Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2011, 11:27   #194
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Droga sprzyjała mi. Pozwalała skoncentrować się na podróży, a zapomnieć o dręczących myślach. Przedzierając się przez las nie sądziłem, że zdenerwowanie związane z powierzoną mi misją będzie aż tak dokuczliwe. Po raz pierwszy od dawna poczułem ciężar odpowiedzialności, spoczywający na mych ramionach. Było to potrzebne obciążenie, ponownie stawiające mnie w stan pełnej gotowości. Tamtego wieczora poznałem Elyre. Okazało się, że nie tylko droga, pozwala zapomnieć o odpowiedzialności...

***

Trakt okazał się być bliżej niż sądzili. Gęste zarośla stanowiące utrudnienie dla odzianego w pełną zbroję Aquiliana, ustąpiły miejsca drobnym krzewom, które przy samej drodze prawie całkiem zanikły. Las w miejscu, w którym z niego wyszli, nie pozostawiał miejsca do ukrycia się. Elyra przystanęła tuż za linią drzew niespokojnie zerkając to w jedną, to znów w drugą stronę. Wyżłobiona koleinami droga była jednakże pusta.
- Która stronę proponujesz? - zapytała cicho Thaliona. Niedźwiedź uniósł łeb węsząc po czym zwrócił pysk w kierunku północnym. Widocznie wyczuł w powietrzu coś co go zainteresowało. – Proponuję iść za propozycją Thaliona - zwróciła się do Aquiliana. – Przy odrobinie szczęścia trafimy na tych, których poszukujesz.
Kapłan prowadził swojego wierzchowca za uzdę. Piesza wędrówka w pełnym pancerzu nie należały do najlepszych, znanych mu rozrywek. Nietaktownie byłoby jednak poruszać się konno, gdy towarzyszka nie posiadała własnego wierzchowca. Helmita pierw zerknął na niedźwiedzia, później zaś na elfkę:
- Miejmy nadzieję, że po drodze napotkamy ludzi. Może udzielą nam jakiś wskazówek odnośnie grupy, której poszukuję. - Postawny mąż wsparł się na tarczy i wykorzystał chwilę rozmowy na odpoczynek.
- O ile podążyli w tym samym co my kierunku powinniśmy ich spotkać. Zakładając, że nie wyruszyli kilka dni temu. - Elyrze spotkanie z kolejnymi ludźmi niezbyt przypadło do gustu. – Nie musisz się męczyć. Nie obrażę się gdy dosiądziesz wierzchowca - dodała z uśmiechem.
Skinął głową: - Tak będzie o wiele łatwiej. - Włożył opancerzoną nogę w strzemię i wprawnie wskoczył na konia. Ogier delikatnie zarżał. Aquilian w siodle zdecydowanie górował nad Elyrą i jej niedźwiedzim towarzyszem.
Powstrzymanie się przed niezbyt przychylnym komentarzem tyczącym się zbroi kapłana kosztowało elfkę wiele wysiłku. Zamiast tego ograniczyła się do krótkiego:
- Ruszajmy...
Przez kilka chwil podróżowali w ciszy. Mijali szumiący las, a trakt był miłą odmianą od dzikich bezdroży. Aquilian lekko kołysał się w kulbace: - W sumie nadal nie wiem, co odciągnęło cię od lasu, Elyro. W końcu tam - wskazał na drzewa – jest twój świat.
Minęła dłuższa chwila nim odpowiedziała.
- Właściwie nadal pozostaję w pobliżu. Co prawda nie tak blisko jak bym sobie tego życzyła jednak... - zamilkła jakby potrzebowała kilku dodatkowych minut na zastanowienie się nad pytaniem. – Głównym powodem jesteś ty.
Hełm z chrzęstem obrócił się w stronę kobiety. Zza stali błysnęło dwoje błękitnych oczu: - Ja? - zapytał.
- Tak - potwierdziła, dodatkowo skinąwszy głową. – Czy widzisz w tym coś złego? Nie często spotykam kogoś takiego jak ty, a właściwie nie skłamię gdy powiem że zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Zazwyczaj omijam ludzi szerokim łukiem o ile nie krzywdzą tego co chronię. Nawet jednak w przypadku przyjaznych spotkań staram się unikać bliższego kontaktu. W twoim przypadku jest inaczej. Jestem ciekawa dlaczego.
Aquilian rozważył jej słowa: - Być może dlatego, że jestem przewidywalny. Jako sługa Obserwatora nie mógłbym zaatakować nie zagrożony - kapłan nie był pewien, czy podąża dobrym tropem.
- Podobnie jak większość zwierząt, a jednak podążam z tobą zamiast wędrować dzikimi szlakami. Nie, mam wrażenie że to jednak nie to. Poza tym... nie jesteś przewidywalny - nie mogła uwierzyć, że mógł powiedzieć coś tak niezgodnego z prawdą.
- Myślę, że nie zrozumieliśmy się dobrze. Przewidywalny nie w pejoratywnym tego słowa znaczeniu - na chwilę uwagę kapłana przyciągnął drozd przecinający im drogę: - Tak czy inaczej, przyznam, że nieco dziwią mnie twoje słowa. Zwłaszcza biorąc pod uwagę naszą wczorajszą rozmowę.
- Przyznam, że nie rozumiem
- faktycznie nie mogła się dopatrzeć w ich wieczornej rozmowie niczego co miałoby odniesienie do obecnego tematu. – Chodzi ci o jakiś szczególny jej fragment czy ogólnie?
- Ogólnie; wszak nie łączy nas żaden wspólny pogląd. Dlatego też, nie rozumiem twojego...
- na moment zakrólowała cisza – ...zainteresowania. - Dodał ciszej.
- Czy aby na pewno Aquilianie? - zapytała odwracając głowę by ukryć lekki uśmiech. – Oboje poświęciliśmy się ochronie. Również nasze odosobnienie jest w pewien sposób podobne. Poglądy... Może właśnie różnice są powodem owego zainteresowania? Może coś innego... Czy to ważne?
- Co gdy odnajdę ową grupę? Zamierzasz dalej podróżować ze mną? Wiedz, że droga wyznawców Helma usłana jest cierniami. Kroczący za nimi, również prędzej czy później w nie wdepną.
- Jeszcze nie zdecydowałam co zrobię gdy odnajdziemy twoją grupę
- odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Wszystko zależeć będzie od tego kim się okażą.
- Na pewno w jakiś sposób będą wyjątkowi.
- Wyjątkowi w dobrym czy złym sensie? Wciąż nie zdradziłeś dlaczego ich szukasz poza tym, że zostało ci to polecone. Chcesz do nich dołączyć by im pomóc czy ich ukarać?
- Wyrok nie zapadł. Polecono mi do nich dołączyć; wnioskuję, że z ważnych powodów
- jeździec spoglądał przed siebie. Pancerz pobłyskiwał w porannym słońcu.
- Zatem poczekam by się przekonać. - Zapadła kolejna, dość długa chwila ciszy przerywana jedynie odgłosami natury. – Miałbyś coś przeciwko gdybym zdecydowała się dołączyć?
- Nie, postępujesz słusznie, a towarzystwo takich osób jest przeze mnie mile widziane
- odparł Helmita.
Zapadła kolejna, długa cisza. Słońce mozolnie wspinało się na nieboskłonie, z każda chwila wzmacniając siłę swoich promieni. Trakt zdawał się być wyludniony. Mimo iż pokonali znaczny odcinek drogi wciąż nie spotkali żadnej żywej duszy. Druidka zdawała się być zadowolona z takiego obrotu spraw. Gdy ich oczom ukazał się przydrożny zajazd, przerwała milczenie.
- Może sprawdzisz czy przypadkiem nie zatrzymali się tutaj na nocleg. Nawet jeżeli było to parę dni temu, to zawsze jakiś ślad.
- Dobrze, jeżeli chcesz, wejdź ze mną. Posilimy się
- zaproponował.
- Nie wiem czy to dobry pomysł ale zapewne masz rację. Poza tym nie zjedliśmy śniadania, a kolejna taka okazja może się nie trafić. Jednak... nie przepadam za takimi miejscami.
Mężczyzna przytaknął: - Odrobina piwa i ciepłej strawy dobrze nam zrobi - po czym ruszył w stronę stajni.
 
ObywatelGranit jest offline