Zuriel przeklął cicho słysząc kobietę, powinien był ją przydusić do odpowiedzi ale wątpił by mogła ona powiedzieć mu więcej na temat chrona, nie chciał również doprowadzić jeszcze do większego spięcia z gospodarzami. Postanowił dopytać się o przedmiot u źródła, a do tego musiał znaleźć wojownika tej dzikuski. Szybkim krokiem wrócił do wioski i udał się prosto do chaty wodza.
-Kobieta z bransoletą- Powiedział podwijając ręka munduru i pokazując wodzowi własny zegarek –Gdzie jest jej wojownik- Rozejrzał się uważnie przyglądając się twarzom starszych wioski. Chwila konsternacji i szybka dyskusja w dialekcie którego jeszcze w pełni nie rozumiał. Jeden z nich wstał i rozłożył ręce. –Ty czekać – i wyszedł z chaty.
Inkwizytor czekał zniecierpliwiony, na jego pytania zgromadzeniu odpowiadali wymijająco, wpatrując się w klepisko. Po chwili wrócił starszy z inną kobietą.
-Ta’nmai posiadać już wojownik. Jej wojownik na polowaniu, my zorganizować walka
-Nie interesuje mnie walka, muszę się dowiedzieć…- wódz przerwał mu w pół zdania.
-Ta kobieta córka wielki wojownik, ona w wieku zamążpójścia. Ona usługiwać Wojownik z Gwiazd.- Zuriel machnął niecierpliwie ręką –Bransoleta! Słuchaj mnie starcze! Gdzie jest wojownik Ta’nmai, czy jak ją zwiecie?
-Jej wojownik na polowaniu, on być ranna wiele księżycy temu, to niegodna walka. Gar’ma lepsza kobieta, z dobrego rodu.
Zuriel spojrzał na kobietę, i tak niczego o chrono nie dowie się póki tamten nie wróci z polowania, równie dobrze może spędzić czas przyjemnie. Przyjrzał się jej uważnie, z racji pełnionej służby i stylu życia nie miał okazji stworzenia jakiegoś trwalszego związku, a ona na swój sposób była piękna, a w każdym razie niepodobna do zbyt wielu ladacznic z portów kosmicznych z którymi „spotykał” się wcześniej.
***
Haxtes obudzony został brutalnie przez ostre promienie słońca przebijające się przez dach chaty w której spał. Usiadł na kawałku koca oddzielającym jego ciało przez noc od zimnego klepiska i skrzywił się. Mimo kilku dni nocowania niemalże w błocie nie mógł przyzwyczaić się do tak prymitywnych warunków. Głowę miał ciężką, a tępy ból rozsadzał mu czaszkę. Ręką roztrącił stojące w kącie gliniane butelki po alkoholu i kadziła szukając karafki w wodą, w końcu trafił na coś co nie było bimbrem bądź wywarem z jakiś dziwnych ziół. –Co jak co, ale wiedzą jak tu się bawić.- Mruknął grzebiąc we wzgórku swoich rzeczy leżących na klepisku w rogu. Wyciągnął w końcu metalowe pudełeczko i zaczął wyciągać z niego kolorowe pastylki. Środki przeciwbólowe, stymulanty, coś na kaca, wszystko co sprawiało że jako tako funkcjonował w ciągu dnia. Drżącą ręką wyciągnął jednego z ostatnich Lho-sticków i zapalił go ubierając się przy tym. Z odrazą zakładał przepocony, śmierdzący mundur, będzie musiał dać go Gar’mie do wyprania w rzece, swoją drogą to gdzie ona się podziewa? Jedynym śladem wczorajszej obecności kobiety chacie było kilka paciorków które wcześniej zsunęło się z zerwanego naszyjnika kobiety.
Zuriel prowizorycznie trząsł butami by wyrzucić z nich ewentualnych nowych lokatorów (chociaż sam wątpił czy jakiś skorpion byłby na tyle zdesperowany żeby spróbować zamieszkać w jego bucie) gdy w wiosce rozległy się wybuchy. Odruchowo rzucił się na klepisko i sięgnął po pistolet boltowy. - Inkwizytorze. –Usłyszał w głowie głos lindeo - Jeżeli możesz mi coś powiedzieć o tych... rzeźnikach, byłbym wdzięczny. Jeżeli moje ciało zaczęłoby w jakiś sposób zmierzać do zagłady a ty byś je zatrzymał, jeszcze bardziej byłbym wdzięczny. Zbliżył się do ściany chałupy i przez szparę przygląda się atakującym niezdarnie, w pośpiechu zakładając przy tym pancerz. –Nie poznaje oznaczeń inkwizytora, nie pochodzę z tego sektora niestety. Gwardzistami bym się nie przejmował gorzej z tymi z tyłu, najprawdopodobniej Storm Troopersi, sieroty uczone od odziecka w Schola Progenium jak walczyć i ginąć w imię Imperatora. Dalej Arco-flagellanci, heretycy albo ci którzy złamali prawa Imperium. Musimy się nimi zająć szybko, jeśli stymulanty zaczną działać nasz szanse drastycznie się zmniejszą – Zuriel zdawał sobie sprawę że hasła dezaktywujące flagelantów zależą od prywatnych upodobań ich inkwizytorów ale mimo wszystko spróbował sobie przypomnieć tyle komend ile mógł, żałował że podczas służby w Adeptus Arbites nie poświęcił więcej uwagi temu rodzajowi kary, ale w końcu klasyczna egzekucja zawsze była tańsza i mniej kłopotliwa od zmiany podejrzanego w biczownika.
Haxtes odłożył pistolet z powrotem do kabury i wyciągnął Spectre, załadował szybko oba magazynki i ustawił przełącznik trybu ognia na podlufową strzelbę. Kopnięciem wywalił drzwi od chałupy na zewnątrz i docisnął spust do oporu, wywalając cały magazynek śrutowych pocisków w jednego z gwardzistów uzbrojonego w miotacz płomieni. Nie zatrzymał się by zobaczyć efekty strzałów tylko rzucił się biegiem za osłonę udzielaną przez róg jednego z betonowych budynków wymieniając szybko przy tym magazynek.
Ostatnio edytowane przez Potwór : 16-04-2011 o 12:09.
|