Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2011, 22:28   #35
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 3

-Nie. Bo mi uciekniesz. -odparł Douglas trzymając i starając się otrząsnąć po tym wrzasku.
-Nie ucieknę, pójdę sobie tam gdzie chcę! - odparła mu Vicky dumnie zadzierając podbródek do góry i dalej wijąc się w jego ramionach w celu uwolnienia. Było jej obojętne, ze raz po raz jej łokieć szturchał go w żebra, wcale nie lekko.
-Znowu się na mnie obrażasz.-mruknął Douglas i dodał nie przejmując się jej ciosami, nawet bolesnymi.-I nie chcesz powiedzieć, za co.
Widząc, że nie da rady się wydostać z jego ramion zrezygnowana spuściła głowę i wyszeptała: - Moja matka... była znudzona mężem i córką... i zabawiała się z takimi jak ty.
-Rozumiem.-objął delikatniej i przycisnął je głowę do swego ramienia, mrucząc.-Współczuję ci i naprawdę... Ale zrozum dzikusko. Jeśli nie ja. To byłby ktoś inny. Nie sądzę, by Charlotte i mnie była wierna. Opowiedz o swojej mamie.
- Nic ci nie opowiem. -zacisnęła usta i odwróciła głowę wyglądając przez okno. Nawet gdyby ją torturowali to nie wypowie ani słowa, postanowiła.
-Moja mama, była bardzo surową kobietą. Za każde przewinienie była stosowna ilość... pasów na gołe pośladki. Dwa za nie pościelenie łóżka, cztery za zapomnienie o modlitwie. Większe wybryki to.... oczywiście więcej pasów. Czasami przez kilka dni nie mogłem siąść. -zaczął mówić Douglas.
- Bardzo bolało? - spytała odwracając twarz w jego stronę i przytulając swoją dłoń do jego policzka.
-Bardzo... i długo piekło.-odparł Douglas i westchnął.-To był szeroki skórzany pas, dzikusko.
- Czemu twój tato na to pozwalał? - dopytywała się dalej.
-Bo... po pierwsze pracował poza domem , po drugie w domu rządziła matka, po trzecie moi rodzice są purytanami a to oznacza surowe wychowanie, po czwarte ojciec miał za ciężką rękę do bicia , więc mama wymierzała kary. wymienił Douglas szybko, tuląc delikatnie Victorię.
- Mnie tatko nie bił i nie pozwolił matce odesłać mnie na pensje... i jak go o coś prosiłam to mnie słuchał i jak mógł to spełniał moją prośbę. Raz tylko zaprotestował i mi nie pozwolił, ale za to mi Bellę przywiózł - mówiła bez ładu i składu, bo w sumie dużo a jednak nie wyjaśniając nic.
-Musiałaś być rozkoszną dziewczynką. Taką śliczniutką i energiczną, takim żywym srebrem, co?- spytał Douglas cmokając ją w policzek.
- Raczej ojca o palpitacje serca przyprawiającą - roześmiała się przypominając sobie jak chciała zgolić piersi.
-Wiem co czuł.- zaśmiał się głośno i dodał.- Ale już człowiek do tego przywyknie to... - podparł podbródek Victorii i uniósł jej twarz, by patrząc w oczy rzec.- dodaje ci to uroku... dzikusko.- nachylił się i zaczął całować usta dziewczyny delikatnie i czule.
Odwzajemniała jego pocałunki wtulając się w niego. Muskała jego usta swoimi ustami, ale chciała więcej... rozchyliła więc wargi zachęcając go do pogłębienia pocałunku, prowokując do całowania z większą namiętnością. Douglas lekko docisnął ciało Victorii do siebie, całując coraz mocniej i drapieżniej i bez opamiętania. Jego język pieszczotliwie dotykał języczka panny von Strom, a dłonie wędrowały po jej plecach. Zupełnie jakby nie mógł się nią... nacieszyć.
Chłonęła jego pocałunki całą sobą, sprawiały, że jej ciało drżało, że krew krążyła szybciej w jej żyłach, że chciała... więcej, choć nie wiedziała czym jest to “więcej”. Kiedy ją tak całował zapominała o tym co ją złościło, o co była zazdrosna, o jego kochankach. Liczyło się tu i teraz, to jak ją całował, to że całował ją, a może...? Oderwała gwałtownie usta od niego i spojrzała na niego z uwagą. - - Kogo całowałeś? - wydyszała starając się uspokoić oddech.
-Ciebie.. dzikusko.-trzymając ją nadal mocno, jedną ręką, drugą odgarnął kosmyk jej włosów z czoła.-Nie wiem czemu, ale...- przytulił ją mocniej.-... boję się ciebie wypuścić z ramion, wiesz?
- Jak się boisz? - spytała wtulając się w niego i kładąc mu głowę na piersi aby posłuchać bicia jego serca.
-Bardzo.- serce rzeczywiście biło mu dość szybko. Lecz trudno powiedzieć, czy to ze strachu czy z pożądania. On sam zaś spytał.-To... ile będziesz miała dzieci dzikusko?
- Naukowiec nie powinien mieć dzieci - odrzekła mu nie otwierając oczu. Nie wyjaśniła jednak czy to jej zdanie czy zdanie, które usłyszała i powtórzyła. - A ty Douglasie, ile będziesz miał dzieci?
-Tyle ile... żona mi da? Na pewno przynajmniej jedno.- mruknął głaszcząc ją po włosach.-A ty powinnaś mieć... córeczkę. Twój tata miał ciebie, a był naukowcem. Ty też powinnaś mieć, takiego skarbka. Chciałbym zobaczyć taką maleńką Victorię.
- Rozmawiałeś już z żoną ile ci da? - spytała zasłuchana zarówno w bicie jego serca jak i w brzmienie jego głosu.
-Hmmm...no to ile mi dasz żonko?-spytał żartobliwym tonem Douglas, śmiejąc się cicho. Jego serce się nieco uspokoiło, a dłoń pieszczotliwie głaskała Vicky po głowie.
- Tuzin - odrzekła mu na to próbując zachować powagę.
-To będziemy się musieli ostro zabrać do roboty. - Douglas zaśmiał się i po chwili cmoknął ją w czoło.- Ale robienie dzieci, jest przyjemne, wiesz?
- Skąd wiesz? Robiłeś już jakieś? - odparła pytaniem na pytanie.
-Niezupełnie. Widzisz... - zaczął tłumaczyć, by po chwili rzec zdziwionym głosem.- To ty nie wiesz skąd się biorą dzieci?
- Z pikników. - powiedziała mu na to Vicky.
-Niezupełnie z pikników. - mruknął Maverick i westchnąwszy rzekł.-Gdy kobieta i mężczyzna śpią razem.... to jest kochają się, dotykają, pieszczą i łączą wspólnie.... to jak choć jedno nie zabezpiecza się przed “wypadkiem” toooo... może się dziecko począć.
- To jak nic możesz już być tatusiem wszak na tym pikniku łączyłeś się jak nic - stwierdziła z przekonaniem w głosie Vicky nie otwierając oczu.
Gorzej... mogę mieć dziecko z tobą. Bo na pikniku byłem zabezpieczony. A z tobą nie.- zażartował Douglas, chcąc ją nastraszyć lekko.
-Sam powiedziałeś, ze dziecko może być nawet jak się zabezpieczysz. A ze mną nie będziesz miał... bo mówiłeś, że jak się kochają, a ja... cię nie kocham. - przy ostatnim stwierdzeniu głos jej jednak brzmiał dziwnie, a palce u rąk się skrzyżowały.
Douglas przesunął dłonią po jej brzuchu.- Jesteś pewna? Bo mam wrażenie, że coś już kopie w twoich łonie. Chyba w ciąży jesteś.- kontynuował Douglas żarty.
- Uważaj cobym ja cię nie kopnęła... dzieciaku! - roześmiała się i potargała mu włosy.
-Jesteś śliczniutka i bardzo kusząca dzikusko...ale uśmiech to chyba masz najpiękniejszy na świecie. W takim uśmiechu to się można zakochać.- mruknął Maverick i cmoknął Vicky w nosek. Wiedział co mówi. Gdy panna von Strom się uśmiechała, to potrafił wybaczyć jej wszystko.
- Często byłeś zakochany Doug? - spytała ponownie przytulając głowę do jego piersi.
-Raz czy dwa... może trzy. Nie. W sumie chyba cztery raz...- rozmyślania Mavericka, przerwało wejście Belli i jej słowa na widok Vicky wtulonej w Douga.-Czemu stoi..my?... Oooo... to już nie będę przeszkadzać.
- Jak kolacja? - spytała Vicky zrywając się z kolan Douglasa.
