. -przypomniała mu Vicky. -Jak będziesz patrzyła na drogę. Umiesz się tylko na niej skoncentrować?- Douglas zamierzał jej chyba utrudnić koncentrację, całując szyję i chwytając dłońmi za piersi w próbie lubieżnego masażu tej części ciała poprzez ubranie. - Ja ci nie przeszkadzam jak prowadzisz! -mruknęła dziewczyna wtulając się w niego i puszczając kierownicę automobilu. -Na razie jeszcze nie ruszyliśmy z miejsca.- szeptał Douglas całując szyję i ugniatając lekko piersi panny von Strom. Materiał ocierał się jej skórę, podobnie jak wargi mężczyzny.-Masz takie wrażliwe na dotyk ciało i... taką miłą w dotyku skórę. - Miałam prowadzić, a ty mi... przeszkadzasz. Specjalnie tak robisz, by potem powiedzieć, że nie umiem - marudziła, jednak wtulała się i wyprężała swoje ciało pod dotykiem jego dłoni wiercąc się równocześnie na jego kolanach. -Dzikusko...tak...łatwo...- trudno stwierdzić co chciał powiedzieć, bowiem zamiast mówić zaczął całować jej szyję i dłońmi drapieżnie ściskać piersi angielki. Wargami doszedł do policzka i muskał kącik jej ust. Była rozdarta między pragnieniem poddania się jego pieszczotom, a wizją prowadzenia automobilu. Jednak z prowadzenia nici jak będzie dalej ją tak pieścił, bo skupić się na jeździe nie potrafiła. Odwróciła głowę i wpiła się ustami w jego usta. Przekręcając ciało i unosząc się aby... usiąść na jego kolanach przodem do niego. Wtuliła się w niego mocno i zaczęła ocierać o niego prowokująco.
Dłonie Douglasa zaczęły rozpinać koszulę by odsłonić skarby pod nią skryte. Maverick całował jej usta namiętnie wędrując palcami po brzuchu, a potem po staniczku broniącym dostępu do piersi. Wargi zsunęły się z ust, na szyję. Nagle objął w pasie i przytulił do siebie dziewczynę drżąc. Szepnął jej do ucha.-Nie boisz się? Nie boisz się że...?
Wtuliła się w niego i próbując uspokoić przyspieszony oddech spytała: - Czego mam się bać Douglasie?
-Że cię nie wypuszczę z objęć... w Londynie?- odparł Maverick uśmiechając się do dziewczyny i muskając wargami czubek jej nosa.-Że jak dojedziemy, to i tak cię spróbuję zatrzymać... przy sobie? - A chciałbyś mnie przy sobie zatrzymać? - spytała dziewczyna odchylając się i z powagą patrząc mu w oczy. -Kiedy się do mnie uśmiechasz, kiedy do mnie się tulisz, kiedy przychodzisz do mnie w bieliźnie, taka radosna...- zaczął wymieniać Douglas, by na koniec rzekł.-To bardzo bym chciał.
Cmoknął ją delikatnie w usta.-A teraz...chciałbym cię rozebrać do naga i pieścić... i kochać się z tobą. Widzisz do czego mnie kusisz... dzikusko? - Bella... wyszeptała dziewczyna wsuwając ręce pod jego koszulę i przesuwając palcami po jego ciele. -Co, Bella?-odparł Doug uwalniając piersi Vicky z okowów bielizny i wędrując po nich wargami i językiem. Powoli i delikatnie poznając dokładnie owe obszary jej ciała. - Nie śpi... robi … dla … nas... kolację... romantyczną... kolację - wyszeptała ocierając się o jego pieszczące ją dłonie. -Lubisz ten dotyk, prawda dzikusko?- mruknął Douglas wtulając głowę w biust Vicky i pieszcząc jej skórę wargami.-Lubisz mój dotyk? - Yhmmmmm - wymruczała poddając się doznaniom, które przy tym mężczyźnie poznawała coraz lepiej, które sprawiały, że pod wpływem jego dotyku topniała jak wosk, dopasowując się do jego dłoni. -Jesteś słodziutka dzikusko. To wolisz chłopca czy dziewczynkę?-mruknął Douglas pieszczotliwie wodząc palcami po jej plecach, a ustami przesuwając z nagich piersi, na równie nagi obojczyk. - Bliźniaki - wymruczała. Uświadomiła sobie, że raczej z jazdy nic nie będzie i całując go namiętnie w usta wstała z jego kolan i śmignęła pospiesznie do drzwi. Stając w otwartych drzwiach odwróciła się i rzekła: - Aaaaaaaaaaaaa... Doug... jak nic wiem kto jest z tobą w ciąży na 100 a nawet na 1000 procent
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |