Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2011, 12:08   #195
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z nieco zepsutym humorem Bared wrócił do swego pokoju.
Cristin uciekła. Gdyby rozsądniej to rozwiązali, to z pewnością by się udało ją zatrzymać na zawsze. Źle się umówili i tyle. Wszak już raz strzelał do tej rudej... nie... czarnej wiedźmy i to całkiem celnie mimo niesprzyjających warunków. Na drugi raz będą mądrzejsi.
Jeśli trafi się drugi raz...

Noc o tyle była dobra, że dało się ją jakoś przespać.
Nikt się nie włamał do pokoju, kapłanka nie zdecydowała się na powrót i dokończenie roboty. Za to przebudzenie nie było najlepsze, jako że ślepota nie minęła. Pozostawało czekać, aż któryś z magów zechce przyjść i mu pomóc. Ewentualnie ruszyć dalej i szukać ratunku w kolejnym mieście, zapewne pełnym magów i kapłanów. Zapewne zachłannych.

Na szczęście Baredowi nie dane było przekonywać się, jak otwarte i chętne dłonie mają przedstawiciele klas czarujących. Poranna wizyta Aranona usunęła problem sprzed oczu Bareda. I w przenośni, i dosłownie.
- Dziękuję - powiedział Bared, gdy znów ujrzał światło dnia. - Mam nadzieję, że nie będę musiał się rewanżować, ale w razie konieczności możesz na mnie liczyć - zapewnił.

***

Można się było spodziewać, że gospodarz zażyczy sobie odszkodowania za poczynione zniszczenia, jednak zażądana przez niego kwota zdała się Baredowi, i nie tylko jemu, nieco wygórowana. Co prawda Cristin nie zabrała ze sobą całej posiadanej gotówki i na pokrycie szkód pieniędzy było aż nadto, to jednak wyrzucanie złota garściami nie było czymś, o czym ktokolwiek z nich w tym momencie marzył.
- Czy w tych swoich wyliczeniach nie dopisał pan czasem jednego zera za dużo? - zapytał Bared.
- Chłopczyku, ja tu muszę przez wasze wybryki połowę budynku wyremontować - odparł gospodarz z niewzruszoną miną. - Cała ściana jest do wymiany, nie tylko to pomieszczenie. A sprowadzanie drewna i względnych fachowców na takie odludzie kosztuje!
- Chłopcem nie jestem, chłopczykiem tym bardziej
- odparł Bared - i tego typu argumenty do mnie nie przemawiają. Między jednym oknem, a połową budynku jest w dodatku dość znaczna różnica. Trochę dobrych desek, parę dniówek i wszystko będzie lepsze, niż poprzednio. Ale ponieważ częściowo to nasza wina, niech będzie pięćset.
- Te “trochę” dobrych desek trzeba tu skądś sprowadzić! A tak się składa, że mam nieciekawy wybór między Hluthvar na północy, a Gistrzycami na południu. Uśmiejesz się, ale to że o rzut kamieniem stąd jest las wcale nie znaczy, że mogę z niego wziąć drewno. Mogę wam zrzucić cenę co najwyżej do półtora tysiąca.
- Osiemset. I śniadanie do tego
- zaproponował Bared. - No i jeszcze zamówimy dla pana deski i fachowca. Napisze pan, co potrzeba, a my zawieziemy zamówienie do miasta.
- Tysiąc
- rzucił po chwili namysłu mężczyzna. - I obejdzie się bez zamawiania przez was desek i fachowca - dodał z niewypowiedzianym, acz niezwykle odczuwalnym “nie mam do was za grosz zaufania”.
- W takim razie - Bared rozłożył ręce - sam pan sobie wybierze, co panu potrzebne. Niech już będzie ten tysiąc, żeby nie miał pan do nas pretensji.
Wyciągnął rękę by zatwierdzić umowę.
Barsh, mamrocząc coś pod nosem, uścisnął mocno dłoń Bareda, po czym ogłosił że musi iść i przygotować im to śniadanie.


Śniadanie było może i spóźnione, ale tym nie mniej bardzo dobre. Barsh zapewne nie żywił do nich pretensji, bowiem nic nie zostało przypalone ani przesolone. W trakcie posiłku w progach gospody pojawili się kolejni goście, no i przynajmniej jeden z nich zapragnął porozmawiać akurat z resztkami drużyny. Drugi gość, dziewczyna z łukiem, wyglądała ni to jak druid, ni to jak łowca. A może po prostu uciekła z cyrku, zabierając przy okazji ulubione zwierzątko? Tego Bared nie wiedział. I nie był pewien, czy chce wiedzieć. Do dziewczyn raczej nie mieli szczęścia, a jeśli wszystko działało prawem serii, to za tą ciągnęło się już całe morze okoliczności drużynie niesprzyjających.
 
Kerm jest offline