-Będzie gotowa za godzinę...wszystko zostawcie mnie. A wy tu sobie gruchajcie.- zachichotała Bella cofając się. A Douglas spoglądał to na Vicky to na Bellę, lekko zaskoczony.
- Noooooooo co? - spytała Vicky widząc jego minę.
-No nic. Nic.-mruknął Douglas i ruszył pojazdem kusząc.-Chesz zostać ze mną i siedzieć w sterówce? Mogę dać ci poprowadzić.
Już chciała powiedzieć, że tak, jak jej pozwoli podotykać guziczki, ale propozycja prowadzenia automobilu skutecznie ją przed tym powstrzymała - Chcę poprowadzić zapewniła pospiesznie nim się rozmyślił - siadając mu ponownie na kolana.
Puścił kierownicę, a Bella puszczając oczko do Victorii rzekła.- Ja już jadłam, to i przy kolacji nie będę wam towarzyszyła. jedynie przygotuję i... chyba położę się spać. I do rana będę spała mocnym snem. Nic mnie nie obudzi.
Vicky spojrzała na nią ze zdziwieniem. Odkąd to Bella jadła kolację sama a do tego odkąd to spała mocnym snem? Może jest chora? - Przecież ty śpisz jak mysz pod miotłą - rzekła ze zdumieniem w głosie.
Eeeechm...tego... może to przez to....eee... leśne powietrze? Czuję się taaaaka śpiąca.- powiedziała nieco teatralnym tonem, podczas gdy Douglas rzekł cicho.-Kierownica dzikusko, chwyć za kierownicę.
-Dzikusko, achh.. czy te miłosne przydomki nie są romantyczne?- rozmarzyła się Bella.
Chwyciła kierownicę i spiorunowała wzrokiem Bellę odwracając się tyłem do kierunku jazdy.
Dzikusko! Przed tobą ! Drzewo!- wrzasnął Douglas.
- Drzeeeeeeeeeeeeeeeewooooooooooooooooooo!!! - wydarła się wtulając w Douglasa i naciskając pospiesznie migające lampki na pulpicie przed sobą.
-Dopalacz włączyła...- dalsze słowa zamarły, gdy pojazd przyspieszył i uderzył w owo drzewo...nastąpił huk, trzask łamanego drewna. Bella poleciała do przodu na krzesło, a Doug jedną ręką trzymał kierownice, drugą nerwowo wciskał przyciski. W końcu pojazd stanął, Bella przewieszona przez krzesło, machała nerwowo nogami odsłaniając nową bieliznę. A Maverick spojrzał na tablicę i mruknął nieco gniewnie.-No to... dopalacz, diabli wzięli.
Przytulił mocniej Vicky i mruknął jej do ucha.-Nie da się przy tobie nudzić, co dzikusko?
- Zabiliśmy się? - spytała Vicky otwierając oczy.
-Tym razem nie...ale następnym razem nam się uda.-odparł żartobliwie Douglas głaszcząc Victorię po włosach i mrucząc.-Ech...mam ochotę przełożyć cię przez kolanko i dać klapsa...ale obawiam się, że zamiast klapsów, zacząłbym cię pieścić
-Pomocy...-jęknęła Bella.
- Przemoc jest karalna! - zapewniła go Vicky po czym wysunęła się z jego ramion i pomogła Belli się podnieść mówiąc przy tym do niej: - Nie przystoi tak bielizną innym po oczach świecić, jeszcze się Douglas nie powstrzyma i pomaca.
-On chyba macać to panienkę lubi.-zachichotała Bella. A Douglas dodał.-No ale ty masz kuszącą pupcię dzikusko.
-Nie wiem, nie widziałam, na pupie to siadam a nie ją oglądam - odparła im na to dziewczyna ponownie umieszczając ową pupę na kolanach mężczyzny.
-Zapewniam cię, że masz śliczniutką.-mruknął jej do ucha Douglas, całując je wargami. A Bella widząc to cichcem się oddaliła chichocząc pod nosem.
- To jedziemy? Miałam prowadzić. -przypomniała mu Vicky.
-Jak będziesz patrzyła na drogę. Umiesz się tylko na niej skoncentrować?- Douglas zamierzał jej chyba utrudnić koncentrację, całując szyję i chwytając dłońmi za piersi w próbie lubieżnego masażu tej części ciała poprzez ubranie.
- Ja ci nie przeszkadzam jak prowadzisz! -mruknęła dziewczyna wtulając się w niego i puszczając kierownicę automobilu.
-Na razie jeszcze nie ruszyliśmy z miejsca.- szeptał Douglas całując szyję i ugniatając lekko piersi panny von Strom. Materiał ocierał się jej skórę, podobnie jak wargi mężczyzny.-Masz takie wrażliwe na dotyk ciało i... taką miłą w dotyku skórę.
- Miałam prowadzić, a ty mi... przeszkadzasz. Specjalnie tak robisz, by potem powiedzieć, że nie umiem - marudziła, jednak wtulała się i wyprężała swoje ciało pod dotykiem jego dłoni wiercąc się równocześnie na jego kolanach.
-Dzikusko...tak...łatwo...- trudno stwierdzić co chciał powiedzieć, bowiem zamiast mówić zaczął całować jej szyję i dłońmi drapieżnie ściskać piersi angielki. Wargami doszedł do policzka i muskał kącik jej ust. Była rozdarta między pragnieniem poddania się jego pieszczotom, a wizją prowadzenia automobilu. Jednak z prowadzenia nici jak będzie dalej ją tak pieścił, bo skupić się na jeździe nie potrafiła. Odwróciła głowę i wpiła się ustami w jego usta. Przekręcając ciało i unosząc się aby... usiąść na jego kolanach przodem do niego. Wtuliła się w niego mocno i zaczęła ocierać o niego prowokująco.
Dłonie Douglasa zaczęły rozpinać koszulę by odsłonić skarby pod nią skryte. Maverick całował jej usta namiętnie wędrując palcami po brzuchu, a potem po staniczku broniącym dostępu do piersi. Wargi zsunęły się z ust, na szyję. Nagle objął w pasie i przytulił do siebie dziewczynę drżąc. Szepnął jej do ucha.-Nie boisz się? Nie boisz się że...?
Wtuliła się w niego i próbując uspokoić przyspieszony oddech spytała: - Czego mam się bać Douglasie?
-Że cię nie wypuszczę z objęć... w Londynie?- odparł Maverick uśmiechając się do dziewczyny i muskając wargami czubek jej nosa.-Że jak dojedziemy, to i tak cię spróbuję zatrzymać... przy sobie?
- A chciałbyś mnie przy sobie zatrzymać? - spytała dziewczyna odchylając się i z powagą patrząc mu w oczy.
-Kiedy się do mnie uśmiechasz, kiedy do mnie się tulisz, kiedy przychodzisz do mnie w bieliźnie, taka radosna...- zaczął wymieniać Douglas, by na koniec rzekł.-To bardzo bym chciał.
Cmoknął ją delikatnie w usta.-A teraz...chciałbym cię rozebrać do naga i pieścić... i kochać się z tobą. Widzisz do czego mnie kusisz... dzikusko?
- Bella... wyszeptała dziewczyna wsuwając ręce pod jego koszulę i przesuwając palcami po jego ciele.
-Co, Bella?-odparł Doug uwalniając piersi Vicky z okowów bielizny i wędrując po nich wargami i językiem. Powoli i delikatnie poznając dokładnie owe obszary jej ciała.
- Nie śpi... robi … dla … nas... kolację... romantyczną... kolację - wyszeptała ocierając się o jego pieszczące ją dłonie.
-Lubisz ten dotyk, prawda dzikusko?- mruknął Douglas wtulając głowę w biust Vicky i pieszcząc jej skórę wargami.-Lubisz mój dotyk?
- Yhmmmmm - wymruczała poddając się doznaniom, które przy tym mężczyźnie poznawała coraz lepiej, które sprawiały, że pod wpływem jego dotyku topniała jak wosk, dopasowując się do jego dłoni.
-Jesteś słodziutka dzikusko. To wolisz chłopca czy dziewczynkę?-mruknął Douglas pieszczotliwie wodząc palcami po jej plecach, a ustami przesuwając z nagich piersi, na równie nagi obojczyk.
- Bliźniaki - wymruczała. Uświadomiła sobie, że raczej z jazdy nic nie będzie i całując go namiętnie w usta wstała z jego kolan i śmignęła pospiesznie do drzwi. Stając w otwartych drzwiach odwróciła się i rzekła:
- Aaaaaaaaaaaaa... Doug... jak nic wiem kto jest z tobą w ciąży na 100 a nawet na 1000 procent
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline